
Australijska grupa założona w 2007 w Springwood (Nowa Południowa Walia). Pierwszy album ukazał się w sierpniu 2008, nagrano go własnym kosztem. Na ponad 70 minut muzyki złożyło się pięć długich kompozycji, trwających pomiędzy 12 a 18 minut. Stylistyczną wytyczną była twórczość rodaków z Mournful Congregation, ale ten doom/death z funeralnymi niemal tempami posiadał niezwykle nostalgiczną atmosferę. Numery miały ujmujący wydźwięk, stawiając raczej na melancholię niż traumatyczność, z akustycznymi partiami pojawiającymi się dość często, które przeplatały melodyjne gitarowe solówki. Wszystko brzmiało wzniośle i pozornie bezwysiłkowo, a na tle tych zwięzłych i zapadających w pamięć motywów błyszczał niesamowity niby-operowy wokal Mandy Andresen, tworzący uroczy kontrast z growlingowymi pomrukami Gregga Williamsona. Zespół na przestrzeni całej płyty generował wystarczającą wszechstronność aranżacyjną, by przykuć uwagę, choć w pewnym momencie przybierał formę muzycznego zaproszenia do krainy marzeń sennych. Nisko zestrojona gitara Stuarta Pricketta sięgała do czasów wczesnej Anathemy, Paradise Lost i My Dying Bride, z uproszczonymi schematami akordów, które brzmiały znajomo, ale nie stanowiły skopiowanych wprost. Andresen zagrała również na klawiszach, które jednak nie wyróżniały się niczym szczególnym - albo snuły delikatne instrumentacje w tle (The Prodigal Son) albo podkładały eleganckie linie fortepianowe wplecione w ponure progresje gitary rytmicznej. Z jednej strony te syntezatory wypadły nieco ubogo, ale nadawały utworom wystarczające poczucie szerszej skali i zaangażowania, niż gdyby ich nie było. Bas natomiast został słabo zaakcentowany, a perkusja zaprogramowana na automacie. Na płycie takiego kalibru aż prosiło się, żeby rytmy stały się intensywniejsze w momentach, kiedy The Slow Death przechodził do zatłoczonych sekwencji (Dark Days). Na szczęście zawsze warto było czekać na kolejne eksplozje smutku o hipnotycznym posmaku, a oboje wokalistów współpracowało ze sobą wzorowo (chóralnym outro Dark Days). Teksty dotykały przesiąkniętego gotykiem obrazu izolacji, straty i żalu, przywodzący na myśl głównie My Dying Bride, Isole, Shape of Despair i Doom:VS.
Na [2] uszlachetniono własny styl natchnionego wręcz funeralnego doom/deathu w stylu Mourning Beloveth, Funeral, Ahab czy Mournful Congregation. Numery prowadziła miażdżąca sekcja rytmiczna, w końcu z prawdziwym perkusistą Johnem McLaughlinem, podczas gdy męsko-żeńskie wokale naprzemiennie przeplatały się wzajemnie. Długie przygnębiające utwory w rodzaju The Long March (24 minuty, rozpoczynał się złowieszczą melodią fortepianową), To Your Fate czy Reclaimed By Dust to powolne pieśni żałobne oparte na fundamencie beznadziejności. Z kolei Empty Places i Reflections In Shatter Glass wybuchały w pewnym momencie majestatycznymi fragmentami epickiego doom metalu, a ten drugi zawierał motywy czystego death metalu. Pomiędzy monolitycznymi riffami wrzucono interludia czystych gitar, fortepianów i cichych syntezatorów (wychodzących przed szereg tylko w ambientowych intro/outro). Teksty dotyczyły ponurej historii cywilizacji w postapokaliptycznym świecie, napisanej z dbałością o szczegóły i pełną niepokojących metafor. te losy ostatnich ludzi na Ziemi po kataklizmie doskonale uzupełniały nastrój izolacji i smutku. W przeciwieństwie do debiutu, na którym Mandy śpiewała eterycznym głosem, tutaj jej występ opierał się na tonacjach osadzonych w średnich rejestrach, w zasadzie pozbawionych operowych wpływów. Ten śpiew brzmiał o wiele bardziej naturalnie i zdecydowanie lepiej pasował do muzyki, niż pseudooperowy styl. Nad całym albumem unosiły się hipnotyczne instrumentalne pasaże z przesterowanymi riffami i czystymi solówkami, tworzące wrażenie niekończącego się marszu przez nieznane opustoszałe krainy.

