Włoska grupa powstała w 2000 w Como (Lombardia) jako cover-band Iron Maiden. Styl tego zespołu przełożył się na debiut pod względem klasycznych zagrywek i rytmiki. Gabriele Bernasconi głosowo przypominał odrobinę wyżej śpiewającego Dickinsona, ale poziom umiejętności oczywiście był znacznie niższy. Słychać to było w przeciętnie odegranej przeróbce Hallowed Be Thy Name i w zasadzie dziwił fakt, że kwintet wziął na warsztat tak trudny maidenowy numer. Numery własne stanowiły wypadkową twórczości Dziewicy i włoskiej maniery wykonawczej, przez co wszystko brzmiał zbyt gładko, słychać także ogólne stremowanie. W rezultacie nagrano po części trywialny zestaw kompozycji w rodzaju Journey Through The Stars, Choose The Truth czy Sheer Hate. Trafiły także tutaj utwory kompletnie nieatrakcyjne z jedynie teoretycznie epickim wydźwiękiem (The Lone). Próba zagrania czegoś skomplikowanego był The Pain Of Sight, może nawet jakąś wariacją na temat Hallowed Be Thy Name, ale zabrakło pomysłów na interesującą treść. Back To My Dreams to z kolei bardzo słaby kawałek z gatunku "smutek i zaduma", obdarzony pompatycznym słabym refrenem. Ekipa nie mogła się powstrzymać przez umieszczeniem na płycie usypiającego Closure przy pianinie, natomiast Word To The Wise jako bardziej rycerskie podejście byłby dobry, gdyby nie wrzucono tu bez uzasadnienia słodkawego nijakiego refrenu. W rezultacie najlepszym numerem był zagrany zdecydowanie w średnim tempie Step Aside. Bernasconi okazał się wokalistą przeciętnym i bez charyzmy. Zapewne wyglądałoby to jeszcze gorzej, ale miejscami wspomógł go brazylijski frontman Andre Matos (ex-Angra). Tacy sobie instrumentaliści nie pokazali niczego co zwracałoby uwagę na dłużej. Produkcyjnie dobrze i trudno było mieć jakieś zastrzeżenia.
Na [2] Clairvoyants przedstawiła muzykę bardziej osobistą, oddaloną brytyjskiej maniery. Był to tradycyjny heavy metal z nutką gotyckiej szarości w refrenach (No Need To Surrender, Just The Same Story, I Don`t Believe Their Lie). Żwawsze numery tym razem dosyć atrakcyjne (Endure And Survive) w modern-metalowych melodiach lub lekko galopującym łagodnie podanym The Shape Of Thing To Come, a zwłaszcza w Prometheus i The Only Way Out Is Through. Rzecz jasna nie były to utwory w jakiś sposób powalające i to tylko taki heavy metal, którego można było posłuchać bez zatykania uszu. Niby-potoczysty Here Today, Gone Tomorrow był pusty pod względem treści, a metalowa ballada Sinner`s Tale była słaba. Zespół nie potrafił stworzyć realnie "chwytającego za serce" motywu do takiego rodzaju kompozycji. Metalowy rock`n`roll To Heaven And Back kipeski i nie bujał jak należy. Inne ekipy włoskie umieszczały na swoich albumach znacznie lepsze kompozycje w tym stylu. Na koniec rozbudowany Horizon Calling ze zdecydowanie za długim wstępem na pianinie, dawką romantyzmu i ogólnym przywiązaniem do włoskiej tradycji melodyjnego metalu (z lekko rycerskim wydźwiękiem) i chyba jedyny raz wykorzystaniem pewnych patentów maidenowych. Bernasconi śpiewał lepiej, a może po prostu był to repertuar, w którym nikogo nie musiał udawać i na nikim wzorować. Gitarzyści zagrali śmielej i ciężej, prowadząc ze sobą dialogi i serwując kilka dobrych solówek. Brzmienie ciekawsze niż poprzednio - uzyskano surowsze gitary, lepiej ustawiono w przestrzeni wokal. Choć ten album był lepszy od poprzedniego, nadal nic nie porywało ani intrygowało. Grupa po raz kolejny nie zyskała uznania i ostatecznie została rozwiązana w 2015.
Gabriele Bernasconi założył jednoosobowy projekt Art X (The Redemption Of Cain w 2016). Luca Princiotta grał w Black Eye i Sunstorm.
ALBUM | ŚPIEW | GITARA | GITARA | BAS | PERKUSJA |
[1-2] | Gabriele Bernasconi | Luca Princiotta | Marco Demartini | Paolo Turcatti | Manuel Pisano |
Luca Princiotta (Doro)
Rok wydania | Tytuł |
2009 | [1] Word To The Wise |
2012 | [2] The Shape Of Things To Come |