Zespół powstał w Katowicach pod koniec 1979 z inicjatywy Piotra Luczyka (ur. 11 lipca 1964) i Ireneusza Lotha (ur. 25 marca 1964). Pierwszego składu dopełnili gitarzysta Ryszard Pisarski oraz basista Tomasz Jaguś. Z początku grupa grała hard rock właściwy latom 70-tym, później otworzyła się na NWOBHM. Nie mogąc znaleźć odpowiedniego frontmana, formacja przez pewien czas wykonywała muzykę instrumentalną. Dopiero w 1981 na pierwszej edycji festiwalu "Silesian Rock" znalaziono odpowiedniego wokalistę – został nim Roman Kostrzewski (ur. 15 lutego 1960 jako Roman Kołek, nazwisko zmienił w 1983). W tamtym okresie Roman trafił do aresztu za współprzywódctwo strajku w kopalni Rozbark - na pierwsze przesłuchanie mógł stawić się dopiero miesiąc później. Luczyk z Lothem poszukiwali w tym czasie nietuzinkowego wokalisty, a charakterystyczny sposób śpiewania Kostrzewskiego wywarł na nich ogromne wrażenie - gdy odśpiewał im parę ballad Boba Dylana, decyzja o przyjęciu go do zespołu zapadła jednomyślnie. Katowi udało się w 1983 zakwalifikować do konkursu Festiwalu Muzyków Rockowych w Jarocinie, co stanowiło początek współpracy z Tomaszem Dziubińskim (przyszłym szefem Metal Mind) - zwyciężając w nieoficjalnym plebiscycie publiczności. Kiedy w 1984 Piskorskiego zmienił gitarzysta Wojciech Mrowiec, nagrano debiutancki singel Ostatni Tabor / Noce Szatana (autorem obu tekstów był Robert Lor). W maju 1985 Kat poprzedzał na 10 koncertach w Polsce Hanoi Rocks, zyskując przychylne recenzje. Debiut niestety przeszedł właściwie bez echa - muzyka była ledwo słyszalna, a angielszczyzna Kostrzewskiego fatalna. Ciekawostką był fakt, że nie było to spowodowane wygórowanymi ambicjami kapeli podbicia rynku zachodniego, tylko brak granulatu - materiału do tłoczenia płyt i problemów z papierem. Znakami rozpoznawczymi [2] była piwniczna produkcja, kiepskie brzmienie gitar, wysunięta do przodu perkusja oraz chrapliwie "wisielczy" wokal Kostrzewskiego, tym razem śpiewającego po polsku. Krążek pozostawił wrażenie skąpej różnorodności i muzycznego niedosytu. Na pewno wyróżniały się pozytywnie (także tekstowo) Czas Zemsty, Wyrocznia i Czarne Zastępy, będące niejako zapowiedzią dalszej ewolucji stylistycznej formacji. Podobać się mogły również Masz Mnie Wampirze (gdzie wejście do solówki stanowił odegrany na gitarze motyw z "Prząśniczek" Moniuszki) oraz Noce Szatana - oba o mocno punkowym zabarwieniu. W Metal I Piekło postawiono na szybkość i bezkompromisowość Venom, z kolei Morderca to numer z motörheadowymi zagrywkami i prostą punkującą rytmiką. Na średnie tempo w dobrym stylu zespół postawił w inspirowanym twórczością Iron Maiden Diabelskim Domu cz.1. Szkoda, że nie zdecydowano się również na dodanie do zestawu dobrego numeru jakim był Ostatni Tabor. W Polsce grupa konkurencji nie miała pod względem bezkompromisowości i mrocznego przekazu. Nawet wydany w tym samym roku świetny album Kawaleria Szatana Turbo przy Kacie brzmiał grzecznie, choć brzmiał nowocześnie, o technice nie wspominając. Drużyna Romana czerpała przede wszystkim z melodyjnego heavy metalu, doprawiając go konkretną szybkością. Niemiecko brzmiały przede wszystkim gitary, pełne tworzących ścianę dźwięku riffów, a solówkach Luczyka i Mrowca mieszały się elementy slayerowej kakofonii z intrygującą przystępnością. W kilku fragmentach przewijało się thrashowe riffowanie i właśnie ze speed/thrashem kojarzył się także większy niż zwykle w heavy metalu ciężar dźwięków. Ogólnie braki techniczne krążek nadrabiał zaangażowanie muzyków oraz energią bijącą z całego materiału. Powstał zestaw dziesięciu niezłych utworów, z których kilku udało się stać się żelazną klasyką polskiego metalu. Obie płyty wydał Klub Płytowy "Razem".
