Międzynarodowa grupa powstała w sierpniu 2002 w Hamburgu z inicjatywy włoskiego gitarzysty Gabriela Palermo. Kariera zespołu rozwijała się bardzo wolno i dopiero we wrześniu 2008, zasadniczo nakładem własnym, ekipa przedstawiła swój pierwszy album. Tragedian zaprezentował melodyjny fantasy powermetal, stanowiący mix typowego stylu niemieckiego podbarwionego speed graniem i włoskiego flower-power, z wykorzystaniem klawiszy po części o pseudo-symfonicznym charakterze. Kompozycje trudno było uznać za oryginalne czy jakoś szczególnie przykuwające melodiami. Otwierające The Eternal Fight i Turn Back Time to typowe średniaki i w tym drugim utworze nie pomogła nawet klawiszowa solówka Marcusa Teske z Red Circuit. Zwracał od razu uwagę fatalny wokal Timo Behrensa - amatorski i psujący ogólne wrażenie. Lepiej wypadł realnie rycerski Immortality, ale z refrenem trywialnym i zwrotek słuchało się zdecydowanie lepiej. Ogónym problem poza zazwyczaj nieciekawymi melodiami (Dreamscape) był brak zachowania równowagi pomiędzy dynamicznymi zagrywkami gitarowymi z arsenału Brainstorm, a partiami klawiszowymi prowadzonymi często w planie równoległym w stylu włoskim. To wszystko nie zazębiało się, a próby bardziej epickiego grania w nieco wolniejszych tempach to miernej jakości Trials Of Fire z ciężką gitarą imitującą tworzenie mrocznego klimatu. Dopiero na koniec zagrano dobry heroiczny niemiecki power w Conquerors z topornością Grave Digger. Bardzo słaby był romantyczny Broken Dream, a do tego Behrens zagrał tu fatalną solówkę. Równie nieudany był radiowo nastawiony New Promise Land o cechach vintage power/rocka, a muzycy gubili się kompletnie w Napolen - numerze stanowiącym nieudany pastisz Running Wild (amatorskie granie i beznadziejna melodia). Mix i mastering to dzieło Uwe Lulisa z Rebellion i on zrobił co mógł, by plany klawiszowe były czytelne. Orkiestracje autorstwa Malte Rathke, ale całościowo muzyka była byle jaka. Album nieciekawy i w znacznej mierze nieprzemyślany kompozycyjnie.
Pięć lat zajęło Gabrielowi Palermo zebranie nowego składu, tym razem (poza perkusistą) złożony wyłącznie z muzyków włoskich. Stylistycznie [2] łączyła stosunkowo mocne riffy gitarowe z klasycznymi dla włoskiego flower-power klawiszami i wysokimi wokalami Scialdone. Nie można było odmówić epickości i heroicznego klimatu Escape i było to znakomite otwarcie zagrane w umiarkowanym tempie. Na krążek trafiło dużo grania całkowicie wynikającego tylko ze stylistyki włoskiej i niezłe (ale niczym się nie wyróżniające) kompozycje w rodzaju Reach For The Sky, United czy Destiny to niemal kalka Kaledon. Ostry w gitarze As One był nieudany jako próba zbliżenia do obszarów Rhapsody i tylko gitarowy popis lidera zasługiwał tu na uwagę. Słabo także w takim heroicznym power wypadł bezbarwny Shadows Of My Past. Łagodniejsze utwory takie jak Forever czy Inner Silence miały charakter klasycznego metalu, ale Valerio Scialdone zbytnio pokombinował progresywnie z wokalną interpretacją i gatunkowo wydawało się to raczej nieokreślone. Na pewno lepiej spośród takich kawałków prezentował się poetycki Crying In The Rain z ażurowym planem drugim tworzonym przez klawisze i gitarę. Także Shieldon w końcu się odnalazł w swojej stylistyce bardziej emocjonalnego aktorskiego śpiewu. Partie basu Steve`a Vawamasa jak zwykle wyborne, zaskakiwała także przemyślana dynamiczna perkusja Maxa Polona, a klawiszy Bisiego po prostu chciałoby się tu słyszeć jeszcze więcej. Frontman natomiast poniżej oczekiwań, a gitarowa robota Palermo solidna, ale bez szczególnego błysku. Brzmienie znakomite z doskonale wymodelowanym planem klawiszowym, klarowne i czytelne dla każdego instrumentu, a autorem mixu i masteringu znów był Lulis. Dobrej klasy wykonanie i realizacja nie szły jednak po raz kolejny w parze z samymi kompozycjami - wtórnymi i mało chwytliwymi.
Daniele Bisi pozostał z Palermo, który ponownie rozpoczął budowanie składu niemal od nowa. W celu realizacji [3] zrekrutowano wokalistę i basistę z mało znanego niemieckiego Rapid Angel oraz perkusistę Fogalord. Znów zasadnicz tręścią płyty był melodyjny heroiczny powermetal z klawiszami i ponownie gitara ostrzejsza niż zazwyczaj w przypadku grup włoskich. Niestety Alex Blank był wokalistą kiepskim, o małym zasięgu głosu i nieciekawej barwie, śpiewający w dużej mierze siłowo i czasem po prostu ginął w ogólnym natłoku gitarowych ataków i klawiszowych pasaży. Trudno było uznać za ciekawe ograne motywy powermetalowe w The Devil Calls You lub wolniejszego uroczystego Over The Edge, w którym romantyczną podniosłą solówką popisał się gościnnie Kai Hansen. To co bardziej rycerskie też już było i znowu jakieś skojarzenia z Kaledon w średniej formie pojawiały się w przypadku Dullahan, Revelation 13:18 i wielu następnych utworów. Te pędzące tempa nic tu nie wnosiły, a Blank kładł te numery na łopatki fałszowaniem w najbardziej nieoczekiwanych momentach. Lepszy był