
Włoska grupa powstała w Mediolanie w 2005. W pierwszym składzie znaleźli się: Beretta, wokalista i instrumentalista Emanuele Rastelli oraz znany perkusista Mattia Stancioiu. To trio zrealizowało w 2006 demówkę "A Dawn In Crimson". Dopiero po podpisaniu kontraktu z krajową wytwórnią My Graveyard Productions, Crimson Dawn stał się zespołem z prawdziwego zdarzenia. Fundamentem debiutu stały się monumentalne partie klawiszowe łączone z gitarowymi pasażami i doskonały w heavy/doomowej konwencji śpiew Antonio Pecere. To epickie powolne granie od razu ujmowało w dostojnym Tower Of Sin, z klawiszami podkreślającymi zarys głównej melodii i szybszą partią instrumentalną. Rycersko i z folkowym rysem we wstępie zagrano w łagodnej pieśni barda March Of The Masters Of Doom, ale większe wrażenie robił rozpoczynający się od narastającej partii perkusyjnej doomowy Black Waters - numer smutny w swej epickiej narracji i dramatycznie odśpiewany przez Pecere. Tą kompozycję wzbogacono o gitarowe pasaże w stylu stoner/doom i zasadniczo tylko w tym utworze one występowały, nadając jej swoistą odrębność. Doom metal z klasztornego lochu to The Haunted Monastery - niezwykle klimatyczna miniatura w stylu chorałów gregoriańskich, a zaśpiewana między innymi przez muzyków związanych z Drakkar. Natomiast zagrany w średnim tempie Scourge Of The Dead o cechach power/doom prezentował się umiarkowanie interesująco. Muzycy nadrabiali w Crimson Dawn, przypominającym wolniej zagrane utwory Falconer z krużgankowym folkiem podanym w subtelnie podanej formie. Atmosfera zmieniała się w Cosmic Dead, w którym niepokojące klawisze stanowiły fundament dla mocnych doomowych wybrzmiewań w orientalnym stylu pod Solitude Aeturnus, ale ze słyszalnymi heavymetalowymi ozdobnikami w stylu maltańskiego Forsaken.
Najdłuższy kawałek pozostawiono na koniec i Siege At The Golden Citadel to ponad dziewięć minut epickiego heavy/doomu z bojowymi chórkami, strzelistymi klawiszami i powracającymi inkrustacjami gitarowymi. Dużo wolnych, podniosłych fragmentów, zdecydowanych zwolnień tempa, lecz z tym zdjęciem ciężaru nieco przesadzono, przechodząc w pewnych momentach w progresywny rock/doom i jednoznacznej muzycznej konwencji nie zdołano zachować. Bogato, ale zbyt eklektycznie. Na zakończenie nietypowy wybór na cover Black Sabbath Over And Over, bo przeróbka tego dość przeciętnego utworu zdarzała się rzadko. Wyróżniał się perkusista Luca Lucchini, bębniący wyrafinowanie i oszczędnie. Za selektywny mix odpowiadał Stancioiu, a za mastering Dan Swanö, który słusznie zrezygnował z brzmienia typowego dla Szwecji na rzecz cieplejszego i mniej kruszącego. Płyta muzyki chwilami zaskakującej w ramach epic/doom/heavy i dosyć pod tym względem zróżnicowanej, jak na tak hermetyczny w sumie gatunek.
Na [3] trafiła mieszanka epickiego heavy i doomu występowały w podobnych proporcjach. Na krążek trafiła również pewna dawka mroku uwypuklonego w ciekawy sposób w Eternal Is The Dark, jednak już w zwartym Neverending Rain przeważał klasyczny heavy metal z epickim zacięciem, ale z efektem powszednim. The Suffering to przepiękny utwór z pogranicza doom i gotyku, wsparty chórami, planem klawiszowym, a całość przypominała Candlemass z czasów Messiaha. Te znakomite podziały rytmiczne, zwaliste riiffy i dramatyczne partie gitary robiły wrażenie. Do opowieści barda nawiązywał The Skeleton Key, tyle że w mocnej oprawie gitarowej i dodatkowym wsparciem masywnych klawiszy w eleganckiej formie. Wybornie zaśpiewane przez kapitalnie prezentującego się na tej płycie Antonio Pecere najdłuższe utwory umieszczono centralnie i epicko-heavymetalowy w Gaze Of The Scarecrow miał miejscami teatralny charakter co nadało tej opowieści specyficznego autentyzmu z pierwiastkami power/doomu. Vintage brzmienie klawiszy dodało dodatkowego uroku. Dark Ride to najwięcej typowych dla doomu riffów ocierających się nawet o stoner, choć tempa miały heroiczny wydźwięk. Walcujący epicki doom w Checkmate In Red to mix Candlemass i Thunderstorm, a frontman brał na siebie praktycznie cały ciężar, poza fragmentem gdy wchodził growl w wykonaniu byłego członka zespołu Emanuele Rastelliego. Udana partia w stylu melodyjnego doom/deathu i choć zamykający ten album To Live Is To Grieve to udany kilkuwątkowy utwór, to już wielkiego wrażenia nie robił. Wielka elegancja cechowała grę gitarzystów, choć solówki nie były szczególnie imponujące. Pierwszoplanowa postać to jednak Antonio Pecere i to on skupiał na sobie większość uwagi. Produkcja to klasa światowa i Stancioiu w procesie mixu i masteringu dopieścił to w najdrobniejszych szczegółach, zachowując idealny balans pomiędzy doomem i heavy metalem. Na [4] epickie elementy znalazły się w muzycznej otoczce po części progresywnej i odchodzącej od standardów klasycznego heavy/doomu. Ta płyta skierowana była raczej do innego grona słuchaczy niż dwie pierwsze. W 2021 z grupy odszedł Pecere, a jego miejsce za mikrofonem zajął Claudio Cesari.
