Amerykański zespół założony w Tempe (Arizona) w 2004 przed DiSanto. Wystartował trzema demówkami: "Nucleus" w 2004, "Demolition" w 2006 i "Hunger For Violence" w 2007, które ostatecznie pomogły w podpisaniu kontraktu z wytwórnią Heavy Artillery Records i przeniesieniu się do Filadelfii. Już na pierwszym albumie kwartet dał się poznać jako jeden z najbardziej oryginalnych zespołów thrashowych nowej fali. Logo mogłoby nasuwać skojarzenia z Voivod, ale wątki wspólne między obiema kapelami już nie były takie oczywiste. Jednocześnie zrezygnowano z puszczania oka do słuchacza pod względem klimatów s-f, dzięki czemu istnienia zespołu nie odbierało się jako jednorazowego żartu. Tak progresywego thrashu nie grał nikt wcześniej - rozbudowane kompozycje o zróżnicowanym tempie zdominowały tempa absolutnie ponaddźwiękowe - do wszystkiego dorzucono posępny klimat i lekko blackowe motywy. Ten metal - pomimo zdecydowanie technicznego charakteru i kompozycyjnych zawijasów - pozostawał bezbłędnie chwytliwy i energetyczny. We wszystkim przewijała się instrumentalna doskonałość późnego Death z kosmicznym klimatem Voivod i przebojowością Kreator. Praca gitar imponowała mnogością zmieniających się w ultraszybkich sekwencjach riffów, z których większość niosła wystarczająco dużo energii, by rozszarpać słuchacza na strzępy. Perkusista Blake Anderson grał gęsto i intensywnie, serwując pełen zestaw przejść - od klasycznie thrashowych salw (Black Future, Hunger For Violence przez techniczne łamańce (w najbardziej chyba schuldinerowym Deoxyribonucleic Acid) po deathmetalowe blastowanie (Dark Nebula). Wyeksponowane partie basu Franka China stanowiły autonomiczny i równoważny wobec popisów gitar wiodących element dźwiękowego ataku Amerykanów. Przy kanonadzie takich kawałków jak Oblivion czy Asteroid, Frank ścigał się z gitarzystami - raz wtórując ich grze, to znów wysuwając się na prowadzenie, kiedy zostawiali mu ułamek sekundy pola na zaprezentowanie błyskawicznej zagrywki. Wokal DiSanto przypominał charakterystyczny growling Schuldinera - tylko kiedy wchodził na wysokie rejestry, wymykał mu się z gardłą nieokiełznany wrzask, umiejętnie wkomponowany w 13-minutowy Accelerating Universe lub w pierwszych sekundach zwrotki Destroying The Cosmos. W natłoku nowych thrashowych albumów tamtych czasów, bolączką była niestety wtórność, wpisana niejako w założenia nurtu z którego się wywodziły. Na pewnych płaszczyznach Vektor tego kopiowania nie uniknął, a jednak muzycy na polu czysto kompozytorskim i warsztatowym mieli tak wiele do powiedzenia, że nie sposób było traktować ich jako kopistów Death. Zresztą grali zdecydowanie mniej deathowo, a bardziej melodyjnie w kierunku Bay Area. W tym wszystkim było tyle progresji, ile przeciętny fan thrashu mógł znieść. Osiągnięcie czegoś takiego wymagało umiejętności, by nie stracić pierwotnej energii i siły pod technicznymi riffami. Ten album sprawił wiele radości nie tylko fanom Death i Voivod, ale też Coroner, Watchtower i Mekong Delta.
Druga płyta ukazała się 22 listopada 2011. Zawierała granie nieco odmienne w stosunku do poprzednika. Zamiast grać z prędkością światła, powstał album wyważony i przemyślany, ale zarazem przemycający wszelkie elementy charakterystyczne dla stylu tej formacji. Popisy instrumentalne ograniczono, a futurystyczny rozmach nieco stłamszono, przez co całość wydawała się mniej monumentalna. Vektor jednak nadal grał z precyzją szwajcarskiego zegarka, serwując granie szalenie techniczne i zakręcone, pełne pokręconych riffów, zmian tempa i mnogości motywów. Jednak zamiast długich solówek i improwizacji zaproponowano zestaw ośmiu kawałków, z których tylko otwierający krążek Cosmic Cortex przekroczył barierę 10 minut. Był to materiał dopracowany do perfekcji, a przy tym wciąż świeżo brzmiący, spontaniczny i oferujący nową jakość dla gatunku. Największe wrażenie robił dość krótki Tetrastructual Mind, w którym działo się nadzwyczaj wiele, a pod koniec kawałek przechodził w subtelne granie. Muzycy stworzyli własny styl, przekuwając najlepsze motywy legend prog/thrashu lat 80-tych. W czasach, kiedy inni kopiowali Exodus i Testament, ta grupa stanowiła ewenement i wyszło to znakomicie.
Kolejne lata stanowiły przestój. Co prawda pojawiła się dwuutworowa koncertówka Scion AV Label Showcase - Earache Records w kwietniu 2013, ale to było zdecydowanie za mało. Na szczęście przenosiny do Earache Records oznaczały większy budżet i nadejście nowego krążka. [3] ukazał się 6 maja 2016 - stanowił festiwal niezwykłych popisów wykonawczych oraz kompozytorskich. Długość niektórych utworów była uzasadniona, gdyż działo się tu tak wiele, że z pewnością nie dało się z marszu wyłapać każdego szczegółu. Królowała thrashowa agresja, ale nie zabrakło fragmentów nastrojowych i melodyjnych, jak choćby ballada Collapse, w której po raz pierwszy Davida DiSanto zaśpiewał czysto oraz mistrzowski finał w postaci ponad 13-minutowego Recharging The Void. Vektor po prostu grał swoje i powinien być przykładem dla wszystkich zespołów gatunku, ukazując swój wyjątkowy potencjał i zrzucając okowy narzucane przez konwencję. Wysoki poziom techniczny wzbudzał szacunek - nie tylko przez wzgląd na kompleksowość, ale też naturalność. To granie było dalekie od wymuszonego popisywania się - w tej przemyślanej inicjatywie wyczuwało się dbałość o metalowy artyzm. Kwartet nie zjadł własnego ogona, lecz dalej rozwijał niszę, w której się znalazł w sposób wręcz pionierski. Pomimo pierwiastków progresywnych, nadal był to techniczny thrash wzbijający się w bezkresy nieujarzmionej ekspresji. Nie zabrakło także przeszywających chrapliwych wrzasków DiSanto, którego wokale nie straciły barbarzyńskiego uroku. W końcu istotna była tutaj opowiedziana historia, a członkowie Vektor dołożyli wszelkich strań, by warstwa muzyczna odzwierciedlała wszystkie niuanse opowieści. Opisywanie poszczególnych kompozycji nie miało sensu - mnogość elementów, zmian, motywów i wymiarów była tak bogata, iż mijałoby się to z celem - zwłaszcza, że utwory nie były jedynie zlepkiem riffów, a pełnymi emocji uwerturami prawdziwego kunsztu po astralnych bezmiarach.
Frank Chin przeszedł do doomowego Crypt Sermon.

ALBUM ŚPIEW, GITARA GITARA BAS PERKUSJA
[1-3] David DiSanto Erik Nelson Frank Chin Blake Anderson


Rok wydania Tytuł TOP
2009 [1] Black Future #8
2011 [2] Outer Isolation #6
2016 [3] Terminal Redux #4

    

Powrót do spisu treści