Szwedzka grupa powstała w 1999 w Malmö. Dość szybko podpisała kontrakt z wytwórnią WAR Music. Istniał tylko jeden problem - brakowało odpowiedniego wokalisty i w końcu zaproszono frontmana sesyjnego Lawrence`a Mackrory`ego, znanego z Darkane. Później nagrane z nim wersje wycofano z rynku, materiał zmixowano podmieniono linie wokalne na te pochodzące od nowego wokalisty Davida Fremberga. Barwa jego głosu przypominała Mike`a Anderssona z Cloudscape i Silent Memorial. Stylistycznie Andromeda lokowała się między wczesnym Dream Theater a Pain Of Salvation, ale do tego wszystkiego Szwedzi dołożyli dozę własnej rozpoznawalności opartej na sporej roli klawiszy i charakterystycznym sposobie gry gitarzysty Johana Reinholdza. Klimat nagrań przywodził na myśl oceany i kosmos, do czego nawiązywała zresztą okładka płyty. Urzekał już numer otwierający The Words Unspoken ze wspaniałą zagrywką na wstępie, prog-metalowych powtarzanych głównych rytmach i ciekawą pracą sekcji rytmicznej. W pewnym momencie utwór przyspieszał plasując się bliżej zespołów heavy/powerowych. W świat progresywny mocniej wkraczał Crescendo Of Thoughts, od samego początku serwując wiele ciekawych struktur, choć zapewne partie wokalne można było zaaranżować ciekawiej. Atmosfera zmieniała się raptownie w mroczniejszym In The Deepest Of Waters i muzycy idealnie oddali w tej kompozycji trzymany pod kontrolą niby-chaos, podczas gdy w tle przewiajły się elementy twórczości Symphony X oraz debiutu Yngwie Malmsteena. Cięższy i dynamiczny Star Shooter Supreme wzbogacono o na przemian się zmieniające linie wokalne. W dobrze znane rejony znane z początku płyty powracał Chameleon Carneval, w którym większy nacisk położono na melodykę i eksplorowanie skal. Oczywiście instrumentaliści popisywali się niemałymi umiejętnościami, wykazując się jednocześnie niesamowitą wyobraźnię w sferze rozwiązań rytmiczno-melodycznych. Tytułowy Extension Of The Wish w pewnej części brzmiał bardzo ilustracyjnie i przypominał dokonania gitarowych wirtuozów. Pewnym mankamentem okazały się chwilami nieczytelne wokale, powzięte niczym z industrialu. Arch Angel zbliżał się do tego co nagrywał Seventh Wonder. Remixowana wersja zawierała jeszcze dwa dodatkowe nagrania. Łagodny Journey Of Polyspheric Experience był formą przejściową między progresywnym rockiem a metalem, łącząc motywy Marillion z wczesnym Dream Theater. Eclipse w końcu można było uznać w jakimś stopniu za balladę, choć momentami nieco ponurą - zupełnie jakby grał tu kompletnie inny zespół. Największą siłą krążka było to, że każdy z muzyków znał tu swoje miejsce. Poszczególne partie były dokładnie przemyślane, a członkowie grupy dzielili się wypełniając swoją grą ich struktury. Biorąc pod uwagę fakt, że w tamtym czasie większość prog-kapel ograniczało się do klonowania Dream Theater, Andromeda jawiła się jako zjawisko dość innowacyjne.
Formacja kuła żelazo niczym gorące i po przyjęciu nowego basisty Fabiana Gustavssona przystąpiła do nagrywania drugiego albumu. Na [2] uczucie zawodu splatało się w dziwny sposób z zachwytem. Andromeda dokonała wielkiego zwrotu w swojej muzyce. Właściwie należało taki ruch zapisać zespołowi na plus, gdyż nie było tu absolutnie mowy o zjadaniu własnego ogona. Owszem, tu i ówdzie pojawiały się elementy stanowiące wspólny mianownik obu produkcji. Już Encyclopedia zwiastowała rewolucję - niby drapieżnie i prog-metalowo, ale jednocześnie łagodnie i odrobinę melancholijnie. Zniknął buńczuczny pazur rozdrapujący słuchacza na debiucie, grupa słyszalnie podryfowała w rejony prog-rockowe. Podobnie rzecz miała się z Mirages i Reaching Deep Within. Wydatny wpływ na taki obrót sprawy miały linie melodyczne Fremberga - ciekawe i pełne liryzmu, a jednocześnie pozbawione arogancji. Two Is One wyraźnie dzielił się na dwie części. Pierwsza dość nachalnie kojarzyła się z dokonaniami Faith No More (charakterystyczne "rozkołysanie"), druga po prog-rockowym fragmencie wskakiwała w charakterystyczne dla Andromedy łamane ciężkie riffy z gitarowo-klawiszowymi konwersacjami. Morphing Into Nothing zyskiwał formę muzycznego pomostu łączącym obie płyty, ale już CastawayParasite nawiązywał do klasyki art-rocka lat 70-tych, natomiast This Fragile Surface budził słuszne skojarzenia z twórczością utytułowanych rodaków Pain Of Salvation. Płyta okazała się ciekawą pozycją, ale wzbudzającą sporo kontrowersji. Dość trudno odbierało się nową Andromedę spoglądając przez pryzmat albumu debiutanckiego. Oba wydawnictwa należało traktować oddzielnie i pogodzić się z faktem, iż ekipa podążała tą właśnie drogą.
