Zespół powstał w 2013 z ininicjatywy rumuńskiego wokalisty i multiinstrumentalisty Daniela Neagoe. Do nagrania pierwszej płyty w maju 2014 dobrał on sobie międzynarodowy skład: fińskiego gitarzystę, greckiego klawiszowca oraz Déhę - Belga, który potrafił grac na wszystkim. Był to fantastyczny album, który wypełnił pełen melancholii doom/death z elementami funeralnymi. Postawą stylu stał się niezwykle ciekawy mix mocnego growlingu z głębokim czystym śpiewem (zwykle nasycony odpowiednią żałobą). Masywnym doomowym riffom towarzyszyły delikatne (jakby rozmyte) nostalgiczne dźwięki pianina, zawierające w sobie ogromny ładunek emocji. W to wszystko wpleciono subtelne post-rockowe motywy, obecne choćby w The Deep Vast Emptiness czy Even If I Fall. Było to granie zróżnicowane i dojrzałe, a płyty słuchało się w skupieniu bez poczucia straconego czasu. Całość zadedykowano wszystkim ukochanym i bliskim, którzy zmarli i po których pozostały jedynie słowa, obrazy i wspomnienia. To emanowało z każdej nuty, z których każda niosła ze sobą ładunek otępiającego bólu. Jeśli istniał jakikolwiek wskaźnik jakości tego albumu, to bez wątpienia była nim porywająca "kołysanka" You Went So Silent, łacząca smutne i proste tony z melodyjnymi akcentami fortepianu, a rezultatem była eteryczna melodia na krawędzi rozpaczy i nieszczęścia. Potrzeba było wielu przesłuchań, aby w pełni pojąć każdą warstwę tej muzyki. Płyty nie skaziła ani prostota funeral doomu, ani jakieś wygórowane oczekiwania ze względu na skład zespołu. 13-minutowy The Deep Vast Emptiness był najbardziej rozbudowanym utworem i tutaj zawarto linie wokalne przypominające wręcz progresywny doom metal. Teksty dotykały bólu po stracie - nie da się uciec od tego, czego nie można kontrolować. Żal zdefiniowano tutaj jako gorzką refleksję nad tymi, których się utraciło, ale nadziei na ukojenie cierpienia raczej nie było.
[2] kontynuował świetnie rozpoczynającą się karierę Clouds. Zamiast Kostasa Panagiotou na klawiszach zagrał sam Neagoe, a Déha skupił się na basie. W studio za to pojawiło się kilku ciekawych gości jak skrzypek Shaun MacGowan (My Dying Bride) czy sesyjny gitarzysta Mark Antoniades. Krążek ukazał się 1 listopada 2016 i okazał się jeszcze lepszy od poprzednika. Muzyka potrafiła zatopić słuchacza w ogromnym morzu mrożącej melancholii bez oferowania najmniejszego promienia światła. Te 65 minut stanowiło długą i wyczerpującą emocjonalnie podróż przez rozmaite odcienie rozpaczy. Teoretycznie łatwo tu o nudę lub katastrofę braku zainteresowania, ale w zdolnych rękach muzyków Clouds ten patent zadziałał o wiele lepiej niż powinien, tworząc album ze sporą ilością odcieni szarości. Otwierający How Can I Be There? zaczynał się niczym Anathema z okresu Eternity - przygnębiające brzdąkanie spotykało się ze spokojnym czystym wokalem, który powoli tkał sieć wokół duszy i hipnotyzował swoją rytmiką. W czwartej minucie pojawiał się pierwszy rasowy riff, a następnie gardłowy wokal deathmetalowy. Kawałek opierał się na surowych riffach i stonowanym fortepianie, ale w połączeniu z doskonałym śpiewem nabiera własnego półżycia. Był to szablon dla reszty kompozycji - Migration stawiał na kontrast pomiędzy growlingiem Daniela a czystym wokalem Jóna Aldary z farerskiego Hamferd, którym towarzyszyły najbardziej podstawowe riffy doomowe i delikatne syntezatory. Mniej więcej w połowie kawałek zwalniał do dźwięków fortepianu i czystego wokalu, podczas gdy szorstkie tony zanikały. In The Oceans Of My Tears oferował przejmujące irlandzkie intro, a po czterech minutach wchodził żeński wokal gościnnie zaproszonej Natalie Koskinen z Shape Of Despair. Był to surowy i sugestywny utwór, bez najmniejszego błysku pozytywności i z wszechogarniającym poczuciem beznadziei. In All This Dark to już nawiązanie do szkoły angielskiej, a najbardziej do Warning i Anathemy. Znów grupa w sprytny sposób poradziła sobie z balansem między czasem trwania numerów (8-13 minut) a zarzutem nadmiernego rozwlekania poprzez łamanie aranżacji spokonym fortepianem i wyczekiwaniem co zaraz się wydarzy. Jarno Salomaa grał w sposób stonowany, w dużej mierze rezygnując z tradycyjnych solówek i stawiając na statyczne akordy lub spokojne brzdąkanie w tle. Na koniec I Gave My Heart Away - minimalna instrumentacja prowadziła ostatecznie do natarcia jeźdźców Śmierci, którzy przybyli na Ziemię, by położyć kres wszelkiemu cierpieniu. Brzmienie tutaj było wyjątkowo jednostajne i przytłaczające, ze smyczkami narastającymi do crescendo i czystym wokalem, który docierał do każdego, ale ostatecznie nikt mu nie odpowiadał, gdyż śmierć zrobiła swoje, oczyszczając planetę z ludzi i pozwalając zwierzętom i roślinom na ponowny rozkwit. Te ponure mysli nachodziły w tamtym czasie Daniela Neagoe po śmierci przyjaciółki Anity Nicolety, która zmarła w 2013. Ostatecznie [2] miał głębsze i bardziej złożone przesłanie niż debiut. Długośc utworów była uzasadniona, gdyż fortepian czy skrzypce potrafiły delikatnie narastać w kierunku ciężkiego żałobnego riffu, wyrywającego z pozornego odrętwienia. Clouds ugruntowali tym samym swoją pozycję jako jeden z najbardziej innowacyjnych i sugestywnych nowych zespołów funeral doomu w tamtym okresie.


