Amerykańska grupa deathmetalowa powstała w 1988 w Nowym Jorku. Założyli ją trzej członkowie Tirant Sin: wokalista Chris Barnes (ur. 29 grudnia 1966), gitarzysta Bob Rusay (ur. 1966) i perkusista polskiego pochodzenia Paul Mazurkiewicz (ur. 8 września 1968) oraz dwaj członkowie Beyond Death: gitarzysta Jack Owen (ur. 6 grudnia 1967) i basista Alex Webster (ur. 25 października 1969), który wyszedł z inicjatywą nazwy Cannibal Corpse. W marcu 1989 kosztem 400 dolarów w ciągu 10 godzin kwintet zrealizował pięcioutworowe demo "Cannibal Corpse" (niecałe 12 minut trwania), które rozesłał szefom wytwórni płytowych. Utwory The Undead Will Feast oraz Scattered Remains, Splattered Brains zwróciły uwagę Briana Slagela, właściciela Metal Blade. Wkrótce Kanibale zyskali opinię grupy, która doprowadziła death metal do skrajności. Swój pierwszy koncert zagrali 22 marca 1988 jako support Dark Angel. Debiut zawierał utwory totalnie uproszczone i wręcz bluźniercze, wykonywane w szaleńczych tempach, choć na granicy melodyjności. Teksty dotyczyły szczegółowej anatomii kobiecej, nekrofilii, łażących trupów oraz krwawych morderstw. Płyta była należycie surowa i pozbawiona przesadnej wirtuozerii, a cięte riffy, agresywny niski growling Barnesa i miażdżąca czaszkę perkusja stały się cechami charakterystycznymi stylu formacji. Początkowo muzycy grali, by pokazać wszystkim, że można łupać najmocniej i najbrutalniej. Garażowy klimat aż się unosił w powietrzu (Shredded Humans, Born In A Casket). Utwory były podobne do siebie, co oczywiście nie należało postrzegać jako wady, gdyż całość była równa jakościowo, a same numery na tyle krótkie by nie zdążyły się znudzić. W Mangled oraz A Skull Full Of Maggots gościnnie zaryczeli w tle Glen Benton z Deicide oraz Francis Howard z Incubus.
Niestety [2] nie potwierdził oczekiwań rosnącej w siłę grupy fanów. Zestaw dziewięciu niemalże identycznych utworów pozbawionych mocy rozczarowywał. To była jedna wielka łupanina, instrumenty brzmiały płasko, a schematyzm kawałków nie wróżył niczego dobrego na przyszłość. Co prawda była to płyta bardziej poukładana i klarowna niż debiut, ale zniknęły gdzieś tak zapamiętywalne wściekłość i żywiołowość. Muzycy odegrali swoje partie niemal beznamiętnie, a te w końcu do wyszukanych nie należały. Kawałki typu Meat Hook Sodomy, Gutted czy Vomit The Soul (ten ostatni znów z gościnnym udziałem Bentona) emanowały pozbawionym werwy prymitywizmem. Było to niemrawe świadectwo faktu, iż zespół dreptał w miejscu, nie próbując ani na jotę urozmaicić swojej muzyki. Cannibal Corpse jawili się w tamtym okresie jako ekipa marnych kompozytorów i przeciętnych instrumentalistów (praktycznie nieistotne gitarowe solówki). W pamięci fanów natomiast zapadła kolejna ekstremalna okładka. Pozytywne zmiany dotyczyły natomiast produkcji, gdyż tym razem Scott Burns postarał się o czytelniejsze i mięsiste brzmienie instrumentów i zdecydowanie niższych wokali Barnesa. Była to jednak niewielka pociecha zważając na to, że konkurencja w postaci choćby Deicide czy Morbid Angel rozwijała się z prędkością światła. Szkoda, gdyż formuła Kanibali ze "śmieszno-strasznego" debiutu, nie wymagająca właściwie "upiększeń" porywała na swój sposób. Tymczasem drugi album - pomimo większej procji ciężaru i obrzydlistwa - dowodził, że grupa zbyt pospiesznie próbowała jechać na fali zaskakująco dobrego przyjęcia debiutu, zamiast skupić się na jakości materiału.
Podczas dwóch pierwszych tygodni czerwca 1992 powstał [3] - jeszcze brutalniejszy od wcześniejszych wydawnictw. Webster dał tu prawdziwy pokaz swych możliwości (I Cum Blood, Necropedophile), natomiast Mazurkiewicz stał się symbolem do naśladowania dla początkujących pałkerów, którzy w garażach próbowali zamienić swoje gary w wióry, by choć zbliżyć się do jego możliwości (Addicted To Vaginal Skin, Split Wide Open). Szok po odsłuchaniu albumu, który rozszedł się w ilości 100 000 egzemplarzy można było faktycznie przyrównać do uderzenia młotem w twarz. Przede wszystkim album brzmiał masywniej i ciężej, kawałkom w końcu nadano zróżnicowane tempa, partie instrumentalne stały się bardziej wyraziste, solówki lepsze, a muzyka nieco bardziej "chwytliwa" - choć wciąż daleka od szeroko rozumianej melodii. Kwintet w przeciągu 15 miesięcy przeszedł niezwykłą metamorfozę, nie było mowy o powtarzalności i mozolnym wałkowaniu kilku tematów w kółko, jak to miało miejsce na poprzedniku. Otwierający krążek Hammer Smashed Face z czasem stał się hymnem Cannibal Corpse i żelaznym punktem ich koncertów. Szokująca okładka autorstwa Vincenta Locke`a przedstawiała na wpół zjedzone trupy uprawiające seks oralny. Przez wzgląd na swój brutalizm, okładki pierwszych trzech wydawnictw zostały zakazane w Niemczech, gdzie sprzedawano je w czarnych kopertach (zakaz usunięto dopiero w czerwcu 2006). Krążek stał się przełomowym w karierze Kanibali i ukazywał, że wewnątrz obranej konwencji zespół umiejętnie pokombinował. [4] zawierał m.in. dwa covery - kapitalny Zero The Hero Black Sabbath oraz The Exorcist Possessed.
