Szwedzki zespół powstały w 2000 w Vindeln, początkowo jako jednosobowy projekt multiinstrumentalisty Tommy`ego Johanssona. Demówka "Future Land" z 2002 oraz pół-oficjalna EP-ka Lionheart z 2004 zwróciły uwagę szefów wytwórni Rivel, kierowanej przez Christiana Liljegrena z Narnii. Debiut zrealizował niemal sam z niewielką pomocą perkusisty Jani Stefavovica. To nie była dobra płyta, gdyż w znacznej mierze kopiowała styl Narnii. Młody Johansson okazał sie gitarzystą biegłym, ale ta muzyka była do tego stopnia wtórna i pozbawiona własnej tożsamości, że zniechęcała do słuchania w połowie krążka. Tommy operował wysokim egzaltowanym głosem niemal przez cały czas i ten wokal męczył. Wrzucono dużo klawiszy niezbyt interesujących i częściowo o charakterze neoklasycznym. Te tła były momentami nieznośne - głównie tam, gdzie nie przykrywała ich gitara. Bardzo mechaniczna była również cała sekcja rytmiczna, wręcz na granicy automatu perkusyjnego. Większość utworów to standardowe galopady powermetalowe, niemal identyczne i pozbawione energii w tej swojej szybkości. Kilka numerów przejawiało charakter heavy metalu o cechach progresywnych, co było wyrażane w nieuzasadnionych zmianach tempach i dziwnym wykorzystaniu pianina (Great Hall Of ReinXeed, Magic Night). Tak ważny dla Johanssona element neoklasyczny został tu wykorzystany zupełnie bezsensownie, bo ani jedna kompozycja w istocie neoklasyczna nie była. Występowały tylko neoklasyczne ozdobniki i motywy, zazwyczaj wrzucone bezplanowo i bezzasadnie. Kiedy Tommy szedł w kierunku baśniowo-rycerskim, to Eternity przypominał nieco nagrania Morifade bez energii. Sztandarowym przykładem braku pomysłów był Northern Sky - melodyjny powermetal w najgorszej z możliwych form. Ugrzecznienie i poprawność zabiło tą muzykę kompletnie - nie był tego w stanie ożywić ani niezłe solówki gitarowe, ani pojawiające się od czasu do czasu elementy symfoniczne. Z ponad 10-minutowego kolosa End Of This Journey wynikało niewiele - poprzedzona przyzwoitym wstępem symfonicznym kolejna melodyjna galopada donikąd i pozbawiona melodii, którą by się dało zapamiętać na dłużej niż kilka minut. Albumowi w dodatku nadano okropne brzmienie i powstawało niedoparte wrażenie nagrywania całości wyłącznie poprzez stosowanie technik komputerowych.
pracownicy wytwórni Rivel byli innego zdaniai i kontrakt został przedłużony. Johansson zbudował skład towarzyszący mu na koncertach, a potem i w nagraniu drugiej płyty. Na [2] zanikło częściowo wrażenie komputerowej samoróbki i żywi muzycy (co prawda o różnym poziomie) tchnęli w materiał odrobinę autentyzmu. Sama muzyka to nadal typowy melodyjny power z nurtu chrześcijańskiego. Zastosowano czyste gładkie brzmienie jak poprzednio, z nieco lepszym wokalem Johanssona - wysokich zaśpiewów było mniej i czasem przechodziły one w ostrzejsze okrzyki, nadal jest była to jednak tylko słabsza kopia nagrań Narnii. Szybkie numery w rodzaju Haunted Mansion czy Higher poprzetykano mało interesującymi melodiami z bezjajecznymi refrenami. Pojawiły się próby grania pod Sonata Arctica z debiutu (Magic Still Remains, Dragonfly), ale odegrano to za miękko, za grzecznie i jakby bojaźliwie. Perkusji znów zabrakło mocy, a klawisze mniej neoklasyczne i skromniejsze. W łagodnym Always Be There ciekawiej wykorzystano elementy symfoniczne, chociaż drugi plan w zasadzie na tym albumie nie istniał. Ogólnie jednak poprawna nuda i kolejne utwory w rodzaju Reality i Fantasia przemijały bez echa. W kończącym ponad 9-minutowym Heaven było podniośle, ale działo się niewiele. Było za to dosyć skocznie przy fatalnym (pozbawionym mocy i charyzmy) wokalu. Johansson okazał się dobrym gitarzystą, ale śpiewać nie powinien, bo głos czysty to nie wszystko. Nagrano krążek lepszy od debiutu, jednak na tle wszystkiego co się pojawiało w podobnej stylistyce, po prostu przeciętny i zbudowany ze słabo wykorzystanych zapożyczeń.
