Amerykański kwartet powstały w 1983 w San Francisco, którego dwie wczesne kasety "Death Metal" i "Demo 1985" zwróciły uwagę agentów wytwórni Combat Records. Utwór z tej drugiej demówki Swing Of The Axe trafił na składankę "Metal Massacre 6" w marcu 1985. Wydany 16 października 1985 w swoich czasach robił tak wielkie wrażenie, iż później uznano Possessed za pionierów death metalu. Dziś ten ultrabrutalny thrash ekstremalnością nikogo może już nie szokuje, ale old schoolowe granie wyzierało z każdej sekundy tego materiału. Na styl Possessed złożyły się: szybkie nieskomplikowane i czasem wręcz zabawne w swej banalności riffy (ten brak synchronizacji dodawał niekłamanej autentyczności), dzikie rozbudowane solówki, melodyjne elementy z różnego rodzaju sprzężeniami, proste nawalanie Mike`a Susa, przebijający się od czasu do czasu bas i wściekły wokal Becerry (będący wzorcem dla młodych-gniewnych w rodzaju Chucka Schuldinera z Death czy Martina Van Drunena z Asphyx). Te dziesięć kompozycji to archetypowa esencja rodzącego się gatunku muzycznego. W pomysłach Possessed można odnaleźć mnóstwo elementów wykorzystywanych w dokonaniach wielu późniejszych klasyków death metalu. W większości utworów zastosowano podział na podwójne zwrotki i refreny przedzielone partiami solowymi, które później twórczo miał rozwinąć Death. Dużą zaletą materiału była jego spora chwytliwość - co ciekawe tą przebojowość uzyskano nie za sprawą wyrazistych refrenów, ale zapadających w pamięci motywów melodycznych oraz różnego rodzaju dodatków typu klawiszowe intra, bicie dzwonów czy inne efekty specjalne. LaLonde i Torrao sprawili się znakomicie wycinając różnorodne solówki, od których w sporych ilościach buzowały poszczególne utwory. Bluźnierczy krążek otwierał The Exorcist, wzbogacony syntezatorowym intrem i mający ogromnyu wpływ na późniejszą zwiewną melodyjność w szwedzkim death metalu. Równie mocne wrażenie pozostawiał zmieniający jak w kalejdoskopie swój klimat i rytmikę Pentagram. Zwięzły Burning In Hell to pierwsza próbka ekstremalnie gnającego przed siebie metalu ze świdrującymi umysł solówkami (jak na debiucie Death Scream Bloody Gore w 1987). Evil Warriors przynosił zwolnienie tempa, opartego przede wszystkim na średnich bujających rytmach oraz sporej dawce gitarowej melodii, skontrastowanej z wokalną wyziewową agresją. Niezłych riffów i technicznych pojedynków nie zabrakło również w ciężkim tytułowym Seven Churches, który nasycono kapitalnym thrash/deathowym motywem. Holy Hell to najwolniejszy i najbardziej thrashowy utwór na krążku i właściwie jedyny, w którym zespół nie pokusił się o galopady. Wyjątkowo rozbudowany Twisted Minds zawierał próbkę ambitniejszego death metalu w formule mocno zbliżonej do tego co będzie proponował Immolation na swoim debiucie Dawn Of Possession w 1991. Uwagę zwracał Fallen Angel - ozdobiony świetnymi zwolnieniami z klimatycznym biciem dzwonu. Na sam koniec Death Metal - huraganowy hit z masywnym, miażdżącym zwolnieniem w środku, który można uznać za kanoniczny wzór deathowej estetyki w jej pierwotnym wydaniu, bez kombinowania z ambicjonalnymi formami i gmatwaniem rytmiki. Choć wielu twierdzi, że do rozwoju death metalu najbardziej przyczynił się Slayer ze swoim Reign In Blood, to jednak już rok wcześniej właśnie na debiucie Possessed znalazły się prawie wszystkie składowe, przewijające się przez twórczość największych tuzów gatunku w różnych formułach i kombinacjach. Z rewolucyjnego potencjału albumu nie do końca zdawali sobie sprawę sami jego twórcy, zmieniając swój styl na kolejnym krążku. Z tego względu w dzisiejszych czasach debiut Possessed bywa nie zawsze w pełni doceniany, podczas gdy album wyraźnie wyprzedzał epokę w której powstał. Szkoda, że producent Randy Burns nie zdołał wycisnąć w studio jeszcze bardziej brutalnego brzmienia.
