Amerykański projekt założony w 1977 w Boulder (Colorado) przez Elkinsa. Przez niemal cały okres swej działalności borykał się z wieloma problemami. Przez niemal pierwsze 10 lat działalności grupie nie udało się wydac nawet demówki. Dopiero kiedy w 1986 pozyskano Harry`ego `Tyranta` Conklina, który właśnie opuścił szeregi Jag Panzer, wszystko wydawało się iść dobrą drogą. Debiut zawierał rasowe kawałki orbitujące wokół niedbale zrealizowanego i zaaranżowanego US power/speedu, pełnego szaleństwa i chaosu. Rozpoczynające krążek intro bazowało na stopniowo słyszalnym opętańczym śmiechu bliżej nieokreślonej istoty przy dźwięku trzaskającego bata. Po wezwaniu "wszelkich metalowych stworzeń" Satan`s Host uderzali Black Steele z niewyraźnym brzmieniem i słabo słyszalnym wokalem. Tytułowy Metal From Hell startował od spokojnych bębnów, ale szybko przechodził w szaleńczy riff wzmocniony przenikliwym krzykiem. Ten cały muzyczny bałagan przeznaczono w zasadzie jedynie dla wybranych i ten wydawało się niechlujny metal z piekła rodem nie znalazł wielu zwolenników. Czasem wszystkie instrumenty zlewały się w ścianę dźwięku, by za chwilę jeden z nich zagłuszał pozostałe. Czasem wrażenie chaosu potęgowało się, kiedy każdy instrument grał co innego lub w innym tempie. Pod tą tapetą wad, czaiła się jednak nieokrzesana energia i agresja. Melodia w Into The Veil w jakiś dziwny sposób kojarzyła się z mrocznymi czasami średniowiecza, a tytułowy Metal From Hell ujawniał speed/thrashowe zapędy muzyków. King Of Terror w pierwszej fazie sprawiał wrażenie arytmiczności, ale później przybierał formę intensywnego ciosu w twarz. Strongest Of The Night otwierała fraza znana z horroru "Evil Dead", a tekst kawałka nawiązywał bezpośrednio do tego filmu. W ciekawym Hell Fire uwagę zwracał dominujący bas, a ten utwór prowadzony w średnim tempie emanował potęgą bijącą z tych dźwięków, by nagle przyspieszyć w niemal epickim refrenie. Na koniec następowało nastrojowe zwolnienie z uroczą partią wokalną. Patrick Elkins stworzył mnóstwo znakomitych riffów, solówek i melodii, nieźle (choć daleko od poziomu prezentowanego w Jag Panzer) zaśpiewał Conklin. Teksty były naiwne i infantylne, ale jakże klasyczne dla metalu lat 80-tych: odwołania do Diabła doskonale pasowały do tej muzyki i emanowały sporą dawką uroku. Płytę pierwotnie wydano tylko na winylu, przez wiele lat wyszło tylko kilka bootlegów i dopiero w 2004 album ukazał się oficjalne nakładem wytwórni Old Metal Records.
W roku następnym miał się ukazać drugi krążek, jednak ze względu na bankructwo wytwórni Web Records do tego nie doszło. Przez wiele lat ten materiał krążył jako bootleg, aż wreszcie w 2014 ukazał się na CD dzięki polskiej Skol Records (jako bonus do reedycji [1]). W skład [2] oryginalnie weszło sześć utworów, w tym dwa covery: Black Sunday Jag Panzer oraz House Of The Rising Sun The Animals. Oba otwierały płytkę, ale nie były jakieś nadzwyczajne. Pozostałe cztery numery odbiegały niestety od poziomu [1]. Było tu więcej elementów thrashowych, a niektóre chórki wywoływały odległe skojarzenia z Nasty Savage. Face Of Fire z początku przywoływało klimat Mercyful Fate, by potem przyspieszyć i w takim tempie dotrwać do końca (zbyt dużo chaosu). Witches Return startował od spokojnych gitar kładące podkład pod obłąkańcze i niemal teatralne wokalizy Conklina. Wszystko było słabsze niż poprzednio, do tego dochodziło beznadziejne brzmienie. Zniechęcony całą sytuacją Conklin odszedł do Titan Force. Pozostali trzej muzycy zawiesili działalność wiosną 1988.
Pod koniec XX wieku Satan`s Host dość nieoczekiwanie powrócili na metalową scenę. Prawdą było jednak, iż ze starego składu ostał się jedynie Elkins i to z jego inicjatywy dawne logo powróciło do świadomości młodszych słuchaczy. [4] rozpoczynało delikatne klawiszowe tło połączone z gitarą akustyczną i czystym śpiewem Eli Elixira (brzmiącym jak inwokacja do samych Książąt Piekieł). Nowe oblicze formacji zaserwowało granie wolniejsze i cięższe, instrumenty zestrojono niżej, a wokalista przechodził pomiędzy agresywnymi wrzaskami, growlingiem i zaśpiewami a la Phil Anselmo (Clan Of The Hellions). Czasem pojawiały się dziwne patenty, jak rock`n`rollowy rytm w Spheric Destiny przeistaczający się w nowocześnie brzmiące zagrywki gitarowe przywodzące na myśl Machine Head. Jednocześnie grupa czerpała na tej płycie z niemal wszystkich odmian metalu - thrashowej agresji, deathmetalowego ciężaru, blackowych tekstów i heavymetalowych solówek. Album nie przekonywał specjalnie i największe wrażenie robiły: wspomniane intro i instrumentalny akustyczny Melektaus. Reszta na dłuższą metę nużyła, zwracał uwagę także brak odpowiedniej dynamiki, szczególnie w momentach, gdy zespół przyspieszał (zamulone brzmienie, "sucha" perkusja). Ten przeciętny materiał przetarł jednak nowe ścieżki dla grupy, a jednocześnie pierwszym etapem poszukiwania swojej muzycznej tożsamości.
