
Włoski zespół założony w 1995 w Mediolanie. Pierwsze demo "Sailing Alive" z 1996 przeszło niezauważone. Drugą próbę podjęto w 1997 - "We Sail At Dawn" brzmiało lepiej i zwróciło uwagę agentów wytwórni Dragonheart (należącej do lidera Domine - Enrico Paoliego), zapewniając podpisanie kontraktu. [1] stanowił ciekawe odniesienie tematyczne do czasów wikingów. W odróżnieniu od większości rodzimych grup nastawionych na granie symfoniczne czy progresywne, Drakkar zaprezentowali melodyjny power z rycerskim zacięciem. Całość oparto na gitarowym ataku Dario Beretty, ale nie wsparto go ani odpowiednio mocną perkusją ani dobrze słyszalnym basem. Klawisze Rastelliego w zasadzie stanowiły jedynie tło dla pewnych fragmentów, w których wykorzystano bojowo-epickie melorecytacje. Album emanował naprawdę udanymi melodiami na wzór bitewnych hymnów i szkoda, że co chwila zespół niepotrzebnie galopował, zatracając przy tym klimat pola walki. Dlatego też fatalny Under The Armor ukazywał powermetal w krzywym zwierciadle, opornie wchodził także bezbarwny Morella. Z kolei Quest For Glory (Valhalla) długo rozkręcał się i w efekcie otrzymano dziwny twór stanowiący połączenie klawiszy i niemieckiego heavy. Wśród tego przeciętniactwa przewijało się jednak kilka bardzo dobrych utworów na czele z ponad 14-minutowym kolosem The Walls Of Olathoe - wolniejszą i dostojniejszą próbą epickiego ataku, co ciekawe również z elementami Running Wild w części instrumentalnej. Wybijały się też: przebojowy Coming From The Past, posiadający piękny wstęp Follow The Prophet oraz udana ballada Wings Of Fire. Krążek nie odniósł sukcesu przez wzgląd na głos Cappellariego - facet fałszował i beczał we wszystkich możliwych rejestrach. Jednocześnie zastosowano zbyt lekkie brzmienie i zaledwie pozorne zróżnicowane poszczególnych kompozycji. Album przeznaczono ostatecznie wyłącznie dla zagorzałych fanów melodyjnego włoskiego power, gdyż ten wokal naprawdę odrzucał.
Na fali sukcesów metalu we Włoszech, zespół otworzył festiwal "Monsters Of Rock`98" w Turynie, a potem ruszył na trasę po kraju supportując Saxon, Deep Purple, Primal Fear, Hammerfall i Dream Theater. [2] stanowił krok naprzód, zwłaszcza pod względem brzmienia i rozmachu poszczególnych utworów. Capellari ciekawie akcentował głos, choć nadal daleko było mu do prawdziwego śpiewaka. Drakkar grał teraz mix włoskiego power z niemieckim hansenizmem. Melodyjne szarże Beretty dobrze komponowały się z przestrzennymi klawiszami Cerettiego. W wielu utworach zrezygnowano z bezsensownego pędzenia do przodu, a klawiszowe intra o charakterze symfonicznym naprawdę mogły się podobać. Dragonship stanowił najbardziej germański odnośnik na albumie, a w The Voice Of The Wind gościnną solówkę zagrał Roland Grapow z Helloween. Urzekała także delikatna epicka ballada The Price Of Victory. Drakkar dołożyli więcej ciężaru i głębi, czego najlepszym dowodem był Soldiers Of Death, budujący swoją pokazujący, że epickość można było zbudować także na podstawach melodyjnego power. Solidna sekcja rytmiczna nie zagłuszyła tym razem dobrego podkładu klawiszowego o przyjemnym i nie mającym nic wspólnego z brzmieniem flower-power. Krążek zawierał właściwie wszystko, co powinno się znaleźć w konwencji rycerskiego powermetalu.
Pomimo, że album zebrał sporo przychylnych recenzji, w ciągu kolejnych dwóch lat z zespołu odeszło trzech muzyków. Nowym wokalistą został Davide dell'Orto, a Beretta chyba pozazdrościł Labyrinth i Arthemis, decydując się uderzyć na [3] w lekko progresywną nutę. Zaprezentowano utwory łamane zmiennymi rytmami, bardziej złożone aranżacje, a rycersko-epickie klimaty zeszły na daleki plan. W rezultacie kawałki w rodzaju Man And Machine jawiły się przeciętnie i bez głębszego wyrazu. Próby ich urozmaicenia, jak w chwytliwym To The Future, prowadziły raczej do chaosu niż uatrakcyjnienia. Słuchając tego krążka odnosiło się wrażenie, że Włosi nie trafili z typem kompozycji - jeśli chcieli zrobić coś bardziej wysublimowanego niż poprzednio, to zabrakło pomysłów i umiejętności. Akustyczna ballada Galadriel Song była pewnym wytchnieniem od wszechogarniającej szarzyzny, nie posiadającej ani odpowiedniego klimatu, ani pomysłów. Nawet przeróbka Magnum Kingdom Of Madness wypadła lepiej niż oryginał. Nowy wokalista był o klasę lepszy od Capellariego (pomimo niepotrzebnego wchodzenia w wysokie rejestry), ale zawiódł sam nadmiernie przekombinowany materiał. Całość wykonano w sposób zdecydowany, ale ta siła nie była w stanie zastąpić atrakcyjnych melodii, które były atutami poprzedników.
