Znakomity zespół amerykański założony w 1982 w Stamford (Connecticut) pod nazwą Deceiver. Jak nazwa wskazuje, w tamtym okresie kwintet był cover-bandem Judas Priest, a na basie grał w latach 1982-1983 Carlo Moscardini. Na logo Liege Lord zdecydowano się w 1984 - nazwa oznaczała feudalnego seniora. Ekipa wydała wpierw czteroutorową kasetę "Demo 1985", co pozwoliło muzykom podpisać kontrakt z francuską wytwórnią Black Dragon Records. Debiut okrzyknięto metalowym klasykiem w zaledwie miesiąc od jego wydania w dniu 12 marca 1985. Album kultywował najlepsze tradycje Omen, Attacker, Axehammer i wczesnego Metal Church. Te 33 minuty stanowiły kwintesencję US Power opartego na dwóch napędzających gitarach, barbarzyńskiej sekcji rytmicznej i idealnie wpasowanym głosie Andy`ego Michauda, o którym często się mówiło w kontekscie porównań do występującego w grupie potem Joe Comeau. Dość szybki otwieracz Wielding Iron Fists z bardzo aktywnym basem mógł budzić pewne skojarzenia z rytmiką wczesnego Iron Maiden. Ten melodyjny i rycerski metal dał także czytelny efekt w Dark Tale z wysokimi i odpowiednio drapieżnymi zaśpiewami. Amnesty z kolei charakteryzował się głośnymi bębnami na tle dumnych gitarowych ozdobników, granych naprzemiennie przez Truglio i McCarthy`ego. Popisowy epicki Rage Of Angels stanowił jeden z najlepszych kawałków jakie w tamtym czasie powstały w USA w tej konwencji. W niczym nie ustepował mu Legionnaire - kapitalnie wykorzystujący zarówno energię powermetalu, jak i klasyczne motywy tradycyjnego heavy. Pod względem współpracy basu i gitar powracano do stylistyki Żelaznej Dziewicy w kończącym krążek For The King. Był to debiut prawdziwie mocarny, energiczny i wykonany z dużą pewnością siebie, brzmieniowo bardziej ostry niż ciężki i szkoda, że całości nie nadano lepszej produkcji, która odarła ten materiał z pewnej głębi.
Zespół został szybko zauważony przez Briana Slagela, szefa wytwórni Metal Blade. W jej barwach wydano [2], który spowodował wzrost popularności kapeli. Media rozpisywały się w samych superlatywach o formacji, a sam album w zadziwiający sposób łączył heavy i US Power z technicznymi umiejętnościami muzyków. Warto podkreślić wyśmienitą grę nowego wioślarza Paula Nelsona, który naukę gry na gitarze pobierał u samego Steve`a Vaia (podobno kupował mu paczkę papierosów za każdą dodatkową godzinę nauki, kiedy obaj byli studentami na Berklee College Of Music). Krążek był dojrzalszy od debiutu, choć nie tak porywający i pozbawiony cech spontanicznego szaleństwa. Z tego dość jednak nierównego albumu wyróżniały się: szybki Transgressor ze znakomitym początkowym riffem, świetną solówką i zmiennym tempem, zadziorny Birds of Pray oraz urozmaicony Cast Out z nastrojowym zwolnieniem. Przejawy zafascynowania speed metalem występowały w mroczniejszym Portrait Of Despair, ale największą sympatię wśród fanów zyskały powermetalowe numery nawiązujące do debiutu: Manic`s Mask, Legend i instrumentalny Walking Fire. Ciekawostkę stanowił fakt, że producentem płyty Joe Bouchard z Blue Öyster Cult, ale rewolucji w brzmieniu nie stworzył (choć perkusja była nieco cichsza). Liege Lord przypieczętowali ten okres działalności udanymi koncertami z Talas, Fates Warning, Chastain, Avenger, Sacred Reich, Raven, Anvil i Overkill.
W 1988 nastąpił ryzykowny zabieg wymiany wokalisty i za mikrofonem stanął Joe Comeau. Nagrany z nim w składzie [3] ukazał się w sierpniu 1988 i przez większość fanów uznawany jest za najwybitniejsze dzieło kwintetu. Niezwykle klarowna produkcja wyeliminowała brzmieniowy brud, tak charakterystyczny dla wczesnego power/speedu. Jeśli chodzi o jakość solówek, Nelson i Truglio poszli w ślady Judas Priest. Zwykle było szybko (Fear Itself, Soldiers Fortune, Fallout, cover Rainbow Kill The King), ale pojawiło się również zwolnienie w postaci Feel The Blade. Całość powalała potęgą i majestatem, który został zaakcentowany poprzez znakomity śpiew Comeau, kojarzony miejscami z tonacją Bruce`a Dickinsona. Dynamiczne riffy, perkusyjne galopady, przeszywające solówki złożyło się ostatecznie na 10 kompozycji i nawet nieco słabszego Rupture nie można było uznać za wypełniacz. Powstała płyta pełna mocy i nadzwyczajnej energii, jedna z najwspanialszych pereł metalu późnych lat 80-tych. Wkrótce nadeszły jednak czasy, kiedy metal musiał niemalże zejść do podziemia. Ówczesna teraźniejszość dotknęła również Liege Lord - nowy kierunek obrany przez muzyków nie spodobał się szefom Metal Blade. Doprowadziło to do sporów, w wyniku których ta fascynująca formacja przestała istnieć.
Joe Comeau osiągnął później rozgłos z Annihilator i Overkill, przewinął się również przez skład Tad Morose. Zaśpiewał także w kawałku Live And Die na Metal For Life Painmuseum oraz dał głos w kilku kompozycjach na płycie Carla Canedy`ego Headbanger w 2014. Matt Vinci zmarł 9 września 2023 na raka w wieku 58 lat.

ALBUM ŚPIEW GITARA GITARA BAS PERKUSJA
[1] Andy Michaud Tony Truglio Pete McCarthy Matt Vinci Frank Cortese
[2] Andy Michaud Tony Truglio Paul Nelson Matt Vinci Frank Cortese
[3] Joe Comeau Tony Truglio Paul Nelson Matt Vinci Frank Cortese


Rok wydania Tytuł TOP
1985 [1] Freedom`s Rise #5
1987 [2] Burn To My Touch #22
1988 [3] Master Control #14

    

Powrót do spisu treści