Zanim Cannibal Corpse stracili to co ich z tłumu podobnych kapel wyróżniało i dołączyli do grona deathowych rzemieślników, udało się kwintetowi po raz ostatni oszołomić muzyczny świat wydaniem kapitalnego [5], który zdaniem wielu uważany jest za najlepszy w jego dyskografii. Decydującą w tym przypadku przyczyną sukcesu było różnorodne stężenie chorych dźwięków i połamanych rytmów ograniczających typową deathową młóckę. Owen i Barrett stworzyli wspaniały duet - przejścia, efektowne tremola czy harmonie dały niezwykły podkład do działających na słuchacza zwichrowanych melodii, tworzących specyficzny klimat przesiąknięty krwią i ludzkimi wnętrznościami. Album wypełniły momenty wywołujące gęsią skórkę, m.in. Return To Flesh z powolnym wstępem oraz najszybszy na płycie Pulverized. Wszystko brzmiało druzgocząco, a Barnes i spółka osiągnęli apogeum swych umiejętności, tworząc zdecydowanie najciekawsze i najkrwawsze kompozycje w swojej karierze. Partie gitar stały się bardziej techniczne (Force Fed Broken Glass), a zagrywki Webstera zeszły w dość nieprzewidywalne rejony. Barnes zrezygnował z nadmiaru ryków w niskich rejestrach, dorzucając w zamian większą ilość skrzeków, które urozmaiciły znany wcześniej bulgot. Trzeci raz z rzędu popisał się także Scott Burns i dzięki jego produkcji można było delektować się wszystkimi niuansami. Wynaturzenia, dewiacje, zboczenia i morderstwa zawarte w tekstach towarzyszyły słuchaczowi bez przerwy przy obcowaniu z tą miażdżącą kości i mięśnie machiną. Oto fragment utworu Fucked With A Knife: "Stick it in, rip the skin, carve and twist, torn flesh, from behind, I cut her crotch, in her ass, I stuck my cock, killing as I cum". Wszystkie teksty gore były autorstwa wokalisty i - trzeba to przyznać - znakomicie dopełniły obrazu całości. Do Staring Through The Eyes Of The Dead nakręcono nawet teledysk. Popularność grupy była również rezultatem odpowiedniej promocji, z pewnością kontrowersyjne okładki miały swój w tym udział. Ostatecznie [5] okazał się bez dwóch klasyką death metalu.
Grupa ruszyła na udaną trasę koncertową, podczas której zawitała 12 maja 1996 do Wrocławia. W 1996 świat obiegła wieść, że Chris Barnes zdecydował się odejść z zespołu, by wraz z gitarzystą Obituary Allenem Westem założyć Six Feet Under. Fani z trudem przyzwyczajali się do nowego wokalisty George`a Fishera (ur. 8 lipca 1969) i nowego logo. [6] jednak został pierwszym albumem deathowym w historii na liście Billboardu, gdzie doszedł do 122 miejsca. Prawda była taka, że od tamtego czasu Cannibal Corpse już tylko próbowali dorównać wielkości chwalebnej przeszłości - raz wychodziło im to lepiej, raz gorzej. Na tej - udanej co by nie było płycie - muzycy otworzyli przed sobą nowe horyzonty ekstremalnego grania. Warto wspomnieć, że Fisher nagrał ponownie ścieżki wycharczane wcześniej przez Barnesa (choć nie do wszystkich numerów), a krążek pierwotnie miał się nazywać Created To Kill (pomysł Barnesa). Poparty videoklipem Devoured By Vermin z melodyjnym refrenem szybko wpadał w ucho, echami przeszłości były Disfigured i Eaten From Inside. Na uwagę zasługiwał też ciężko rozpędzający się Bloodlands. Krążek był dla fanów nie lada odkryciem przez wzgląd na wokal Corpsegrindera, jednak dla innych był prostu następnym "dostatecznie dobrym" albumem. Nie było tu miejsca na zaskakujące udziwniania z [5], postawiono na sprawdzony (prosty) rytmiczny death. W Perverse Suffering czy Mummified In Barbed Wire przytłaczający ciężar osiągnięto stosunkowo prostymi środkami. Zagrywki gitarzystów były całkiem pomysłowe i miejscami nawet chwytliwe, dzięki czemu płyta nie zawierała jednowymiarowej sieczki (instrumentalny Relentless Beating). W 1996 Alex Webster zagrał na demówce "Engulfed In Grief" Alas - projekcie Erika Rutana. [7] niestety potwierdzał regułę, że dwa razy nie wchodzi się do tej samej rzeki. Kwintet jak na złość spróbował po raz wtóry nagrać album bardzo brutalny i ciężki, ale aranżacyjnie bliźniaczo podobny do poprzedniego. Dla wielu materiał był bezładną "kupą" ciężkiego hałasu i bulgotu. Głos Fishera operował głównie w bardzo niskich rejestrach, gitary nastrojono niżej niż zwykle, a pomysły nie należały do najciekawszych. Ta płyta pod względem technicznym była słabsza technicznie od poprzednika, mniej pomysłowa, a postawienie wszystkiego na niby-obezwładniający ciężar spowodowało skostniały zastój.
