Polski zespół powstały w 1990 roku w Olsztynie z inicjatywy Cezara (ur. 18 grudnia 1970). Muzyk szybko stał się jedną z większych osobowości polskiej sceny blackmetalowej, pragnąc tworzyć "muzykę cierpienia, siły i gniewu". Dwie demówki ("Sacronocturn" z 1990 i "Epitaph Of Christ" z 1992) otworzyły przed zespołem drogę ku licznym koncertom i przyszłym kontraktom. Po związaniu się z wytwórnią Carnage Records, wydano debiut zawierający zaledwie cztery nadzwyczaj długie kompozycje, oparte na szaleńczo opętanym blacku z dużą porcją dekadencji. Podstawą stylu stały się mroczne i duszne dźwięki, które jednak różniły się od tradycji norweskiej. Ultraszybkie tempa z blastami co prawda pojawiały się w każdym numerze, ale najczęściej na krótko i jako urozmaicenie całości. Dominowała marszowa rytmika, która od czasu do czasu nawet jeszcze zwalniała, nasuwając skojarzenia z dokonaniami ówczesnych brytyjskich i szwedzkich formacji doom/deathowych. Zagrywki gitarowe raz były zbliżone do pomysłów formacji thrash i deathmetalowych, a w innych budowały prostą ścianę dźwięku na wzór Celtic Frost, wczesny Bathory czy Samael. Tą mieszankę uzupełniono o proste technicznie solówki, a także klimatyczne wyciszenia, budowane przez partie gitar akustycznych, delikatne klawisze, czyste śpiewy czy operowe chóry. Uspokojenia akcji zawierały też odwołania do post-punkowej i gotyckiej stylistyki lat 80-ych, jaką w tamtym czasie tworzyła choćby Siekiera. Pomimo nieszablonowej budowy płyty, kawałki były łatwe odbiorze, zawierając motywy ułożone najczęściej w sposób liniowy, co oznaczało częste powroty do niektórych motywów i obrabianie ich na różne sposoby. Warta uwagi była gra sekcji rytmicznej, gdyż Get i Żuromski potrafili całości nadać stabilne ramy, pośród których gitara i wokal Cezara mogły sobie spokojnie buszować. Zresztą jeśli chodzi o spiew to zastosowano nakładki i zniekształcenia. Atutem była produkcja, stworzona w gdyńskim Modern Sound Studio przez Tomasza Bonarowskiego. Brzmienie charakteryzowało się surowością i naturalnością, bez hołdowania prymitywizmowi i garażowości. Rozpoczynający się od iście piekielnego i powoli się rozkręcającego intra Inceremonical był najbardziej bezkompromisową częścią płyty. Blasty i galopady pojawiały się tutaj często i ten black/deathowy charakter utworu tylko okazjonalnie łagodziły akustyczne i klawiszowe dodatki. Dla odmiany Darkthurnal zawierał najwolniejsze i najmocniej sięgające do doomu fragmenty, których punktem kulminacyjnym była pełna pisków i chorych melodii solówka Cezara, przypominająca klimatem twórczość Mercyful Fate. W Dies Irae pojawiało się zapadających w pamięci motywów oraz ciężkich riffów, które na kolejnych albumach miały się stać wizytówką grupy. Finałowy Ritualus Sceptrus był wielowątkowym kawałkiem z solidnymi porcjami schizofrenicznego blacku, skonstruowanego przy tym tak jakby płyta nie miała zamiaru się skończyć. Krążek był ciekawostką, bo wówczas tak w Polsce się nie grało, a materiał okazał się dość oryginalny. Ówczesne krajowe blackowe demówki z tego okresu (w tym pierwsze nagrania Behemoth) stały na dużo niższym poziomie jakościowym i produkcyjnym. Cezarowi udało się odnaleźć złoty środek pomiędzy typowym dla blacku mrocznym graniem a intrygującymi pomysłami.
Trio poszło za ciosem i [2] zachował ogólną koncepcję utworów, polegającą na sporych gabarytach czasowych. Dwie z pięciu kompozycji pochodziło głównie z z demówek i przearanżowało je tak, by dobrze zgrywały się z premierowymi kompozycjami. Te z kolei znów bazowały na pomieszaniu fragmentów agresywnych i energetycznych z utrzymanymi w średnim tempie i opartymi na piłujących riffach zwolnieniami, w końcu z klimatycznymi wyciszeniami, w których pierwszoplanową rolę odgrywała akustyczna gitara. W przejściach od grania agresywnego do spokojnego, zespół poruszał się sprawniej niż na debiucie, prezentując lekkość w przechodzeniu jednego motywu w drugi. Numery były dość przystępne, a ich przyswojenie nie sprawiało problemów nawet osobie nie gustującej na co dzień w ekstremalnym metalu. Była to zasługa przede wszystkim sporej melodyjności niby-szwedzkich riffów (kłaniały się Necrophobic i Desultory), jak również emocjonalnych (choć mało skomplikowanych) solówek. We fragmentach nastrojowych, płyta przypominała twórczość Tiamat, My Dying Bride czy wczesnej Anathemy, których Cezar w pierwszej połowie lat 90-tych był fanem. Postęp jakościowy słychać w partiach wokalnych, utrzymanych przede wszystkim w formule wysokiego wyrazistego skrzeku (tym razem bez nakładek wokalnych). Do tego Cezar miejscami próbuje śpiewać czysto i choć wypadło to mało ciekawie, to wstydu liderowi Christ Agony nie przynosiło. Klimat stał się mniej duszny i piwniczny - w efekcie kojarzył się ze spacerami pośród mazurskich jezior w trakcie chłodnych jesiennych dni. Brzmienie ponownie było zaskakująco profesjonalne, a jednocześnie emanujące naturalną mocą. Krążek rozpoczynało nacechowane sporą nerwowością intro Introit Moon, w którym Cezar na tle brzdąkania akustycznych gitar oraz delikatnych klawiszy spokojnie skrzeczał aż do wybuchu metalowej agresji w Urtica Diaoica Cultha, nawiązującego po części do rozbudowanego formalnie pierwszego albumu. Klimatycznych ozdobników więcej użyto w Athyrium Typha Luciferi, w którym dominowało wolniejsze tempo i często pojawiały się melodyjne solówki, a nawet organy Hammonda. Nowe zwięzłe oblicze Christ Agony obejmowało we władanie Diaboli Necronastii, który potwierdzał, że na bazie powtórzenia kilku prostych motywów gitary prowadzącej można było zbudować niebanalną i pełną ciekawych zwrotów akcji kompozycję. Najwięcej angielsko-skandynawskiego doom/deathu zawarto w Sacronocturn, który zwłaszcza w drugiej połowie stawiał na udaną mieszankę fragmentów masywnych z tymi oferującymi dawkę dźwiękowego romantyzmu (czysty śpiewe Cezara). Utrzymany generalnie w wolnej rytmice Avasatha Pagan przypominał o czysto blackowych korzeniach zespołu. Christ Agony czerpałz pomysłów na tworzenie riffów czy melodii ze skandynawskich i angielskich formacji, to jednak przekształcił je we własną formułę, której nie dało się porównać z innymi wykonawcam, zwłaszcza w Polsce. Muzyka ta posiadała wysoki stopień przystępności i rozczarował fakt, że płyta nie przyniosła ekipie międzynarodowej sławy, zbliżonej do poziomu osiągniętego przez Vader, Behemoth czy Decapitated. Zespół zagrał całą serię znakomitych koncertów, przybierających postać rytualnych widowisk.


