
Angielski kwartet powstały w 1984 w Tamworth (Staffordshire). W pierwszych dniach działalności intensywnie koncertował na terenie całego kraju, grając glam metal. Dwie demówki "Wolfsbane" w 1985 i "Dancin` Dirty" w 1987 zwróciły uwagę Ricka Rubina. Wiedział on, że w Wielkiej Brytanii pod koniec lat 80-tych pojawił się ruch muzyczny nazywany "drugim NWOBHM". Był on inspirowany przez kolejne pokolenie młodych muzyków, którzy skierowali swoje zainteresowania na korzenie hard rocka lat 70-tych, poniekąd w odpowiedzi na amerykańską ofensywę metalową w Europie. Do najbardziej znanych zespołów należały Thunder, The Almighty i The Quireboys. Rick postanowił spróbować do tej fali wprowadzić także Wolfsbane - tym bardziej, że niepokorna ekipa Bayley`a stanowiła pewną odmianę na tle grzecznych kapel tego nurtu. Debiutancki album jednak nie spełnił pokładanych w nim nadziei, gdyż muzyka Wolfsbane - tak spontaniczna na żywo - zabrzmiała w studiu mało przekonywująco. Na koncertach kwartet emanował bezkompromisowością i ulicznym chuligaństwem - w studio nagraniowym niestety gdzieś zatracił tą niepowtarzalność. Album zawierał repertuar mało atrakcyjny, bardziej rockowy niż metalowy. Tematyka "sex, dziewczyny i rock`n`roll" była już na tyle wyeksploatowana, że w trywialnym ujęciu Wolfsbane - o lekko punkowym charakterze - wypadła niezbyt chwytliwie. Nie popisał się także sam Rubin, nadając płycie płaskie i głuche brzmienie. Blaze Bayley nie mógł się odnaleźć do końca wśród riffów Edwardsa, a sekcja rytmiczna pukała i dudniła bez sensu. Kawałki takie jak Man Hunt, Killing Machine czy Money To Burn utraciły zadziorność i pachniały rutyną obliczoną na szybki zysk. Album poniósł klapę i mało brakowało, aby zniechęceni tym muzycy nie zakończyli swej kariery przedwcześnie.
Ciekawszy był [2], na który trafiła znakomita ballada Hey Babe oraz intrygujący Loco, pochodzący z wczesnego okresu działalności. Tym razem nieco lepsza produkcja wpłynęła na uwypuklenie dobrej gry Edwardsa oraz zróżnicowanych wokali Blaze`a. I tym razem jednak nie obyło się bez wpadek w postaci nieudanego wychylenia się w kierunku amerykańskiego rocka stadionowego (Paint The Town Red) i radiowego rocka. Również [3] cechował się niespójnością - co prawda wyeksponowanie gitary Edwardsa dodało muzyce Wolfsbane mocy, niemniej kompozycje stały na zróżnicowanym poziomie. Z tej masy wyróżniały się głównie Cathode Ray Clinic, Ezy i Broken Doll. Przeciętnie wypadło granie przywiązane do tradycji Hendrixa w Twice As Mean, choć niebanalny tekst dotyczył ucieczki przed codziennością we własne marzenia i krytykował ogłupiającą rolę telewizji. Formacja zdecydowała się opuścić wytwórnię Def American, przechodząc do koncernu Bronze. Większy budżet i lepsze warunki nagraniowe zaowocowały od razu koncertowym [4], udowadniając potencjał, jakim zespół dysponował podczas występów w lutym 1993. Płyta była udana wykonawczo i nawet słabsze kompozycje zabrzmiały "mile dla ucha". Blaze jawił się tutaj jako frontman prawdziwego zdarzenia, do tego doszły ekwilibrystyczne popisy Edwardsa.
[5] wreszcie spełniał oczekiwania fanów i niewątpliwie byłby jednym z najlepszych brytyjskich dokonań lat 90-tych, gdyby nie nierówna jakość kawałków. To co stanowiło mankament poprzednio - słabe brzmienie - tu okazało się atutem. Potężne, lekko przybrudzone, ołowiane i przyszarzałe pyłem angielskiego przemysłowego miasta, a jednocześnie doskonale selektywne z grzmiącą perkusją oraz znakomicie słyszalnym basem. Edwards fascynował swymi solówkami, całkowicie odmiennymi od typowego ułożonego angielskiego grania i niesamowitą techniką, przejawiającą się w pełnych inwencji, nieustannie zaskakujących zagrywkach. Zdaniem niektórych, Bayley nigdy przedtem i nigdy potem nie zaśpiewał już tak ekspresyjnie i wyzywająco. Dwa pierwsze superenergetyczne numery - Wings i Lifestyles Of The Broke And Obscure wywoływały nieodpartą hipnotyczną chęć poznania co będzie dalej. Niestety różnie z tym było, gdyż Wolfsbane chaotycznie, choć z wdziękiem, przeskakiwał przez różne gatunki, aby powrócić do początku w morderczym Protect And Survive. Na koniec zaproponowano fantastycznie odegrany Die Again z wbijającym się w pamięć motywem przewodnim w zwrotkach, niezwykłym refrenem oraz udziwnioną częścią instrumentalną. Płyta bardzo dobra, ale z pomieszanym uczuciem spełnienia i niedosytu.
Kiedy wydawało się, że zespół pchnie swoją karierę do przodu, Bruce Dickinson zakończył swój pierwszy okres muzycznej przygody w Iron Maiden. Blaze postanowił wziąc udział do castingu i stanął ostatecznie za mikrofonem w Żelaznej Dziewicy, nagrywając z nią dwa udane krążki - zdruzgotane niestety przez krytykę i nie do końca zrozumiane przez fanów. Tym samym Wolfsbane przestali istnieć na długie dwie dekady. W 2009 ukazała się składanka Howling Mad Shitheads: The Best Of Wolfsbane. W 2011 muzycy zeszli się w oryginalnym składzie i 10 stycznia 2012 ukazał się dość szybko krążek z premierowymi nagraniami. Zaskakiwał fakt, że [6] wydano nakładem własnym, ale przede wszystkim płyta uzmysławiała, że nie warto było wracać. Zniknęła młodzieńcza uliczna agresja i początek w postaci kiepsko zaśpiewanego przez Blaze`a mdłego rockowego Blue Sky był poważnym sygnałem ostrzegawczym. Grupa zaprezentowała kawałki zupełnie wyprane z energii jak Teacher czy Buy My Pain, wręcz kompromitowała się niby-balladowym Starlight i festiwalowym Illusion Of Love. Ta słabość wszystkich bez wyjątku melodii była zatrważająca, a kolejne numery jawiły się jako bezbarwne i amatorskie, przy jednoczesnym wykonaniu przewidywalnym i maksymalnie uproszczonym. Na koniec kwartet pogrążał się rapującym Did It For The Money. Była to porażka totalna i to w każdej kategorii muzycznej, bo jeśli traktować ten album jako coś pośredniego pomiędzy melodyjnym heavy, hard rockiem i rockiem, to Wolfsbane w żadnym z tych obszarów nie osiągał nawet poziomu przeciętnej przyzwoitości. Zero hitów, zero poruszających ballad, nic godnego uwagi nawet dla samochodowego odtwarzacza. Wszystko dobito bezpłciową i odartą z soczystości produkcją, uzmysławiającą fanom brak radości grania i metalowego żaru, który jakże często ratował podobne krążki przed zupełna klapą. Powroty mniej lub bardziej znanych grup brytyjskich w XXI wieku były różne, często nieudane i niepotrzebne przez wzgląd na dawny chwalebny obraz. Ten należał do tych najgorszych, także w sferze beznadziejnego śpiewu samego Bayley`a.
Minęło dziesięć lat i ekipa spotkała się w studio ponownie w niezmienionym składzie. Wydawać by się mogło, że porażka w postaci [6] skutecznie wybiła z głowy muzykom Wolfsbane ponowny reunion. Jak widać czas leczył rany i o pewnych sprawach się zapominało. Blaze bardzo dobrze sobie radził we własnych projektach i po prostu dziwił fakt, że zachciało mu się wracać do starego zespołu po tak kompozytorsko i wykonawczo beznadziejnym repertuarze. Szczerze mówiąc, [7] był równie katastrofalny, zawierając zestaw krótkich, infantylnych i całkowicie pozbawionych instrumentalnego waloru utworach, z których niektóre z powodzeniem mogłyby się znaleźć na modnych w latach 60-tych XX wieku pocztówkach dźwiękowych. Inspirowany hard rockiem i melodyjnym rockiem heavy metal może być słaby, ale nie tak żenujący jak w Small Town Kisses, Good Time czy też Rock City Nights. Na dnie w mule lądował tuż obok Running Wild - rock to gatunek równie szlachetny jak każdy inny, ale trzeba mieć na to jakikolwiek pomysł. Kilka razy wykorzystano w karykaturalny sposób doświadczenia z chuligańskiego riffowania z [5] w Things Are Getting Better oraz Rock The Boat, ale brzmiało to po prostu okropnie. Brzmienie w stylu i na poziomie muzyki z videoklipów reklamowych i jedyny plus to niezła forma wokalna Bayley`a. Płytę należało rozpatrywać w kategoriach żartu, który nie był wcale śmieszny, jedynie muzycznie bezwartościowy.
| ALBUM | ŚPIEW | GITARA | BAS | PERKUSJA |
| [1-7] | Blaze Bayley | Jase Edwards | Jeff Hately | Steve `Danger` Elliott |
| Rok wydania | Tytuł |
| 1989 | [1] Live Fast, Die Fast |
| 1990 | [2] All Hell`s Breaking Loose Down At Little Kathy Wilson`s Place EP |
| 1991 | [3] Down Fall The Good Guys |
| 1993 | [4] Massive Noise Injection (live) |
| 1994 | [5] Wolfsbane |
| 2012 | [6] Wolfsbane Save The World |
| 2022 | [7] Genius |