pompatyczny Fly Away, który jako jeden z nielicznych miał wyrazistą melodię i dobrze dobrany refren. Jednak już podobnie skonstruowany Shadow Of The Moon był po prostu słaby. Potem to wszystko zaczynało być do siebie podobne i monotonne jako suma kompozycji i nic tu nie wnosiły schematyczny Spectres czy nachalny w epatowaniu powermetalową mocą Vision`s Divine. W Casting Shadows obecność Boba Katsionisa na klwiszach gdzieś umykała i nawet heros Andreas Babuszkin z Paragon nie potrafił wykrzesać iskier swym pobocznym wokalem. Jednym uchem ta muzyka wlatywała, drugim wylatywała, bo trudno tu coś zapamiętać. Rzemieślniczy power w manierze włoskiej zagrano sprawnie, zaśpiewano co najmniej kontrowersyjnie i tylko w kwestii produkcji trudno było mieć zastrzeżenia do soczystego brzmienia stworzonego tu przez Włochów z Fogalord.
Normą stało się, że Tragedian za każdym razem niemal zupełnie zmieniał skład. Na [4] pozostał perkusista Nicolo Bernini, doszedł gitarzysta Dawid Wieczorek i zagadkowy wokalista Joan Pabón z Wenezueli. Tym razem postawiono na zupełnie odnowioną formułę, mocno oddaloną od sztampowego flower-power. Było dynamicznie, stosunkowo nowocześnie i w nurcie głównym melodyjnego power, stawiając na większe zróżnicowanie materiału. Pabón zaśpiewał bardzo dobrze - ze sporym zasięgiem, przyjemną barwą, umiejąc oddać emocje w sposób szczery i naturalny. Śpiewak miał okazję wykazać się mocniejszym śpiewem w autentycznie porywających energią Rising Rage i Aloneless niczym z płyt Sinbreed. Potężnie napędzany perkusją potoczysty Darkest Of My Days ze speedmetalowymi atakami w zwrotkach emanował iberyjskim ciepłem. Trochę mniej interesujący był pod względem melodii głównej Forevermore, ale refren nadrabiał bogatymi aranżacjami. W jakimś stopniu muzyczną kontynuacją był Destiny, a dumną melodię zagrano nieco wolniej i z większym ładunkiem emocji. Na album trafił również rockowo-radiowy Out Of The Dark, beznamiętnie przelatywał też Para Siempre, w którym Pabón miał okazję zaśpiewać w ojczystym języku. Klimat zadumy w poetyckim wstępie do Bringer Of Dreams nasuwał skojarzenia z Lords Of Black. Zaraz jeszcze większa porcja klimatu w prowadzonym przez pianino Crying In The Rain - uroczym numerze wysmakowanym w detalach i muzycznych ozdobnikach. Wreszcie w Forces Of The Light gościnnie Zak Stevens w utworze na miarę jego talentu i melodyjnych progresywnych dokonań - nieco hymnowo w refrenach i z refleksyjnym nastrojem na miejswcu pierwszym. Wykonanie wysokiej klasy, choć nie wszystkie solówki Palermo były jednakowo dobrze obmyślane i zagrane (można by oczekiwać większej inwencji). Brzmienie fenomenalne i Eike Freese odpalił petardę z masywną gitarą, grzmiącą perkusją, perfekcyjnymi planami dalszymi, ekspresyjnym basem i idealnie słyszalnym wokalistą. Tragedian w końcu uporał się z demonami przeszłości, uwolnił od sztampy Kaledon i nagrał płytę godną uwagi, nasyconą kompozycjami wartościowymi i w wielu momentach zachwycającymi.
Na [5] Tragedian wypełniał lukę w melodyjnym power/speedzie. Z taką energią i aranżacyjnym przepychem ta ekipa nie grała jeszcze przedtem. To powermetal pełen zgiełku, formalnie bogaty, tryskający pomysłami i brawurowymi zagrywkami instrumentalistów. Joan Pabón śpiewał z całkowitą pewnością siebie i trzymający to wszystko w garści głosem od początku do końca. Na samym początku nawet nieco przytłaczano słuchacza w Into The Light aranżacyjnym wodotryskiem na dużej szybkości, jednak pojawiał się tutaj kapitalny dumny refren, a potem pełen wykwintnej elegancji dialog gitary i klawiszy. Może tylko solówki Palermo były nie do końca takie jakie by się chciało usłyszeć, ale może po prostu należało traktować je jako nieszablonowe. Refreny stosowano w heroicznym duchu i nie zawsze wynikające wprost z głównej melodii. Ten z Iluminate jeszcze może nie aż tak nie porywał, potem jednak absolutnie muzycy zachwycali w dumnym rycerskim Eternal. Epicki śpiew zdominował niesamowicie chwytliwy Against The Storm, natomiast heroiczny The Chance był poruszająco romantyczny i cieplejszy w klimacie od innych utworów. Jeszcze łagodniej było w refleksyjnym i na swój sposób uroczystym Emotions, później Tragedian parł do przodu w majestatycznym w melodii Escaping Shadows oraz w rycerskim Freedom z idealnie dopasowanym heloweenowym refrenem. Spokojnie i balladowo kończono płytę refleksyjnym Obscured Dreams z żarliwym wokalem wenezuelskiego forntmana. Cichym, ale doskonale słyszalnym bohaterem był Denis Scheither, którego gustowne i dopieszczone w szczegółach pasaże klawiszowe były godne najlepszych symfonicznych albumów. Zachwycał przestrzenny mix z uwypukleniem planu drugiego oraz brzmienie instrumentów (głównie klawiszy).
Valerio Scialdone śpiewał w heavymetalowym Twilight Zone (The Beginning w 2014) i Anguish Force. Nicolo Bernini grał potem w powermetalowym LionSoul (A Pledge To Darkness w 2022). David Wieczorek dołączył do Terra Atlantica.