[3] stanowił ostatni akt trylogii i zarazem hołd dla potęgi majestatu nocy. W składzie nastąpiła rewolucja, gdyż Ceraz wyrzucił dotychczasową sekcję rytmiczną, zatrudniając na ich miejsce Stefanowicza i Liszewskiego. Pomimo tych zmian ponownie Christ Agony zamknął swoje numery w długich, nieszablonowych i rozbudowaych aranżacjach. Muzycy korzystali z tego samego klucza sukcesu, czyli eklektyzmu, w którym wprawdzie dominował black metal (po raz pierwszy czerpiący głównie z norweskich wzorców), ale nie zabrakło fragmentów wolniejszych i cięższych. Po raz pierwszy w muzyce zespołu aż tak wyraźnie zaznaczono ultraszybką rytmikę z blastami i galopadami, w których doskonale odnajdywał się dysponujący ciężką ręką perkusista Liszewski. W sferze gitarowej korzystano chętnie z tremolo, "celticfrostowych" riffów oraz melodii nawiązujących do My Dying Bride. Lider Christ Agony zadbał również o melancholijne solówki, które tak jak w poprzednich latach bazowały na prostocie i emocjach, a nie technicznych popisach - miały one w sobie sporo uroku i budowały specyficzny i raczej pogodny klimat poszczególnych utworów. Tak samo trzeba ocenić partie akustyczne, których pojawiło się więcej niż na pierwszych dwóch płytach, w tym w formie nakładek akustyków na elektryki niczym z płyt Bathory. Cezar wokalnie spisał się doskonale - z jednej strony postawił na jadowity wyrazisty skrzek, a z drugiej na brawurowy czysty śpiew, wykonywany najczęściej nisko i podniośle (Mephistospell). Dopełnieniem niezłej warstwy muzycznej była produkcja, która standardowo u Christ Agony była czysta, wyrazista i w pełni profesjonalna. Różnorodność albumu akcentowano już w otwierającym ją 11-minutowym Asmoondei, który po nastrojowym i melodyjnym wstępie szybko przechodził blackmetalowej sieczki z tremolami i blastami. Styl z dwóch wcześniejszych krążków grania niósł rozbudowany Devilish Sad z thrashowymi gitarami, przerzucającymi się potem na dźwiękową podniosłość, a na koniec konkretnie przyspieszał z blastami. Onie nie pojawiały się w marszowym Paganhorns, który łączył ze sobą intensywność i gitarowy ciężar z umiarkowaniem rytmicznym oraz spokojniejszymi dodatkami w postaci akustyków. Doomowe motywy atakowały w tytułowym Moonlight, który swoje apogeum osiągał dopiero pod koniec wraz z powtórzeniem refrenu na tle emocjonalnego motywu gitary solowej. Własny styl Christ Agony najmocniej zaznaczył w Eternalhate, przypominającym trochę finał debiutu, choć w wersji mniej schizofrenicznej, za to bardziej klimatycznej i nastawionej na ciekawą melodykę. Cezar jednak nie udźwignął artystycznego sukcesu i pokładanych w Christ Agony nadziei i w kolejnych latach nie utrzymał aż tak wysokiej jakości nagrań, poświęcając się mało zrozumianym eksperymentom. Najwiekszym beneficjentem sukcesu [3] okazał się Maurycy Stefanowicz, który w 1997 dołączył do Vader.
Po kolejnej zmianie barw na holenderski Hammerheart Records, ukazał się intrygujący [4] - hołd dla XVII-wiecznych poetów angielskich. Cezar popełnił jednak błąd i płytę nagrał sam, z pomocą Docenta, który zajął się drum programmingiem. Szła za tym zmiana profilu zespołu na bardziej stonowany i klimatyczny. W efekcie płyta okazała się jedną z najbardziej kontrowersyjnych pozycji w dyskografii grupy. Po raz pierwszy Cezar zrezygnował z długich utworów, nagrywając skromniejsze formy, najczęściej oscylujące w okolicach 4-5 minut. Pomimo, że powtarzalność motywów była skromniejsza niż w latach zeszłych, to jednak prezentowąły się one słabiej i stanowiły pierwszą zapowiedź głównego mankamentu kolejnych krążków, jakim okazała się przesadna monotonia granych motywów skutkująca nudą komponowanych piosenek. Black metal połączono tu z motywami Samael czy Rotting Christ, które w połowie lat 90-tych XX wieku próbowały dodawać elementy elektroniczne. W