W 1986 kapela wystąpiła ponownie w Jarocinie, gdzie pojawiły się pierwsze oskarżenia dotyczące popularyzacji satanizmu, prowokujące niby do odprawienia czarnej mszy na miejscowym cmentarzu. Przy okazji muzycy zagościli w filmie dla telewizji BBC "My Blood, Your Blood", poświęconemu polskiemu rockowi. Wkrótce Kat nawiązał współpracę z firmą Metal Mind Productions, po czym wziął udział w festiwalu "Metalmania`87" poprzedzając występy Helloween, Running Wild i Overkill. [3] zawierał fragmenty tego właśnie występu, jak również wspólnego dwukrotnego występu z Metalliką z lutego 1987. Do dziś można natrafić na opinie, że w tym dniu najsłynniejszy metalowy zespół świata został "zmiażdżony" przez kilku nieznanych kolesi z Katowic. Na rosnącą pozycję zespołu poza warstwą muzyczną miały wpływ właśnie widowiskowe i nowatorskie wówczas mroczne koncerty z udziałem "baletu wielu rekwizytów". [4] okazał się wyjątkową pozycją, przynosząc siedem dłuższych urozmaiconych utworów, pełnych zmian tempa i ciekawych rozwiązań brzmieniowych. W porównaniu do poprzednika, ten krążek był zupełnie inny - Kostrzewski nie darł się już tak bardzo, zespół zaostrzył brzmienie i wprowadził thrash czystej wody z liryczno-akustycznymi wstawkami. Wartość śpiewu Romana wzbogacały charakterystyczne teksty z dominacją kwiecistych metafor, które robiły duże wrażenie szczególnie na młodszym pokoleniu słuchaczy. Płytę rozpoczynały zdawałoby się dwa zwykłe thrashowe utwory Porwany Obłędem i Śpisz Jak Kamień. Znacznie ciekawiej robiło się w Dziewczynie W Cierniowej Koronie z akustycznym wstępem, potem wstawką rodem z Metalliki, opętańczym tempem i zwolnieniem w środkowej części. Diabelski Dom 2 emanował satanistycznym przekazem, ("Daję ci właściwy klucz, diabelskiego domu skarb, kamien z procy Antychrysta" czy "Bóg to mój wróg, spójrz na swoje piersi siostro, rosną w pysku Diabła, przytul się, przytul"), z kolei Mag-Sex znów zaczynał się spokojnie, ale potem muzycy rozpędzali się wręcz do zawrotnych prędkości. Genialny Głoś z Ciemności zaczynał się balladowo, by potem przejść do szybszych marszowych zagrywek, a wszystko zamykał thrashowy Bramy Żądz. Płytę spowijała specyficzna otoczka tajemniczości i mistycyzmu, a słuchacz miał niemal wrażenie doświadczania czegoś niezwykłego i wydawało się, że sam Diabeł maczał palce przy tworzeniu tej płyty. Kat zdobył całe grupy miłośników, a dla wielu z nich była to najlepsza polska płyta metalowa wszechczasów. Piotr Luczyk prezentował się jako ciekawy gitarzysta, o dużym wyczuciu melodyki i talentu do tworzenia mrocznych klimatów w partiach solowych. Jego popisów było sporo - oscylowały one między slayerowym przebieraniem po gryfie, a klimatycznymi krótkimi wstawkami. Bas Krzysztofa Stasiaka był wyrazista i często wychodził na pierwszy plan, a Ireneusz Loth bębnił dość topornie choć nieszablonowo. Choć ta płyta w dużym stopniu bazowała na dokonaniach uwielbianej przez Polaków Metalliki, to jednak odważne sięganie do lżejszych odmian metalu stworzyło jedną z bardziej oryginalnych płyt gatunku w naszym kraju. Wszystkich kompozycji słucha się doskonale także po kilku dekadach od ich premiery.
