Liv Kristine Espenaes urodziła się 14 lutego 1976 w Stavanger na zachodnim wybrzeżu Norwegii, gdzie spędziła dzieciństwo i chodziła do szkoły. Już za młodu odkryła w sobie fascynację muzyką, zwłaszcza śpiewaniem. Spędziła godziny na słuchaniu i naśladowaniu piosenek Madonny. W wieku 10 lat dołączyła do chóru kościelnego wykonującego klasyki Jana Sebastiana Bacha. Wkrótce przeniosła się do Szwecji, gdzie dołączyła do Theatre Of Tragedy, początkowo jako chórzystka. Zbliżyła się jednak na stopie prywatnej z Raymondem Rohonyi i przekonała go, że zespół może wykonywać swoją muzykę na dwa głosy. W ten sposób zdobyła sławę występując w Teatrze Tragedii w latach 1994-2003.
2 marca 1998 artystka zdecydowała się wydać swój pierwszy solowy album. O dziwo, zamiast mrocznego gotyk-doomu, Liv postanowiła na [1] dać upust swoim ukrytym stylistycznym inspiracjom, na które nie znalazło się miejsce w macierzystej formacji. W tych poczynaniach wspomógł ją multiinstrumentalista Gunther Illi. Charyzmatyczna blondynka o wysokim słodkim głosie niestety zafundowała słuchaczom monotonną muzykę w sennej atmosferze. Był to mix elektronicznego rocka, ambientu i lekkiego popu. Pojawiły się co prawda elementy, których celem było wzbogacenie zawartości tego materiału, jak choćby chóry w Huldra czy Ei Tulle Med Oyne Bla z lekkim nastrojem grozy, jednak całość kojarzyła się bardziej z solowymi dziełami Lisy Gerrard czy Enyi (In The Heart Of Juliet). Z takiego zlepku dźwięków zamiast utworów intrygujących, wyszła płyta średniej jakości. Nie chodziło nawet o to, że Liv omijała szerokim łukiem rejony mocnego uderzenia - w końcu po to wydała album solowy, by nieco poeksperymentować i zaprezentować się w innym wymiarze. Po prostu muzyczny świat blond-słowika - choć natchniony, pełen subtelności i piękna - w pewnym momencie najzwyczajniej zaczynał nużyć. Brakowało magii, rozmachu, a nawet emocji, które paraliżowałyby duszę. Poza kilkoma ciekawymi kompozycjami w stylu ambientowego 3 Am (z gościnnym udziałem Nicka Holmesa z Paradise Lost) czy przebojowego Take Good Care, album prezentował się przeciętnie.
Przez następne kilka lat w życiu Liv zdarzyło się naprawdę wiele. Wpierw zostawiła Raymonda i odeszła z Theatre Of Tragedy, by wyjść 3 lipca 2003 za mąż za lidera Atrocity, Alexa Krulla, przejść z nim na wegetarianizm i przeprowadzić się do Niemiec. Następnie Liv założyła Leaves' Eyes. Po urodzeniu syna Leona Alexandra, postanowiła znów wydać krążek solowy. Na [2] Liv zaśpiewała swoim słodkim delikatnym głosem, ale znów nie była to płyta doskonała. Ponownie próba zostania gwiazdą pop spełzła na niczym, ale dobrze że Liv nie próbowała romansować z metalem i nie udawała kogoś kim nie była. Gitary grały delikatnie, klawisze nie kreowały pseudosymfonicznej aury, a całość balansowała między twórczością Lorreny McKennitt, Madonny i Kim Wilde. Wszystko wypełniło trochę dziewczęcego popu (Over The Moon, Trapped In Your Labyrinth), folkowych stylizacji (Fake A Smile), elektroniki (You Are the Night), a nawet klimatu szanty (Coming Home). Całość oczywiście była bardzo melodyjna, lecz z nikłym potencjałem na zawojowanie rockowych list przebojów. Piosenkarka chyba faktycznie chciała stanąć na czele nurtu sentymentalnego odwołującego się do lat 80-ych. Być może dlatego więcej tu było prostoty, radości i słodkiego kiczu niż łzawej melancholii i patetycznych serenad. Najsłabszą stroną płyty był cover Bruce`a Springsteena Street Of Philadelphia - przeróbka nie posiadała dramaturgii oryginału, w dodatku anielski głos i sielski nastrój nie nadawały kawałkowi należytego wydźwięku.
Liv Kristine zagościła wokalnie na albumach wielu wykonawców - w utworze Downcast na płycie Swallow Heavenwood, w The Devil Gets The Profiteer na płycie Der Untergang Von Trisona Weltenbrand, w Des Satans Neue Kleider na Atrocity Remix Das Ich, w To Be Free na A Rock Opera 2 Genius, w Mirror Reflections w Art Of Devolution Immortal Rites, w Summoning Of The Muse w wykonaniu Hortus Animae na tribute dla Dead Can Dance Sampler The Lotus Eaters, w kawałku i videoklipie Nymphetamine Cradle Of Filth, Rendezvous In The Sky na krążku Boba Katsionisa Rest In Keys w 2012, The Lay Of Our Love Týr w 2013 oraz There’s No Sanctuary ponownie Hortus Animae w 2016 - a także na krążkach Atrocity. W nagraniu [3] wspomogli wokalistkę jej mąż Alexander oraz Thorsten Bauer. Płyta kontynuowała popowe fascynacje Liv, ale nie była tak interesująca jak poprzednik. Właściwie poza tytułowym Skintight oraz Train To Somewhere, album przelatywał bez większych emocji.
Siostra Carmen Elise Espanaes współzałożyła Midnattsol - Liv dołączyłą do tego zespołu pod koniec 2017.
Rok wydania | Tytuł |
1998 | [1] Deus Ex Machina |
2006 | [2] Enter My Religion |
2010 | [3] Skintight |
2012 | [4] Libertine |
2014 | [5] Vervain |
2021 | [6] Have Courage Dear Heart EP |
2023 | [7] River Of Diamonds |