
Angielski zespół założony w 1989 w Yorkshire. Nazwą nawiązano do przeklętego miasta z opowiadania Roberta E. Howarda z 1931. Debiut Bal-Sagoth prezentował jeszcze pewien chaos stylistyczny, ale już wówczas grupa zaprezentowała dość oryginalne brzmienie. Był to jeszcze styl toporny, o przybrudzonym brzmieniu i intrygujących smolistych zwolnieniach w warstwie gitarowo-klawiszowej, czasem przeradzających się w niemal ambientowe wyciszenia. Ten "barbarzyński black" oparto na dominującym brzmieniu klawiszy (nawiązującym w pewnym stopniu do ścieżki dźwiękowej filmu "Conan Barbarzyńca"), bardziej skupiającym się na niepokojących wstawkach rodem niczym z koszmarnego snu, niż imitowaniu orkiestry. Integralnym elementem stylu okazał się również chrapliwy wokal Robertsa, często mającego inklinacje przechodzenia z dystyngowanych narracyjnych monodeklamacji do niemal blackowego skrzeku. Album w ciekawy sposób połączył barbarzyński metal epicki z posępnością blacku. Perkusista Jonny Maudling odpowiedzialny był za wszelkie orkiestracje. [2] był znacznie lepszy i już przy pierwszym przesłuchaniu wgniatał w fotel. Tak naprawdę trzeba było przesłuchać tą płytę kilka razy pod rząd, by ogarnąć wszystkie pomysły zaprezentowane tutaj przez muzyków. Nie przeszkadzał nawet fakt, że melodie grano na jednej gitarze. Z tej płyty wyróżniał się przede wszystkim As The Vortex Illumines The Crystalline Walls Of Kor Avul Thaa - najbardziej złożony ze wszystkich numerów. Z tego okresu najbardziej dojrzały był niewątpliwie [3] z takimi killerami jak A Tale From The Deep Woods oraz When Rides The Scion Of The Storms. Generalnie pierwsze trzy krążki fani uznali za najlepsze i faktycznie, stanowiły one gratkę dla miłośników epickich klimatów fantasy zagranych w bliżej nieokreślonym gatunku metalu w symfonicznej otoczce. Tej muzyce trzeba było poświęcić trochę czasu, gdyż nadzwyczaj odważnie wychodziła ona poza powszechnie uznane szablony. Muzyka Bal Sagoth była złożona, melodyjna i wspaniale odzwierciedlała snute przez Byrona opowieści.
[4] był cięższy od poprzedników, co było przede wszystkim zasługą gitar. One teraz zamiast klawiszy stanowiły muzyczny kręgosłup formacji (na uwagę zasługiwały zwłaszcza świetne melodyjne partie w Callisto Rising). Perkusja nabrała wyrazistości, przechodząc płynnie od marszowych rytmów po blackowe tłuczenie. Zmieniło się też wiele w sferze wokalnej - mniej było deklamacji, a więcej blackowego śpiewania, choć głosowi Byrona w procesie produkcji nadano pewnej niewyraźności. Wciąż nadal było trudno zamknąć Bal Sagoth w konkretnej muzycznej stylistyce. Słodkie przebojowe klawiszowe melodie wrzucono do jednego worka z agresją symfonicznego blacku. W warstwie tekstowej Anglicy nadal zajmowali się opiewaniem odległych galaktyk, mrocznych gwiazd i obcych cywilizacji. Powstało ekstremalne słuchowisko osadzone w multiuniwersum fantasy z kosmicznymi opowieściami rozpisanymi na role. Byron wciąż był doskonałym narratorem snutej sagi na tle tego specyficznego symfonicznego metalu z wpływami black i heavy/power metalu. The Voyagers Beneath The Mare Imbrium rozpoczynało charakterystyczne dla Chrisa Maudlinga gitarowe popiskiwanie, po czym jego zagrywki wchodziły w szranki z bitewną orkiestracją. Bombastyczne fanfary i wojenne rytmy bębnów wprowadzały słuchacza do The Empyreal Lexicon, by zanurzyć w oceanie nostalgii, co chwilę targanej przez bitewną furię. Można było kochać taką stylistykę albo szczerze nienawidzić, ale niewątpliwe urzekało bogactwo poszczególnych utworów, w których nie było absolutnie miejsca na monotonię. Dobrze sprawdziły się jak zawsze w takiej konwencji gitarowo-klawiszowe dialogi braci Maudling. W Of Carnage And A Gathering Of The Wolves wspaniale narastała dramaturgia budowana przez natarczywe pojedyncze klawiszowe wtręty. Panowała duszna atmosfera generowana przez rozmyte brzmienie gitary i jak zawsze bezwzględną perkusję. Z czasem robiło się klarowniej i przejrzyściej dzięki ożywczemu klawiszowego powiewowi. Pełen patosu pasaż w środkowej części emanował swoją niesamowitością, serwując perkusyjne niuanse, eteryczne dotknięcia klawiszy i piękną solówkę podsumowującą całość. Callisto Rising posiadał pompatyczny początek i szybkie przejście w galop, dużo ciekawiej prezentował się brutalniejszy The Scourge Of The Fourth Celestial Host, malowniczo nasycony komiksową aurą fantasy. Behold The Armies Of War Descend Screaming From The Heavens od początku nokautował kosmicznym impetem - Anglicy nieźle tu pokombinowali utwór, dodając cały wachlarz różnych smaczków i niepokojących dźwięków. Momentami nawet narracja Byrona zostawała przygłuszona przez kosmiczną batalię i mnogość porażających solówek gitarowych. Dołączenie w studio etatowego basisty Marka Greenwella oraz perkusisty Dave`a MacKintosha pozwoliło braciom skupić się na swoich głównych instrumentach, przez co wszystko zabrzmiało dojrzalej niż w przeszłości.