[5] ukazał się w styczniu 2012, a w nagraniu materiału gościnnie pomógł Mat Stancioiu, w studio niespodziewanie pojawili się również byli członkowie: Luca Cappellari i Daniele Persoglio. Po dekadzie milczenia symfoniczne intro raczej zbliżało nowy krążek do wczesnych nagrań Drakkar, w których również korzystano z formuły epickiego konceptu. Powstała ostatecznie płyta powermetalowa, typowa dla stylu włoskiego, w tym przypadku nieco cięższego z elementami heavy i zaskakująco mocnym wokalem Dell'Orto. Tempa były różne: od raczej wolnych i pełnych dostojeństwa do szybszych, a całość poparto rozległymi chórkami. The Armageddon Machine stanowił przykład umiejętnego rozłożenia akcentów epickich oraz ciekawego wykorzystania klawiszy na modłę lat 70-tych w niektórych partiach. Z kolei tytułowy When Lightning Strikes był bliskim kuzynem numerów kojarzonych z niemieckim power (zwłaszcza w refrenie), ale znalazło się tu również miejsce dla galopad typowych dla pierwotnego flower-power. Formacja zdecydowała się skorzystać z wachlarza różnych efektów pozamuzycznych i od odgłosów bojowej trąbki rozpoczynał się Winter Soldiers - bojowy powermetalowy numer, stosunkowo mocny i agresywny z rozpoznawalnym refrenem. At The Flaming Shores Of Heaven stworzono w oparciu o kontrapunktowe połączenie rycersko-folkowego motywu w stylu celtyckim z łagodną częścią środkową, dostojnym refrenem i bardzo dobrą solówką, mieszczącą w sobie wszystkie wątki muzyczne tej kompozycji. Dumy i dostojeństwa najwięcej było w chwytliwym hymnowym We Ride z kolejnym epickim refrenem wysokiej klasy. Nieźle prezentował się także My Endless Flight, praktycznie melodyjnie heavy/powerowy z klawiszami i niemieckim refrenem. Brak oryginalności w niczym nie umniejszał wartości albumu, zawierającego wiele dobrych melodii o co najmniej dobrym wykonaniu. Starszy o dekadę Dell'Orto śpiewał mocno i przekonująco na tle autentycznie epickiej konwencji w ramach melodyjnego power. Dario Beretta doskonale sobie radził sam w sytuacji, gdy w innych zespołach włoskich często dwóch gitarzystów serwowało zagrywki anemiczne. Poza kilkoma kontrowersyjnymi momentami, klawisze ciekawie dopasowano, przy czym Solarino grał różne rzeczy, nie uciekając się do mętnych popisów pseudoprogresywnych. Nagrania dokonane w studio samego Stancioiu i mastering Jürgena Lusky`ego charakteryzowały się soczystością i przejrzystością dalszych planów.
Na świetnym [6] Drakkar wciąż podążał swoją drogą epickiego powermetalu obraną w roku 2012, choć w pewnych aspektach była to muzyka chłodniejsza w stylu szwedzkim, a nawet gdzieś wchodząca na obszary stylu amerykańskiego z kręgu Armory (Burning). Witał słuchacza dość surowy i ostro zaśpiewany Under The Banners Of War ze sznytem skandynawskim. Klasyczny włoski rycerski power z klawiszami powracał w Watcher On The Wall, przy czym Dell'Orto śpiewał drapieżniej i w pewnych momentach na granicy krzyku. W chórkach i tempach podniosłego Ride The Storm ujawniały się pewne wpływy powermetalu niemieckiego. Niespecjalnie wyszło połączenie power z folkowymi akcentami w Southern Cross, gdzie udawanie dud przez klawisze naiwnie imitowano, rozczarowywała również solówka mająca stanowić jakąś reminiscencję stylu gry Gary`ego Moore`a. Ciekawie zaaranżowano Run With The Wolf, w którym ostrym riffom towarzyszyszły intrygujące klawisze w stylu lat 70-tych (Jon Lord). Niemal speedmetalowy Gods Of Thunder zrealizowano wybornie w opcji epickiej, znakomicie wspieranej klawiszami i refrenem w stylu niemieckim. Był tu pomysł na bardziej monumentalna formę w wolniejszej części, a jakoś się to kończyło trochę w nieoczekiwanym miejscu. Po dość przeciętnym rock/metalowym Invincible i to wrażenie zacierał w pełni dumny Call Of The Dragonblood z autentycznie killerskim refrenem. Obok znakomitego Dell'Orto na wyróżnienie zasługiwał nowy klawiszowiec Emanuele Laghi, którego zagrywki były pomysłowe, oryginalne i idealnie wpasowane. Mat Stancioiu zagrał na perkusji tylko raz w Watcher On The Wall, ale podjął się też realizacji całości i stworzył intrygujący plan z wyraźnym podkreśleniem klawiszy i oraz prawidłowo wysuniętym wokalem. Album był wytwórnany z kilkoma małymi potknięciami.