Daniel Neagoe

Kiedy w nastepnych latach odszedł wpierw Salomaa, a następnie Déha, Daniela Neagoe postanowił nagrać dwie płyty sam. Na [4] i [5] jednak dało się wychwycić wszystkie te ograniczenia, które zwykle ograniczają przstrzeń przy jednosobowym wykonaniu. Clouds niby grał to samo, ale jednak w sposób uproszczony, płaski i mało subtelny. Na początku 2020 Daniel zebrał grupę rumuńskich muzyków i Clouds ponownie stał się zespołem z prawdziwego zdarzenia, aby w marcu 2020 wydać [6]. Nwoi rekruci okazali się godnymi nabytkami i płyta z jednej strony potrafiła byc niczym chłodny powiew wiatru, a z drugiej burzliwy na wzór najgorszej wichury. Było to granie jednocześnie proste i skomplikowane. Proste, gdyż nie było tu skomplikowanych zagrywek, zawiłych pasaży ani nawet dłuższych gitarowych solówek. Często gitary nawet nie grały prawdziwych riffów. Jednakże siła tego albumu była jego nieskończona głębia. Każdy utwór można było w nieskonczoność rozkładać na czynniki pierwsze, co pozwalało odsłaniać różne fragmenty, które - choć proste - łączyły się w o wiele większą całość. Ta muzyka za każdym odsłuchem oferowała coś innego. Cold Guiding Light startował gitarami akustycznymi, podczas gdy wokal Daniela był szeptem idealnie zsynchronizowanym z gitarami. Około drugiej minuty ten śpiew wybuchał, przepełniony bólem i przerażająco głębokim growlingiem. Riffy stawały się gęste i urywane, niczym wzburzone morze przewracające łódź. Perkusista Luca Breaz rozumiał w pełni o co chodziło liderowi - raz grając szybciej na talerzach, innym razem doskonale dopełniając dźwięki skrzypiec Iriny Movileanu. Zwiewny Empty Hearts to delikatny taniec perkusji i skrzypiec, zmierzający ku wstrząsającego środka utworu. W Images And MemoriesAbove The Sea rzeczywiście przywoływał wrażenie przebywania na wodzie, w dużej mierze dzięki skrzypcom, które nadały utworowi niemal eteryczny styl. The Sailor Waves Goodbye to opowieść o mężczyznie wyruszającym w morską podróż, który wie, że już z niej nie wróci. Nie ma serca, by wyjawić swoim bliskim prawdę i wypływa i już na oceanie wzbiera w nim fala żalu, że powinien był wykorzystać ostatnie chwile na brzego, aby powiedzieć rodzinie prawdę. A Father`s Death dotyczył znalezienia nadziei na lepsze jutro nawet w ciemnościach osobistej straty. Skrzypce grały niezwykle poruszające nuty, a towarzyszące im gitary doepłniały wizji zagłady. Na sam koniec manifest The End Of Hope i ten ponury numer przybierał formę żałobnego hymnu dotyczącego straconych dni i ostatecznego pożegnania. Środkową część kompozycji wypełniono klasycznym doomem, zanim gitara prowadząca nie przełamywały tych grobowych tonów.