Reklamując [6] zapowiadano stylistyczne nawiązanie do wczesnego okresu działalności, a większy akcent miał być położony na motywy z kręgu epickiego doom. Tak po częsci było, gdyż album nie był jednorodny pod względem stylistycznym. Nie wszystko było interesujące, a już przypominający blady heavy metal w Fade Away na pewno nie. W klasyczne obszary Candlemass wchodził The Masque Of Red Death i ciekawiły momenty niemal funeralne, równoważące udany epicko-heavymetalowy refren. Kapitalnie wybrzmiał refren w dostojnym Hunter`s Dream zachwycający nawiązaniem do najlepszych solowych płyt Bruce`a Dickinsona i przykuwającymi uwagę zagrywkami gitarzystów w tle. Cesari dawał popis drapieżności i nieprzewidywalności w lekko psychodelicznie pokręconym The Ringmaster. Wykonany po włosku Nera Sinfonia to kolejny ukłon w stronę Candlemass, ale tego z czasów Roberta Lowe`a i tu jeden jedyny raz Cesari niezbyt do siebie przekonywał, śpiewając na siłę i mało epicko. Nieźle wypadły posępne zwrotki Solace In Death i tym razem ten łagodniejszy i wyżej zaśpiewany refren jako kontrapunkt także nie do końca się udał. Za to wspaniałą kwintesencją gatunku epickiego heavy/doomu był Of Gods And Mortals, odpowiednio potężny i dramatyczny na wzór Doomsword. Gdyby na tym numerze ten album się zakończył, można by mówić o płycie bardzo dobrej, jednak wrzucono także najdłuższy The Colour Out Of Space, gdzie długi wstęp miał charakter oniryczny i progresywny, a potem grupa grała wszystkiego po trochu i tylko umiarkowanie dobry refren to wszystko jakoś ratował. Na krążku skorzystano z mniejszej ilości klawiszy niż można by oczekiwać, jak zwykle wyborna gra gitarzystów, rozważna sekcja rytmiczna i Cesari z tym cieniem Dickinsona za plecami. Mattia Stancioiu po raz kolejny zabrzmiał o brzmienie dopieszczone, z ostrzejszymi niż poprzednio gitarami, wyrazistą sekcją rytmiczną i bez elementów modern/progresywnych. Powstał album nieco nierówny, ale kilka razy zachwycający.
| ALBUM | ŚPIEW | GITARA | GITARA | KLAWISZE | BAS | PERKUSJA |
| [1-4] | Antonio Pecere | Dario Beretta | Marco Rusconi | Emanuele Laghi | Alessandro Romagnoli | Luca Lucchini |
| [5-6] | Claudio Cesari | Dario Beretta | Marco Rusconi | Emanuele Laghi | Alessandro Romagnoli | Luca Lucchini |
Antonio Pecere (ex-Sigma, ex-Rapid Fire, ex-Komaday, ex-Deimos, ex-Betoken),
Dario Beretta / Marco Rusconi / Emanuele Laghi (wszyscy Drakkar), Claudio Cesari (ex-Crawler)
| Rok wydania | Tytuł | TOP |
| 2013 | [1] In Strange Aeons | |
| 2015 | [2] At The Cemetery Gates EP | |
| 2017 | [3] Chronicles Of An Undead Hunter | |
| 2020 | [4] Inverno | |
| 2022 | [5] The Open Coffin EP | |
| 2023 | [6] It Came From The Stars | #25 |
