Szwedzka grupa powstała w 1991 w Bollnäs. Fascynujący debiut prezentował intrygujący materiał oparty na mrocznej progresji. Kompozycje oparto generalnie na wolnych ciężkich riffach wypełnionych niepokojącą atmosferą kreowaną głównie przez klawisze i emocjonalne teksty. Dobrą robotę wykonał perkusista Dan-Erik Eriksson - bez niego, z nowym basistą i bez klawiszy Tad Morose przemienił się później w heavy/powerowy zespół z dwoma gitarami i agresywnym wokalem. Tymczasem [1] wypełniło granie powikłane, z wieloma zmianami tempa i klimatycznym śpiewem Andréna. Całość otwierał kroczący Eternal Lies, ale na wyżyny ekipa wznosiła się w pięknych i niepokojących Reach For The Sky i Voices Are Calling. Prawdziwym majstersztykiem był zagmatwany aranżacyjnie i jednocześnie niezwykle melodyjny Eyes Of A Stranger z umiejętnym wykorzystaniem chórków. Również [2] umiejętnie kontynuował ten styl.
Na [4] zaśpiewał Urban Breed, którego maniera była znacznie wyższa i ukierunkowana heavymetalowo. Na [5] nastąpił zdecydowany zwrot w kierunku heavy/power, tym razem bez progresywnego zacięcia i z ukierunkowaniem na stylistykę prezentowaną przez zespoły z USA. Pomimo tego zapatrzenia za Ocean, czuło się cały czas szwedzki sposób rozgrywania w chłodzie, zdystansowaniu i specyficznie rozpoznawalnym brzmieniu. Znakami rozpoznawczymi stały się umiarkowane tempo oraz wzniosły klimat z łagodnymi ozdobnikami (Where The Sun Never Shines). Zbudowany na długich wybrzmiewaniach Order Of The Seven Poles wzbogacono o wtrącenia oscylujące w rejonach orientalnych. Dostojny mrok podkreślał fantastyczny śpiew Breeda - ten głos miał ogromny zasięg, przeszywając w wyższych partiach, górując nad masywnymi gitarami i nadając ton także w posępnym Undead. Tad Morose umiejętnie rozwinął prosty motyw w Corporate Masters, ale już typowo powermetalowy No Wings To Burn wypadł mniej okazale. Formacja potrafiła też przyspieszyć w epickim Lord On High, z łagodnym melodyjnym refrenem. Na koniec dostojny The Dead And His Son w pewnym momencie pokorniał, stawiając na epickość oraz rozbudowany klawiszami plan drugi. Prawdopodobnie od tej właśnie płyty należało datować ustalenie się pewnych kanonów w szwedzkim heavy/power (średnie tempa, masywne gitary i uroczysta atmosfera).
Pierwsze dwa albumy z Breedem były bardzo dobre i w napięciu oczekiwano na kolejny, który grupa w spokoju przygotowywała w studio w rodzinnym Bollnäs. Na sukces [6] złożyły się te same dwa czynniki, które zadecydowały o powodzeniu poprzednika - doskonały wokal oraz wysokiej klasy kompozycje. Do tego doszła specyficzna duszna atmosfera, przygniatająca zwalistymi dołującymi w odpowiednich momentach numerami. Posępne zwrotki kontrastowały z melancholijnymi refrenami i pełnymi nostalgii solówkami gitarowymi - pod tym względem otwierający Sword Of Retribution był wzorcowy. Wyborna riffowa dynamika wyróżniała tytułowy Matters Of The Dark, w którym Breedowi pomagał wokalnie Charles Rytkönen z Morgana Lefay. W Ethereal Soul ekipa zagrała wolniej, proponując melancholię i smutek, by w rytmicznym I Know Your Name zwalić na słuchacza kolejną porcję stalowych riffów w oprawie melodyjnych wielogłosowych chórków. W zadumanym In The Shadows ujawniało się fantastyczne wyczucie muzyków w umiarkowanych tempach, a w szybkim Another Way muzycy prezentowali zdecydowanie bardziej pozytywne nastawienie do świata w zadziornej i pełnej optymizmu melodii. Bez wątpienia najbardziej epicko brzmiał New Clear Skies, z wysokimi wokalami Breeda we wzniosłym refrenie, ale największe wrażenie robiły pełne artyzmu mocniejsze zaśpiewy w zwrotkach. Końcówka albumu przytłaczała za sprawą opartego na długich wybrzmiewaniach monumentalnego Reason Of The Ghost, gdzie ponownie zaśpiewał z Breedem Rytkönen. Wrażenie to pogłębiał utrzymany w podobnym klimacie The Devil`s Finger. Na koniec bezwzględnie sunący do przodu Don`t Pray For Me z ciekawymi partiami perkusji Petera Moréna i jednym z najlepszych refrenów na całej płycie. Po raz drugi mastering powierzono Ulfowi Horbeltowi, który zastosował ten sam mocny stalowy dźwięk gitar i wyraziste (ale nie nadmiernie głośne) ustawienie sekcji rytmicznej. Krążek ugruntował pozycję Tad Morose jako jednego z liderów europejskiej sceny heavy/powermetalowej, a Urbana Breeda coraz częściej wymieniano w gronie czołowych wokalistów w klasie światowej.
