
Szwedzka grupa założona w 2006 w Göteborgu. Kwintet podążył ścieżką retro-grania wytyczoną przez Witchcraft i Graveyard, przedstawiając na płytach żywiołowy mix UFO (z okresu 1973-1977), Black Sabbath, Blue Cheer i Leaf Hound. Kapitalnie wykorzystano brzmienie wzorowane na przełom lat 60-tych i 70-tych, a formacja dołączyła do grona podobnych rodzimym grup pokroju Burning Saviours, Asteroid, Norrsken czy Dead Man. Najjaśniejszymi punktami debiutu były: Nightrider o pozytywnych wibracjach, bluesujący Just Ain`t Right oraz Horisont Boogie z zastosowaniem techniki slide na wzór The Allman Brothers Band. Głos Söderberga często nasuwał skojarzenia z tonacją Roberta Planta i wpasował się idealnie w podjętą stylistykę. Jeszcze większą świeżość do retro-rockowej konwencji wnosił [2] i to drugie natarcie przygotowano z większym rozmachem niż debiut. Zespół wykonał swoje utwory tym razem po angielsku, a całość stała pod znakiem rozbujanych galopad, takich jak tytułowy Second Assault, składający hołd Deep Purple Time Warrior, tajemniczy bluesowy Crusaders Of Death czy wpadający chwilami w prawie heavymetalowy rytm finałowy Thunderfight. Zawodził tak naprawdę jedynie orientalny Road To Cairo, zatracający gdzieś swego ducha z wcześniej znanej wersji ze składanki Death From Above.
[4] otwierała tytułowa suita Odyssey, której nie powstydziłoby się nawet Deep Purple. Klawiszowy motyw a la Jon Lord zwiastował atmosferę grozy, ale już po chwili przyspieszał do energetycznego blackmore`owego riffu i melodii spod znaku Hawkwind. Była to prawdziwa perła progresywnego hard rocka, z kapitalnie brzmiącymi organami i rozpędzoną sekcją rytmiczną. W warstwie melodycznej pojawiły się wpływy najwcześniejszego oblicza Scorpions, choć sposób gry gitar – pełnych nostalgicznych tonów unisono – z miejsca przywodził na myśl Wishbone Ash. Szkoda, że płyty nie zdominowały podobne rozbudowane formy, w równie swobodny sposób wyrażające podobne klimaty. Co prawda Break The Limit mógł porwać, ale tak szybko się kończył jak zaczynał. W środkowej części albumu największą uwagę zwracał Light My Way z melodyjnym riffem prowadzącym i mięsistym basem w tle, ale znów towarzyszyło słuchaczowi odczucie zasłyszenia podobnego numeru na poprzednich albumach Szwedów czy nawet u niemieckiego Kadavar. Zaskakiwał pozytywnie akustyczny wstęp do Flying i nawiązanie do westernowych klimatów, ale jako prawdziwy klejnot jawił się zeppelinowy Beyond The Sun. Intrygowały dwa kawałki wykonane po szwedzku - rozpędzony Stader Brinner oraz Timmarna - ten drugi wpierw usypiał czujność akustyczną gitarą, aby po chwili podążyć kosmiczną stylistyką napędzaną organami niczym z Deep Purple ery z Tommy`m Bolinem. Ciekawa muzyka Horisont zawsze wciągała, choć męczył nieco brak własnej tożsamości. Na tej płycie pojawiło się za to nieco więcej szaleństwa niż na poprzednich. Ten świetny krążek dobitnie przekonywał, że to co najlepszej w muzyce rockowej dokonało się w latach 70-tych.
Popularność zespołu zatoczyła szerokie kręgi do tego stopnia, że kontrakt Szwedom zaproponowała wytwórnia Century Media. Podpisano go w maju 2016, ale już na stracie ekipa napotkała trudność - zespół opuścił bowiem Tom Sutton. Strata była o tyle duża, że przecież to gitarzysta właśnie miał wielki wpływ na brzmienie formacji na poprzednim krążku. Zastąpiono go Davidem Kalinem, muzykiem bez większego doświadczenia na scenie rockowej. Różnic na [5] w zasadzie było kilka. Po pierwsze: album trwał tylko niespełna 38 minut - tak jakby zabrakło czasu na stworzenie bogatszego materiału, podczas gdy naglił określony kontraktem termin wydania płyty. Po drugie: zabrakło rozbudowanych kompozycji, które tak czarowały na [4]. Płytę otwierał energetyczny The Hive z nostalgiczną partią organów i jak zwykle pasażami gitar podchodzącymi pod Wishbone Ash. Without Warning był bez wątpienia hołdem złożonym najwybitniejszym twórcom heavy-rockowym lat 70-tych: w sferze motorycznej i wokalnej pobrzmiewały echa wczesnego Scorpions, gitary niemal żywcem zapożyczono z Wishbone Ash, natomiast chwytliwy refren przywodził na myśl melodykę utworów Blue Öyster Cult. Znaczony stonowanymi dźwiękami gitary akustycznej i klawiszy balladowy początek Letare stanowił tylko zasłonę dymną. Po kilkudziesięciu sekundach zespół uderzał bowiem z dużą siłą, przy okazji ani na moment nie tracąc zwiewności, w czym duża zasługa finezyjnej solówki gitarowej Charlesa Van Loo. Mniej efektownie na tle poprzedników wypadły za to dwa kolejne numery: skoczno-radosny Night Line oraz znacznie cięższy Point Of Return. Przy okazji Hungry Love miało się wrażenie, że Horisont już wcześniej gdzieś zerżnęli ten riff ze Scorpions i Wishbone Ash. Kwintet po raz kolejny ze starych cegieł potrafił wznieść nowoczesną budowlę, ale nie był to drapacz chmur z poprzednika. Całe szczęście końcówka w postaci połączonych Dark Sides i About Time łączyła w sobie progresywną nostalgię i hard rockową moc.
| ALBUM | ŚPIEW, ORGANY | GITARA | GITARA | BAS | PERKUSJA |
| [1-3] | Axel Söderberg | Kristofer Möller | Charles Van Loo | Magnus Delborg | Pontus Jordan |
| [4] | Axel Söderberg | Tom Sutton | Charles Van Loo | Magnus Delborg | Pontus Jordan |
| [5-6] | Axel Söderberg | David Kalin | Charles Van Loo | Magnus Delborg | Pontus Jordan |
Tom Sutton (ex-Church Of Misery, Order Of Israfel)
| Rok wydania | Tytuł |
| 2009 | [1] Tva Sidor Av Horisonten |
| 2012 | [2] Second Assault |
| 2013 | [3] Time Warriors |
| 2015 | [4] Odyssey |
| 2017 | [5] About Time |
| 2020 | [6] Sudden Death |