przypadku Christ Agony wiązało się to z radykalnym przechodzeniem w obrębie jednego kawałka od blacku do grania spokojniejszego i bardziej melodyjnego, pełnego zarówno namiastek gitarowych solówek, jak i pozbawionych przesteru zagrywek gitar. Elektroniczne wstawki objawiały się w postaci sztucznych syntetycznie brzmiących uderzeń automatu perkusyjnego, które wypadły słabo i pod kątem realizacyjnym chluby grupie nie przynosiły. Poza skrzekiem, Cezar śpiewał tonacją płaczliwą i pretensjonalną. Z racji okrojenia składu i budżetu, album miał płaskie brzmienie - bez głębi aranżacyjnej charakterystycznej dla wszystkich wcześniejszych albumów. Do tego dochodziło skrajnie suche brzmienie gitar i głucho brzmiące uderzenia werbla. Na pewno starszych fanów mógł zachęcić do siebie powoli się rozkręcający The Triangle, który najmocniej przypominał wielowątkowe kawałki z wcześniejszej trylogii. Gorzej prezentował się podobnie skonstruowany Darkside, w którym zabrakło blackmetalowej mocy, a Cezar zdradzał ciągoty do przynudzania i wałkowania w nieskończoność tego samego motywu. Heredity to próba zmierzenia się z metalem klimatycznym - numer był powolny i przeplatał ze sobą fragmenty spokojniejsze o gotycko-etnicznym wydźwięku. Ten kawałek miał swojego słabszego brata bliźniaka w postaci melodyjnego i przesadnie emocjonalnego wokalnie Dark Goddes. Słuchacze z pewnością byli zaskoczeni przy Dark Beauty i Dark Poem, które okazały się w pełni stonowanymi i nastrojowymi zaśpiewanymi po polsku pieśniami niską barwą głosu. Ich przeciwieństwem wydawał się być intensywny i wściekły wokalnie Kingdom Of Abyss, który w bardziej rozbudowanej odsłonie mógłby się odnaleźć na [3]. Niby-blackowy The Key to ballada z elektrycznym przesterowanym podkładem, szybkimi rytmami perkusji oraz wściekłymi skrzekami Cezara. Największym eksperymentem okazał się dwuczęściowy My Spirit Seal - koszmrek oparty na elektronicznych uderzeniach automatu perkusyjnego z czystymi deklamacjami Cezara oraz solowymi wstawkami fletu. Ostateczniue [4] okazał się kompletnie nietrafiony i okazał się najsłabszym dokonaniem Christ Agony. Z racji nieudanego brzmienia, skromnych aranżacji i monotonii, płytę mocno nadgryzł ząb czasu. Fani po prostu nie zaakceptowali śmiałego użycia elektroniki i kosmicznych klimatów, a przede wszystkim przejścia z bogatego aranżacyjnie black metalu do mariażu techno, poezji śpiewanej i przesterowanych gitar. Krążek był niespójny stylistycznie, struktury utworów drastycznie uproszczono, a diabelski klimat uleciał całkowicie. Materiał promowano na licznych koncertach z Behemoth i Hellheim.
Po ponad rocznej przerwie wypełnionej pracą Cezara nad jego dwoma solowymi projektami Moon (z Mielczarkiem) i heavymetalowym Whispers (płyta Passions w 1997), w końcu powstał [5], zawierający siedem nowych kawałków nawiązujących stylem do trzech pierwszych płyt. Pełen emocji i diabelskiego pożądania wokal Cezara i majestatyczne gitary osnute były natchnionym wizjonerskim klimatem. Dodatkową atrakcję dla fanów stanowiły zremasterowane kawałki z "Epitaph Of Christ". W listopadzie 1998 nagrano [6], na którym gościnnie wystąpił Docent z Vader. Christ Agony dali znakomity występ na "Thrash'Em All Festiwal`98", a [7] dokumentował występ z warszawskiej "Proximy", gdzie formację wspomógł gitarzysta Marcin Banaszewski. Pod koniec roku doszło do konfliktu na linii zespół-managament, w efekcie czego grupa znikła ze sceny na kolejne miesiące, by przypomnieć o sobie jesienią 2000, podczas trasy z Yattering. Wiosną 2001 ukazały się zremasterowane wznowienia pierwszych czterech płyt (na dwóch CD), natomiast w październiku 2010 dokonano tego samego z pierwszymi trzema krążkami na składance UnholyDeaMoon.
Reyash wspomagał na koncertach Vader i Incantation. Inferno bębnił w Behemoth, Azarath i Damnation.

