Amerykańska grupa założona w 1983 w Los Angeles. O ile debiut zwracał uwagę bardziej odważną okładką niż samą zawartością, zupełnie odmiennie należało odbierać [2]. Ta rozrywkowa i przebojowa muzyka wywoływała nieodparte skojarzenia z lżejszą wersją W.A.S.P. i przede wszystkim AC/DC. Materiał dzielił się na trzy grupy. Pierwszą z nich były drapieżne rockery i to właśnie one prezentowały się najlepiej (The Right To Rock, Back To The City, Get Down). Potem nadchodził czas kompozycji lekkich i chwytliwych (cover The Rolling Stones Let`s Spend The Night Together, Easier Said Than Done, Electric Love). W końcu pozostały dwa numery odstające od konwencji całości, zachowujące melodyjność typową dla klasycznego metalu - Speed Demon oraz You`re The Victim (I`m The Crime). Ta pełna rock`n`rollowego polotu płyta dała Keel upragniony sukces, choć ekipa zawsze pozostawała w tyle za Dokken czy Ratt pod względem popularności. Nie sposób było odmówić muzykom umiejętności technicznych, natomiast bolączką wydawał się brak pomysłów. Wszystkie krążki posiadały w swym repertuarze kilka naprawdę niezłych kawałków, ale po nich niemal zaraz występowały wypełniacze.
Sytuacja uległa poprawie na [4], który otwierał udany United Nations - typowy rocker utrzymany w średnim tempie, którego początek stanowił ukłon w stronę publiczności japońskiej. Poza dość ospałym wokalem Rona, uwagę zwracał mało oryginalny styl, jeśli brało się pod uwagę rok 1987. Więcej siły miał w sobie Somebody`s Waiting ze względnie spokojnymi zwrotkami i zapadającym w pamięć refrenem wzmocnionym chórkami. Kawałek posiadał coś ze stylistyki ówczesnego Alice`a Coopera. Poprzeczka szła w górę w hard rockowym Cherry Lane z wysoko brzmiącymi akordami i świetną melodią. Dużego wrażenia nie robiła za to ballada Calm Before The Storm w stylu Warrant i na szczęście King Of The Rock wracał do dynamicznych temp. Piosenkowy I Said The Wrong Thing To The Right Girl kojarzył się z AOR w klimatach Journey, a Don`t Say You Love Me spodobał się fanom Rainbow ery Joe Lynn Turnera. Ron Keel w końcu pokazał talent wokalny w 4th Of July, wchodząc bez trudu na wysokie rejestry i nadając swoim partiom więcej ikry. nawet jednak najlepszy krążek Keel nie był w stanie wywindować zespołu z drugiej ligi hair metalu, głównie na wskutek nazbyt archaicznego podejścia do tematu. W 1988 Marc Ferrari użyczył swego napisanego 2 lata wcześniej utworu Proud To Be Loud na płytę Pantery Power Metal, zagrał w nim również na gitarze.
W 1990 kariera grupy załamała się. Moda na melodyjny rock mijała wraz z nadejściem grunge, zatem wokalista poświęcił się swojej pasji - graniu country pod pseudonimem Ronnie Lee Keel. Po dwóch dekadach milczenia kapela powróciła w niemal oryginalnym składzie (doszedł tylko basista Geno Arce). Asekuracyjne podejście do [7] okazało się w zasadzie słuszne, bo dzięki niemu album zaskakiwał pozytywnie - nawet mimo kilku wpadek, które nieszczęśliwie zostały zamieszczone na początku wydawnictwa. Nad brzmieniem czuwał producent Pat Regan (wspópracował m.in. z Kiss, Deep Purple i Warrant), a w chórkach jak za dawnych czasów udzielał się Jaime St.James z Black N'Blue (ponadto pojawił się w tej samej roli Paul Shortino). Poprawnie zagrany tytułowy Streets Of Rock & Roll faktycznie zahaczał o dawne klimaty, ale był zupełnie nijaki i wyprany z energii. Odczuwalne to było przede wszystkim w mocno stetryczałym wokalu samego Rona. Więcej się działo w Hit The Ground Running, w którym skupiono niemal cała esencję rock`n`rolla. Fatalnie za to prezentował się Come Hell Or High Water - tak w latach 80 grały zespoły trzecioligowe, bez pomysłu i wiary w sukces. Reszta materiału stała na dobrym poziomie, a z całości wyróżniały się: Push & Pull, ballada Does Anybody Believe? oraz Gimme That, gdzie tonacja Keela przemieszczała się płynnie od Davida Coverdale`a do Steve`a Grimmetta z czasów Lionsheart. Po takiej serii hitów mocno zaskakiwały bluesujący Hold Steady i noszący znamiona przeboju AOR Live.

Muzycy udzielali się później w rozmaitych grupach: