Fińska grupa powstała w 1990 w Helsinkach. Po kilku miesiącach zadebiutowała demówką "Disment Of Soul" z dość ambitną odmianą deathu, czym zwróciła na siebie uwagę wytwórni Relapse, z którą podpisała kontrakt. [1] zawierał atmosferyczny repertuar doom/deathmetalowy z elementami gotyku, inspirowany głównie muzyką Paradise Lost (Warriors Trial, The Gathering, Karelia). Kompozycje oparto na ciężkich gitarach, grających przeważnie w średnio-wolnych tempach z dodatkiem klawiszy. Teksty wynikały z inspiracji literaturą historyczną, a dokładniej podboju Karelii - części Finlandii, o którą toczyły się krwawe walki z carską Rosją w 1721. Pojawiały się także poszukiwania głębszego sensu i rozważań nad egzystencją. Dla niektórych płyta mogła wydawać się momentami monotonna, a numery trudne do odróżnienia. To wszystko zbytnio przypominało Entombed, Grave czy Dismember, a Tomi Koivusaari ryczał nisko (wręcz jaskoniowo). W tamtym czasie muzycy nawet nie rozważali wprowadzenia do swojej muzyki czystego śpiewu czy klawiszowych wstawek na szerszą skalę - te ostatnie w postaci atmosferycznych plam co prawda pojawiały się, ale jako smaczek urozmaicający surowe grzanie. Typowo po szwedzku prezentowała się warstwa brzmieniowa, za którą odpowiedzialny był Tomas Skogsberg w Sunlight Studio, mająca w sobie wszystkie charakterystyczne elementy tamtejszej produkcji: chropowate gitary, hałaśliwą perkusję z wyeksponowanym werblem, przesterowany bas i wyeksponowany na pierwszym planie wokal. Na pewno wyróżniały się: dynamiczny The Gathering, motoryczny masywny Grail`s Mysteries oraz w dużej mierze nawiązujący do angielskiego doomu Thee Lost Name of God. Z perspektywy czasu łatwo oceniać ten krążek w kategoriach nieporadności stylistycznej, ale wówczas death metal był na topie - zabrakło tylko oryginalności. [2] zawierał wczesne nagrania grupy z 1991.
We wrześniu 1993 ukazał się znakomity [3] z bardziej urozmaiconym materiałem (Into Hiding, The Castaway, wspaniały Drowned Mermaid). Było to nadzwyczaj melodyjne granie, a w czterech numerach Amorphis wspomógł czystym śpiewem Ville Tuomi. Muzyka Finów nabrała cech unikalności mocno odbiegającej od standardów gatunkowych. Pewnym zaskoczeniem było przemycenie do muzyki folkowych wpływów północnej Europy. Całość perfekcyjnie połączyła elementy heavy, doom/deathu oraz rocka progresywnego z lat 70-tych. Deathowy pierwiastek zachowano tylko w pierwotnym ryku Koivusaari, szorstkości gitarowych riffów i klasycznym dla gatunku brzmieniu. Przy tym ekipa rozwinęła melodyjność, tworzoną przez riffy a la Paradise Lost, chwytliwe solówki oraz wyeksponowaną na pierwszym planie grę na klawiszach nowego członka zespołu Kaspera Martensona. Stosował on różnorodne środki oddziaływania na słuchacza czerpiąc zarówno z atmosferycznych "plam" klawiszowych, nawiązań do rockowych tradycji z lat 70-ych XX wieku, a także skocznego folkloru muzyki ludowej. Ten ostatni element sprawił, że album nie okazał się jedynie prostą inspiracją Gothic Paradise Lost, ale czymś oryginalnym. Z numerów przebijała ambicja i każdy z nich niemal od razu zapadał w pamięci. Ich styl oscylował pomiędzy angielskim doomem, szwedzkim deathem a momentami folkowymi, klimatycznymi i progresywnymi. Wszystko utrzymano w mrocznym skandynawskim nastroju, kojarzącym się z zimowymi pejzażami. Teksty oparto na fińskim eposie narodowym "Kalevali". Żwawe i przebojowe granie startowało już od Into Hiding z rewelacyjną wstawką Tuomiego i piłującymi riffami. Do historii przeszły również: ozdobiony gitarowo-klawiszowymi melodiami The Castaway, kapitalny refren w Drowned Maid oraz Magic And Mayhem z intrygującą klimatyczną wstawką na organach Mooga. Rasowy doom metal obejmował we władanie bujający Black Winter Day (świetne partie fletu) oraz dostojny Forgotten Sunrise. Krążek ostatecznie pokazał, że czasem kopie bywają lepsze od oryginałów. W przeciwieństwie do dwójki Paradise Lost, ten album się nie zestarzał, wciąż pochłania się go z zapartym tchem od początku do końca. Jednocześnie płyta stanowiła punkt zwrotny w twórczości formacji, której ambicje wykraczały poza sztywno ustalone stylistyczne ramy. Mimo to wielu ortodoksów już wtedy posądziło Amorphis o komercję i odejście od deathmetalowych kanonów. Wersja digipack zawierała cover The Doors Light My Fire z growlingem.