Skład nie utrzymał się - wkrótce odeszli Rehal-Sagoo, Breaz i Movileanu. Zastąpiło ich małżeństwo Gheorghe (Alex na gitarze i Corina na skrzypcach) oraz perkusista Casian Vlad. [8] ukazał się 14 października 2021 i był powrotem do czasów świetności Clouds z początków kariery. Tytuł płyty po rumuńsku oznaczał "rozstanie" i rzeczywiście, w porównaniu do [6] przygnębiająca muzyka stała się nieodparcie wzniosła. Ten transcendentny funeral doom z deathowo/czystymi na zmianę wokalami kapitalnie dotykał tematów straty i samotności. Formacja położyła większy nacisk na klawiszową atmosferę przesyconą pogłosem, jak również chętniej sięgała po fortepian, skrzypce i instrumenty dęte. Te warstwy przeplatającego się metalu i poruszających melodii sprawiły, że żałobny doom wznosił się na wyjątkowo poruszające wyżyny dzięki autentycznemu pięknu aranżacji. U podstaw sukcesu artystycznego tej płyty leżała zdolność muyzków do przekazywania autentycznego cierpienia. Przekształcanie emocjonalnych melodii w potężne katharsis – czy to poprzez refren Deepen This Wound, czy też narastający punkt kulminacyjny w The Door We Never Opened - konsekwentnie uderzała słodkim smutkiem. Neagoe przeszywał swoim growlingiem, ale jego czysty wokal prawdziwie wzruszał - najbardziej w See Tthe Sky With Blind Eyes. Wspomniany pogłos pomagał Danielowi w jego niewykle szczerym osobistym przekazie (This Heart A Coffin, A Place For All Your Tears. Drobne interludia na solówki instrumentów dętych (In Both Our Worlds The Pain Is Real, The Door We Never Opened) działały niczym migotanie słońca na mrocznym jesiennym niebie, jakby krótkie radosne obietnice wiosny po drugiej stronie. To piękno i emocjonalna siła łączyły się ostatecznie, czyniąc [8] prawdziwie wciągającym albumem. W In Both Our Worlds The Pain Is Real gościnnie zaśpiewał Aaron Stainthorpe (wokalista My Dying Bride). Clouds celował w estetyczną różnorodność, przy jednoczesnym zachowaniu smętnego tonu, który zapowiadał nadchodzące miesiące jesienno-zimowej ciemności, chłodu i ponurej rozpaczy.
Na czteroletnią przerwę wpłynęły ponowne rotacje personalne. [9] nagrała grupa, w której składzie znalazło się aż czterech nowych muzyków, w tym flecista Andrei Oltean. Zespół opisywał album jako "przerażającą podróż w mrok świadomości, introspektywną refleksję nad ludzką egzystencją". Na początek na pochwałę zasługiwały poetyckie teksty, bedące wyrazem druzgocących rozczarowań, bólu i uświadomienia sobie złudzeń. Szaleństwo i wściekłość również naznaczyły ponure wspomnienia narratora, podczas gdy egzystencja zgasiła w nim wszelką radość i nadzieję. Również wokalne interpretacje Daniela zapadały w panięć i ten przejmujący otchłanny deathowy ryk wydawał się miejscami nieziemski. Nawiedzone cyste wokale udanie oddawały boleść życia, a pełne smutku harmonie wokalne przerywały nieraz słowa wypowiadane z urwanymi oddechami. Niestety, muzyka nie była już tak ciekawa i pod tym względem album rozczarowywał. Niby styl był podobny, choć największą różnicę stanowiła rezygnacja ze skrzypiec i postawienie na namolny flet. Zespół nie potrafił wzruszać tak dogłębnie jak w przeszłości, pomimo uzycia fortepianu i szarzujących akordów. Duet gitarzystów Bogos-Raducanu nie zachwycał, często zresztą był spychany na drugi plan za wokal i flet. Znalazły się momenty nie do końca dopieszczone, brzmiące jakby ze standaryzacji MySpace, w dodatku z tym wszędobylskim fletem unoszącym się na powierzchni każdej kompozycji. Szkoda, że na tym krążku Clouds nie potrafił zapewnić takiej intensywności nastrojów do jakiej przyzwyczaił swoich fanów.

