Norweska grupa założona 1993 w Stavanger. Początkowo działała pod nazwami Suffering Grief i La Reine Noir. Po podpisaniu kontraktu z wytwórnią Massacre, zespół wydał niezwykle udany debiut, stawiający na doom/death w teatralnej formie.
Niezwykle ważne były wokale, w przeważającej części wykonane sopranem Liv Kristine. Właśnie ten wspaniały delikatny głos potrafiący "uśmierzyć smutek", a z pewnością jedyny w swoim rodzaju, wyniósł Liv na szczyt piramidy gotyckich div. Za męski growling odpowiadał lider zespołu Raymond Rohonyi (ur. 20 lipca 1975). W efekcie odnosiło się wrażenie, że w utworach niekończący się kontrastujący dialog ze sobą prowadzili Piękna i Bestia, kreując dramatyczne sytuacje. Kolejnym elementem stylu Teatru stało się brzmienie gitar - wolne i ciężkie, a do każdego nowego szarpnięcia za struny dochodziło tuż przed zaniknięciem poprzedniego dźwięku, dzięki czemu wytwarzała się specyficzna płynność. Nie sposób nie wspomnieć o klawiszach, gdyż wiele utworów zaczynało się od fortepianu. Całość mogła kojarzyć się instrumentalnie z wydanego niespełna dwa lata wcześniej Turn Loose The Swans
My Dying Bride poprzez okazjonalne wykorzystanie w kompozycjach brzmienia skrzypiec. Ambitne utwory stawiały na nieszablonowe formy, dość luźno trzymające się struktur zwrotkowo-refrenowych, a także w robiących niesamowite wrażenie w kontrastach między fragmentami ciężkimi a klimatycznymi. Za mastering odpowiadał niemiecki producent Tom Müller, a za mix Dan Swanö - ostatecznie brzmienie było dość surowe, co nie przeszkadza w odbiorze całości, a dodatkowo dokładało utworom typowego dla metalowych lat 90-ych XX wieku klimatu. Na krążek trafiły trzy typy utworów, które jednak tworzyły spójną całość. Pierwszym były masywne walce o doomowym charakterze i do nich należały: miażdżący ciężarem riffów i mocnych uderzeń w perkusyjny werbel Cheerful Dirge, wzbogacony brzmieniem skrzypiec Hollow-Hearted, Heart-Departed, zwięzły muzycznie bujający Sweet Art Thou oraz oparty na świetnych kontrastach klawiszowo-akustycznych Dying - I Only Feel Apathy, który w finale wyraźnie zyskiwał na dynamice. Drugim typem kompozycji były te bardziej melodyjne i delikatne, w których zaznaczono odwołania do estetyki metalu gotyckiego, jak (otwierający całość) bogaty w brzmienia klawiszy A Hamlet For A Slothful Vassal, pełen stonowanych gotyckich gitar w stylu Paradise Lost To These Words I Beheld No Tongue oraz Mire, w którym motyw pianina przemieszano ze słodkim śpiewem Liv i wstawkami cięższych gitar. Odrębną bajką były dwa muzyczne odmieńce: ...A Distance There Is... (prawie 9-minutowy, oparty w całości na dialogach między romantycznymi partiami skrzypiec, pianinem i wokalem Liv, w pewnym momencie klawiszowiec Aspen zagrał bez towarzystwa innych instrumentów na tle odgłosów deszczu), a także zamykający płytę instrumentalny Monotone (ze zwiewnymi gitarowymi frazami i elementami twórczości Paradise). Norwegom udało się stworzyć swój własny oryginalny styl i szkoda, że do tego doom/deathowego oblicza grupa w późniejszych latach nie chciała już wracać. Bezsprzecznie Theatre Of Tragedy zapoczątkowali modę na granie metalu gotyckiego z wykorzystaniem damsko-męskich wokali.
