
Amerykańska grupa powstała w 1986 w San Diego po przekształceniu z Aslan. Od początku tworzyła muzykę nietuzinkową, intrygującą i przeznaczoną dla wymagającego słuchacza. Karierę rozpoczeto od rozprowadzenia czteroutworowej demówki "Psychotic Waltz" w 1988. Pierwszy album ukazał się 26 listopada 1990 nakładem niemieckiej wytwórni Rising Sun Productions. Kogokolwiek nie spytać o ocenę tej płyty jedno jest pewne - w miarę upływu czasu ten krążek sprawia wrażenie idealnego i wpływowego, choć przecież kwintet nie wybrał oczywistej drogi jak Dream Theater. Właściwie poza kilkoma wyjątkami (duński Behind the Curtain, norweski Spiral Architect), mało kto odważył się wejść na tą ścieżkę wyznaczoną niegdyś przez Psychotic Waltz. Zespół stworzył unikatową mieszankę ciężkich riffów i rasowego prog-metalu (połamańce rytmiczne, częste zmiany tempa, rozbudowane złożone kompozycje), zaskakując praktycznie wszystkim. Wśród kilkunastu kompozycji zawarto prawdziwą gamę nastrojów i żonglerki stylistycznej. And The Devil Cried, Strange i Spiral Tower wchodziły na terytoria techno-thrashu, natomiast Psychotic Waltz, Nothing, In This Place i I Remember stawiały na granie liryczno-poetyckie. Successor, Halo Of Thorns oraz Another Prophet Song stanowiły kłon w stronę progresywnego grania pełnego różnych motywów, w końcu Only In A Dream i I Of The Storm czarowały bardziej przyswajalnymi strukturami bliższymi klasycznymi schematom z kręgu hard rocka i heavy metalu. Jednak to nie te elementy nadawały unikalności tej płycie. Całość okraszono ponurym, mocno sabbathowym klimatem i te negatywne emocje utrudniały łatwe przyswojenie całości. Kolejnym arcyważnym elementem albumu była ogólna poetyckość tych dźwięków - w ten sposób obok ciężkich riffów wrzucono subtelne partie pianina, ulotne partie fletu i w końcu niepowtarzalny głos Buddy`ego Lackey`a. Frontman śpiewał w sposób narracyjny i zwykle opowiadał jakąś historię, a jego skala głosu i umiejętności wyzwalają dodatkowe pokłady emocji. Trafiło tutaj wszystko co tworzy obraz Biblii prog-metalu: techniczne popisy, złowieszcza atmosfera, charakterystyczny wokalista, oryginalne numery mieszczące się w granicach przyswajalności i w końcu lekko przybrudzone brzmienie. Dzieła dopełniła wyśmienita tajemnicza okładka autorstwa Mike`a Clifta.
Wielu zwolenników zyskał [2] - także wspaniały. W stosunku do debiutanckiego albumu, muzyka zmieniła się diametralnie. Mniej było technicznych łamańców, a więcej klimatu. Podobno album nagrywany był w jakimś zamku w celu osiągniecia mrocznego gotyckiego nastroju. Faktycznie nad płytą unosiła się niepokojąca, posępna i smutna atmosfera. Postawiono na sabbathowe riffy, gdzieniegdzie przeplecione shreddingiem lub frażoletem. Solówki serwowane przez duet McAlpin-Rock były pełne emocji - żywe, pomysłowe i perfekcyjne. W wielu kompozycjach wykorzystano delikatne art rockowe motywy podrasowane genialnym wokalem Buddy`ego Lackey`a - jego głos momentalnie potrafił przejść od nawiedzonych szeptów aż po pełne bólu zawodzenie. W 1992 Dan Rock i Norman Leggio zrobili sobię odskocznię od skomplikowanych dźwięków, grając na jedynej płycie End Amen Your Last Orison.