Mandy Andresen
We wrześniu 2014 The Slow Death umieścił trzy nagrania na splicie z Majestic Downfall, w tym przeróbka People Like Me, People Like You Clare Bowditch. Kariera zespołu stanęła pod znakiem zapytania, kiedy wokalista Gregg Williamson zmarł nagle 2 grudnia 2014 na wskutek zawału serca w wieku 40 lat. Pozostali muzycy postanowili złożyć mu hołd poprzez wykorzystanie ścieżek nagranych przez Gregga na [3], a sama grupa podwoiła swój skład o basistę i drugiego gitarzystę Bretta Campbella z Pallbearer. Płyta to potężna, nastrojowa i miażdżąca podróż przez rozległe zagrywki dość skomplikowanych gitar, klimatycznych klawiszy i intensywnych wokali, sprawiających wrażenie dryfowania przez nieskończoną próżnię, pozbawioną kolorów i jaśniejszego światła. The Chosen Ones rozpoczynał monotonny riff, jakby zwiastujący koniec, który już nadszedł. Campbell przebijał się tutaj gitarowym strumieniem wiodących melodii, lewitujących ponad nadzwyczaj melodyjną sekcją rytmiczną. Smutny alt Mandy wznosił się w tej kompozycji z desperacją i niesamowitą moc, napotykając nienawistne pomruki i krzyki Williamsona. Rozproszone klawisze, czyste gitary i fragmenty filmów wojennych wiodły ku fragmentowi z niezwykle żałobnym śpiewem. Zaraz jednak Severance wybuchał migoczącymi gitarami pełnymi pogłosu i przejmującymi organami. W tym kawałko masywny doom/death był o wiele mroczniejszy i intensywniejszy w porównaniu do emocjonalnego otwieracza. Niekiedy pojawiały się eksperymentalne kakofonie na wzór fińskiego Unholy. Perpetuate przyjmował formę atmosferycznego doomowego hymnu - startował spokojnymi gitarami i stoickim śpiewem Mandy, ale za chwilę uderzało tsunami mocarnych gitar i szaleńczego fortepianu, które ostatecznie rozbijało się o wielowarstwowe pokłady rozdzierających melodii, zwieńczonych uroczystym rykiem Gregga. Ciche interludium Ark składało się z ponurego żałobnego ambientu, który zapowiadał złowieszczy Declamation. Ten epicki 18-minutowy utwór stanowił punkt kulminacyjnym albumu. Atmosferyczne klawisze i przygnębiony rytm płynęły tutaj wraz z szamańskim śpiewem Adresen, zanim tempa wchodziły na pole melodyjnego death metalu, opowiadanego przez okropne krzyki Gregga i gościnnie go wspomagającego Simona Gruera z Avrigus. Kawałek ostatecznie uspokajał się, wchodząc w tonacje pełne rezygnacji. Wraz z mistycznym odgłosem wiatru nadchodził Adrift, zaczynający się niczym ballada delikatnym fortepianem i nuceniem Mandy. Zaraz jednak, jak to u The Slow Death, numer eksplodował wstrząsającym riffem, któremu towarzyszyły apokaliptyczne organy i mrożący krew w żyłach growling Gregga. Pod koniec ciężar przechodząc w oniryczno-elegijne zagrywki ze świadomie monotonnymi solówkami i subtelnymi klawiszami. Płyta stawiała słuchacza przed czarno-białą perspektywą: albo był on w stanie w pełni docenić jej walory i zanurzyć sięw ten wachlarz dźwięków, albo zniechęcało go nietypowe połączenie nastrojowych i dysonansowych aspektów muzyki. Pewną niedogodnością było zaproszenie wokalistów, którzy zaśpiewali zbyt ostro - obok wspomnianego Gruera był to jeszcze Rain Espinoza z Ennoea - gdyż ich wkład w całość był wątpliwy.