Na kolejny album ekipy Elkinsa trzeba było czekać aż cztery lata. W międzyczasie doszło do zmiany sekcji rytmicznej. Co prawda już w 2002 większość materiału była gotowa, ale z powodu kontuzji nadgarstka perkusisty sesję nagraniową odwołano. [5] odpłacił jednak długie oczekiwanie z nawiązką. Satan`s Host umiejętnie połączyli black/deathową brutalność, thrashową dynamikę, doomowy ciężar i niemal heavymetalowe melodie. Nagrano niby to samo co na poprzedniku, ale jakby lepiej i z większym przekonaniem. Płyta trwała 65 minut i przez cały czas kipiała od pomysłów - mnogość motywów sprawiała wręcz, że słuchało się jej z obłąkanym wzrokiem. Tym razem większy nacisk położono na ciężar - zwykle kawałki zaczynały się od wolnych walcowatych doomowych riffów, by z czasem przerodzić się w death/black/thrashowy huragan. Pojawiające się tu i ówdzie klasycznie brzmiące fragmenty stanowiły tylko jedną ze składowych. U niektórych fanów ciarki wywołały również rewelacyjne solówki. Sinners In Sanctuary odzwierciedlał cały krążek - startował od ciężkiego riffu, później przechodził w deathową jazdę, thrashowe zagrywki aż do niezłego motywu w okolicach czwartej minuty. Doomowy początek The Unholy Sabbath nasuwał skojarzenia z wczesnym Black Sabbath, by za chwilę uderzyć riffami w klimacie NWoBHM. Heavy i black przeplatały się w Satanic Magistrerium, a w pewnym momencie kwartet masakrował deathową brutalnością. Na wznowieniu z 2007 (wytwórnia Moribund) dodano pięć krótkich przerywników, które jeszcze potęgowały mroczny i diabelski klimat wyzierający z każdego dźwięku albumu. Wieńczący całość Luciferian Law Evoked składał się z kilku różnych nakładających się na siebie wokali, co wywoływało efekt podobny do tego co zrobił polski Magnus w Ritual. Tak więc w porównaniu do [4] poprawie uległo niemal wszystko - od samych kompozycji po brzmienie. Zespól nie zmarnował lat w uśpieniu i odnalazł swoją drogę, łącząc wiele różnych elementów w smakowity sposób.
Satan`s Host wyraźnie okrzepł i zdefiniował swój styl, dlatego też [6] nie wywołał już takiego zaskoczenia. Obowiązki basisty tym razem przejął sam Elkins. Muzycznie zespół poszedł bardziej w kierunku szybkości i brutalności, ograniczając do minimum doomowe fragmenty. Gitary nastrojono wyżej, zastosowano więcej blastów i obłędnie szybkich fragmentów. Powstał black/death ze sporą dozą melodii przywołujący na myśl szwedzki Necrophobic czy holenderski God Dethroned. Nie zabrakło również klimatycznych wstawek budujących diaboliczny klimat, jak i odniesień do lat 80-tych w solówkach oraz numerze Metal From Hell...22nd Century. Muzycy zaprezentowali się rzetelnie, a ich zagrywki robiły wrażenie poparte ostrą jak brzytwa produkcją. Teksty nadal dotyczyły Szatana, Piekła, demonów, pentagramów i samego metalu. Materiał dobry, lecz w wielu momentach odrobinę słabszy od poprzednika, mniej zróżnicowany i nie zawierający tylu zapamiętywalnych fragmentów - choć siejący podobne spustoszenie. Na zrealizowanym w tym samym składzie [7] fani nie uświadczyli praktycznie żadnych zmian. Satan`s Host dalej łupali ten sam black/death z odrobiną melodii. Tutaj jednak nastąpiła pewna zniżka formy. Wiele innych ekip marzyłoby o takiej "zniżce", jednak mając bezpośrednie odniesienie do dwóch poprzedników, słychać było od razu różnicę w jakości. Przede wszystkim muzyka stała się jednowymiarowa i w samych utworach działo się mniej - a przy ponad godzinie trwania nie dało się uciec od znużenia. Riffy nie poniewierały tak jak wcześniej, zabrakło również zapamiętywalnych momentów. Byćmoże byłą to wina ograniczenia melodyjnych fragmentów do minimum. Pozostały brutalność i motoryka, które dały podstawę do tak udanych kompozycji jak Cursing Vampyric Evil Eye czy Throne Of Baphomet.
Na [8] dało się wyczuć potrzebę zmian. Wielu fanów po latach wyraziło właśnie takie odczucia, pojawiające się kiedy pierwszy raz słuchali tego krążka. Grupa powróciłą do heavymetalowych patentów i to nie tylko w solówkach. Najlepszym przykładem na to był Dark Priest (Lord Ahriman) z klasycznym początkiem, a później z przewijającymi się - obok blackowego jadu - galopadami. Poza dwoma krótkimi spokojnymi przerywnikami, większość utworów trwała w granicach 6-8 minut. Otwieracz w postaci Sithra Ahra (Power 9) to diabelski manifest utrzymany głównie w średnich tempach z dość chwytliwym refrenem. End All, Be All 2012 zaczynał się od ostrej naparzanki, by później przejść w bardziej wyważone tempa i uderzyć świetnym refrenem z kąśliwą gitarą w tle. W Luciferian Spirit (Perfection 9) robił wrażenie ciężki wolny początek, w którym za broń masowego rażenia robiły perkusyjne stopy. Nadzwyczaj spokojnie startował 9 Lords, 9 Keys Abyss-King i tą melodię pociągnięto z przesterem dalej w balladowym tempie. Po solówce formacja przyśpieszała, zachowując jednak w dalszym ciągu dużą melodyjność. Forma wszystkich muzyków była wyborna, a nowy bębniarz Anthony Lopez napędzał piekielną maszynę, aż leciały wióry. Wadą płytę był brak numerów zapadających na dłużej w pamięć - nastąpiło lekkie zmęczenie formułą, choć Eli Elixir zdzierał gardło dla Szatana z oddaniem i fanatyzmem. W 2010 wrócił do składu Conklin, z którym nagrano [9].
Harry Conklin śpiewał też w The Three Tremors (The Three Tremors w 2019 i Guardians Of The Void w 2021) oraz Cloven Hoof.

