Angielski zespół założony w 1983 w Salisbury po rozpadzie Genghis Khan. Na czoło formacji od początku wysunął się gitarzysta Andy Boulton (ur. 11 lutego 1961). Na rynek NWOBHM ekipa weszła mocnym krążkiem, jednak nie udało się zdyskontować artystycznego sukcesu pokaźną liczbą sprzedanych egzemplarzy. Dziwiło to o tyle, że był to jeden z najlepszych debiutów NWOBHM w ogóle. Już w otwierającym Powergame świetną grę prezentował gitarowy duet Boulton-Wiggins i utwór momentalnie zwracał uwagę drapieżnymi riffami i pędzącymi solówkami. Klasyczny heavy metal obejmował we władanie Break The Chains, ale dopiero w rozbudowanym On Through The Night grupa udowadniała swoją nietuzinkowość. W tych ponad siedmiu minutach kwintet zmieścił jak w soczewce esencję swojego talentu, włączając w to niemal epicki refren. Ciekawym basowym wstępem startował Killer City, wchodzącym później na szybsze obroty, by w końcu doczekać się prostego chwytliwego refrenu. Tokyo Blade sprawdzali się znakomicie w precyzyjnie odegranym coverze Tonight Russa Ballarda, a w kapitalnym Sunrise In Tokyo dwukrotnie wspaniałymi solówkami popisał się Andy Boulton. Natomiast zupełnie niepotrzebnie na koniec wrzucono barową przyśpiewkę Blue Ridge Mountains Of Virginia, rozpraszającą atmosferę całości. Zwracał uwagę fakt, że zespół nie zamieścił ballady - obowiązkowej wręcz na większości albumów NWOBHM. Nie było tu ani jednego wypełniacza i przed Tokyo Blade jawiła się świetlana przyszłość - tym bardziej, że wkrótce formacja przeszła z niewielkiej wytwórni Powerstation Records do prężnie rozwijającego się Roadrunner Records.
Muzycy skończyli nagrywanie materiału na drugą płytę i materiał już trafić do wydawcy, kiedy wokalista Alan Marsh nagle enigmatycznie oświadczył, że odchodzi z zespołu (później dołączył do Shogun, w którym na nowo podjął współpracę z Wrightonem i Pierce`m). W tej sytuacji Roadrunner nakazał muzykom szybko szukać nowego frontmana - został nim obdarzony niezwykle ekspresyjnym głosem Vic Wright (właśc. Vicki James Wright, ur. 24 lutego 1967). Ekipa weszła do studia i zrealizowała wszystko od nowa z nim właśnie. Vic poradził sobie świetnie, barwą głosu i sposobem śpiewania niemal przyćmiewając poprzednika. [2] był cięższy i ostrzejszy, choć niewątpliwie mniej interesujący od poprzednika pod względem technicznym. Znalazło się miejsce dla wielu maidenowskich odniesień, jak Warrior Of The Rising Sun czy Unleash The Beast, a konglomeratem stylistyk Maiden i Priest był Dead Of The Night. Zresztą Tokyo Blade w początkowym okresie kariery nie odcinało się od klasycznych korzeni brytyjskiego heavy, korzystając z tych wzorów w formie lżejszej i z dużym poszanowaniem typowo rockowej tradycji (więcej melodii, mniej riffowania). Na tej płycie zespół po raz pierwszy tak mocno zasygnalizował słabość do łagodniejszego hard rockowe brzmienia, podbarwionego amerykańską komercją (Someone To Love, Rock Me Up The Limit). Najgorzej wypadł Dead Of The Night - dość prymitywny numer bez jakiejkolwiek formy i treści. Jednak najsłabszą stroną wydawnictwa była słaba produkcja, na wskutek której ucierpiało przede wszystkim brzmienie gitar. Jak się okazało był to na długie lata ostatni dobry album tej formacji.