Aż sześć lat miłośnicy The Slow Death musieli czekać na kolejny krążek grupy. Opóźnienie wynikało głównie z zaangażowania się Stuarta Pricketta, Dana Garcii i Johna McLauglina w Illimitable Dolor. W końcu ekipa, wzmocniona nowym wokalistą Gamalielem, weszła do studia, aby w sierpniu 2021 wydac [4] nakładem indyjskiej wytwórni Transcending Obscurity Records z siedzibą w Mumbaju. Cztery monstrualne numery trwały 63 minuty i jak zawsze mieszały one znane z nowym. Tak jak na okładce, muzykę jakby ktoś mroził w określonych momentach, a następnie w jakiś sposób połączył je momenty, aby "wydarzyły się wszystkie naraz", co zaowocowało niesamowitą fakturą materiału. Same słowa określające funeral doom nie były zbyt pomocne w opisie brzmienia, ponieważ przestrzenność i melodie niosły ze sobą podobieństwa do post-metalu, a klimat nie oddawał męki i cierpienia rodem z zatęchłej krypty. Kłębiąca się kurtyna melodii i nostalgiczna aura przypominająca debiut unosiły się nad tym wszystkim, łagodząc charakter konwencjonalnych elementów metalowych i usuwając znaczną brzmieniowego brudu. Na myśl przychodziło stopniowe podejście Skepticism i Slow, zwłaszcza kiedy mglista atmosfera tłumiła miażdżące riffy, wiążąc aranżacje z łagodnymi klawiszami i fortepianem. Nawet gdy masywne zagrywki pulsowały wraz z głębokimi rykami Gamaliela, wszystko wydawało się pochodzić z daleka, widziane przez półprzezroczystą melodyjną zasłonę na pierwszym planie. jak zawsze głos Mandy Andresen odgrywał znaczącą rolę w kształtowaniu albumu The Slow Death, unosząc się dookoła tonacji Anneke Van Giersbergen z czasów Nighttime Birds. Frotmenka rzadko używła pełnej mocy swojego głosu i stawiała raczej na efekt echa, współgrający z instrumentami, co tworzyło jakby muzyka przemieszczała się na granicy snu, a jej nieprzeniknionie mechanizmy były ukryte głęboko w podświadomości słuchacza.
Album wciągał powtarzalnymi melodiami i usypiał delikatnością, aby za chwilę uderzyć nieoczekiwanymi przejściami. Czyste gitary i zwodniczo zmieniające się linie melodyczne przejmowału kontrolę głównie w momentach, kiedy klawisze mniej eksponowano (Famine, Pestilence). Przy tym wszystkim osiągnięcie prawdziwej przyjemności z słuchania tego niewątpliwie intrygującego albumu wymagało sporej cierpliwości. Ta muzyka wymagała niemal kontemplacji, gdyż kawałki miały specyficznie oniryczny charakter, manifestujący się w postawie obserwowania wydarzeń jakby z zewnątrz. Te kompozycje w zasadzie nigdy nie były za długie, gdyż grupa przywyczaiła przez lata, że potrafiła umiejętnie rozwinąć każdy utwór stopniowo, aby w końcu dostarczyć prawdziwie niezwykłych wrażeń.
Dalsze losy muzyków The Slow Death:
| ALBUM | ŚPIEW MĘSKI | ŚPIEW ŻEŃSKI, KLAWISZE | GITARA, KLAWISZE | GITARA | BAS | PERKUSJA |
| [1] | Gregg Williamson | Amanda `Mandy` Andresen | Stuart Prickett | |||
| [2] | Gregg Williamson | Amanda `Mandy` Andresen | Stuart Prickett | John McLaughlin | ||
| [3] | Gregg Williamson | Amanda `Mandy` Andresen | Stuart Prickett | Brett Campbell | Dan Garcia | John McLaughlin |
| [4] | Gamaliel | Amanda `Mandy` Andresen | Stuart Prickett | Dan Garcia | John McLaughlin | |
Stuart Prickett (ex-Of Grief Everlasting, ex-Elysium, ex-Bludgeoner, ex-Stone Wings), John McLaughlin (Temple Nightside, Backyard Mortuary),
Brett Campbell (Pallbearer), Gamaliel (ex-Oracle Of The Void)
| Rok wydania | Tytuł |
| 2008 | [1] The Slow Death |
| 2012 | [2] The Slow Death II |
| 2015 | [3] Ark |
| 2021 | [4] Siege |
