
Duński zespół powermetalowy powstały w 1995 w Kopenhadze. Żadna inna metalowa ekipa z tego kraju nie przechodziła tak częstych zmian osobowych i należało docenić wysiłki Martina Steena (ur. 9 stycznia 1980), który szyld Iron Fire ze sporymi problemami utrzymywał przy życiu. Formacja wystartowała w dobrym momencie, gdy popularność melodyjnego rycerskiego metalu gwałtownie wzrosła za sprawą HammerFall oraz całego legionu ekip szwedzkich, niemieckich i włoskich. Wydany przez Noise Records 20 czerwca 2000 znakomity debiut wypełniły proste dynamiczne kompozycje, oparte o atak dwóch gitar, efektywną sekcję rytmiczną i nastawione na klasyczne dla gatunku bardzo melodyjne refreny z dawką atrakcyjnej patetyczności. Płyta była dosyć równa, oparta na sprawdzonych już schematach, solidnie zagrana przez młodych muzyków i zaśpiewana jak należy - swobodny "nosowy" wokal Steena, stanowił jeden z najbardziej przykuwających uwagę elementów stylu Duńczyków. Chwytliwe i lekkie numery zachowywały ponadto bojowy nastrój - tak było w wyśmienitych When The Heroes Fall, Thunderstorm, Until The End i Riding Free - ten ostatni zagrano w konwencji Running Wild, ale z powerową werwą. Nawet w ponad 6-minutowym Warriors Of Steel muzycy wyszli obronną ręką, proponując typowy melodic metal wymieszany z optymistycznym romantycznym stylem. Na dobrym poziomie wypadły kawałki z "wpadającymi w ucho" refrenami w postaci The Battle Of Freedom oraz Metal Victory i jedynym zgrzytem był przesłodzony Angel Of Light z gitarą akustyczną i harmonijką. Wszystkiego doepłniła solidna przeróbka Under Jolly Roger Running Wild. Szkoda, że żaden z gitarzystów nie pokusił się na albumie o interesujące solówki, które mogłyby stanowić ozdobę niejednego utworu. Wielką zaletą było za to samo brzmienie, z głęboko ustawioną perkusją i miękkimi gitarami o ciepłym brzmieniu. Krążek został przez krytyków zignorowany, ale nie załamało to chłopaków, których średnia wieku wahała się na granicy dwudziestki (Martinsen miał nawet 17).
Wydany w marcu 2001 [2] był totalnym nieporozumieniem i zastanawiał fakt, jak szybko Duńczycy roztrwonili swój potencjał w przeciągu niecałego roku. Tym razem Steene do współpracy zaprosił Tommy`ego Hansena, który nie tylko krążek wyprodukował, ale zagrał też na klawiszach, harmonijce i zaśpiewał w chórkach. Sam Steene zawiódł przede wszystkim jako kompozytor, tworząc numery nijakie, miałkie i często niebezpiecznie balansujące na granicy pop-metalu i rockowego kiczu przyodzianego w niby-powermetalowe riffy. Te melodie zresztą były po prostu słabe i mocne riffy nie pomogły w niczym w The End Of It All ani patetyczne zwolnienia w Prince Of Agony. Refren tytułowego On The Edge umiarkowanie trzymał poziom bojowych refrenów z debiutu, ale jako całość wypadał żałośnie. Mix powermetalu i rocka z radiowym refrenem zastosowano w Into The Abyss, a Thunderspirit niezrozumiale nawiązywał do amerykańskiego glamu pozbawionego chwytliwości, z zastosowaniem bezsensownych Hammondów w tle. W ten hair metalowy rynek zza Oceanu celował także Miracle, lekka pół-balladowa pieśń z echami Skid Row. Przesłodzony Lost N`Alone wpasowywał się w mizerię albumu, a Forever EvilHere And Alive wypełnił przyciężkawy hard rock z topornie podaną melodią, a niekreślony gatunkowo The Price Of Blood gubił się w zapożyczeniach i inspiracjach. Steene jako wokalista równiez rozczarował, imając się różnych sposobów interpretacji i w żadnej z nich nie przekonywał. Pozostali zagrali bez przekonania i instrumentalnie nie wzbudzili żadnego zainteresowania. Z zespołem wiązano duże nadzieje, oczekiwano zupełnie czegoś innego i [2] zasłużenie spotkał się z ogromną krytyką rozczarowanych fanów i metalowych mediów. Słaba sprzedaż wywołała lawinę kłopotów na czele z zerwaniem kontraktu przez wytwórnię Noise Records, a lider stoczył ciężką i długą walkę o utrzymanie kapeli przy życiu na przekór uderzającym w nią co rusz problemom biznesowym, osobistym i twórczym. W krótkim czasie Steene pozostał sam na placu boju, ograniczając na kilka lat działalność Iron Fire.