ALBUM ŚPIEW GITARA BAS PERKUSJA
[1-2] Harry `Leviathan Thisiren` Conklin Patrick `Evil` Elkins Belial John Phantom Rob `Lucifer Stele` Evans
[3-4] Eli Elixir Patrick `Evil` Elkins L.A.W. Anthony Chavez
[5] Eli Elixir Patrick `Evil` Elkins Belial John Phantom Pete 3 Wicked
[6] Eli Elixir Patrick `Evil` Elkins Pete 3 Wicked
[7-8] Eli Elixir Patrick `Evil` Elkins Anthony Lopez
[9-12] Harry `Leviathan Thisiren` Conklin Patrick `Evil` Elkins Marcus Garcia Anthony `Evil Little Hobbit` Lopez
[13] Harry `Leviathan Thisiren` Conklin Patrick `Evil` Elkins Derek Moros Anthony `Evil Little Hobbit` Lopez

Harry Conklin (ex-Jag Panzer)

Rok wydania Tytuł
1986 [1] Metal From Hell
1987 [2] Midnight Wind
1999 [3] In Articulo Mortis EP
2000 [4] Archidoxes Of Evil
2004 [5] Burning The Born Again (A New Philosophy)
2006 [6] Satanic Grimoire - A Greater Black Magick
2008 [7] Great American Scapegoat 666
2009 [8] Power - Purity - Perfection...999
2011 [9] By The Hands Of The Devil
2013 [10] Virgin Sails
2015 [11] Pre-Dating God Part 1
2015 [12] Pre-Dating God Part 2
2022 [13] This Legacy Will Never Die

          

          

Powrót do spisu treści