
Amerykańska grupa powstała w 1987 w Fort Lauderdale na Florydzie. Do pierwotnego składu należeli: Hoffmann, Fasciana, Blachowicz, gitarzysta Jim Nickles i perkusista Dennis Kubas. Oni to nagrali pierwszą kasetę "Demo 1987", zawierającą trzy numery i trwającą zaledwie ponad osiem minut. W 1988 Nicklesa zastapił Jon Rubin, a bębniarzem został Mark Simpson. Następnie kwintet rozesłał w czerwcu 1989 kolejną demówkę "Demo I". Brak wiary w sukces spowodował odejście Blachowicza i przyjście w jego miejsce Marka Van Erpa. Trzecia kaseta "Demo 1990" rozesłana została po fanzinach w ilości 1000 egzemplarzy. Te pierwsze wersje Decadence Within czy Impaled Existence podeszły w końcu szefom wytwórni R/C Records, która podpisała z kwintetem kontrakt. To zachęciło Blachowicza do powrotu. Studyjny debiut nagrano i zmixowano w studio Morrisound na Florydzie pod okiem Scotta Burnsa. Charakterystyczna maniera producencka tego ostatniego określiła w zasadzie styl formacji, którą okrzyknięto wkrótce najbardziej brutalną ekipą deathmetalową wszechczasów. Stylistycznie zespół połączył finezję pierwszej płyty Morbid Angel z rozwiązaniami rytmicznymi stosowanymi przez Deicide. Fasciana i spółka zaoferowali dziesięć sprawnie zagranych utworów z licznymi przejściami, niezłymi riffami i mocarnymi zwolnieniami. Partie gitar wydawały się dość standardowe, ale wynikało to z faktu, że Jon Rubin nagrał partie rytmiczne tuż przed tym jak go wyrzucono. Podczas prac nad nowym materiałym do ekipy dołączył gitarzysta Jeff Juszkiewicz, dodając swoje solówki i imitując riffy dotychczas skomponowane przez Rubina. Generalnie duet Fasciana-Juszkiewicz nie czarował techniką, ale jawił się jako sprawna para rzemieślników. Kwintet potwierdził swoją jakość już na początku kariery. Z jednej strony zaprezentowano patenty wcześniej ograne przez innych (w tym teksty oscylujące wokół morderstw, okaleczeń i innych chorych patentów), z drugiej potrafiono z tego stworzyć kawał solidnego deathu.
Popularność utrzymał drugi album z doskonałą grą nowego perkusisty Alexa Marqueza i gościnną solówką Jamesa Murphy`ego w Coronation Of Our Domain. Lotne riffy, dudniący bas i mocny ryk wokalisty zwiastowały płytę z najwyższej półki. Wnikliwy słuchacz wychwytywał wpływy thrashu (przede wszystkim Slayera), co objawiało się głównie w licznych melodiach oraz zabójczej motoryce. Fasciana i Barrett posiadali talent komponowania utworów w odpowiednio krótkim czasie (nawet 5-minutowy Coronation Of Our Domain kończył jakby przedwcześnie). Po wybrzmieniu ostatniego dźwięku Iced pozostawał niedosyt, domagający się jak najszybszego zaspokojenia kolejną deathmetalową mantrą.
Można było zwątpić w zespół po miernym [3] - zresztą sami muzycy stracili kontrakt z wytwórnią Roadrunner. Ten krążek miał potwierdzić klasę kapeli, który okazał się bolesnym potknięciem w drodze na szczyt. Po części zawinił tutaj odpowiedzialny za mastering i w rezultacie słabe brzmienie Eddy Schreyer, ale nie popisali sięteż sami muzycy. Konflikt wewnątrz kapeli sprzyjał nagromadzeniu gniewu i agresji, a samej muzyce po prostu zabrakło "kopa". Na pierwszy plan wysuwały się apatia i brak zaangażowania. Z całego albumu najbardziej broniła się okładka i po raz trzeci popisał się znakomicie Dan Seagrave. Materiału dało się wysłuchać, po prostu utwory zagrano bez przekonania - nadzwyczaj kiepsko zaśpiewał Brett Hoffmann. W rezultacie pojawiało się przykre wrażenie, że uzdolnieni muzycy zwyczajnie męczyli się graniem i wspólnym przebywaniem ze sobą.
Phil Fasciana zdecydował o zmianach w składzie. Do ekipy dołączył bębniarz Dave Culross, ale przede wszystkim wykopano Hoffmanna. Blachowicz zgodził się jednocześnie grać na basie i stanąć za mikrofonem. Wszystko to doprowadziło, że na [4] praktycznie wszystkie elementy stylu grupy wróciły na właściwe miejsce. Materiał w odsłuchu powodował podobne odczucia co znakomity [2] za sprawą morderczej rytmiki i zbliżonego feelingu, choć na pewno nie był aż tak techniczny i zakręcony. Kompozycje w rodzaju No Salvation, Blood Brothers czy Infernal Desire stanowiły wystarczający dowód na odzyskanie formy. Motoryczne numery przeplatały się z ociężałymi, do większości dorzucono rozmaite motywy mające "stworzyć klimat", jak sample z filmów czy przestery wokalne. Powstała płyta co prawda bez wielkich fajerwerków, ale urozmaicona, dobrze zagrana i zrealizowana.
