
Międzynarodowy zespół powstały pierwotnie jako jednoosobowy projekt w 2017 z inicjatywy Ivana Zary. W roku następnym dołączyli do niego kolejny Włoch, (Olivieri), Grek (Panagiotou) oraz jeszcze jeden Włoch, tym razem angielskiego pochodzenia (Veronese). [1] ukazał się w marcu 2018 i zawierał cztery utwory. Wszystko otwierał monstrualny półgodzinny The Bunker Of Life i wydawało się, że czas trwania tego giganta dał wystarczająco możliwości i czasu, aby stworzyć wielki pejzaż dźwiękowy funeral doomu i doom/deathu. Numer był eteryczny, nastrojowy, pełen emocji i w ciekawy sposób dotyczył egipskich piramid, ale jednocześnie pozbawiony był intensywności amerykańskiego Bell Witch i różnorodności, jaką powinien się charakteryzować. W zasadzie nie było żadnego uzasadnienia dlaczego ten mozolny marsz trwał aż 30 minut. Wokal Panagiotou oscylował pomiędzy przepełnionymi pogłosem czystymi dźwiękami, a niszczycielskim growlingiem, podczas gdy gitary tworzyły riffy mocne, ale nie takie które były w stanie przetrącać kręgosłupy. Integralną rolę odgrywały klawisze, zaznaczając zmiany tonalne i tempa w głęboko nastrojowy sposób. Była to płyta dość sterylna, zamknięta w jednolitej estetyce i sprawiająca wrażenie w pełni zamkniętego świata. Szybszy Babylon`s Hanging Gardens kipiał ciężkimi riffami, zgrabnie zestawionymi ze środkową częścią, która pozwala atmosferze Wiszących Ogrodów poprowadzić słuchacza niepokojącego finału - przytłumionymi chórami ludzkich głosów wznoszących się niczym transcendentne wyżyny. Alexandria`s Library stanowił kolejny rozdział opowieści świata antycznego, tym razem dotyczący słynnej Biblioteki Aleksandryjskiej. Był to kawałek oparty na przestrzennym doomie, ze szczególnie przejmującym występem wokalnym Kostasa Panagiotou i wysoce melodyjnymi sekwencjami. 16 minut mijało dość szybko, ale również tutaj bolesny był brak dynamiki perkusyjnej. Najkrótszy Greeting Mausolus Tomb na sam koniec dotyczył Mauzoleum w Halikarnasie - miejsca spoczynku Mausolusa, króla Karii z IV wieku p.n.e., który dzięki umiejętnej polityce stworzył państwo niemal niezależne od Persji. Numer zawierał kulminacyjny pojedynek gitarowy pełen autentycznych emocji pomiędzy Zarą i Veronese, którzy tym razem potrafili prawdziwie hipnotyzować. Szkoda, że album nie był dziełem spójnym i odpowiednio poruszającym. Częściowo winę za to ponosiła bezduszna produkcja, za która odpowiadał Fabrizio Sanna - muzyk Progenie Terrestre Pura. Facet bezdyskusyjnie się nie spisał, gdyż wokal brzmiał mało emocjonalnie i płasko, a gitara tak uzdolnionego muzyka jak Riccardo Veronese została zakopana pod syntezatorami i perkusją. Nad wszystkim unosiły się duchy twórczości Warning i Aphotic Threnody, ale w tych aranżacyjnych ciemnościach nikt nie niósł odpowiednio mocno zapalonej pochodni, która poprowadziłaby w kierunku melodramatycznego napięcia spod znaku choćby Mournful Congregation czy Shape Of Despair.