Wright pragnął pokierować Tokyo Blade w kierunku lżejszego melodyjnego grania podszytego glamem, a nawet radiowym hard rockiem. [3] dowodził, że reszta ekipy przystała na jego propozycje i nagrano krążek skierowany głównie do publiczności rockowej. Komercyjny cel osiągnięto jednak tylko w kraju, gdyż w USA i Japonii płyta przepadła. Jedenaście nieskomplikowanych, choć przebojowych (Dirty Faced Angel, Always, Undercover Honeymoon) kawałków cechowały niestety banalne aranżacje. Trudno było powiedzieć cokolwiek dobrego o dwóch balladach: ckliwej You Are The Heart i melancholijnej Dancing In Blue Moonlight, fatalnie wypadł zmierzający donikąd Loving You Is An Easy Thing To Do. Resztki dawnej świetności pozostały tylko w tytułowym Blackhearts & Jaded Spades i kończącym płytę Monkey`s Blood. Przy tym wszystkim Tokyo Blade nie posiedli talentu nadania rockowym numerom radiowej chwytliwości. Vic Wright co prawda udowodnił znów, że był stworzony do wysoko-oktawowego śpiewania, ale co z tego skoro sprowadził zespół na manowce. Niezdecydowanie stylistyczne okazywały: Make It Throught The Night z niepokojącym wstępem klawiszowym Nicka Colera oraz Playroom Of Poison Dreams z intrygującym topornym transowym riffem przewodnim. Płyta wywołała kontrowersje wśród dawnych fanów, którzy określili album jako skok na kasę, podczas gdy wśród krytyków materiał zebrał pozytywne recenzje.
Środkowa dyskografia Tokyo Blade to prawdziwy chaos. Debiut wydano również w 1984 jako Midnight Rendezvous - z tą samą okładką, ale zmienioną tracklistą (zawierał 90% utworów z debiutu, ale zagrali na nim basista Ray Dismore i perkusista Andy Robbins). [2] został (zgodnie z nakazem wytwórni) pierwotnie nagrany z Marshem i ta wersja po latach ukazała się jako [8]. [5] został wydany w pewnych rejonach świata jako Eye Of The Storm i w zasadzie powinno się go traktować jako solowy album Boultona. Wszystkiego dopełniały trzy składanki: Warriors Of The Rising Sun z 1985, Tokyo Blade z 1993 oraz Mr.Ice z 1998 (w czterech kawałkach na gitarze zagrał Danny Gwilym). Formacja próbowała powrócić na rynek z [7], ale tej płyty po prostu nie dało się słuchać. Było to z pewnością najgorsze wydawnictwo Tokyo Blade w całej karierze.
Pod koniec pierwszej dekady XXI wieku wykrystalizował się stabilniejszy skład, a ze starej gwardii zabrakło jedynie Marsha. Za mikrofonem stanął Niemiec rosyjskiego pochodzenia Nikołaj Ruchnow, który przewinął się swego czasu przez Domain. [10] stylistycznie był zagadką - nie wiadomo było czy Tokyo Blade wróci do korzeni NWOBHM czy też zagra bardziej rockowo jak to już czynił w przeszłości. Ostatecznie album wypełnił tradycyjny heavy, sięgający korzeniami inspiracji daleko w przeszłość. Weterani wspierani przez nowego frontmana zrobili wszystko, aby płyta zabrzmiała jak najbardziej klasycznie - dwie gitary o dosyć ostrym brzmieniu, mocny bas, głośna perkusja i lekko cofnięty wokal. Kompozycje niestety specjalnie nie porywały. Poza przeciętność wybijały się właściwie tylko Black Abyss i Thousand Men Strong. Przede wszystkim rozczarował Ruchnow, którego głos wbity pomiędzy gitary wypadł mało atrakcyjnie, bardziej pasując do powermetalu niż masywnych prostych heavymetalowych numerów. Od czasu do czasu zdobywał się na wysokie zaśpiewy, które zupełnie kładły ciekawe kawałki, jak Lunch-Case. Formacja zupełnie blado odegrała utwory wolniejsze w stylu Forged In Hell`s Fire, Killing Rays i No Conclusion. Sprawiający wrażenie bojowego Heading Down The Road raczej stałby się odrzutem na wczesnych albumach. Wszystkiego dopełniłą zupełnie niepotrzebna nowa wersja Night Of The Blade. Tak po prawdzie, to ta płyta mogła wcale nie powstać - nieudany powrót zespołu zasłużonego, ale nie mającego już nic ciekawego do powiedzenia. W kwietniu 2012 ukazał się charytatywnie singiel Camp 334 / Thousand Men Strong.