Po zmianach personalnych i dwóch EP-kach przyszła pora na [9]. Wszystko zaczynało się dynamicznie, w zdecydowanej stylistyce powermetalowej, z bezwzględnie nacierającymi gitarami w bojowym Lord Of A Dying Race, choć melodia nie należała do specjalnie oryginalnych. W Horns Up więcej patosu i dramatyzmu, a cięte riffy tworzyły numer nasycony rockiem i metalem ekip niemieckich w wybornych refrenach. W Chaos Lord zespół wprowadzał klimatyczny nastrój niepokoju już w instrumentalnym wstępie i ten posępny numer przykuwał uwagę przede wszystkim w podniosłym refrenie o epickim charakterze. Bitewny duch nie zamierał w wolniejszym Through The Horsehead Nebula z wplecionymi skromnymi motywami folkowymi i rozległym chóralnym refrenem w stylu Wizard. W znacznym stopniu niemiecki powermetal dominował także w The Battle, będącym kontynuacją utworu Leviathan Rising z [7]. Podobne wrażenie sprawiał Firebird, natomiast trochę znajomych riffów Kasparka w And He Will Rise Again też mogło się podobać i tu Drakkar stawał zdecydowanie po niemieckiej stronie granicy heavy i powermetalu, ale bez teutońskiej toporności. The Pages Of My Life w niemal heavy/thrashowej manierze pracy gitar i sekcji rytmicznej był obdarzony najbardziej poetyckim i romantycznym refrenem na tej płycie i łagodnymi partiami z gitarą akustyczną. Heroicznego grania generalnie mniej na tym krążku, ale ekipa nadrabiała to w ostatnim True To The End z majestatycznym refrenem. Davide Dell'Orto zaśpiewał bardzo dobrze, a gitarowy duet serwował ciekawe solówki - czasem bardziej finezyjne, niż by to mogło wynikać z prostej ogólnej riffowej struktury utworów. Brzmienie ogólnie klarowne i mocne, typowe bardziej dla heavy/power niż klasycznego włoskiego power i stosownie dopasowane do charakteru kompozycji.
Późniejsze losy członków Drakkar:
| ALBUM | ŚPIEW | GITARA | GITARA | KLAWISZE | BAS | PERKUSJA |
| [1] | Luca Capellari | Dario Beretta | Emanuele Rastelli | Alex Forgione | Christian Fiorani | |
| [2] | Luca Capellari | Dario Beretta | Eleonora Ceretti | Alessandro Ferraris | Christian Fiorani | |
| [3] | Davide dell'Orto | Dario Beretta | Corrado Solarino | Daniele Persoglio | Christian Fiorani | |
| [4] | Davide dell`Orto | Dario Beretta | Corrado Solarino | Simone Cappato | Giulio Capone | |
| [5] | Davide dell`Orto | Dario Beretta | Corrado Solarino | Simone Cappato | Mattia `Mat` Stanciou | |
| [6] | Davide dell`Orto | Dario Beretta | Emanuele Laghi | Simone Cappato | Paolo Pirola | |
| [7-8] | Davide dell`Orto | Dario Beretta | Marco Rusconi | Emanuele Laghi | Simone Pesenti Gritti | Daniele Ferru |
| [9] | Davide dell`Orto | Dario Beretta | Marco Rusconi | - | Simone Pesenti Gritti | Daniele Ferru |
Giulio Capone (Bejelit), Marco Rusconi / Emanuele Laghi (Crimson Dawn), Daniele Ferru (ex-Holy Martyr, ex-Wow),
Mat Stanciou (ex-Labyrinth, ex-Vision Divine, ex-Cydonia, ex-Crown Of Autumn, ex-Mandragora Scream, ex-Amazing Maze, ex-Screaming Shadows)
| Rok wydania | Tytuł | TOP |
| 1998 | [1] Quest For Glory | |
| 2000 | [2] Gemini | |
| 2002 | [3] Razorblade God | |
| 2007 | [4] Classified EP | |
| 2012 | [5] When Lightning Strikes | #23 |
| 2015 | [6] Run With The Wolf | #9 |
| 2018 | [7] Cold Winter`s Night EP | |
| 2020 | [8] Falling Down EP | |
| 2021 | [9] Chaos Lord | |
| 2024 | [10] Spread Your Wings |