Muzycy wiele sobie przemyśleli i kiedy w lipcu 2021 ukazał się [2], brzmiał on jakby nagrany przez zupełnie inny zespół. Znów był to mix funeral doomu i doom metalu, ale tym razem kwartet stworzył zestaw bardzo dobrych epickich numerów, z bogatymi nastrojowymi klawiszami, emocjonalnymi gitarowymi solówkami i przejmującym melancholijnym smutkiem. Gęste faktury gitarowe były łagodzone przez specyficzną melodyjność, dzięki czemu każda ze składowych świetnie oddawała ponurą atmosferę. Utwory operowały w różnych tempach, a napięcie starannie budowano i stopniowo rozwijano. Muzycy dotarli się - wiedzieli kiedy zwolnić tempo i pozwolić muzyce swobodnie płynąć, a kiedy zrobić coś przeciwnego i nałożyć na siebie ciężkie smoliste motywy w celu uzyskania znakomitych efektów. Rozmaite niemetalowe efekty były zintegrowane z całością, brzmią celowo i naturalnie. The Minoan Tragedy rozpoczynał się tragicznymi dźwiękami, mającymi symbolizować kres kultury minojskiej - jednej z najstarszych cywilizacji epoki brązu. Perkusja Ivano Olivieriego znakomicie oddawała świadectwo tych zdarzeń, bas grał gęściej niż na debiucie i z łatwością podtrzymywał surowy nastrój, deklamacje i growling spełniały swoją rolę, a gitara prowadząca zapewniła utworowi nostalgiczne nawiązania do wczesnych lat 90-tych XX wieku. To The Forgotten Tribes startował eterycznym wstępem, który sprawiał wrażenie kropli deszczu spadających na ziemię. Perkusja była lekka, wchodziły klawisze i w końcu pojawiał się gitarowy przester. Tutaj Towards Atlantis Lights pokazywał jak doszlifował sztukę wykorzystywania każdej dostępnej sekundy, aby powoli rozwijać się, dążąc do apogeum. Gitary parła tutaj do przodu i niczym silna burza zawisały nad tym wszystkim, rzucając długi cień i zmieniając krajobraz. The Bull And The Serpent oparto na mocniejszych szybszych riffach, w pewnym momencie wręcz deathmetalowych. Był to treściwy utwór, którego bezpośrednie podejście stanowiło miły przerywnik i punkt zwrotny w tej podróży. Mad Prophetess to smakowite połączenie klawiszy i gitar, po części na zasadzie uzupełniających kontrastów, z nutą starożytnego mistycyzmu i ambientowych pasaży. W Pelasgian Tales (Pelazgowie to lud zamieszkujący Tesalię przed przybyciem na Peloponez Greków w II tysiącleciu p.n.e.) główną atrakcją był prowadzący kawałek bas i przybierał formę ostatniego rozdziału tej muzycznej odysei. Grupa przedstawiła imponujący muzyczny spektakl - intensywny, zróżnicowany pod względem temp, świetnie zrealizowany, i fascynujący pod kątem historycznym. Od tajemnych rytuałów ukazanych na freskach zdobionych dwugłowym toporem z Knossos, po poezję epicką opisującą potomków pierwszych ludzi na ziemi greckiej. Zespół przedstawiał wiarygodne wyjaśnienia niewytłumaczalnego exodusu i wyginięcia starożytnych cywilizacji. Historia tych kultur została zamazana przez stronniczość lub ignorancję starożytnych historyków, a niekończące się spekulacje współczesnych uczonych wysychały wraz z ich kośćmi, gdy bezkrytyczna ludzkość przechodziła w szkole przez pozbawiony wyobraźni cyfrowy program nauczania, oczyszczony plakietki w muzeum czy tekstu na plakatach. Zaskakiwał fakt, że choć stylistyczne granice były rozmyte, [2] jawił się ostatecznie jako dzieło przede wszystkim funeral doomowe. Okładka Francesco Gemelliego przedstawiała płonące Knossos z posągiem Minosa na grzbiecie byka w tle. Byk w kulturze minojskiej był symbolem potęgi, a minotaur - jako mityczne połączenie człowieka i byka - stanowił przejaw perfekcji. Pałac w Knossos nie został bezpośrednio zniszczony przez erupcję wulkanu, ale jego zniszczenie w późniejszym okresie (250 lat później w 1450 roku p.n.e.) łączyło się z z wybuchem wulkanu na Santorini, który wywołał tsunami i inne kataklizmy, które zdziesiątkowały cywilizację minojską. Atmosfera gęstniała na tej płycie w niezwykły sposób, ale w końcu docierała do tragicznego spokoju - cechy wspólnej z poprzednią płytą, ale wywołanego z większym napięciem. Ten krążek w zasadzie trzeba było słuchać w zapętleniu, aby w pełni móc zacząć doceniać poziom zawiłości na poziomie bardziej teatralnej ekspresji, niż album doommetalowego.
Riccardo Veronese grał w atmosferyczno doom/blackowym Antim-Sanskar (Antim-Sanskar w 2021).
| ALBUM | ŚPIEW, KLAWISZE | GITARA | BAS | PERKUSJA |
| [1-2] | Kostas Panagiotou | Ivan Zara | Riccardo Veronese | Ivano Olivieri |
Kostas Panagiotou (ex-Bellator, Pantheist, ex-Aphonic Trenody, ex-Clouds, ex-Landskap),
Ivan Zara (Void Of Silence), Riccardo Veronese (Aphonic Trenody, ex-Gallow God, ex-Dea Marica, ex-Arrant Saudade)
| Rok wydania | Tytuł |
| 2018 | [1] Dust Of Aeons |
| 2021 | [2] When The Ashes Devoured The Sun |