Na [7] Anubis rozpoczynał marsz przez las stalowych kolumn monumentalnych riffów. Od razu uwagę przykuwały: ponury motyw przewodni, przytłaczająca moc gitar oraz przygniatające zwolnienia. Mistrzowskie zagrywki gitarzystów stanowiły o mocy masywnego No Mercy z wysokimi pełnymi bólu wokalami Breeda. Wrażenie podskórnego niepokoju przynosił ze sobą Afraid To Die z doskonałymi planami dalszymi i kruszącym mury głosem Urbanem, umiejętnie wydobywającego z mroku ogniste odcienie. Niczym stalowa pięść wdzierał się w umysł Clearly Insane w manierze amerykańskiej, a przecież była w tym kawałku jakaś lekkość wynikająca ze swobody wykonania. Niemal elegijny klimat emanował z pełnego zadumy Cyberdome - kompozycja toczyła się leniwie, obrazy przesuwały się jak we śnie, a pełne gitar akustycznych fragmenty tylko potęgowały wrażenie braku rzeczywistości. Gwałtowny pulsujący Mother Shipton`s Words to przykład na bardziej melodyjną w powermetalowym stylu kompozycję Tad Morose, odnoszącą się w refrenach do szwedzkiego lżejszego heroicznego power. Post-apokaliptyczny wstęp do Unwelcome Guest wprowadzał do kolejnego numeru pełnego dramatyzmu, naznaczonego ciętymi riffami. Niespodziewany symfoniczny wstęp do Life In A Lonely Grave zwiastował arcydzieło posępności w heavy/power, zarazem ze sporą ilością kruchego romantyzmu. When The Spirit Rules The World to zdecydowanie najbardziej epicki utwór z tego albumu, bezpośrednio nawiązujący do Anubis w warstwie historycznej i starożytnych motywach - refren był absolutnie doskonały pod względem melodii i niesamowicie nośny. Za potężne brzmienie chłodnej stali po raz trzeci w niezmiennej formule odpowiadał Ulf Horbelt, pomagając tworzyć kolejną płytę absolutnie doskonałą.
Kłopoty dosięgnęły zespół w 2005, kiedy to Urban Breed dołączył do Bloodbound. Fakt ten spowodował opóźnienie w nagraniu następnej płyty. 9 marca 2006 zespół oficjalnie ogłosił, iż nowym frontmanem został Amerykanin Joe Comeau, znany z Overkill, Annihilator i Liege Lord. Kiedy jednak przez rok nic się nie wydarzyło gitarzysta Daniel Olsson postanowił dołączyć do projektu Trail Of Murder. Na tą wiadomość lider Tad Morose, Christer Andersson, wznowił współpracę z muzykami Morgana Lefay w grupie Sefer Jezirah. W grudniu 2007 Peter Morén dołączył do Steel Attack, a Anders Modd wszedł w skład coraz nieźle rokującego Wolf. W maju 2008 miejsce Olssona zajął Markus Albertson, który przez moment przewinął się przez Bloodbound. 17 sierpnia 2008 Andersson podał na stronie oficjalnej zespołu, że do Tad Morose dołączyli wokalista Steel Attack Ronny Hemlin oraz basista Tommi Karppanen (niegdyś gitarzysta Morgana Lefay). Od tamtej pory Szwedzi w okrzepłym składzie pracowali nad nowym wydawnictwem, wydając na pokrzepienie serc składankę Reflections w 2000.
Na [8] z dawnej muzyki nie zostało praktycznie nic. To był zwykły powermetal w chłodnej szwedzkiej manierze, gdzie nie było ani heroizmu Steel Attack, ani kunsztownej mocy Tad Morose z Breedem. Niektórzy obwiniali Hemlina, że to on zepsuł ten album swoim śpiewem. Główny problem leżał w fakcie, że nie było on Urbanem Breedem i w zasadzie nie mógł zrobić nic więcej do bezbarwnego i pozbawionego pomysłu na cokolwiek powermetalu. Riffy ułożono w ograne sekwencje, a melodie refrenów nie były interesujące. Beneath A Veil Of Crying Souls, Follow czy Babylon brzmiały niczym stworzone na szybko substytuty nagrań własnych z przeszłości. Niezwykła niemoc ogarnęła gitarzystów - to co grali męczyło raczej niż intrygowało. Ares wzorowano na wyeksploatowanym starożytnym motywie, a ponuro kroczący Absence Of Light jawił się jako blade odbicie tego co nagrywano z Breedem. Kompletny brak pomysłu bił z Death Embrace z kompromitującym refrenem, a ostatnie trzy numery przelatywały beznamiętnie. Wykonanie odtwórcze i bez pasji, solówki przeciętne i nawet gra perkusisty Moréna wypadła poniżej oczekiwań. Powrót po dziesięciu latach okazał się zupełnie niepotrzebny.
Na [9] grupa zaprezentowała wariację na temat Diabolic Symphony Steel Attack z 2006, niejako przypominając styl heroicznego i nieco mrocznego powermetalu, jaki w zasadzie nie zyskał w Szwecji konkretnej kontynuacji przez prawie dziesięć lat. Podobnie jak na tamtej płycie, Hemlin stał w świetle jupiterów z pełnymi rozmachu i dramatyzmu wokalami, górując nad ścianą gitar typową przecież dla Tad Morose. Brzmiała ona jednak wyraźnie niczym ta ze Steel Attack właśnie pod względem temp i rozwiązań aranżacyjnych, choć tutaj łagodniejszych fragmentów było więcej. Zespół nie dążył do melodii łatwych i chwytliwych, na pierwszy plan wysuwając klimat z dawką tajemniczości oddanej w epickiej i lekko teatralnej miejscami formie. To był metal chłodny i masywny, zagrany z riffową konsekwencją jak w Remain czy Fear Subside, tylko z rzadka siegając po nowsze trendy w powermetalu (Black Fire Rising). Wolniejsze utwory zdecydowanie nawiązywały do czasów Urbana Breeda (Day Of Reckoning, Darkness Prevail, Dream Of Memories) jednak melodie w refrenach nie miały takiego samego magicznego poziomu oddziaływania jak wtedy. Jedynym odejściem od tej reguły był autentycznie demoniczny (mimo łagodnej przykrywki) The World Is Growing Old. W końcówce zespół zaskakiwał początkiem Your Own Demise i wydawało się, że na zakończenie wrzucono kompozycję nieco lżejszego powermetalowego kalibru, ale ostatecznie tak się nie stało. Hemlin śpiewał przekonująco i trzeba było po prostu zaakceptować jego manieryzm i fakt, że nie był Breedem. Solidne rozpoznawalne dla Tad Morose brzmienie to po raz kolejny zasługa masteringu Pera Ryberga, choć zbytnio zmniejszono ostrość gitar. Powstał ostatecznie album mało przebojowy i wtórny biorąc pod uwagę wpływy Steel Attack, ale jednocześnie rzetelny i odegrany bez zarzutu.