Johansson wolno dojrzewał jako twórca - z biegiem czasu jego wizja krzepła, a doświadczenie procentowało. We wszystkich numerach wciąż dało się odczuć, że Tommy był muzykiem poprawnym i to ułożenie idealnie pasowało do szwedzkiego chrześcijańskiego powermetalu. Lider na płycie nieco ustąpił miejsca innym wokalistom, powierzając im śpiew w czterech utworach. Numery jeden po drugim przelatywały wzbogacone orkiestracjami - zwykle były to galopady ani zanadto epicko-rycerskie, ani zbyt przebojowe, jednak wzniosłe w formie i wykonaniu. W sferze solówek Tommy udowadnił, że był jednym z najlepszych gitarzystów skandynawskich młodego pokolenia, potrafiąc grać zarówno neoklasycznie, jak i w bardziej różnorodny sposób, ubarwiając instrumentalne części utworów. Lepiej wypadły utwory z rozmachem rycerskim jak Deep Under Sea czy zaśpiewany przez gitarzystę Calle Sundberga Once Upon A Time, niż stereotypowe nagrania z nastawieniem na lżejsze melodie w stylu fińskim (Never Lie). Pierwszy wyrazisty refren pojawiał się przy okazji Atlantis, tyle że do jego niemieckiego charakteru dorzucono celtycką solówkę. Rozpisana na głosy festiwalowa ballada Second Chance była nudna, a szybki My Paradise z wokalem Marka Gunnardo (znanego m.in. z Nocturnal Alliance) niczego nie zmieniało w ogólnej poprawności i wyjątkowemu pilnowaniu ładu. Najlepszym kawałkiem był Neverland, gdzie główne partie zaśpiewał gitarzysta Mattias Johansson. Bezpieczny i ładnie rozplanowany utwór, gdzie ta układność po raz pierwszy nie męczyła. Johansson znów chwytał za mikrofon w tytułowym Majestic, z którego biło stylistyką pozbawionego siły Sabaton. Tak już było do końca - słonecznie i optymistycznie w krainie łagodności w Lightning Strikes i najbardziej rycerskim Sword In Stone. Brzmienie delikatne, perkusja rozbrzmiewała słabo, gitarzyści robili co do nich należało, czekając zazwyczaj na solo lidera. Prawda była taka, iż nawet jeden bardzo dobry wokalista nic by z tego materiału nie wycisnął ponad to, co zrobili poprawnie śpiewacy w pięciu. Powermetal dla grzecznych chłopców - zbyt ułożony i za mało atrakcyjny pod względem melodii, aby wywołał większe emocje. W 2010 Tommy dołączył też do Golden Resurrection.
W maju 2011 ukazała się składanka coverów [4]. Tommy w zasadzie nagrał ją sam, sięgając po siedem nagrań ABBY, cztery Roxette i trzy Ace Of Base. [5] opowiadał historię zatonięcia pasażerskiego liniowca "Titanic" w 1912. Tym razem wszystkiego było więcej: bombastycznych symfonicznych wstawek, gitarowej mocy i prędkości mogącej iść w zawody z pędem znanym z debiutu Sonata Arctica. Historii tej nie musiano opowiedzieć w formie smętnych pojękiwań na dziobie statku, ale ta muzyka pędziła po prostu donikąd. W dodatku był to pęd jednostajny i w nawet w dłuższych utworach w rodzaju Spirit Lives On prawie nic się nie działo. Johansson to doskonały gitarzysta, a tu właściwie tego nie słychać. Solówki dobre, ale to głównie granie dla grania i dopiero w Through The Fire pod tym względem było nieco lepiej. W sumie trzy gitary, lecz ten zgiełk męczył. Niekiedy wstęp o symfonicznym charakterze dawał nadzieję na coś innego niż ściganie się z Dragonforce, ale nadzieja szybko rozwiewała się w miarę rozwoju kompozycj. Klawisze ginęły w lawinie ostrych gitarowych riffów, a przy tym wszystkim wokal pozostal ugrzeczniony. Takim jednostajnie wysokim i ugładzonym śpiewem nie dało się przekazać dramaturgii ostatnich chwil Titanica. Także chórki raczej pasowałyby do powermetalu w klimatach fantasy niż do udramatyzowania przedstawionej historii. Melodia The Voyage to całkowite nieporozumienie, grupa odrobinę zwalniała w słodkim stylu fińskim w We Must Go Faster, ale podobne motywy zostały wyeksploatowane całkowicie wcześniej przez innych. Wszystko zlewało się w jedną całość i po przesłuchaniu nie pamiętało sięani jednego refrenu. Podjęty temat umknął w nachalnym metalowym hałasie i ta płyta równie dobrze mogła by ilustrować futurystyczne wyścigi pojazdów kosmicznych.