Kiedy odszedł Pal Bjastad, zatrudniono na gitarze Geira Flikkeida. Z nim 26 sierpnia 1996 wydano [2], który znacznie zwiększył audytorium zespołu. Zawierał ponownie mieszankę ciężkich riffów, klimatycznych klawiszy i mieszanych wokali. Mimo braku radykalnych zmian stylistycznych, album okazał się jednak artystycznym krokiem naprzód. Większość nowych pomysłów tak naprawdę stanowiło kontynuację stylistyki z debiutu, częśc z nich jednak lepiej dopracowano. Album ozdobiło zmysłowe zdjęcie autorstwa Mattisa Bratlebraatena. Liv kristine wciąż śpiewała delikatnie swym słowiczym głosem, wpacającym nieraz w senne klimaty. Utwory opierały sięnadal na kontrastach między fragmentami ciężkimi z przesterami gitarowymi i growlingiem, a spokojnymi, w których do głosu dochodziła Liv. Tych ostatnich było więcej, do tego Theatre Of Tragedy częściej prezentowali oparte na ascetycznych podkładach wyciszone motywy, w trakcie których wokalistka wyraźnie dominowała. Elementem tonowania estetyki było również sięganie przez Raymonda Rohonyi po czysty niski śpiew. Samo brzmienie także było przystępniejsze - czyste, selektywne i wyraziste. za mix i mastering odpowiadał niemiecki producent Gerhard Magin, znany ze współpracy m.in. z Crematory, Heavenwood i Winters Bane. Zastosowano różne smaczkami aranżacyjne, od moskiewskiego kwartetu smyczkowego (który nagrywał w osobnym studiu) po sample pochodzące ze starych filmów grozy. Długie kompozycje nie należały do przystępnych na pierwszy odsłuch, były rozbudowane i ambitne. Fair And Guiling Copesmate Death oraz Bring Forth Ye Shadow kontynuowały doom/deathowej stylistykę z dominacją przesterowanych gitarowych riffów i leniwych rytmów od czasu do czasu kontrastowanych skokami dynamiki. Zmianę przynosił Seraphic Deviltry, który z racji prostszej konstrukcji, żywszego marszowego rytmu oraz postawienia na dialogi między spokojniejszą i ostrzejszą grą gitar mocniej stawiał na estetykę metalowo-gotycką. Spokój emanował z płynącego leniwie przed siebie And When He Falleth, w którym największe wrażenie robiła druga połowa z nastrojowym wplecionym dialogiem Jane Asher i Vincenta Price`a z filmu "Maska Czerwonej Śmierci" z 1964, spuentowanym świetnym wejściem gitar i growlingiem Raymonda. Największym zaskoczeniem był Der Tans Der Schatten z racji użycia języka niemieckiego oraz rytmiki pod Paradise Lost ery Shades Of God. Dla miłośników nardziej doomowych dźwięków przeznaczono dwa kolejne utwory - romantyczny i lekko gotycki Black As The Devil Painteth, jak również wolny On Whom The Moon Doth Shine z rewelacyjnymi momentami wyciszeń, prezentującymi delikatnie śpiewającą Liv na tle dialogu pianina i skrzypiec. Duże wrażenie robił również ambitny The Masquerader And Phoenix rozpoczynający się jako stonowana ballada, by z czasem zyskiwać na ciężarze, a w finale także na żwawej rytmice okraszonej wręcz deathmetalowym riffowaniem. Powstała znakomita płyta na której ciężar i atmosferę połączono z niesamowitym wyczuciem. Nie było mowy o przesadnej brutalności czy zbytnim przesłodzeniu dźwięków. Płyta w znacznym stopniu odpowiadała za popularność licznych późniejszych formacji klimatyczno-metalowych. Samemu zespołowi krążek właściwie nie przysłużył się artystycznie, bo rychło po jego wydaniu muzycy postanowili zmienić styl, porzucając doom/death na rzecz spokojniejszych dźwięków. Choć początkowo miało to sens, finalnie sprowadziło grupę w muzyczne rejony rozczarowań i ignorancji ze strony fanów.
1 kwietnia 1997 ukazał się [3], z którego utwór A Rose For The Dead w pierwotnym zamierzeniu miał być zamieszczony na [2]. Kawałek brzmiał fantastycznie, z klasycznymi już ciężkimi gitarami oraz skrzypcami. Der Spiegel nie posiadał już takiego klimatu - zagrany w żywszym tempie, zwalniał tylko podczas refrenu. As The Shadows Dance był anglojęzyczną wersją Der Tanz Der Shatten, prezentując się tym samym ze znacznie lepszej strony. Remixy And When He Falleth i Black As The Devil Painteth psuły niestety klimat EP-ki. Rezultat tych zabiegów wykonanych na oryginałach był po prostu fatalny i już po minucie słuchania nie miało się ochoty kontynuować tych katuszy dla uszu. Wszystkie oryginalne dźwięki zastąpiono bezsensowną elektroniką. Całości dopełniał cover Joy Division Decades, wykonany naprawdę brawurowo. Ten lekko melancholijny i spokojny kawałek wykonano jednak bez wokalu Liv.