[10] to trzeci album z Hemlinem, ale perwszy z nowym basistą Johanem Löfgrenem, starym kumplem wokalisty ze Steel Attack. Demony Urbana Breeda zostały odpędzone, a kontrowersje wokół poprzedniej płyty nieco wyciszone. Muzyka zespołu nigdy nie była łatwa, ani przystępna na wskutek specyficznej progresywności we wczesnym etapie działalności, a potem z powodu heavy/powerowego ciężaru w latach 2000-2003. Apocalypse odrzucał w tej pierwszej opcji, podobnie Come Morpheus pomimo mocy gitarowej. Trzeba było więcej takich potoczystych heavy/powerowych numerów w rodzaju Deprived Of Life z kapitalnymi solówkami gitarowymi - tylko lepszych. Zapotrzebowanie na takie granie, jak w progresywnie nieokreślonych Leviathan Rise, Liar czy też Masquerader zawsze było, ale lepiej w tej konwencji wypadały ówczesne krążki Evergrey. Pewne numery były po prostu słabe, jak Where Stars Align. Epickie momenty na tym albumie wypadły żałośnie w udawaniu epickości w progresywnym sosie (Slaves To The Dying Sun). Uwagę zwracał ponury Nemesis, w którym odzywała się Inmoria, pewne przebłyski zawierał również klimatyczny Salvage My Soul. Hemlin nie był wokalistą na miejscu w takim graniu, zdecydowanie progresywnym. Jego głos prezentował się płasko i mało interesująco, wręcz irytująco w wysokich rejestrach (I Am Night). Najlepszym utworem zapewne był realnie monumentalny i niepokojący Vaunt The Cynical. Wszystko zostało wykonane instrumentalnie na wysokim poziomie, ale ta płyta kompozycyjnie leżała, nie sprawdzając sięano jako heavy/power, ani jako progresywny heavy/power. Nie wystarczyło ująć melodii na rzecz nieokreśloności i lekkiej nieprzewidywalności, by zaraz zachwycić. Niezależnie od odsłuchów ta muzyka niczego nie oferowała więcej jak za pierwszym razem, a zapamiętać cokolwiek z albumu było niezwykle trudno. Do tego wszystkiego przeszkadzać mogło płaskie suche brzmienie.
Zanim powstał [11], w zespole zaszły spore zmiany - powrócił basista Tommi Karppanen oraz gitarzysta Markus Albertson, który występował w Tad Morose w latach 2007-2012 (okres uśpienia). Kwintet na nowej płycie zaprezentował nową muzyczną koncepcję, odległą od grania heavy/power metalu bez historii krążka poprzedniego. Okładka mówiła wiele - to było granie mroczne, posępne, duszne i potęgowane ciężkim rozmytym brzmieniem gitar. Postawiono na zwarty monolityczny album z ponurym uporczywym graniem, opartym przy tym na wyrazistych melodiach - takich bez heroizmu, silenia się na agresywną moc czy ukłonu w stronę list przebojów w nudnych balladach. To był metal sugestywny i dramatyczny jak w March Of The Obsequious, zbudowanym na bardzo dobrym wokalu Hemlina. Duch średniowiecza unosił się nad rozgrywanym w umiarkowanym tempie Witches Dance, muzycy potrafili też zagrac w średnim tempie w Pandemonium i grupa już dawno tak mocno nie przygniatała słuchacza gitarami do ziemi. Lekko rozpraszał ten mrok nastrojowy Phantasm, łagodniej i wyżej zaśpiewany przez frontmana przy poetyckim uroku, a przecież cały czas był to heavy/power, wzmocniony w drugiej części. Mrok dominował w surowym Dying, ale zaraz formacja uderzała wybornym Escape - utworze majestatycznym i rozdzierającym w melodyjnych gitarowych akordach. W brawurowym A Trail Of Sins nasuwała się uwaga, że duet Andersson-Albertson był idealny dla tego zespołu przy doskonałym zgraniu, solówkach i idealnym wyczuciu konwencji muzycznej. Wolniejsze tempo dało podstawę psychodelicznego wyrażenia w A Quilt Of Shame, przy tym interesujiąco to ubarwiono melodyjnym refrenem, zapewne najbardziej na tym albumie rozpoznawalnym. Szwedzi nie odpuszczają do końca i uporczywe riffowanie w podniosłym Legion robiło duże wrażenie. Hemlin udowadniał swój talent w This Perfect Storm, zbudowanym na kontrapunkcie dewastujących ataków gitarowych i refleksyjnych fragmentów. Przy tak ciężkim i mrocznym graniu mastering zawsze jest wyjątkowo ważny, tu odpowiadał za niego Jonas Kjellgren i trudno było sobie wyobrazić lepsze brzmienie do przyjętej tu konwencji muzycznej.