Kiedy w 2017 wrócił Alan Marsh ekipa zatoczyła koło ku składowi niemal pierwotnemu. [11] był sam w sobie mało interesujący, ale udowodnił, że wokalisty czas się nie imał. Alan potwierdził to swoim doskonałym występem na [12] i trudno było uwierzyć, że ten facet występował na scenie już ponad 40 lat. Jego głos był składową zestawu świetnych killerów w jakże trudnej klasycznej brytyjskiej stylistyce tradycyjnego heavy metalu, zdewaluowanej w ostatnich dziesięcioleciach przez masy kiepskich płyt kiepskich zespołów z Wysp. Tytułowy Dark Revolution zagrano z taką zaciętością, że mógł się schować niejeden zespół amerykański. W podobny sposób rozpoczynał się miarowy Story Of A Nobody z chwytliwym rozległym refrenem. Burning Rain z niespodziewanie rozkwitającą melodią mógł powstać tylko w Anglii i tą tradycję czerpano z najlepszych wzorców własnych. Gra duetu Boulton-Wiggins była genialna - pojedynki na solówki, wymiana pozycji, duety i unisona. Wiggins grał wybornie, ale Boulton po prostu jak natchniony. Tokyo Blade nie musieli grać szybko, gdyż umiarkowane tempa i cudowne ozdobniki gitarowe czyniły wraz z poruszającymi melodiami z The Fastest Gun In Town czy Truth Is A Hunter kolejne hity - esencja brytyjskiego heavy metalu, wyrosła z najlepszej tradycji lat 80-tych, którą ten zespół przecież sam kształtował. Nieco inny od pozostałych był Crack In The Glass wyrósł z bardziej rockowej tradycji samego Tokyo Blade z drugiej połowy lat 80-tych. Muzycy nie odpuszczali w kolejnym średnio-szybkim See You Down In Hell, w którym ozdobą porywającej melodii były mocno akcentowane riffy obu gitarzystów grane naprzemienne i wrzucone z bezczelną nonszalancją krótkie solówki. Dramatyczniej wybrzmiał The Lights Of Soho, gdzie w udany sposób złagodzono całość lżejszym bujającym rock/stadionowym refrenem. Wszystko ładnie podsumowywał surowszy i twardszy Voices Of The Damned, pełen długich wybrzmiewań i zniewalający metalową rytmiką. Jedynie słaby rock/metalowy Perfect Enemy odstawał od całości. Dosyć głębokie gitary, mocna perkusja i Marsh ustawiony pomiędzy dwiema gitarami - klasyka brytyjskiego brzmienia.
John Wiggins grał w Battlezone. Michael Pozz i Hans Juergen Astor założyli Dead Ballerinas (jedyna płyta Dead Ballerinas w 1989). Andy Boulton
założył The Last Renegades, w którym zagrał na wszystkim i zatrudnił tajemniczego wokalistę Aio (Valley Of The Kings w 2020).
ALBUM | ŚPIEW | GITARA | GITARA | BAS | PERKUSJA | KLAWISZE |
[1] | Alan Marsh | Andy Boulton | John Wiggins | Andy Robbins | Steve Pierce | - |
[2] | Vic Wright | Andy Boulton | John Wiggins | Andy Wrighton | Steve Pierce | - |
[3] | Vic Wright | Andy Boulton | John Wiggins | Andy Wrighton | Steve Pierce | Nick Coler |
[4] | Peter Zito | Andy Boulton | Chris Stover | Alex Lee | - | |
[5] | Michael Pozz | Andy Boulton | David Sale | Hans Juergen Astor | Michael Machwitz | |
[6] | Alan Marsh | Andy Boulton | John Wiggins | Colin Riggs | Marc Angel | - |
[7] | Alan Marsh | Jez Lee | Colin Riggs | Marc Angel | Ian Marshall | |
[9] | Chris Gillen | Andy Boulton | John Wiggins | Andy Wrighton | Steve Pierce | - |
[10] | Nikołaj Ruchnow | Andy Boulton | John Wiggins | Andy Wrighton | Steve Pierce | - |
[11-14] | Alan Marsh | Andy Boulton | John Wiggins | Andy Wrighton | Steve Pierce | - |
Alan Marsh / Andy Boulton / Andy Robbins / Steve Pierce (wszyscy ex-Genghis Khan),
John Wiggins / Andy Wrighton (obaj ex-Deep Machine), Nikołaj Ruchnow (ex-Domain), Marc Angel (ex-Wrathchild)
Rok wydania | Tytuł | TOP |
1983 | [1] Tokyo Blade | #8 |
1984 | [2] Night Of The Blade | |
1985 | [3] Blackhearts & Jaded Spades | |
1987 | [4] Ain`t Misbehavin` | |
1989 | [5] No Remorse [Eye Of The Storm] | |
1995 | [6] Burning Down Paradise | |
1998 | [7] Pumphouse | |
1998 | [8] Night Of The Blade...The Night Before (kompilacja) | |
2009 | [9] Live In Germany (live) | |
2011 | [10] Thousand Men Strong | |
2018 | [11] Unbroken | |
2020 | [12] Dark Revolution | |
2022 | [13] Fury | |
2025 | [14] Time Is The Fire |