Późniejsze losy muzyków Clouds:

ALBUM ŚPIEW PERKUSJA KLAWISZE GITARA GITARA BAS SKRZYPCE
[1] Daniel Neagoe Kostas Panagiotou Jarno Salomaa Olmo `Déha` Lipani -
[2] Daniel Neagoe Jarno Salomaa Olmo `Déha` Lipani -
[3] Daniel Neagoe - Olmo `Déha` Lipani -
[4-5] Daniel Neagoe -
[6] Daniel Neagoe Luca Breaz - Mihai Dinuta Indee Rehal-Sagoo Alex Costin Irina Movileanu
[8] Daniel Neagoe Casian Vlad Daniel Neagoe Mihai Dinuta Alex Gheorghe Alex Costin Corina Gheorghe
[9] Daniel Neagoe Valentin Dragan - Erik Bogos Cosmin Raducanu Alex Costin -

Daniel Neagoe (ex-My Shadow, ex-Winter`s Eve, Eye Of Solitude, ex-Colosus, ex-Unfathomable Ruination, Deos, Sidious),
Olmo Lipani (Yhdarl, Merda Mundi, Slow, ex-Deviant Messiah. Imber Luminis, ex-Ignifer, Maladie, ex-Deos, ex-We All Die (Laughing),
Jarno Salomaa (ex-Wanderer, ex-Haven In Shadows, ex-Rapture, ex-ex-The Mist And The Morning Dew, Shapes Of Despair), Kostas Panagiotou (Pantheist, ex-Bellator),
Mihai Dinuta (Machiavellian God, Mourners), Indee Rehal-Sagoo (ex-Eye Of Solitude, Reverse The Sun), Alex Costin (ex-Apocaliptic, ex-Descend Into Despair),
Luca Breaz (ex-Descend Into Despair), Alex Gheorghe (ex-Kamen, ex-Dark Fusion, Machiavellian God), Corina Gheorghe (ex-Tiarra), Valentin Dragan (Soul Dissolution)


Rok wydania Tytuł TOP
2014 [1] Doliu #25
2016 [2] Departe
2017 [3] Destin EP
2018 [4] Dor
2019 [5] Dor 2
2020 [6] Durere
2020 [7] Clouds Acoustic
2021 [8] Despatire
2025 [9] Desprins

          

    

Powrót do spisu treści