Od lewej: Ireneusz Loth, Tomasz Jaguś, Piotr Luczyk, Roman Kostrzewski
Zwiastunem kryzysu scenicznego było zerwanie z dotychczasowym managementem Poljazz. Odtąd grupa dawała niewiele koncertów, w 1990 nawet zawieszając działalność ze względu na odejście Kostrzewskiego, który krótko współpracował z Józefem Skrzekiem z SBB. W tym czasie do Lotha (który nagrał płytę z niemieckim Sweet Killer) i Luczyka (występującego w bluesowo-jazzowej formacji DDD) dołączyli Krzysztof Oset i Jacek Regulski z zaprzyjaźnionego Kill Off, ale na sporadycznych koncertach muzycy nie używali nazwy Kat. Ten szyld wrócił wpierw podczas festiwalu w Jarocinie w 1992, a następnie dla wydanego już dla Metal Mind Productions [5], z Romanem za mikrofonem. Ten album również penetrował obszary estetyki thrashu, wplatając do tego inne gatunki metalu. Nie był to już jednak materiał tak klimatyczny ani w takim stopniu wyładowany stonowanymi momentami jak [4]. Zespół postawił raczej na granie techniczne i pogmatwane (jak na Kat) do tego stopnia, że niektórzy krytycy zapędzali się w porównaniach do ...And Justice For All Metalliki. Mimo że ekipa dalej stawiała głównie na klasyczne struktury zwrotkowo-refrenowe i sporą chwytliwość muzyki, to jednak pokusiła się o sporo wycieczek w nieznane, rozciągania utworów w nieskończoność czy niespodziewanych powrotów do wcześniejszych (wydawałoby się definitywnie zakończonych) motywów. Uspokojenia akcji i delikatność pojawiały się rzadko (w zasadzie tylko w dwóch kompozycjach). Kostrzewski zaprezentował wiele odcieni swojego głosu, umiejąc zarówno agresywnie i zadziornie krzyczeć, melodyjnie śpiewać oraz wchodzić w subtelność korzystającą z niższych rejestrów głosu. Dla wielu 75% wartości tego krążka stanowiły teksty - pozbawione już młodzieńczych fantazji pierwszych wydawnictw, a jeszcze nie wchodząca w tendencyjną antyklerykalność. Kat już na samym początku nie brał jeńców, szarżując z W Bezkształtnej Bryle Uwięziony - wielomotywowym numerze podanym w chwytliwej formule. Więcej prostoty i tradycyjnie thrashowego podejścia przynosił Zawieszony Sznur z rozciągniętym dwudźwiękiem na całe takty. Sporo przebojowości znalazło siętakże w gnającym przed siebie tytułowym Bastard, który najmocniej nawiązywał do płyty poprzedniej. Świetnie zagrany przez Lotha Ojcze Samotni był naszpikowany do granic możliwości pomysłowymi solówkami, natomiast szybkie Piwniczne Widziadła to najbardziej techniczny i pokręcony kawałek na tym krążku. Między tymi dwoma ostatnimi utworami zdecydowano się na przerywnik w postaci instrumentalnego stonowanego N.D.C. z ciekawą grą basu Oseta. Dynamiczny i zaskakująco melodyjny w refrenie W Sadzie Śmiertelnego Piękna wzbogaciły rozbudowane solówki Regulskiego i Luczyka, a Kostrzewski wykonał ten utwór niskim głosem, z refrenem niemal wydartym z ciszy krzykiem. Thrashowa jazda rozpoczynała Odmieńców, ale w dalszej części utwór zwalniał do średniego tempa, obudowanego konkretnymi riffami i odrobiną mrocznego klimatu. Nostalgiczny nastrój stał się domeną pierwszej akustycznej połowy Łzy Dla Cieniów Minionych, w drugiej jednak pojawiał się konkretny ciężar i wolne tempo, pasujące do formacji z kręgu rodzącego się również na początku lat 90-tych angielskiego doom/deathu. Użyto tutaj efekt podwójnie nakładanego wokalu na tyle efektownie, że kiedy numer cichł słuchacza ogarniało dziwne uczucie nostalgii za czymś nienazwanym. Album pomysłowo kontynuował stylistykę [4], którą jednak podano w oryginalny i nieco odmienny sposób. Co prawda niektóre utwory można by uprościć i skrócić, ale dodane do nich melodyjne fragmenty usuwały większość mankamentów.
