
Włoska grupa powstała w 1995 w Mediolanie na gruzach thrashmetalowego Mad Faith. Zadebiutowała demówką "Sabbath Day" w 1996. Należała do trzeciej ligi krajowego melodyjnego flower-power z elementami symfonicznymi. Było to granie typowe dla nurtu, z klasycznie grającą sekcją rytmiczną, ale utwory klimatem różniły się od tego co zaproponowały choćby Kaldeon czy Highlord. Duży wpływ miał na to wokalista Daniel Reda, piszczący wysoko w niemal kobiecy sposób i (stosując także inne głosy) sam ze sobą niejednokrotnie prowadzący dialogi w operetkowym charakterze (The Alchemist). Był to śpiew trudny do zniesienia i gejowski na maxa, jeden z najgorszych jakie wydała włoska scena powermetalowa. Z dwójki gitarzystów wyróżniał się Tardia, prezentujący gamę solówek w różnym stylu, z drobnymi neoklasycznymi naleciałościami, które ożywiały dosyć typowe numery w stylu Sabbath Day czy Wings Of The Wind. Trudny do zniesienia manieryzm Redy tylko miejscami dawał się akceptować jak w rycerskim The War Of Races z recytacją. Frontman nie odpuszczał ani na chwilę, prowadząc piskiem dramatyczny dialog z chórem w Lone Warrior. Prawie na zakończenie albumu zaśpiewał w duecie z sopranistką w folkowo-średniowiecznym wstępie do Pandaemonium, który potem rozwijał się jednak na wzór reszty materiału. Ostatecznie płyta wydawała się wokalnie przeładowana i ten teatralny przekaz zniechęcał jako bałaganiarski i przejaskrawiony. Ta bombastyczna i patetyczna muzyka zdobyła umiarkowaną popularność we Włoszech, ale w 2001 skład praktycznie się rozsypał po odejściu obu gitarzystów i grupa popadła w stagnację na kilka lat.
[2] nagrano w podobnym stylu fantasy, a na uwagę zasługiwała gra Stefano Volty na bałałajce. Recepta na muzykę się nie zmieniła, choć definicję heroizmu stanowiły tutaj teatralne popisy Daniela Redy w wysokich rejestrach. Trzeba przyznać, że Volta był dobrym wyborem, bo zupełnie bezproblemowo przezwyciężył ograniczenia wynikające z bycia tu jedynym gitarzystą (pewne siebie neoklasyczne partie w instrumentalnym Flying Over The Clouds). Kompozycyjnie jednak płyta pozostała w zaklętym kręgu debiutu, czyli powermetalu momentami drażniącego przekolorowaniem interpretacyjnym w sumie raczej ogranych riffów, motywów głównych i melodii. Tak przynajmniej jawił się szybki i radosny Time Of Glory z naiwnym motywem wiodącym. Te utwory były po prostu do siebie podobne i tylko fantasy refreny w niezłym stylu ratowały nieraz rozpędzone donikąd Ancient Time, Blazing Fire czy wręcz speedmetalowy Return To Reality. Niestety kilka numerów to niepowodzenia, jak w chaotycznym z powodu ciągłych zmian rytmu Evil Star czy też Fires In The Sky, który rozpoczynał się długo i akustycznie, po czym brzmiał jak swoista parodia Rhapsody i Thy Majestie. Lepiej Pandaemonium wypadli w dostojnym Hymn To The Fifth Element (śpiewający tutaj w niskich rejestrach Reda nie miał jednak za wiele do powiedzenia). Wysoki śpiew najlepiej brzmiał w dobrym (choć ogranym we Włoszech) flower-power Miracle. W końcu coś z Kaledon w rozkrzyczanym i jarmarcznie teatralnym Warrior Lost In Time. Godzina z piskami frontmana była trudna do wytrzymania, a na pocieszenie pozostawała dobra produkcja spod ręki Franka Andivera.