Przed nagraniem [3] wszyscy się zastanawiali czy Andromeda utrzyma swój status ekipy, którym udało się wypracować profil broniący się skutecznie przed atakami sceptyków progresywnego metalu, doszukujących się ustawicznie ślepego naśladownictwa. W zasadzie płyta okazała się dzieckiem zwieńczonych sukcesem poszukiwań i artystycznych przemyśleń. Ukazała w pełni dojrzały zespół, który dokładnie wiedział czego chce. Andromedzie udało się znaleźć złoty środek - kompromis pomiędzy art-rockiem i ogólnie rozumianym prog-metalem. Materiał był wyrównany i obdarzony świetną dramaturgią. Periscope był niczym rwąca rzeka, wirująca i zwalniająca. Siłą Andromedy jak zawsze okazał się tandem gitarowo-klawiszowy Reinholdz-Hedin. Niby dialogi tego typu zostały już ograne do bólu i stanowiły niejako znak towarowy prog-metalu, a jednak Szwedom udało się to podać w sposób budzący najwyższe uznanie. Wystarczyło, aby w tym przypadku cybernetyczna doskonałość nie stanowiła wartości nadrzędnej, aby poza nią wyłaniał się głębszy przekaz. Na album wrzucono ponadto sporą dawkę nietuzinkowych melodii, jak w bujającym In The End z refrenem na długo zostającym w głowie. Szczyptę brzmień klasycznych i melancholii fani odnaleźć mogli w The Hidden Riddle, w którym klawisze upodobniono brzmieniowo do dzieł Arjena Lucassena. Kulminacja nadchodziła w No Guildelines i Inner Circle, które zadziwiały niewymuszoną łatwością przy zmianach tempa i łamania rytmu. Mroczny ciężar walca w Blink Of Eye stanowił jakby zaprzeczenie wcześniej wypracowanego klimatu i zarazem udanym ostatnim rozdziałem opowieści. David Fremberg mógł niektórym wydawać się niekompatybilny z resztą zespołu z powodu dość delikatnych interpretacji - a jednak był charakterystyczny i rozpoznawalny, przy okazji przyzwoicie operujący niezłą techniką. Zespół zdał egzamin trzeciej płyty, umacniając tym samym swoją pozycję w prog-metalowym panteonie.
Johan Reinholdz grał w Opus Atlantica, thrash/deahowym Nonexist (Deus Deceptor w 2002, From My Cold Dead Hands w 2012, Throne Of Scars w 2015 i EP-ka In Praise Of Death w 2018) i Dark Tranquillity, Linus Abrahamson w Anton Johansson`s Galahad Suite (Galahad Suite w 2013), Constancia (Final Curtain w 2015) i Until Rain (Inure w 2017), natomiast David Fremberg zaśpiewał na płycie Tears Of The Sun Space Odyssey.
ALBUM | ŚPIEW | GITARA | KLAWISZE | BAS | PERKUSJA |
[1] | Lawrence Mackrory / David Fremberg | Johan Reinholdz | Martin Hedin | Gert Daun | Thomas Lejon |
[2-5] | David Fremberg | Johan Reinholdz | Martin Hedin | Fabian Gustavsson | Thomas Lejon |
[6-7] | David Fremberg | Johan Reinholdz | Martin Hedin | Linus Abrahamson | Thomas Lejon |
Lawrence Mackrory (F.K.Ü., ex-Scarve, ex-Darkane), Linus Abrahamsson (ex-The Codex, ex-Citadellion)
Rok wydania | Tytuł |
2001 | [1] Extension Of The Wish |
2003 | [2] II=I |
2006 | [3] Chimera |
2008 | [4] The Immunity Zone |
2009 | [5] Playing Off The Board (live) |
2011 | [6] Manifest Tyranny |
2013 | [7] Crash Course EP |