[6] zawierał dziewięć nastrojowych kawałków, z których trzy były już znane (Głos Z Ciemności, Łza Dla Cieniów Minionych i Czas Zemsty). Celem uzupełnienia zestawu muzycy pogrzebali w swoich archiwach i nagrali w nowych wersjach kilka wcześniej nieopublikowanych utworów, w tym także z samych początków istnienia formacji przed nagraniem debiutu. Zrealizowano również dwie zupełnie nowe kompozycje. W takiej składankowej formule płyta ukazała się w 1993, osiągając znaczny sukces komercyjny i stając się pozycją lubianą przez fanów (fanki) zespołu. Na szczęście kawałki nie miały nic wspólnego z przynudzaniem i smęceniem, a utworom nadano metalową oprawę. Skojarzenia z tzw. metalem klimatycznym wzmacniało wykorzystanie w aż trzech utworach klawiszy przez jazz-mana Józefa Skrzeka. Luczyk i Regulski potrafili komponować sekwencje ciężkich melodyjnych riffów, niewątpliwie inspirowanych Czarnym Albumem Metalliki. W świetnej wokalnej kondycji był Roman Kostrzewski, płynnie lawirujący między spokojnym liryzmem, a krzykliwą agresją. Do tego lider Kata prezentował niezły poziom swoich teksów, najwyraźniej objawiający się w nowych utworach: Legenda Wyśniona i Niewinność. Z racji swojego kompilacyjnego charakteru, materiał był nierównym wydawnictwem, ale słuchało się go dobrze i z ciekawością. Zespół nie pierwszy raz udowodnił, że znakomicie wypadał w spokojniejszym repertuarze. Robak i Bez Pamięci to przyciężkawe ballady nasuwające skojarzenia z dokonaniami Scorpions z lat 80-tych. Talizman był krótkim akustycznym numerem instrumentalnym, a prawie 12-minutowy Delirium Tremens momentami ocierał się o doom metal i przeciągane "zapiaszczone" riffy. Roman snuł tutaj smutną przerysowaną opowieść o matce ("Mamo tyle lat nie ma cię"), która wyrzekła się swojego dziecka i przez to zniszczyła mu psychikę ("Mam 25 lat i życie połamane jak patyk"). Na szczególną uwagę w tym utworze zasługiwała środkowa klimatyczna z klawiszami Skrzeka oraz deklamacja wiersza Tadeusza Micińskiego. Legenda Wyśniona rozkręcała się powoli wykorzystując bujającą rytmikę i progresywny rozmach z delikatnie zaśpiewanymi zwrotkami, ostrzejszymi refrenami i oryginalną solówką Luczyka. Ze względu na lekkie dłużyzny w końcówce kawałek ten prezentował się jednak trochę słabiej od Niewinności. W tej ostatniej kompozycji idealnie wymieszano w nastrojowe zwrotki doprawione delikatnymi klawiszami i emanującymi masywnością Metalliki konkretnymi refrenami. Wszystko zwiewną i wyjątkowo emocjonalną solówkę do świetnego gitarowo finału. Do historii polskiego metalu przeszło kilka wersów, jak "Sługami Boże jesteśmy twymi w grobach, bo praw za życia równych nie ma" (Robak), "Starta na proch przez ludzi, czczą kierat, by prędzej to szło, toczą się kamienie bez imienia" (Bez Pamięci) czy wreszcie "Do dzikich borów idę, między psy, szukam żył źródlanej wody, czystej krwi" (Niewinność).