W 1993 Buddy Lackey wydał solowo The Strange Mind of Buddy Lackey. Niestety, [3] był wielkim rozczarowaniem - początkowo wydawało się, że krążek stanowił stylistyczne rozwinięcie poprzednika. Porzucono kompletnie ciężar i ujmującą aurę, stawiając na mieszankę modnych wówczas wpływów alternatywnych oraz dziwacznej psychodelii, w której Psychotic Waltz nie potrafili się odnaleźć. Znacznie ciekawszy był [4], zrealizowany z nowym basista Paulem Cuttino. W krótszych niż w przeszłości numerach, kwintet uchwycił wspaniałą surrealistyczną rzeczywistość w ujęciu neurotycnzego skomplikowanego prog-metalu. Żadna łatka jednak nie była w stanie oddać wprost wartości i komplikacji tej muzyki. Takie numery jak The Grave, oddające wprost hołd spuściźnie Jethro Tull były nadzwyczajne. Na szczęście nie powtórzono tragicznego brzmienia [3] i dziwnych sfuzzowanych brzmień, stawiając na senną i pełną bogactwa dźwięków produkcję z [2]. Krążek zepchnął całkowicie w cień poprzednie niepowodzenie artystyczne, ale zespół po tym udanym dziele zaprzestał działalności. Historię grupy uzupełniły dwie wartościowe składanki. Na dwupłytowy [5] trafiły: koncert z Hamburga z 1991 (w tym cover The Beatles I Am The Walrus) oraz "Archives And Documents (demówka Aslan, osiem wersji jammowych w wersjach demo, pięc kawałków koncertowych oraz kilka utworów niedokończonych). Na pół-oficjalny [6] trafiło: siedem kawałków z solowego projektu Briana McAlpina "Penetralia: A Soundtrack For Reaching the Higher Spheres Into Narcotic Dances", dwa kawałki z drugiej płyty Darkstar oraz sześć numerów koncertowych - w tym trzy covery: In The Flesh Pink Floyd, Disturbing The Priest Black Sabbath cover i Diary Of A Madman Ozzy`ego Osbourne`a.
Wielki powrót po 25 latach stał się faktem i [7] nagrano w oryginalnym składzie. Był d to krążek przepełniony wielowarstwowymi motywami, ułożonymi w zróżnicowane w obrębie spójnego konceptu i przystępne utwory. Nowa wersja Psychotic Waltz zaprezentowała się dość nowocześnie - rffy brzmiały muskularnie, podbite mięsistą warstwą dołów i klawiszowymi tłami, a współczesny ciężar doskonale uwydatniał mastering w wykonaniu Jensa Bogrena. Album utrzymywał przy tym idealną dynamikę i tempo, równoważąc intensywne fragmenty kawałków delikatniejszymi akustycznymi ornamentami, nigdy jednak nie pozostając na bezpiecznych wodach zbyt długo. Nawet spokojniejszym The Fallen i In The Silence daleko było do pozytywnej łagodności, gdyż w tej masie dźwięków zawsze przewijał się jakiś niepokój. Prawdziwy klejnot stanowił subtelny i złowrogi zarazem wokal Devona Gravesa, który swym natchnionym aktorskim zacięciem, trzymał balans między mrocznymi i jasnymi stronami ludzkiej duszy. Dzięki zaraźliwym motywom przewodnim niektórym kawałkom (All The Bad Men, Pull The String, Sisters Of The Dawn) wystarczył jedno przesłuchanie do zagnieżdżenia się w pamięci słuchacza. Pozostałe wymagały bardziej uważnej sesji, ale i w nich czaiło się mnóstwo haczyków. Album zbudowano na zwartych kompozycjach, które dopiero przy wnikliwym odsłuchu odsłaniały pełen wachlarz wplecionych w nie organicznie smaczków i aranżacji, w rodzaju partii fletu Gravesa (Pull The String, Demystified) misternej akustycznej miniatury we wstępie While The Spiders Spin lub grzechotki (The Fallen). Nawet jeżeli żaden utwór sam w sobie nie stanowił jakiegoś piorunującego dokonania, całokształt zdecydowanie był czymś więcej niż sumą swoich części.
Dan Rock założył mało interesujący projekt prog-metalowy Darkstar (dwa krążki: Marching Into Oblivion w 1996 i Heart Of Darkness w 1999). Buddy Lackey śpiewał potem w progresywno-rock/metalowym Deadsoul Tribe (pięć płyt: Deadsoul Tribe w 2002, A Murder Of Crows w 2002, The January Tree w 2004, The Dead Word w 2005 oraz A Lullaby For The Devil w 2007) i prog-metalowym The Shadow Theory. Norman Leggio bębnił w prog-metalowym Teabag (Teabag w 2001), Cage i thrashowym Nukem (The Unholy Trinity w 2016).
| ALBUM | ŚPIEW | GITARA | GITARA, KLAWISZE | BAS | PERKUSJA |
| [1-3] | Buddy Lackey | Brian McAlpin | Dan Rock | Ward Evans | Norman Leggio |
| [4] | Buddy Lackey | Brian McAlpin | Dan Rock | Phil Cuttino | Norman Leggio |
| [7] | Buddy Lackey | Brian McAlpin | Dan Rock | Ward Evans | Norman Leggio |
| Rok wydania | Tytuł | TOP |
| 1990 | [1] A Social Grace | #18 |
| 1992 | [2] Into The Everflow | #7 |
| 1994 | [3] Mosquito | |
| 1996 | [4] Bleeding | #26 |
| 1998 | [5] Live And Archives (kompilacja / 2 CD) | |
| 1999 | [6] Dark Millenium (kompilacja) | |
| 2020 | [7] The God-Shaped Void | #22 |