Na [3] zespół przypomniał się po siedmiu latach od swojej poprzedniej płyty. Ten sam skład, te same pomysły i tak samo wysoko śpiewający Reda. Ten klasyczny włoski fantasy powermetal w 2012 wybrzmiał po prostu przestarzale. Zespół jak odgrzał swoje riffy i pomysły na melodie oraz po raz kolejny zastosował nieco efekciarski i bałaganiarski styl teatralnego podawania swoich kompozycji w sferze aranżacji, Zagrano te kawałki nieco ciężej, ale to wszystko wciąż było nieuporządkowane i przeplatane wolniejszymi fragmentami z pianinem i głosem żeńskim Federiki Caffaggi w tle. Otwierający Alone In The Dark zawierał szczyptę mroku i dobry melodyjny refren, ale niestety dalej z tą atrakcyjnością było już różnie. Biorąc nawet poprawkę na specyficzny styl grupy w sposobie wyrażania ekspresji, to rycerski Two Spirits One Heart to poziom średniego Highlord i Kaledon. Dużo mocno zwiędniętej włoszczyzny w Through The Wind i tu kwartet wchodził na teren Labyrinth plus jednocześnie Rhapsody. Potem nijaka akustyczna ballada Holy Voice i najgorsze z możliwych wokale Redy w zbyt typowym Tower Of Fears. Pandaemonium z przeszłości w całej krasie objawiał się w The White Voice, przy czym nakładane wokale męskie i żeńskie zrobione lepiej niż na albumach poprzednich. Tu akurat nie było źle w tym wolniejszym tempie i generowaniu z lekka zadumanego klimatu. Mniej Włosi przekonywali w delikatnie się rozpoczynającym Today, z kolei podbarwiony epickim folkiem bitewny Braveheart wydawał się dosyć chaotyczny. W tym kawałku nieźle spisujący Stefano Volta zagrał słabą solówkę, a pojawiająca się część wolna raziła pompatycznością w złym guście. Instrumentalny Epitaph wypełniła piskliwa gitara w galopującym flower-power wypełniaczu. Until The End był inny i zaskakujący operowym wokalem oraz symfoniczną oprawą w stylu Thy Majestie, jednak inne patenty jakie tu wykorzystano sprowadzały finalnie ten numer do niezamierzonej parodii gatunku. Płyta fanom zespołu przypadła do gustu, bo niczego nowego tu nie było - zestaw starych patentów, umiarkowanie piskliwy Daniel Reda, w końcu niezłe soczyste brzmienie. Z jednej strony dobrze, że Pandaemonium nie wchodził nachalnie na cudze poletka, nie starał się być na siłę modnie progresywny i nie dosiadał się do wózka z logiem Rhapsody. Zagrali swoje, na poziomie którego po prostu przeskoczyć nie mogli ze względu na brak umiejętności i talentów kompozytorskich.
Federico Ria bębnił w Steel Without Name (demówka "Learn From The World" w 2004). Daniel Reda i Simone Carnaghi założyli progresywno-powermetalowy It Will Last (Nightmares In Daylight w 2021).
| ALBUM | ŚPIEW | GITARA | GITARA | BAS | PERKUSJA |
| [1] | Daniel Reda | Vito `Ragman` Tardia | Alex Nial | Lorenzo Zirilli | Simone Barbieri |
| [2] | Daniel Reda | Stefano `Steve` Volta | Lorenzo Zirilli | Simone Carnaghi | |
| [3] | Daniel Reda | Stefano `Steve` Volta | Lorenzo Zirilli | Federico Ria | |
Stefano Volta (Perpetual Fire), Federico Ria (ex-Eddy Antonini, ex-Skylark, ex-Perpetual Fire)
| Rok wydania | Tytuł |
| 1999 | [1] ...And The Runes Begin To Pray |
| 2005 | [2] Return To Reality |
| 2012 | [3] The Last Prayer |
