
Włoski zespół powstały w 2007 w Carpi. Dwie płyty wydane dla Limb Music prezentowały bombastyczny powermetal w krajowej odmianie, odegrany pod Kaledon i Thy Majestie. Te skojarzenia nasuwał na starcie układ płyty, gdzie poszczególne kompozycje połączono narracjami, a zakończenie stanowił monumentalny epicki kolos. Otwierający At The Gates Of The Silent Storm brzmiał znakomicie i bojowo, wybijając się ponad codzienność takiego grania w Italii. Daniele Bisi to dobry wokalista, choć głosowo niczym się nie wyróżniał - okazał się także utalentowanym klawiszowcem, a jego partie były ważnym elementem budowania klimatu fantasy. Udanie zrobiono symfoniczne orkiestracje w pompatycznym The Scream Of The Thunder i ten numer należał do najbardziej wyrazistych na płycie. Zgrabnie podano też niezwykle podniosły Our Last Nightfall, z gościnnym udziałem wokalnym Sereny Vischi. Jedynym gitarzystą był Stefano Paolini, którego miejscami wspomogli Claudio Pietronik z Anicent Bards oraz Pier Gonella (m.in. Mastercastle i Odyssea) w A Day Of Fire. Gitarowo robota dobra, choć w znacznej mierze to granie bardzo wtórne - plusem był natomiast brak nadmiernego słodzenia i wygładzania, jak to zazwyczaj bywało w przypadku włoskich zespołów z tego kręgu muzycznego. Świetnie wypadł również epicki The March Of The Grey Army z elementami średniowiecznego folku. Warto pamiętać, że we wkładce jako basistę wymieniano Lorenzo Costiego, lecz faktycznie partie tego instrumentu nagrali Martino Garattoni z Ancient Bards (sześć kawałków) oraz Alessandro Lotta (w dwóch: The Scream Of The Thunder i A Legend To Believe In). Album można by uznać za dobry, ale jednak rozczarowywał 15-minutowy Of War and Resurrection - akceptowalne granie we włoskiej manierze, ale bez fajerwerków. Wolniejsza partia epicka w połowie kolosa była poprawna, ale nie przykuwała większej uwagi, ponadto kulminacja mogłaby być bardziej monumentalna. Produkcja za to doskonała - Daniele Bisi i Luigi Stefanini wyprodukowali krążek o przyjemnym i selektywnym brzmieniu. Fogalord nie był ani oryginalny, ani odkrywczy, ale na pewno nie jest nudny.
Po wymianie sekcji rytmicznej nagrano [2] - paradoksalnie podobny epicki power nagrał inna włoska kapela Vexillum (The Bivouac). Niemal wszystkie melodie były tu niezwykle udane, a wszyscy grali z niezachwianym przekonaniem potoczyste bojowe numery od samego początku, zaczynając od otwieracza Rising Through The Mist Of Time. Nostalgiczna pieśń barda Daughter Of The Morning Light ma niby ograny motyw w refrenie, ale akurat ten był na tyle nieśmiertelny, że odpowiednio "chwytał za serce". Płyta była zasadniczo gitarowa, a klawisze ustawiono lekko w planie dalszym i tym samym rezygnowano z tworzenia jakiejś gitarowo-klawiszowej jednolitej ściany w stylu Rhapsody. Elementy power/folku, które często brzmiały u wielu innych zespołów sztucznie lub prymitywnie, tu wplecione w sposób dyskretny i sensowny. W kilku kompozycjach wykorzystano niemetalowe instrumenty, jak choćby (w dwóch utworach) można było usłyszeć corno inglese, czyli zmodyfikowaną wersją rogu angielskiego. Poprowadzony w umiarkowanym tempie The Storm Of Steel prezentował się fantastycznie w swej prostocie i emocjonalnym przekazie. Słabiej na tle reszty numerów brzmiał szybki When The Blizzard Awakes, będący encyklopedycznym wyrażeniem tego co zwykle nie przekonywało we włoskim fantasy powerze i przykładem na to, dlaczego chociażby Kaledon nigdy nie wszedł do europejskiej ekstraklasy gatunku. Obowiązkowy utwór z gitarą akustyczną The Gift Of The White Lady był akceptowalny i tutaj słychac, że Bisi tak naprawdę był wokalistą średniej klasy. Jego głos miał pewne ograniczenia i to po prostu słychać. Można tylko spekulować co by się stało, gdyby ten materiał któryś z asów włoskiego powermetalu. Zespół miał sporo do powiedzenia w formach dłuższych i ciekawie prezentował się Absence Of Light w stylistyce krużgankowego rycerskiego kawałka Blind Guardian. Podobać się mógł również wielowątkowy i bardzo epicki blisko 13-minutowy The Sword`s Will. To zakończenie było godnym zwieńczeniem całości - dużo się tu działo, plan symfoniczny idealnie wypełnił tło i nie było pustki, która często powodowała, że podobne giganty innych grup włoskich zaczynają nudzić od połowy. Świetne solówki grał Paolini, a nowy perkusista Nicolo Bernini był technicznie zaawansowany i bardziej kreatywny od poprzedniego bębniarza. Brzmienie znów wyborne - klarowne i głębokie, bardzo zresztą niemieckie, choć zachowano rys zasadniczy polegający na włoskiej lekkości. Nad tym wszystkim pracowali Frank Andiver i Luigi Stefanini pod ogólnym kierunkiem Bisiego jako producenta i to nie była płyta zrealizowana amatorskim sposobem przez byle kogo. Niewiele kapel grało wówczas podobny heroiczny melodyjny power jak Fogalord. To korzenne podporządkowanie regułom, które powstały we Włoszech na przełomie wieków w tym gatunku, kultywowało wtedy tylko kilka grup w rodzaju Rhapsody, Kaledon i Derdian.
Martino Garattoni grał w The Chronicles Project (When Darkness Falls w 2015) i Ne Obliviscaris.
| ALBUM | ŚPIEW, KLAWISZE | GITARA | BAS | PERKUSJA |
| [1] | Daniele Bisi | Stefano Paolini | Martino Garattoni / Alessandro Lotta | Francesco Zanarelli |
| [2] | Daniele Bisi | Stefano Paolini | Giuseppe Lombardo | Nicolo Bernini |
Daniele Bisi (ex-Synthphonia Suprema, Tragedian), Martino Garattoni (Ancient Bards), Alessandro Lotta (ex-Rhapsody, ex-Wingdom),
Giuseppe Lombardo (Myriad Lights), Nicolo Bernini (ex-Warshout, Blaze Of Sorrow, Tragedian)
| Rok wydania | Tytuł |
| 2012 | [1] A Legend To Believe In |
| 2017 | [2] Masters Of War |