Jim Morris, właściciel legendarnego Morrissound Studio, pogłówkował trochę i sprawił, że [8] różnił się od poprzednich dokonań zespołu. Zasadnicza różnica nie leżała jednak w klarownym brzmieniu, ale w pomysłowości kompozycji. Był to energiczny album, pod każdym względem przemyślany i dopracowany. Od strony instrumentalnej Kanibale zaprezentowali się bez zarzutu, choć znikły fajerwerki gitarowe znane z [6]. Takie utwory jak Sickening Metamorphosis czy Condemned To Agony były - jak na Cannibal Corpse - bardzo rozbudowane, co pozytywnie przypominało ducha [5]. Tak więc [8] łączył w sobie wszelkie najmocniejsze strony grupy - urozmaicenie, czad, agresję, trochę kombinowania oraz ogrom prostoty, którą przecież zawsze po Cannibal Corpse się w pewnym stopniu oczekiwało. Mimo, że w tamtych czasach oldschoolowy death był w regresie, ten album śmiało nawiązywał do najlepszych dla tego gatunku czasów. [10] natomiast rozczarował przede wszystkim brakiem pomysłów. Praktycznie wszystkie utwory poza Drowning In Viscera brzmiały identycznie. Zniknął gdzieś wszechobecny na [8] "pazur", zniknęły gdzieś rytmiczne wstawki i zwolnienia. Była to w dużej mierze bezsensowna łupanka. Oddzielną kwestią była zła produkcja - gitary mocno schowano w tle, a jesli się pojawiały to rzęziły i były mało selektywne, solówki także ledwo przebijały się na pierwszy plan, na który wysunięto tym razem wokal Fishera i sucho brzmiący werbel Mazurkiewicza. Zdaniem wielu fanów, był to najgorszy krążek formacji od czasów [2] i powtarzał jego wszystkie błędy - brak mocy i pomysłów, mało urozmaiceń i brzmienie pozostawiające sporo do życzenia. Nie pomógł nawet wydany w wersji digipakowej bonus w postaci coveru Metalliki No Remorse. [11] zawierał sześć utworów - trzy odrzuty z sesji [10] oraz trzy bonusy z wersji amerykańskich i japońskich trzech poprzednich krążków.
Gdy światło dzienne ujrzał [12] opinie na temat brzmienia i zawartości były skrajne. Zarzucano zespołowi wygładzenie brzmienia, zbytnie przekombinowanie i brak pomysłów. Przy kolejnych przesłuchaniam warto było zmienić te opinie - to prawda, że perkusja brzmiała jakby stała "z tyłu", ale dzięki temu nie zagłuszała wybornie brzmiących gitar, które w tym przypadku grały soczyście, ciężko i z karkołomnymi solówkami. Pełno tu było technicznych ozdobników, szarpanych zmian tempa i kapitalnych zwolnień. Oczywiście, Kanibale nie byliby sobą, gdyby nie było tutaj typowej dla nich sieczki, ale tym razem była ona dużo strawniejsza (Severed Head Stoning, They Deserve To Die). [13] oparto na tych samych schematach granych od blisko 20 lat. Tym razem nie był to ani album cięższy, ani brutalniejszy, ani tym bardziej pomysłowy. Wręcz przeciwnie, głównym zarzutem był brak urozmaicenia. Zwolnienia zatraciły swoje cechy charakterystyczne, po raz wtóry brakowało rytmiki znanej z [8] - jedyne co pozostało to bezpośrednie i prymitywne gnanie do przodu. Płyta była odgrzewanym kotletem, wtórna do bólu, mało interesująca i nie wnosząca zupełnie nic do wizerunku zespołu. Kanibale nagrali kolejny rozczarowujący album , który cieszył raczej starych fanów, niż pozyskiwał jakichkolwiek nowych. Wydawało się, że muzycy zaczęli hołdować zasadzie: "Nie tracimy wiary w ekstremalną formę muzyki, nie poddajemy się prawom rynku i nadal wykonujemy swój kultowy jazgot z mistrzowskim warsztatem". Nic z tych rzeczy, [14] stanowił kolejną powtórkę z rozrywki. Znów album był reklamowany jako "najcięższe wydawnictwo w dorobku grupy", ale zważywszy na to, że brzmienie Kanibali na przestrzeni lat zmieniało się co najwyżej w kilku detalach, należało takie hasło traktować ze sporym dystansem. Znów masywne riffy pozbawione były jakichkolwiek skomplikowanych przejść, hiperszybka perkusja tylko fragmentami robiła duże wrażenie, reszty dopełnił oczywiście głęboki growling Fishera. 13 utworów mijało bardzo szybko, niemal bezszelestnie. Trudno więc było wydawnictwo traktować w kategoriach muzycznej uczty - po raz setny brakowało dźwięków, które mogłyby dłużej pozostać w głowie czy też co nieco odświeżyć gnuśną stylistykę death metalu. Pytanie tylko czy sama kapela miała jeszcze ambicje odkrywania nowych muzycznych obszarów. Jeśli nie, to należało docenić nieśmiałe próby udoskonalania tego, co już na początku lat 90-tych zostało wypracowane. Można było oczywiście na taki stan rzeczy narzekać, ale bez wątpienia w jakimś stopniu zdało to egzamin, bowiem przecież zespołu zwykle słuchało się z mniejszą lub większą przyjemnością. W styczniu 2010 wydano składankę Rotten Sacrifice Ceremony, zawierającą m.in cztery kawałki koncertowe oraz covery: znany już The Exorcist Possessed i No Remorse Metalliki. Zespół umieścił też utwór Hammer Smashed Face na ścieżce dźwiękowej do filmu "Ace Ventura: Psi Detektyw".