ALBUM ŚPIEW GITARA BAS KLAWISZE PERKUSJA
[1] Timo Behrens Gabriel Palermo Ingo Salzmann Lennart Medebach
[2] Valerio Scialdone Gabriel Palermo Steve Vawamas Daniele Bisi Max Polon
[3] Alex Blank Gabriel Palermo Dirk Seifert-Dölves Daniele Bisi Nicolo Bernini
[4-5] Joan Pabón Gabriel Palermo Dawid Wieczorek Denis Scheither Nicolo Bernini

Timo Behrens (ex-Thorn, ex-Distream), Ingo Salzmann (ex-Mandrake), Valerio Scialdone (ex-Sigma, ex-Oracle Sun),
Daniele Bisi (ex-Synthphonia Suprema, Fogalord), Dirk Seifert (ex-Desert Storm, ex-Paragon, ex-Rapid Angel),
Nicolo Bernini (ex-Warshout, Blaze Of Sorrow, ex-Fogalord), Joan Pabón (ex-Aphelium), Steve Vawamas (Athlantis, ex-Shadows Of Steel, The Dogma, Mastercastle),
Alex Blank (ex-Disaster, ex-Rapid Angel), Daniel Wieczorek (ex-Stormwarrior), Denis Scheither (ex-Perfect Crime, ex-Eternal Reign, ex-Sinride)


Rok wydania Tytuł
2008 [1] Dreamscape
2013 [2] Decimation
2017 [3] Unholy Divine
2021 [4] Seven Dimensions
2023 [5] Master Of Illusions

        

Powrót do spisu treści