Pierwszy skład. Od lewej: Eirik Saltrö, Hein Frode Hansen, Liv Kristine, Raymond Rohonyi, Lorentz Aspen, Pal Bjastad, Tommy Lindal
Panująca tendencja wśród zespołów grających klimatyczny metal sprawiła, że modnym było w pewnym momencie dokonać zwrotu w stronę lżejszego grania. W przypadku wielu ekip były to zmiany kontrowersyjne przemiany, w dodatku zamiast atmosferycznych klawiszy pojawiała się nowoczesna bezduszna elektronika. Na szczęście wydany 18 sierpnia 1998 [4] aż tak daleko nie szedł - w jego skład weszło dziewięć kawałków, których tytuły były żeńskimi imionami. Album odważnie zrywał jednak z dominującą na pierwszych dwóch krążkach Norwegów estetyką, śmiało kierując się w rejony metalu a nawet rocka gotyckiego. Symbolem zmian stała się wymiana w składzie obu gitarzystów - przyjście Franka Claussena i Tommy`ego Olssona poskutkowało przesunięciem brzmienia ich instrumentów do tyłu i mocniejszym podkreśleniem klawiszy Lorentza Aspena. Wyeliminowano także growling Raymonda, który w dość niemrawej i delikatnej formule pojawiał się zaledwie w dwóch nowych kompozycjach, nie wywierając prawie żadnego wpływu na stylistyczny obraz całości. Rohonyi postawił na typowy dla metalu gotyckiego niski głos, szepczący i deklamujący. Za to Liv Kristine w spokojniejszej odsłonie zdecydowanie błyszczała. Pomimo trzymania się przez nią przede wszystkim onirycznej hipnotyzującej maniery, potrafiła czarować kryształowym głosem. Muzycy zgrabnie balansowali między fragmentami opartymi na stonowanych brzmieniach gitary oraz panoramicznych (sięgających do elektroniki) brzmieniach klawiszy. Pozostałością doomowej przeszłości była dominacja wolnego i leniwego tempa całości, tylko miejscami żywszego. Utwory uproszczono, mocniej sięgając do tradycyjnych schematów zwrotkowo-refrenowych, ale ambicjonalnych wycieczek w nieznane także nie zabrakło. Postawiono na przestrzenne (nieco radiowe) brzmienie i stworzono przystępny produkt, podobny do A Deeper Kind Of Slumber Tiamat czy Sin/Pecado Moonspell. Krążek rozpoczynał spokojny Cassandra dobrze oddaje charakter płyty. Kawałek stawiał przede wszystkim na klimat, bogate aranżacje gitarowo-klawiszowe, a także dominację wokalną Raymonda - do którego dopiero w drugiej połowie dołączał rozmarzony śpiew Liv. Więcej żarru zbliżonego do ostrzejszych utworów One Second Paradise Lost przynosił Lorelei - jeden z bardziej przebojowych i zapadających w pamięci utworów na płycie. Angelique i Aoede to przede wszystkim leniwe klawisze, do których dla kontrastu dołączał co jakiś czas gitarowy riff, typowy dla klimatycznego oblicza muzyki metalowej. Zaśpiewany w mocno odrealniony sposób przez Liv Siren to zwiastun elektronicznej przyszłości Teatru, niepokoić mogło przede wszystkim odważne użycie sampli wspomagających perkusję Hansena. W Venus i Poppea wracała dynamiczna przebojowość w niemal piosenkowych aranżacjach. Najbardziej do korzeni zespołu sięgał w finalnym Bacchante, który z czasem zyskiwał na mocy i ciężarze (Rohonyi tutaj growlował). Pomimo stylistycznej przemiany, płyta dość gładko weszła dotychczasowym fanom formacji. Paradoks sytuacji polegał na tym, że choć jakościowo materiał był gorszy, to neutralizowały to talent muzyków i idealnie pasujący do maniery gotyckiego rocka wokal Kristine. Tak naprawdę bowiem grupa nie przedstawiła niczego nowego czego słuchacz nie odnalazłby w twórczości innych ewoluujących grup z kręgu klimatycznego metalu lat 90-tych. Krążek to idealny przykład nadziei związanych z dołączeniem do metalu elektroniki, zanim nadeszło olbrzymie rozgoryczenie tego typu eksperymentami.
Na tym właściwie kariera Theatre Of Tragedy mogła by się zakończyć. Niestety tak się nie stało, a Norwegowie padli kolejną ofiarą nacisku rynku muzycznego i swój styl poddali "ewolucji". Wydany w październiku 2000 przez Nuclear Blast [5] nie tylko kompletnie nie pasował do wcześniejszych dokonań tej grupy, to jeszcze był jednym z największych gniotów tamtego roku. Połączenie metalu z elektroniką udało się wielu kapelom (jak Crematory czy Dark Tranquillity), tutaj jednak połączono elektronikę ze zwykłym rockiem. Kompletnie zniknął niepowtarzalny klimat tak charakterystyczny dla Teatru, wokal Raymonda zastąpił godny pożałowania techno-przester. W pomroce dziejów zanikły jakiekolwiek ciężkie riffy, które zastąpiły je delikatne pobrzdękiwania. Jedynym niezmiennym elementem był głos Liv Kristine, choć jej śpiew w Machine czy City Of Light uznania jej raczej nie przynosił. Ona sama niepotrzebnie zmieniła się w emanującą sexem laskę, podczas gdy samej muzyce zabrakło drugiego dna. Wielu fanów odwróciło się z obrzydzeniem od formacji, zdecydowanie nie akceptując takiego nowatorskiego grania - tym bardziej, że [7] także szedł w tym bezmyślnym kierunku.