Byli i obecni członkowie zespołu występowali też w innych grupach:

ALBUM ŚPIEW GITARA GITARA BAS PERKUSJA
[1-3] Chris Barnes Jack Owen Bob Rusay Alex Webster Paul Mazurkiewicz
[4-5] Chris Barnes Jack Owen Rob Barrett Alex Webster Paul Mazurkiewicz
[6] George `Corpsegrinder` Fisher Jack Owen Rob Barrett Alex Webster Paul Mazurkiewicz
[7-14] George `Corpsegrinder` Fisher Jack Owen Pat O`Brien Alex Webster Paul Mazurkiewicz
[15-18] George `Corpsegrinder` Fisher Rob Barrett Pat O`Brien Alex Webster Paul Mazurkiewicz
[19-20] George `Corpsegrinder` Fisher Rob Barrett Erik Rutan Alex Webster Paul Mazurkiewicz

Rob Barrett (ex-Malevolent Creation, ex-Solstice), George Fisher (ex-Monstrosity), Pat O`Brien (ex-Ceremony, ex-Nevermore),
Erik Rutan (ex-Ripping Corpse, ex-Morbid Angel, ex-Alas, Hate Eternal)


Rok wydania Tytuł
1990 [1] Eaten Back To Life
1991 [2] Butchered At Birth
1992 [3] Tomb Of The Mutilated
1993 [4] Hammer Smashed Face EP
1994 [5] The Bleeding
1996 [6] Vile
1998 [7] Gallery Of Suicide
1999 [8] Bloodthirst
2000 [9] Live Cannibalism (live)
2002 [10] Gore Obsessed
2003 [11] Worm Infested EP
2004 [12] The Wretched Spawn
2006 [13] Kill
2009 [14] Evisceration Plague
2012 [15] Torture
2013 [16] Torturing And Eviscerating Live (live)
2014 [17] A Skeletal Domain
2017 [18] Red Before Black
2021 [19] Violence Unimagined
2023 [20] Chaos Horrific

          

          

          

  

Powrót do spisu treści