Po olbrzymim sukcesie artystycznym i komercyjnym [3] trudno było oczekiwać, że zespół będzie w stanie nagrać coś równie wielkiego. Rzeczy nieprawdopodobne jednak się zdarzają i [4] okazał się dziełem równie doskonałym co jego poprzednik, a przy tym najważniejszym w całej historii fińskiego zespołu. Muzycy wykonali kolejny krok do przodu w muzycznym rozwoju, nagrywając album równie mocno różniący się stylistycznie od dwójki, jak tamten od debiutu. W dalszym ciągu zespół odwoływał się w szwedzkiego deathu w agresywnych riffach tworzących często ścianę dźwięku czy growlingu Koivusaari. Nieobce temu albumowi były również fragmenty doomowe obecne w ociężałych momentach, obudowanych charakterystycznym łkającym brzmieniem gitary solowej, naśladującej styl gry Grega Mackintosha z Paradise Lost. Mnóstwo było tradycyjnego fińskiego folkloru, słyszalnego zarówno w ludowych melodiach, skocznych rytmach, grze gitar akustycznych czy używaniu nietypowych dla metalu instrumentów jak choćby akordeonu. Obok tego Amorphis wpletli nawiązania do klasycznego rocka progresywnego, którego wielkim fanem był ówczesny klawiszowiec Kim Rantala. W jego grze normą było stosowanie przestrzennych pejzaży dźwiękowych charakterystycznych dla Pink Floyd czy Genesis jak i retro brzmiących solówek na klawiszach. Esa Holopainen swoimi solówkami ozdobił większość utworów, nadając im wydźwięk daleki od deathowych korzeni zespołu, momentami nawiązując wręcz do stylu gry Iron Maiden. Wsparciem dla Koivusaari okazał się nowy członek grupy Pasi Koskinen, śpiewający co prawda głosem zachrypniętym, ale jednak czystym. Dialog pomiędzy growlingiem a czystym śpiewem w proporcjach mniej więcej pół na pół miał stać się w przyszłości jednym ze specyficznych elementów muzyki Amorphis. Mocno skorygowano także klimat całości - tym razem daleki od skandynawskiego zimna i ciepły w swym wyrazie, w wielu miejscach bardzo optymistyczny. Eklektyzm muzyki przełożył się też na dużą różnorodność poszczególnych utworów. Te pod względem tempa i nastrojów zmieniały się jak w kalejdoskopie. Obok żywiołowego On Rich And Poor nagrano choćby chwytliwy Cares z zaskakującą taneczną wstawką w środku, skoczny Better Unborn wzbogaconym egzotycznym brzmieniem elektrycznego sitaru, najbardziej przebojowy z całości Against Widows oraz ciekawy My Kantele z progresywnymi ornamentami oraz rewelacyjnymi gitarowo-klawiszowymi solówkami. Warstwa tematyczna kontynuowała drogę obraną na poprzednika, choć tym razem czerpano z innego literackiego dzieła "Kanteleter" - księgi składającej się z blisko 700 poematów i ballad, bazujących na fińskiej tradycji i zebranych w XIX wieku przez Eliasa Lonnrota. Pewnym mankamentem płyty było jej brzmienie, niepotrzebnie łączące szwedzką surowość produkcji z selektywnym soundem Pete`a Colemana. Przypominało to próbę łączenia wody z ogniem z nienajlepszym efektem końcowym. Szkoda że Finowie w tej kwestii nie wykazali się większym zdecydowaniem, bo niestety tym razem część kompozycji nie brzmiała tak dobrze jak powinna. Album okazał się punktem zwrotnym w historii Amorphis. Z tej mieszanki powstał oryginalny styl, który na późniejszych krążkach stał się podstawą muzyki grupy.
Następne albumy ugruntowały sukces grupy, która była gwiazdą festiwalu "Dynamo'97". Ambitnym dziełem okazał się [6], a jego tytuł oznaczał Hades - świat zmarłych. Bajeczne czasami skandynawskie melodie połączone z chłodnymi folkowymi wtrętami tworzyły dość czarujący klimat. Po odejściu Kima Rantali zespół prawie zrezygnował z użycia klawiszy i rola Santeri Kallio sprowadzała się raczej do wypełniania tła. Materiał zdominowały ociężałe gitary (nieco na wzór Icon Paradise Lost), a Pasi Koskinen przejął całkowicie funkcję wokalisty. Krążek zasługiwał na uwagę, emanując tajemniczą atmosferę, stanowił również nieunikniony krok w muzycznym rozwoju grupy, a jednocześnie nie strącił jej z firmamentu klimatycznego metalu. Rozwinięto pomysły z płyty poprzedniej, odważniej sięgając w granie oparte na tradycyjnym rocku z lat 70-ych z szorstkim gitarowym brzmieniem i bogatymi aranżacjami klawiszowymi, często sięgającymi do retro-zagrywek. Nie zerwano jeszcze całkowicie z ekstremalnymi elementami - nadal przewijało się tu i ówdzie szybkie gitarowe wymiatanie, growling w wykonaniu Koskinena oraz masywne zwolnienia z melodyjnymi gitarami. Wszystko stanowiło tylko dodatek do dużo lżejszej muzyki. Dobrze