Po wywołaniu wśród fanów ciężkich brzmień zamieszania swoim debiutem, Possessed nie kazali wszystkim zbyt długo czekać na drugi album, który ukazał się 31 października 1986. Kwartet stworzył krążek, który pod względem intensywności i agresji przebijał poprzednika. Szkoda, że rozwojowi brutalności nie towarzyszyła finezja dźwięków, a tej krążkowi zdecydowanie zabrakło. Pomimo swojej ekstremalności i bezpośredniości, [2] zawierał muzykę mniej nowatorską, opierając się na wyrazistości thrashowych riffów i mniej "pogiętych" solówkach. Jednakże największą wadą wydawnictwa stały się mniej interesujące utwory, których refreny ograniczały się do wykrzykiwania tytułów utwórów. Po prostu nie udało się przeskoczyć poprzeczki ustawionej wysoko jeśli chodzi o pomysły na granie. Nowa płyta to w przeważającej większości gnające przede siebie tempo kopmpozycji, które jedynie miejscami zwalniało do średnich rejonów. Drobną pozostałością po pomysłowości jedynki było kilka klimatycznych intr i zakończeń utworów, wykorzystujących brzmienie klawiszy czy spokojniejszej gitary. Na szczęście talenty poszczególnych muzyków przyczyniły się do braku jednoznacznego potępienia płyty. Obaj gitarzyści atakowali siarczyście w różnorodnych i długich solówkach. Sus nadal bębnił dość topornie, choć serwował nieco więcej przejść. Kompozycyjnie dzieło można było podzielić na trzy części. Pierwszą budowały początkowe trzy kompozycje (plus dość długie klawiszowo-gitarowe Intro), które stanowiły kontynuację stylistyki debiutu w wydaniu bardziej uderzeniowym - pełen gitarowej mocy The Heretic, zmienny w tempach Tribulation oraz stawiający głównie na szybkość March To Die. Kolejne trzy numery był bardziej różnorodne i ambitne - nasączony sporą dawką thrashowych riffów Phantasm, utrzymanym w ultraszybkim tempie przez niemal siedem minut No Will To Live oraz pokręcony mroczny Beyond The Gates. Ten ostatni początkowo wydawał się się być uspokojeniem całości, jednak z czasem osiągał intensywność wspartą slayerowymi solówkami. Pozostałe kawałki już tak nie intrygowały, tak samo jak pełen sprzężeń instrumentalny Dog Fight. O ile rok wcześniej Possessed wyznaczał nowe standardy w metalu i wybiegał w przyszłość, tak na [2] zbliżył się do tego co w 1986 było na czasie: Slayer, Dark Angel czy Kreator. Przy całym szacunku dla tego albumu, po twórcach [1] należało oczekiwać więcej. Słabszy krążek i w zasadzie brak następcy w znacznym stopniu przełożył się na spadek zainteresowania dokonaniami Possessed wśród fanów death metalu. Na szczęście to nie był ostatni aktem twórczości grupy, a poprawa jej kondycji twórczej miała przyjść bardzo szybko, choć niekoniecznie w taki sposób na jaki wielu by liczyło.
Chłodno przyjęta przez publiczność płyta nie zraziła kwartetu do dalszego tworzenia muzyki. Owocem tej pracy był minialbum [3], który na rynek trafił 31 maja 1987. EP-ka przyniosła dość zaskakującą muzykę, ale pozwoliła zespołowi odzyskać część utraconego rok wcześniej zaufania miłośników ciężkich brzmień. Zwyżka formy była słyszalna już od konkretnego thrashowego Confessions. Trafiło tutaj dużo więcej melodii, technicznych zawijasów oraz zabaw z długimi popisami solowymi - w tym stylu nagrano także My Belief oraz The Eyes Of Horror. Ostrzejsza wersja Swing Of The Axe wypadła świetnie, a Storm In My Mind wypełniły cięzki i ambitne riffy, po części przypominające [2]. Dla zmyłki ten ostatni numer rozpoczynał