W sierpniu 2003 Liv Kristine odeszła z zespołu, by utworzyć Leaves' Eyes (później dołączyła do grupy swojej siostry Midnattsol). Wcześniej w lipcu wyszła za mąż za Raymonda i nie chciała, by ewentualne konflikty w zespole wpłynęły na to małżeństwo (które rozpadło się ostatecznie w styczniu 2016). Rohonyi był zdecydowany ciągnąć karierę Teatru dalej pomimo utraty swojego najbardziej charakterystycznego elementu, którym był sopran Liv. Na jej miejsce wybrano Nell Sigland (właśc. Ragnhild Westgaard Sigland, ur. 13 listopada 1976), która wcześniej śpiewała w gotyckim The Crest. Nagrany z nią w marcu 2006 [8] był mixem gotyku, industrialu i pop-metalu, przyozdobionym pokaźną porcją elektroniki. Trudno był jednoznacznie coś stwierdzić dobrego lub złego o śpiewie nowego nabytku - był on po prostu przeciętny. Płyta nie rzucała na kolana, ale na pewno była najlepszym osiągnięciem artystycznym Norwegów od 1998. Szkoda tylko, że utwory zbudowano na zasadzie "nudna zwrotka-ciekawy refren". Jedynie przez słabość do dawnych osiągnięć, wielu krytyków oszczędziło albumowi gorzkich słów. Podobnie było z nijakim [9], do którego dołączono płytkę Addenda z mdłymi remixami. Kariera zespołu przypominała zatem prawdziwy teatr, gdzie w programie znalazły się fragmenty, po których miało się ochotę wstać i bić brawo, po czym pojawiały się następne dopingujące wręcz do rzucenia pomidorem w artystę.
Tommy Lindal i Lorentz Aspen zagrali na demówce blackmetalowego Imperium ("Imperium" w 1996) - ten pierwszy pod pseudonimem Mysterion. Lindal zagrał ponadto w doomowym ...In Deviltry (EP-ka ...In Deviltry w 2020). Hein Frode Hansen bębnił na "Demo 2012" prog-metalowego The Black Locust Project.
ALBUM | ŚPIEW ŻEŃSKI | ŚPIEW MĘSKI | GITARA | GITARA | KLAWISZE | BAS | PERKUSJA |
[1] | Liv Kristine Espenaes | Raymond Rohonyi | Tommy Lindal | Pal Bjastad | Lorentz Aspen | Eirik Saltrö | Hein Frode Hansen |
[2-3] | Liv Kristine Espenaes | Raymond Rohonyi | Tommy Lindal | Geir Flikkeid | Lorentz Aspen | Eirik Saltrö | Hein Frode Hansen |
[4] | Liv Kristine Espenaes | Raymond Rohonyi | Tommy Olsson | Frank Claussen | Lorentz Aspen | Eirik Saltrö | Hein Frode Hansen |
[5] | Liv Kristine Espenaes | Raymond Rohonyi | Frank Claussen | Lorentz Aspen | Eirik Saltrö | Hein Frode Hansen | |
[6-7] | Liv Kristine Espenaes | Raymond Rohonyi | Vegard Thorsen | Frank Claussen | Lorentz Aspen | - | Hein Frode Hansen |
[8-10] | Nell Sigland | Raymond Rohonyi | Vegard Thorsen | Frank Claussen | Lorentz Aspen | - | Hein Frode Hansen |
Hein Frode Hansen (ex-Serpent/NOR, ex-Phobia), Frank Claussen (ex-Vidvandre), Nell Sigland (ex-The Crest)
Rok wydania | Tytuł |
1995 | [1] Theatre Of Tragedy |
1996 | [2] Velvet Darkness They Fear |
1997 | [3] A Rose For The Dead EP |
1998 | [4] Aégis |
2000 | [5] Musique |
2001 | [6] Closure (live) |
2002 | [7] Assembly |
2006 | [8] Storm |
2009 | [9] Forever Is The World |
2011 | [10] Last Curtain Call (live / 2 CD) |