spisał się wspomniany Koskinen, śpiewający pewnie, dość czysto i z małą chrypką. Pod względem kompozytorskim utwory nie były tak rozbudowane, hołdując bądź klasycznym zwrotkowo-refrenowym strukturom, bądź ich uproszczonej formie z wyraźnymi refrenami i partiami solowymi. Nieobca pozostała natomiast przebojowość w pozytywnym znaczeniu tego słowa. Otwierał płytę powoli rozkręcający się w stronę wręcz deathowej agresji The Way, wtórował mu wzbogacony dużą ilością popisów solowych na saksofonie Nightfall oraz najdłuższy nostalgiczno-jesienny Withered. Wolniejsze oblicze Amorphis prezentowały tym razem: oprawiony wielobarwnymi partiami klawiszy Morning Star oraz nawiązujących mocno do rockowej klasyki z lat 70-ych Divinity i Shining. Najwięcej folku skumulowano w Rusty Moon i ponurym Summer`s End. Formacja najdostojniej wypadł w niemal progresywnym tytułowym Tuonela z nastrojowymi solówkami na saksofonie oraz w doomowym Greed. Pomimo, że płyta wydawała się być jedynie naturalnym następcą [4] i rozwijała stylistykę tamtego albumu w bardziej stonowanej formule, trudno było mówić o rozczarowaniu. Zespół zaserwował fanom materiał na niezłym poziomie, choć oczywiście znacznie ustępującym dwóm wcześniejszym dokonaniom.
Dużym rozczarowaniem okazał się za to nużący [7], na którym Amorphis zaczął powoli zrywać z metalową tradycją na rzecz bardziej rockowych brzmień. Zerwano definitywnie z deathowymi i doomowymi korzeniami, porzucono ostatecznie gitarowe wymiatanie, growling czy masywne zwolnienia. Byłą to "zasługa" klawiszowca Kallio, który grał bardziej retro, unikając chłodnego skandynawskiego klimatu i często sięgając do brzmienia organów Mooga czy elektronicznych nakładek. Sporej redukcji uległ też element folkowy, pojawiający się ledwie w kilku momentach i bardziej jako dodatek. Pomimo skierowania się grupy w typowo progresywne rejony, słyszalnie wycofał się Esa Holopainen. Dominowały średnie marszowe tempa, zaledwie w kilku utworach trochę przyśpieszane w stronę rockowo-metalowych galopad. Zabrakło jakiejkolwiek przebojowości, wszystko zlewało się ze sobą. Najciekawszy kąsek proponowano na samym początku albumu: ambitny i nabierający stopniowo mocy Alone. Z szarej masy na koniec wybijał się może jeszcze Grieve Stricken Heart, w którym wydawałoby się balladowy wstęp zostawał niespodziewanie przekształcony w rockowy czad z krótkimi riffami w stylu AC/DC. Pozostałe utwory przelatywały beznamiętnie, a najsłabiej wypadł balladowy Veil Of Sin. Kompletnym nieporozumieniem okazała się rezygnacja atutu mieszania folku z metalem, a skupienie się jedynie na progresji.
Ostatnią płytą nagraną z Koskinenem w składzie był [8] stanowiący stylistycznie połączenie dwóch poprzednich krążków. Kawałki nabrały znów ostrości - podobały się dynamiczny Day Of Your Beliefs, zabarwiony nieco konwencją Deep Purple Killing Goodness i ballada Smithereens. Na [9] powrócił growling, mocne soczyste brzmienie i zróżnicowanie aranżacyjne. Potwierdzeniem formy był [10] z takimi przebojami jak Her Alone, Shaman i Black River. Późniejszealbumy udowodniły tezę, że Amorphis to sympatyczny zespół, który "udawał", że grał metal. Fani także udawali, iż tego nie słyszeli, miło bawiąc się przy niezobowiązującej rockowej muzyce z dociążonymi gitarami i przyjemną produkcją. Krążki [10]-[12] zawierały wszystko czego było potrzeba, aby spędzić z muzyką Finów czas i nie uznać go za stracony definitywnie. O ile jeszcze Silent Waters czy Shaman pretendowały do miana przebojów, takowych nie było wcale na [12]. Takie granie, nieco wymuszone i rutyniarskie, stwarzało wrażenie ostrego, poprzez zastosowanie tu i ówdzie wokalnego charczenia. Amorphis mógł przypaść do gustu miłośnikom emocjonalnej muzyki z elementami folk i viking - z drugiej strony zwolennicy takiego grania w wyłącznie korzennej postaci nie mieli tu czego szukać, bo te elementy ekipa Koivusaariego i Holopainena przykryła grubą warstwą radiowego rocka o charakterze popularnym, skierowanego do jak najszerszego grona odbiorców, choć w sposób lekko naiwny.
Wraz z Paradise Lost, Amorphis w październiku 1995 koncertowali w warszawskiej Stodole, a w 1999 na "Mystic Festival" poprzedzali w Krakowie Emperor. W 2003 wydano składankę Chapters, a w lipcu 2010 podwójne DVD Forging The Land Of Thousand Lakes zawierające dwa koncerty z 2009: z Oulu oraz "Summer Breeze Open Air".