W 1994 Metal Mind bez zgody zespołu wydał na CD trzy pierwsze krążki, co skłoniło muzyków do wystąpienia na drogę prawną (proces ciągnął się latami). Wkrótce Kat zagrał udanie przed Motörhead w październiku 1995 w Zabrzu. W tym samym roku Kostrzewski wydał solowo dźwiękową wersję fragmentów "Biblii Satanistycznej" LaVey`a, w nagraniu której wspomogli go Luczyk, Regulski oraz Skrzek. Było to jednak wydawnictwo bezcelowe i nużące. Wydany dla wytwórni Silverton [8] zawierał muzykę stanowiącą wypadkową dwóch poprzednich płyt studyjnych. Z jednej strony Kat nie porzucił thrashowego gitarowego wymiatania, z drugiej muzyka wydawała się bardziej przystępna na wskutek wplecenia sporej ilości fragmentów spokojnych. Podobać się mógł również ponury deszczowy klimat poparty w końcu dobrym jakościowo brzmieniem. Pojawiły się pierwsze tak bardzo kontrowersyjne treści w tekstach Romana, co w kolejnych latach będzie wywoływać mieszane odczucia pośród fanów. Trzeba jednak przyznać, że tam gdzie Roman odchodził od antyklerykalnej postawy i szokowania na rzecz zgłębiania meandrów ludzkiej psychiki, tam poziom tekstów był wysoki. Otwarcie stanowiło prezent dla tych, którzy obawiali się, że po [6] zespół nie będzie już w stanie grać ostro i bezkompromisowo. W większości utrzymany w szybkim tempie Odi Profanum Vulgus to wściekły thrash w stylu największych killerów z poprzednich albumów. W tym kierunku słuchacza kierowała także dominacja w tym numerze pełnego jadu wrzasku Kostrzewskiego. Szybko grupa radykalnie zmieniała charakter muzyki, gdyż Purpurowe Gody oparto na połączeniu klimatycznych wstawek i melodyjnego śpiewu z kilkoma ostrzejszymi wejściami. Była to opowieść o zawoalowanej kobiecej niewinności odebranej przez brutalnego napastnika z nożem w ręku. Niektórych raził zbyt mocny tekst: "Spijam dziewczęcą krew błony dziewiczej jak zagęszczony sok własnej czci". Jeszcze wolniejsze granie przynosił Płaszcz Skrytobójcy, będący kontynuacją sabbathowych wzorców grania z Delirium Tremens. Tu także nie zabrakło dodatkowych partii klawiszy a także nowoczesnego riffowania w stylu amerykańskiej Pantery. Stworzyłem Piękną Rzecz to powrót do tradycyjnego thrashu, ozdobionego wyjątkowo odjechanymi wokalami oraz dawką gitarowych eksperymentów. Zróżnicowany Słodki Krem w pierwszej połowie przybierał postać nastrojowej ballady, a w drugiej przechodził do konkretnego czadu w stylu Metalliki (bądź wolniejszych dokonań Slayer). Najwięcej ambicji i progresywnych zapędów zespół wrzucił do ponad 10-minutowego Wierzę - ambitnego i rozbudowanego kawałka, z którego najlepsze wrażenie robił spokojny środek, pełen klimatycznych pasaży i melancholijnych solówek. W szybkim Strzeż Się Plucia Pod Wiatr podobać się mogła bezkompromisowość zwrotów akcji i zapadający w pamięci refren. Instrumentalny Szmaragd Bazyliszka kończył ten album - po długim stonowanym wstępie wkraczały ciężki riff i wolna bujająca rytmika, wystukiwana monotonnie do samego końca. Płyta wieńczyła najlepszy okresu w historii Kata, w czasie którego zespół pozostawał niekwestionowaną legendą i liderem ciężkiego grania w Polsce, a wszystkie wydawane w tym czasie płyty były wyczekiwane przez fanów i szybko osiągały status kultowy. Krążek to punkt szczytowy stylistyki, którą rozpoczęto na [4], a w kolejnych latach rozwijano i modyfikowano. Nowy zestaw kompozycji wprawdzie potrzebował wielu przesłuchań by w końcu gładko wchodzić, ale ten wysiłek wynagradzano słuchaczowi z nawiązką - w przeciwieństwie do miejscami przeciążonego i mocno kombinowanego [6], tutaj ambicjonalne wycieczki zbalansowano spokojnymi dodatkami i elementami typowo polskiej jesiennej atmosfery.