Po dość przeciętnym środkowym okresie twórczości, zespół powrócił do formy na [15]. Ekipa grała szczerze i naturalnie, bez naciągania stylu do wymogów rynku. Płyta była nieprawdopodobnie równa (wybijały się tylko Corruptor oraz Target Rich Environment), zwarta, stosunkowo prosta i nader bezpośrednia, ale też dość zwyczajna i typowa. Przydałoby się po prawdzie trochę formalnych urozmaiceń czy powiew świeżości będący przecież w zasięgu weteranów.
Na [17] pojawiło się kilka nowych twarzy, w tym wokalista Lee Wollenschlaeger, pochodzący z RPA. Świat klasycznego death metalu byłby znacznie uboższy bez Malevolent Creation, ale ekipa pokazała się z nieco innej niż zwykle strony – wprawdzie bez rewolucyjnych zmian, ale na tyle w ich przypadku świeżo i ciekawie, że nie można było zarzucić recyclingu najbardziej typowych schematów. Miało to związek właśnie z osobą Leo, który napisał 80% muzyki i wszystkie teksty, spisując się co najmniej dobrze. Wokalnie Leo dał radę, ale w jego głosie nie było niczego rozpoznawalnego. Ponadto do myślenia dawały popisy solowe, których było stosunkowo mało jak na 50-minutowy materiał. Pomimo wielu zmian personalnych, Malevolent Creation nigdy nie wyrzekli się swych korzeni. Z później nagranych ciekawszych rzeczy należy wymienić siedmiominutową balladę Day Of Lamentation na [10]. Z biegiem czasu coraz ciężej było muzykom odkryć coś nowego, fascynującego lub eksperymentalnego. Dlatego też niemal każdy kawałek składał się z braku melodyjnych partii wokalnych i niezliczonych szybkich stóp perkusyjnych.
Byli i obecni członkowie zespołu występowali też w innych grupach:
| ALBUM | ŚPIEW | BAS | GITARA | GITARA | PERKUSJA |
| [1] | Brett Hoffmann | Jason Blachowicz | Phil Fasciana | Jeff Juszkiewicz | Mark Simpson |
| [2] | Brett Hoffmann | Jason Blachowicz | Phil Fasciana | Rob Barrett | Alex Marquez |
| [3] | Brett Hoffmann | Jason Blachowicz | Phil Fasciana | Jon Rubin | Alex Marquez |
| [4] | Jason Blachowicz | Phil Fasciana | Jon Rubin | Dave Culross | |
| [6] | Jason Blachowicz | Phil Fasciana | John Paul Soars | Derek Roddy | |
| [7-9] | Brett Hoffmann | Gordon Simms | Phil Fasciana | Rob Barrett | Dave Culross |
| [10] | Kyle Symons | Gordon Simms | Phil Fasciana | Rob Barrett | Justin DiPinto |
| [11] | Kyle Symons | Gordon Simms | Phil Fasciana | Rob Barrett | Dave Culross |
| [12] | Kyle Symons | Gordon Simms | Phil Fasciana | Rob Barrett | Tony Laureano |
| [13-14] | Brett Hoffmann | Gordon Simms | Phil Fasciana | Rob Barrett | Dave Culross |
| [15] | Brett Hoffmann | Jason Blachowicz | Phil Fasciana | Gio Geraca | Gus Rios |
| [16] | Brett Hoffmann | Jason Blachowicz | Phil Fasciana | Gio Geraca | Justin DiPinto |
| [17-18] | Lee Wollenschlaeger | Josh Gibbs | Phil Fasciana | Lee Wollenschlaeger | Philip Cancilla |
Jon Rubin (ex-Monstrosity), Dave Culross (ex-Disgorged), John Paul Soars (ex-Raped Ape, ex-Paingod, Wynjara),
Tony Laureano (ex-Aurora Borealis, ex-Acheron, ex-Angelcorpse, ex-God Dethroned, Nile),
Gio Geraca (ex-Wykked Wytch), Lee Wollenschlaeger (ex-Throne Of Nails, ex-Imperial Empire)
| Rok wydania | Tytuł |
| 1991 | [1] The Ten Commandments |
| 1992 | [2] Retribution |
| 1993 | [3] Stillborn |
| 1995 | [4] Eternal |
| 1996 | [5] Joe Black (kompilacja) |
| 1997 | [6] In Cold Blood |
| 1998 | [7] The Fine Art Of Murder |
| 2000 | [8] Manifestation (kompilacja) |
| 2000 | [9] Envenomed |
| 2002 | [10] The Will To Kill |
| 2004 | [11] Warkult |
| 2004 | [12] Conquering South America (live) |
| 2007 | [13] Doomsday X |
| 2008 | [14] Live At The Whisky A Go Go (live) |
| 2010 | [15] Invidious Dominion |
| 2015 | [16] Dead Man`s Path |
| 2019 | [17] The 13th Beast |
| 2019 | [18] Rebirth/Live (live) |