Wokalista nie spoczął jednak na laurach - w 2002 wspólnie z muzykami znanymi z Mercyful Fate i King Diamond założył Force Of Evil. O dziwo, jego głos doskonale pasował do mrocznego i cięższego stylu prezentowanego przez nowy zespół. W 2003 umieszczono utwór This Kids na tribucie dla UFO Spaced Out, w którym na gitarze gościnnie wystąpił Hank Shermann. W końcu zebrawszy nowych muzyków Steene postanowił nagrać nowy album pod szyldem Iron Fire. [3] ujrzał światło dzienne 31 marca 2006 i opowiadał historię młodego wojownika Caina, którego podobizna ozdobiła okładkę. Była to prosta opowieść, którą doświadczeni fani literatury fantasy rozpoznać mogli jako wtórną i podobnie było z samą muzyką, choć nie można było się przyczepić ani do struktur kompozycji, ani do dość chwytliwych aranżacji, ani do melodyjnych riffów, ani do melodyjnych solówek i maidenowych galopad sekcji rytmicznej, ani do łatwo przyswajalnych melodii - wszystkie wymienione elementy z osobna, jak również razem wzięte, wywoływały bezlitosne deja vu, ale były jednocześnie porządnie zaplanowane i wykonane według najlepszych recept gatunku. Album spodobał się zwolennikom melodyjnego metalu, ale pozostali fani wymagali od kapel grających taką muzykę czegoś więcej niż jedynie nagrywania płyt według sprawdzonych reguł. Na szczęście w przypadku [3] wtórność nie osiągnęła zbyt wysokiego stężenia, a najbardziej "w ucho wpadały" Metal Messiah, Savage Prophecy oraz Stand As King.
29 czerwca 2007 nakładem Napalm Records ukazał się [4]. W samej koncepcji artystycznej wielkie zmiany nie zaszły, zresztą wizja muzyki została przez Martina zdefiniowana już w przeszłości - przyjemne melodyjne numery o tematyce sword & sorcery. Nowym album był odrobinę przerysowany, ale nierzadko zachęcający do wspólnego zanucenia refrenu z wokalistą o łatwo strawnym czystym głosie. Wokal wysunięto mocno do przodu, był on zawsze wyraźnie słyszalny i grał pierwszoplanową rolę. Duet gitarowy zagrał swoje, oszczędnie dawkując solówki. Brzmienie zostało miejscami zbyt wygładzone, co mogło sprawić wrażenie pewnego spłaszczenia. Płyta była bliższa klasycznemu heavy w melodyjnej lekko epickiej odmianie, niż powermetalowi w skandynawskim stylu. Jako spory minus należało zaliczyć niepotrzebne nieraz zmiany tempa i nastroju w obrębie poszczególnych utworów. Od rycersko-bojowych do nawet pop-metalowych, przez co z mozołem budowany klimat niektórych kompozycji niespodziewanie rozwiewał się i znikał. Plusem za to był dosyć równy poziom kompozycji - nie było tu ani jednego gniota, choć Bloodbath Of Knights czy Steel Invaders do zbyt pasjonujących nie należały. Mankamentem tytułowego Blade Of Triumph był słaby refren, natomiast otwierający Dragonheart wypadł interesująco dzięki świetnej melodyjności i ogólnej energii wykonania. Dawn Of Victory i Lord Of The Labyrinth z bojowymi melodiami i lekko zaznaczonymi epickimi ozdobnikami wpisywały się doskonale w konwencję tradycyjnego metalu granego w średnich tempach. W Gladiator`s Path wyczuwalna była nutka barbarzyńskiej surowości, Bridges Will Burn zawierał wyraźne zapożyczenia ze stylu Helloween, a Follow The Sign przywodził na myśl twórczość Axel Rudi Pella dzięki udanym chórkom i eleganckiemu wykonaniu. Wielkiej mocy ani specjalnej finezji ten krążek nie posiadał, ale słuchało się go z niezobowiązującą przyjemnością.
Mocno podobny do poprzednika był [5], który wypełnił heavy/power o ciepłym brzmieniu. Pewnego poziomu ten zespół nie przeskoczył nigdy, była to jednak płyta równa i o wyważonych proporcjach pomiędzy rycerską surowością i melodią. Wyróżniały się: The Demon Master, March Of The Immortals, Hail To Odin oraz The Battlefield. Duńczycy zaprezentowali po raz kolejny granie przewidywalne, mało skomplikowane i dające słuchaczowi kolejną porcję zadowolenia. Solidna robota w tradycyjnym stylu, w którym coraz trudniej jest zadziwić, a coraz łatwiej znudzić. Po części [6] był zbiorem demówek, ale zawierał również nowe utwory: Reborn To Darkness, Still Alive, Left For Dead i My Awakening.
Dyskografię uzupełnia dwupłytowa kompilacja Dawn Of Creation: Twentieth Anniversary z maja 2018. Martin Steene śpiewał też w gotycko-metalowym Nightlight (Funeral Of Love w 2009), grający pod Def Leppard/Bpn Jovi Bridgeville (Aftershock w 2016) oraz Evil. Jakob Lykkebo grał w melodyjno-deathowym projekcie Blinded By Fear (demówka "En Route To Pain" w 2004), natomiast Jens Berglid grał w hair metalowym Fate. Kristian Iversen dołączył do thrash/deathmetalowego Nembience (demówka "Demise" w 2006) i progresywno-powermetalowego Forcentury.
| ALBUM | ŚPIEW | BAS | GITARA | GITARA | PERKUSJA |
| [1] | Martin Steene | Jakob Lykkebo | Kristian Martinsen | Kristian Iversen | Gunnar Olsen |
| [2] | Martin Steene | Jakob Lykkebo | Kristian Martinsen | Martin Slott | Morten Plenge |
| [3-4] | Martin Steene | Martin Lund | Mads Korre `Kirk Backarach` Andersen | Johan Jacob Olsen | Jens Berglid |
| [5] | Martin Steene | Martin Lund | Mads Korre `Kirk Backarach` Andersen | Fritz Wagner | |
| [6] | Martin Steene | Martin Lund | Mads Korre `Kirk Backarach` Andersen | Jens Berglid | |
| [7] | Martin Steene | Martin Lund | Mads Korre `Kirk Backarach` Andersen | Fritz Wagner | |
| [8-9] | Martin Steene | Mads Korre `Kirk Backarach` Andersen | Gunnar Olsen | ||
| Rok wydania | Tytuł |
| 2000 | [1] Thunderstorm |
| 2001 | [2] On The Edge |
| 2006 | [3] Revenge |
| 2007 | [4] Blade Of Triumph |
| 2009 | [5] To The Grave |
| 2010 | [6] Metalmorphosized |
| 2012 | [7] Voyage Of The Damned |
| 2016 | [8] Among The Dead |
| 2019 | [9] Beyond The Void |