obudowany ciekawymi solówkami powolny początek, który jednak rychło przechodził w konkretną thrashowo-deathmetalową jazdę. Zespół dał sobie spokój z próbami ścigania się z konkurencją na agresję i w rezultacie utwory wypadły naturalnie. Nie było mowy o graniu na siłę i sztuczności, jakie miejscami odczuwalne były na [2]. Na EP-ce zawarto mnóstwo niebanalnych pomysłów, a przede wszystkim świetnej gitarowej techniki. Pod tym względem [3] nasuwa dziś skojarzenia z rodzącą się w tym samym czasie sceny thrashowej z Bay Area na czele z Exodus czy Testament. Bardziej przystępnie brzmiał także krzykliwy wokal Jeffa Becerry, dotychczas największy wyznacznik "deathowości" Possessed. Brzmienie trzymało się klasycznej metalowej surowości i za te selektywne dźwięki odpowiedzialny był producent Joe Satriani. Niestety, formacja zawiesiła działalnośc w 1987.
Larry LaLonde skupił się w 1987 na Blind Illusion, a potem założył Primus. W 1989 Jeff Becerra został dwukrotnie postrzelony podczas napadu rabunkowego, kiedy to odmówił oddania złodziejom swoich pieniędzy. Jeff przeżył, ale stracił władzę w nogach i wylądował na blisko 30 lat na wózku inwalidzkim (pomimo kalectwa występował czasem na scenie na wózku). W 1990 Possessed odrodziło się w składzie: Torrao, gitarzysta Mark Strassburg, basista Bob Yost (później zastąpiony przez Paula Perry`ego) i bębniarz Walter Ryan. Nie podpisawszy żadnego kontraktu, to oblicze zespołu zdążyło wydać tylko dwie kasety demo w 1991 i 1993. W 1993 ukazała się kompilacja "Victims Of Death". [4] zawierał występ z Ohio zagrany 26 stycznia 1987. W 2007 formacja wznowiła działalność, grając m.in. na festiwalu "Wacken Open Air" w Niemczech. W czerwcu 2011 ukazała się kompilacja "Reanimation", na której znalazło się aż 44 rarytasów.
Po kilku dekadach studyjnego milczenia ekipa powrócił w maju 2019 z [5]. Z oryginalnego składu pozostał jedynie Becerra. Damned mógł się pochwalić piekielnie uzależniającą sekcją rytmiczną, Abandoned obfitował w pokręcony riff, a Shadowcult rozpoczynał się psychodelicznym wariackim wstępem. Słowa uznania należały się Peterowi Tägtgrenowi, który postarał się o w stu procentach profesjonalną produkcję, z której jednak nie przebijało się nic nowoczesnego. Pierwsze wrażenie przy obcowaniu z płytą było zaskakująco obiecujące. Podobała się ciężka surowa produkcja, jednak przy kolejnych odsłuchach to zauroczenie pryskało. Głos Becerry za szybko stawał się monotonny, a same kompozycje niedługo później dłużyły się. Infantylnym tekstom Jeffa nie można było odmówić pewnego uroku. Kiedyś Possessed definiowało death metal ze sporą domieszką thrashu. Teraz właściwie tylko puszczano oko do uważnych słuchaczy, nie siląc się na żadne rewolucje. Należało tylko wyrazić uznanie za sam fakt, że po licznych przeciwnościach losu i długim czasu zawieszenia powrócono - ale tylko w solidnym rzemieślniczym stylu. Warto wspomnieć, że w promującym krążek videoklipie do Graven wystąpił znany aktor Peter Stormare.
Daniel Gonzalez grał w Proscriptor McGovern`s Apsu, a Emilio Marquez bębnił w Hirax.

ALBUM ŚPIEW BAS GITARA GITARA PERKUSJA
[1-4] Jeff Becerra Larry LaLonde Mike Torrao Mike Sus
[5] Jeff Becerra Robert Cardenas Daniel Gonzalez Claudeous Creamer Emilio Marquez

Daniel Gonzalez (Gruesome), Robert Cardenas (ex-Entety, ex-Engrave, Entety, ex-Coffin Texts, ex-Malice, ex-Masters Of Metal),
Emilio Marquez (ex-Engrave, ex-Asesino, ex-Coffin Texts)

Rok wydania Tytuł
1985 [1] Seven Churches
1986 [2] Beyond The Gates
1987 [3] The Eyes Of Horror EP
2004 [4] Agony In Paradise (live`87)
2019 [5] Revelations Of Oblivion

        

Powrót do spisu treści