[9] był ostatnią studyjną płytą Kata z Romanem Kostrzewskim za mikrofonem. Było to również ostatnie wydawnictwo z udziałem Jacka Regulskiego, który założył studio Alkatraz, w którym płyta ta została nagrana. Okładka dość wymownie wprowadzała w klimat płyty. Porzucono temat upiorów i dziewic, a zajęto się polskim kościołem i jego obojętnością na problemy zwykłych ludzi. Utwory powróciły do tradycyjnych prostych schematów zwrotkowo-refrenowych oraz sporej melodyjności motywów. Różnego rodzaju smaczki zostały ograniczone bądź do środkowych części utworów bądź do ich wstępów i zakończeń. Także pod względem stylistycznym było łagodniej z częstymi odwołaniami do melodyjnego heavy metalu. Mimo że członkowie zespołu wspominali o inspiracjach Load Metalliki, to jednak dociążenie i motoryka kierowały odbiorcę raczej w stronę Czarnego Albumu. Do tego zespół nie pozostał głuchy na nowinki, wplatając elementy groove metalu spod znaku wczesnego Machine Head, co słychać był w masywności uwspółcześnionych kompozycji. Gitarzyści dorzucili kilka solówek nawiązujących do pełnego dysonansów stylu gry Dimebaga Darrela z Pantery. Dobre wrażenie robił kombinujący z rytmiką i ciągle pamiętający o mocnym uderzeniu Ireneusz Loth, słabo za to słychać był bas Oseta, który został szczelnie schowany za gitarami. Kostrzewski kombinował z wokalami i oprócz tradycyjnych dla siebie melodyjnych, krzykliwych a czasem też nostalgicznych barw, nie bał się korzystać z technologicznych sztuczek czy zniekształceń głosu. Płytę rozpoczynał transowy i po części industrialny Cmok-Cmok, Mlask-Mlask, mający w sobie zarówno przywiązanie do heavymetalowej melodyjności, thrashowego ciężaru i uwspółcześnionej pracy perkusji. Metallikowe klimaty uwypuklono w Tak Mi Chce Samotność, którego największymi atutami były ociężałe riffy, niezły śpiew Kostrzewskiego, a także mroczna wstawka w środku. Podobnie nowoczesne brzmienia przynosił tytułowy Szydercze Zwierciadło, w którym z czasem nastrój zmieniał się na spokojniejszy z wykorzystaniem symfonicznych klawiszy i niskiego (jakby zmęczonego) głosu Romana. Z kolei Łoże Wspólne Lecz Przytulne stawiało na dynamikę, heavymetalowe melodie i solówki Piotra Luczyka. Zwięzłe instrumentalne Spojrzenie przynosiło odpoczynek od hałasowania, a idiotycznie zatytułowany Czemu Mistrze Krzyż W Tornistrze to mix Metalliki z bardziej rwanymi riffami. Najlepiej prezentowały się dwa ostatnie kawałki - wpierw gnający przed siebie w takt prosto wystukiwanej rytmiki Oczy Słońc z mnóstwem wokalnych eksperymentów. Na finał ballada Trzeba Zasnąć - jedna z najspokojniejszych w całym dorobku Kata, bez użycia cięższego brzmienia gitary. Zakończenie tego utworu przynosiło powrót do transowo-industrialnego grania z początku płyty, które jednak zostało za bardzo rozciągnięte, sprawiając wrażenie sztucznego wydłużania czasu tej zaledwie 41-minutowego albumu. Krążek okazał się namniej lubianym dziełem Kata z Romanem. W porównaniu do wcześniejszych wydawnictw słychać obniżkę formy. Słychać niepotrzebny aranżacyjny pośpiech, jaki towarzyszył powstawaniu i nagrywaniu materiału, co przekładało się również na mankamenty brzmieniowe. Kostrzewski z lothem coraz gorzej dogadywali się z Luczykiem i apogeum tych negatywnych emocji przerzuciło się na jakość całości i wspólną pracę w studio. Kroplą goryczy była tragiczna śmierć w wypadku motocyklowym Jacka Regulskiego 29 października 1999. Gitarzysta miał 34 lata. W 1998 Kat zawiesił działalność.