Nagrany po paru latach przerwy [5] powtarzał pomysły z lat wcześniejszych. Zespół nie miał zamiaru zmieniać konsekwentnej jasno wytyczonej ścieżki. Tym razem teksty opisywały relację archeologa poszukującego śladów zaginionej mitycznej Atlantydy (oczywiście w wykreowanym przez grupę uniwersum). Tym razem zdecydowano się na klimatyczne symfoniczne przerywniki, które bynajmniej nie stanowiły zapchajdziur. Niepokoił początek Draconis Albionensis z silniejszą narracją Byrona - dzięki dziwacznej skoczności utwór kojarzyć się mógł nawet z folk metalem. Chris Maudling grał tutaj bardzo "słodko", po czym następowało przełamanie klimatu ambientowym rozmarzonym fragmentem. Huśtawka nastrojów była porażająca - od frywolności do powagi surowości chłodu klawiszy i płomienistych riffów. Star-Maps Of The Ancient Cosmographers oparto na kosmicznym galopie ze schizofrenicznymi efektami rodem ze starych filmów science-fition. Największą niespodzianką na albumie był z pewnością The Splendour Of A Thousand Swords Gleaming Beneath The Blazon Of The Hyperborean Empire - ponad 7-minutowe intensywne i pełne fantazji granie, z intrygującymi gitarowymi patentami oraz wojenną atmosferą budowaną przez trąbki i bitewny róg. W The Dreamer In The Catacombs Of Ur klimat zmieniał się orientalny, ale wciąż przemieszany z symfoniczną szybkością. Ciekawy patent z rytmiczną melodeklamacją brzmiał jak wykrzykiwana tajemnicza inkantacja. W końcu The Chronicle Of Shadows majestatycznie rozpoczynały triumfalne fanfary. Kompozycję przesycono wściekłością i srogą dominacją ciężkiego riffowania.
Muzycy długo pracowali nad efektem końcowym [6], który wypadł odpowiednio pompatycznie. Wydawało się jednak, że tym razem zabrakło odpowiedniego budżetu na chóry i orkiestracje, przez co materiał brzmiał mniej potężnie (wykorzystano jedynie sample orkiestracji). Nawet jednak przy tych ograniczeniach Anglicy stworzyli niezwykłe dzieło bliskie niemal muzyce filmowej. Szczególnie trzy instrumentalne kompozycje (The Sixth Adulation of His Chthonic Majesty, The Fallen Kingdoms Of The Abyssal Plain, To Storm The Cyclopean Gates Of Byzantium) stworzono właśnie w taki sposób, by po części przypominały atmosferę filmowego "Władcy Pierścieni". Obok przestrzennych wielowymiarowych brzmień nie zapomniano jednak o wokalnym skrzeku i klimacie typowym dla epickiego black metalu. Pomimo kosmetycznych zmian, album był naturalną konsekwencją poprzednich płyt. Pomimo niekończących się zarzutów o balansowanie na pograniczu kiczu oraz artyzmu, trudno było znaleźć podobnie grającą formację - tak samo atrakcyjną dla miłośników symfonicznego blacku, fanów Therion i tych lubiących majestatyczny heavy/power. Z krążka wyróżniał się niewątpliwie Hammer Of The Emperor, siejący bitewną pożogę, marszowe takty i melodyjne ilustracyjne granie. Ostatecznie 5 lat nie poszło na marne i powstał album dojrzały i dopracowany, zamykający sagę o perypetiach i intrygach kosmicznych bogów.
Dave MacKintosh przeszedł do Dragonforce, grał także na debiucie Power Quest. Dan Mullins bębnił w My Dying Bride, industrialno-ambientowo-blackowym An Axis Of Perdition (Urfe w 2009 i Tenements w 2011), deathowym Blasphemer (Blasphemer w 2017 i Lust Of The Goat w 2018), blackowo-ambientowym Morte Lune (EP-ka Temple Of Flesh w 2020) i Conan. Byron Roberts napisał cztery opowiadania fantastyczne: ""Into The Dawn Of Storms", "Chronicles Of The Obsidian Crown", "Darkfall - Return Of The Vampyre" i "A Voyage On Benighted Seas". W październiku 2013 ukazało się na CD Apocryphal Tales (Demo 1993) z dwoma bonusami.
| ALBUM | ŚPIEW | GITARA | BAS | KLAWISZE | PERKUSJA |
| [1] | Byron Roberts | Chris Maudling | Jason Porter | Jonny Maudling | |
| [2-3] | Byron Roberts | Chris Maudling | Jonny Maudling | ||
| [4-5] | Byron Roberts | Chris Maudling | Mark Greenwell | Jonny Maudling | Dave MacKintosh |
| [6] | Byron Roberts | Chris Maudling | Mark Greenwell | Jonny Maudling | Dan Mullins |
Dan Mullins (ex-Broken, ex-Sermon Of Hypocrisy)
| Rok wydania | Tytuł | TOP |
| 1995 | [1] A Black Moon Broods Over Lemuria | |
| 1996 | [2] Starfire Burning Upon The Ice-Veiled Throne Of Ultima Thule | #19 |
| 1998 | [3] Battle Magic | #25 |
| 1999 | [4] The Power Cosmic | |
| 2001 | [5] Atlantis Ascendant | |
| 2006 | [6] The Chthonic Chronicles |