Byli i obecni członkowie zespołu występowali też w innych grupach:

ALBUM ŚPIEW GITARA GITARA KLAWISZE BAS PERKUSJA
[1] Kristian Andrén Christer Andersson Fredrik Eriksson Per-Ola Olsson Dan-Erik Eriksson
[2] Kristian Andrén Christer Andersson Fredrik Eriksson Per-Ola Olsson Peter Morén
[3] Kristian Andrén Christer Andersson Fredrik Eriksson Anders Modd Peter Morén
[4] Urban Breed Christer Andersson Fredrik Eriksson Anders Modd Peter Morén
[5-7] Urban Breed Christer Andersson Daniel Olsson - Anders Modd Peter Morén
[8-9] Ronny Hemlin Christer Andersson Kenneth Jonsson - Tommi Karppanen Peter Morén
[10] Ronny Hemlin Christer Andersson Kenneth Jonsson - Johan Löfgren Peter Morén
[11] Ronny Hemlin Christer Andersson Markus Albertson - Tommi Karppanen Peter Morén

Kristian Andrén (ex-Solid Ground), Peter Morén (ex-Sacred Heart), Ronny Hemlin (ex-Arcana Major, ex-Steel Attack),
Johan Löfgren (ex-Steel Attack), Tommi Karppanen (ex-Morgana Lefay), Kenneth Jonsson (ex-The Citadel), Markus Albertson (ex-Gormathon)


Rok wydania Tytuł TOP
1993 [1] Leaving The Past Behind #1
1995 [2] Sender Of Thoughts #24
1996 [3] Paradigma EP
1997 [4] A Mended Rhyme #19
2000 [5] Undead #18
2002 [6] Matters Of The Dark #11
2003 [7] Modus Vivendi #19
2013 [8] Revenant
2015 [9] St.Demonius
2018 [10] Chapter X
2022 [11] March Of The Obsequious

          

        

Powrót do spisu treści