W 1999 Kostrzewski nagrał własne recytacje "Listów Z Ziemi" Marka Twaina, a następnie z Krzysztofem Osetem założył Alkatraz (Error w 2001). Pod koniec 2002 Kat dał znów serię koncertów po kraju, a 28 listopada 2003 znakomicie supportował Iron Maiden we wrocławskiej Hali Ludowej. Zawierający 14 utworów występ został wydany latem następnego roku jako [10]. Wkrótce jednak w grupie ponownie nastąpił rozłam między Kostrzewskim i Luczykiem, którzy obrzucali się nawzajem obelgami na łamach prasy. W końcu ten pierwszy zrekrutował Lotha i podjął karierę solową pod nazwą Kat & Roman Kostrzewski. Luczyk i Oset zachowali prawa do nazwy Kat i z nowym składem - w tym niemieckim wokalistą - nagrali [11]. Słuchając nowego dzieła nie miał powodów do radości nikt, kto wychował się na albumach "dawnego Kata". Nowe oblicze zespołu nie miało nic wspólnego ze starym. Gitary straciły na melodyjności, ale stały się o wiele cięższe i brutalniejsze. Angielskojęzyczny wokalista także nie należał do najgorszych, choć o fajerwerkach mowy nie było. Zresztą Henry Beck musiał nasłuchać się negatywnych opinii i nie było się czemu dziwić, gdyż zaczął śpiewać w kapeli, która nosiła piętno specyficznego wokalisty, wedle niektórych nie do podrobienia. Najbardziej przeszkadzała całkowita zmiana klimatu, nie wiadomo było za bardzo co graniem takiej muzyki Luczyk i spółka zamierzali osiągnąć. Wcześniejsze teksty Kata nic nie narzucały, nie próbowały do nieczego przekonywać - opisywały tylko świat w bardzo specyficzny sposób. Tym razem utwory narzucały słuchaczom krytykę niemal wszystkiego, a zwłaszcza postępu cywilizacji i mediów. Tym samym ze Zła, o którym kiedyś tak pięknie śpiewał Kostrzewski, zespół przeszedł na "zło" zawarte w ogromie informacji i środków przekazu. Szatan, który kiedyś kusił w Diabelskim Domu, teraz siedział przed kamerą i czytał wiadomości. Nawet sama stylistyką mocno skręciła w thrashowo-deathową stronę. Jeden z najważniejszych zespołów w historii polskiego metalu zmienił radykalnie swoje oblicze i swoją wyjątkowością "wytarł sobie twarz". Wydana w listopadzie składanka [12] była typowym skokiem na kasę, gdyż zawierała głównie wersje koncertowe z występu jarocińskiego, samych rarytasów było niewiele (Wyrokiem Sądu Bożego).
W 1996 ukazała się składanka Czarne Zastępy: W Hołdzie Kat, na której swoje wersje kawałków Kata nagrali Vader, Behemoth i Lux Occulta. Krzysztof Oset grał w zreaktywowanym Dragon. Roman Kostrzewski zmarł 10 lutego 2022 w wieku 62 na raka pęcherza.
ALBUM | ŚPIEW | GITARA | GITARA | BAS | PERKUSJA |
[1-2] | Roman Kostrzewski | Piotr Luczyk | Wojciech Mrowiec | Tomasz Jaguś | Ireneusz Loth |
[3] | Roman Kostrzewski | Piotr Luczyk | Tomasz Jaguś | Ireneusz Loth | |
[4] | Roman Kostrzewski | Piotr Luczyk | Krzysztof `Stagman` Stasiak | Ireneusz Loth | |
[5-9] | Roman Kostrzewski | Piotr Luczyk | Jacek Regulski | Krzysztof Oset | Ireneusz Loth |
[10] | Roman Kostrzewski | Piotr Luczyk | Krzysztof Oset | Ireneusz Loth | |
[11] | Henry Beck | Piotr Luczyk | Jarosław Gronowski | Krzysztof Oset | Mariusz Prętkiewicz |
[13-14] | Marek `Qbek` Weigel | Piotr Luczyk | Adam `Harris` Jasiński | Mariusz `Rogol` Prętkiewicz |
Henry Beck (ex-Credo, Pik), Jarosław Gronowski (ex-Dragon), Adam Jasiński (ex-Hämmer)
Rok wydania | Tytuł |
1986 | [1] Metal And Hell |
1986 | [2] 666 |
1987 | [3] 38 Minuts Of Life (live) |
1988 | [4] Oddech Wymarłych Światów |
1992 | [5] Bastard |
1993 | [6] Ballady |
1994 | [7] Live-Jarocin (live) |
1996 | [8] ...Róże Miłości Najchętniej Przyjmują Się Na Grobach |
1997 | [9] Szydercze Zwierciadło |
2004 | [10] Somewhere In Poland (live) |
2005 | [11] Mind Cannibals |
2013 | [12] Rarities (kompilacja) |
2019 | [13] Without Looking Back |
2020 | [14] The Last Convoy |