Niemiecki zespół heavymetalowy powstały już w 1977 w bawarskim Illertissen. Dwa pierwsze albumy - Doomsday z 1979 i War z 1980 - nie powinny być zaliczone w poczet dyskografii. Zawierały progresywny rock, nie mający nic wspólnego nawet z hard rockiem. W 1981 śpiewający wtedy Orlitta zdecydował się zająć wyłącznie basem i po wymianie niemal wszystkich muzyków zmienić styl. Grany przez Gravestone metal przypominał skrzyżowanie stylów Judas Priest, Accept, Stormwitch i Cutty Sark, lokując się w sercu chwytliwego i melodyjnego niemieckiego świata heavymetalowego lat 80-tych. Mający polskie korzenie Berti Majdan posiadał lekko zachrypnięty głos z odpowiednią charyzmą i zadziornością. Zawartość [1] daleka była od zarzutu powszechności, o czym świadczył już Fly Like An Eagle rozpoczynający się niczym kawałek Scorpions. Czasami Gravestone decydowali się na zgrabny hard`n`heavy i efektami podobnych zabiegów były For A Girl z energiczną solówką oraz wzorowany na AC/DC czy Krokus Rock`n`Roll Is Easy. Niemcy z łatwością przechodzili od szybkich dynamicznym temp (Blind Rage) do wolnych i nostalgicznych (ballada So Sad). Całości dopełniał 100-sekundowy instrumentalny The Bells Of Notre Dame. Krążek zrealizowano przy nieco przybrudzonym brzmieniu, co dodatkowo dodawało wydawnictwu uroku.
Na [2] Majdan zaśpiewał bardziej profesjonalnie, a jego głos jakby się wyostrzył. Gitarzyści postarali się o większe urozmaicenie swoich partii. Dopracowane brzmienie oddawało rasowy naturalny charakter metalu Gravestone, a jednocześnie odnosiło się odczucie tworzenia tajemniczego nastroju. W tej kategorii sprawdzał się nawiązujący do Accept The Tiger, w którym wokalista zbliżał się do maniery Dirkschneidera. Odpowiedni klimat utrzymywała także ballada Breakout, która nie przynudzała mimo dość rozbudowanych aranżacji. Wpływy z jednej strony Grim Reaper, a z drugiej Warlock uwidaczniały sie w I Love The Night - do bólu wtórnym, lecz wystarczajaco przekonującym. Motywy Accept jednak występowały tutaj najczęściej, czego dowodziły zadziorne Back To Attack, Won`t Stop Rockin` oraz Dirty Tales - ten ostatni z najbardziej chwytliwym refrenem na płycie. To był solidny heavymetalowy album z powszechnie przyjętymi patentami, ale ta rzetelnie wykonana pospolitość, nie stanowiła argumentu krytycznego.
Także [3] zabierał słuchaczy do świata rytmicznego heavy zbudowanego na bazie chwytliwych melodii i dynamicznych partii gitarowych. W zasadzie nic się nie zmieniło, Niemcy trzymali swój stały równy poziom. Jedynymi zmianami w stosunku do poprzedniego krążka była osoba nowego gitarzysty Jürgena Metko oraz porzucenie specyficznej atmosfery [2]. Gravestone nadal hołdowali przede wszystkim Accept (Masters Of Earth, Right To Rock), ale trafiały się też nawiązania do niektórych kapel NWOBHM, jak hymnowy Dirty City czy dość różnorodny tytułowy Creating A Monster. Wpływ czasów odczuwalny był głównie w komercyjnym The End Of Our Love o złagodzonym wydźwięku. Muzycy podjęli również udaną próbę wejścia na pole heavy/power w agresywnym Danger. Krążek obył się bez większych wpadek, ale to kopiowanie stało się gwoździem do trumny formacji. Konkurencja w owym okresie była ogromna i poza największymi kapelami, fani poszukiwali wciąż czegoś świeżego. Muzycy postanowili zmienić nazwę na 48 Crash i w tym samym składzie nagrali w 1990 mocno komercyjny album Some Like It Hot. Ostatnim przebłyskiem zainteresowania zespołem była wydana w 1993 przez wytwórnię Laserlight kompilacja Gravestone, na której znalazły się kompozycje z lat 1984-1986.
Mathias Dieth grał potem w Sinner i U.D.O.

ALBUM ŚPIEW GITARA GITARA BAS PERKUSJA
[1] Berti Majdan Klaus Reinelt Mathias Dieth Oli Orlitta Dieter Behle
[2] Berti Majdan Klaus Reinelt Mathias Dieth Thomas Sabisch Dieter Behle
[3] Berti Majdan Klaus Reinelt Jürgen Metko Thomas Sabisch Thomas Imbacher

Thomas Imbacher (ex-Stranger)

Rok wydania Tytuł TOP
1984 [1] Victim Of Chains #21
1985 [2] Back To Attack
1986 [3] Creating A Monster

    

Powrót do spisu treści