ALBUM ŚPIEW, GITARA BAS PERKUSJA
[1-2] Cezary `Cezar` Augustynowicz Andrzej `Ash` Get Adam `Żurek` Żuromski
[3] Cezary `Cezar` Augustynowicz Maurycy `Mauser` Stefanowicz Maciej `Gilan` Liszewski
[4] Cezary `Cezar` Augustynowicz Krzysztof `Docent` Raczkowski
[5] Cezary `Cezar` Augustynowicz Jarosław `Blackie` Mielczarek Maciej `Gilan` Liszewski
[6-7] Cezary `Cezar` Augustynowicz Jarosław `Blackie` Mielczarek Przemysław `Thoarinus` Wojewoda
[8-9] Cezary `Cezar` Augustynowicz Tomasz `Reyash` Rejek Łukasz `Icanraz` Sarnacki
[10] Cezary `Cezar` Augustynowicz Tomasz `Reyash` Rejek Zbigniew `Inferno` Promiński
[11] Cezary `Cezar` Augustynowicz Tomasz `Reyash` Rejek Dariusz `Młody` Plaszewski
[12] Cezary `Cezar` Augustynowicz Dominik Augustyn / Dariusz `Daray` Brzozowski

Reyash (Supreme Lord, Witchmaster, ex-Profanum, Vader), Dariusz Plaszewski (ex-Dissenter)

Rok wydania Tytuł
1993 [1] Unholyunion
1994 [2] Daemoonseth
1996 [3] Moonlight
1997 [4] Darkside
1998 [5] Trilogy
1999 [6] Elysium
2002 [7] Live Apocalypse (live)
2007 [8] Demonology EP
2008 [9] Condemnation
2011 [10] Nocturn
2016 [11] Legacy
2025 [12] Anthems

          

          

Powrót do spisu treści