Późniejsze losy członków zespołu:

ALBUM ŚPIEW GITARA GITARA BAS KLAWISZE PERKUSJA
[1-2] Tomi Koivusaari Esa Holopainen Olli-Pekka Laine Jan Rechberger
[3] Tomi Koivusaari Esa Holopainen Olli-Pekka Laine Kasper Mortenson Jan Rechberger
[4-5] Pasi Koskinen Tomi Koivusaari Esa Holopainen Olli-Pekka Laine Kim Rantala Pekka Kasaari
[6] Pasi Koskinen Tomi Koivusaari Esa Holopainen Olli-Pekka Laine Santeri Kallio Pekka Kasaari
[7] Pasi Koskinen Tomi Koivusaari Esa Holopainen Niclas Etelävuori Santeri Kallio Pekka Kasaari
[8] Pasi Koskinen Tomi Koivusaari Esa Holopainen Niclas Etelävuori Santeri Kallio Jan Rechberger
[9-15] Tomi Joutsen Tomi Koivusaari Esa Holopainen Niclas Etelävuori Santeri Kallio Jan Rechberger
[16-20] Tomi Joutsen Tomi Koivusaari Esa Holopainen Olli-Pekka Laine Santeri Kallio Jan Rechberger

Tomi Koivusaari (ex-Abhorrence), Esa Holopainen / Jan Rechberger (obaj ex-Violent Solution), Pasi Koskinen (ex-St.Mucus),
Pekka Kasaari (ex-Stone), Santeri Kallio / Niclas Etelävuori (obaj ex-Kyyria), Tomi Joutsen (ex-Käsi, ex-Nevergreen, Sinisthra)


Rok wydania Tytuł TOP
1992 [1] The Karellian Isthmus
1993 [2] Privilege Of Evil EP
1994 [3] Tales From The Thousand Lakes #15
1996 [4] Elegy
1997 [5] My Kantanele EP
1999 [6] Tuonela
2001 [7] Am Universum
2003 [8] Far From The Sun
2006 [9] Eclipse
2007 [10] Silent Waters
2009 [11] Skyforger
2011 [12] The Beginning Of Times
2013 [13] Circle
2015 [14] Under The Red Cloud
2017 [15] An Evening With Friends At Huvila (live)
2018 [16] Queen Of Time
2021 [17] Live At Helsinki Ice Hall (live / 2 CD)
2022 [18] Halo
2023 [19] Queen Of Time: Live At Tavastia (live)
2024 [20] Tales From Tthe Thousand Lakes (Live At Tavastia)

          

          

          

  

Powrót do spisu treści