Niestrudzony Tommy przystąpił do nagrywania [6] - tym razem zrezygnował z drugiego gitarzysty poza Freedom (Kim Arvidsson) i Welcome To The Theater (Jack Stroem), jednocześnie zaprosił do wspólnego śpiewania kilku interesujących gości, w Ronny`ego Hemlina ze Steel Attack. Radosny i uroczysty Life Will Find A Way mógł ujść, choć orkiestracje nie były mistrzostwem świata. To taki sam Reinxeed jak na [3] i gdyby całe przedstawienie było takie można by wyjść z niego w miarę zadowolonym. W Save Us dramatyzm nieco wzrastał w zapowiadającym więcej początku, ale ostatecznie duet wokalny Tommy`ego z Fridą Viberg rozczarowywał - wokalistka bowiem śpiewała bardzo przeciętnie. Stranger Tides miał epicki początek, potem jednak powracał ten najbardziej nijaki bezpłciowy melodic powermetal, jakim Reinxeed raczyło słuchaczy od samego początku kariery. Freedom to najbardziej dynamiczna kompozycja, lecz nawet dramatyczne wysokie wokale Hemlina nie ratowały tego typowego nadętego powermetalu. Nieźle prezentował się rozgrywany w średnim tempie No Fate - dobry w ramach konwencji, niezły śpiew, orkiestracje i część instrumentalna z klawiszami. Trochę zmagań z demonami Rhapsody w sosie szwedzkim w Temple Of The Crystal Skulls, ale takie refreny należało pozostawić grupom z Italii. Na koniec tytułowy Welcome To The Theater - bezpretensjonalny melodyjny powermetal z ładnym refrenem oraz wodewilowymi zagrywkami w stylu późnego Rough Silk. Wyszła ostatecznie płyta niezła, w końcu z dobrymi wokalizami Johanssona - choć wciąż łagodnymi, ugrzecznionymi i ekstatycznymi. Ugładzona produkcja - wszystko miękkie i delikatne, ale lepsze niż na albumie poprzednim. Golden Resurrection i DivineFire przecież udowodniły, że chrześcijański szwedzki power wcale nie musiał być nudny i ugłaskany. W 2012 Tommy Johannson, Calle Sundberg i Mattias Johansson powołali do życia projekt Charlie Shred (Charlie Shred w 2012).
Z nowym składem Tommy przystąpił do nagrywania [7], jakby nie posiadając żadnych pomysłów na własną muzykę. O ile na poprzedniku dał choć po części autorskie przedstawienie, to tym razem całkowicie stoczył się na pozycje odtwórcy stylu Narnii i Golden Resurrection. To był album zupełnie bez historii - ugrzeczniony do granic możliwości, z umykającymi partiami wokalnymi i bezbarwnym tonem gitar. Przy okazji frontman zdecydował głośno krzyczeć w zupełnie nieoczekiwanych i niestosownych miejscach. Sekcja rytmiczna cofnięta i słabo wyeksponowana ustępowała nawet trywialnym klawiszom, jakimi ReinXeed raczył od zawsze. Same kompozycje były wtórne i słabe, z nielicznymi przebłyskami gry lepszej i wrażeniem zmarnowanych pomysłów. Kiedy zespół grał z mniejszych chrześcijańskim przesłaniem, to od razu robiło się atrakcyjniej w prostych i naiwnych numerach (The Star, Final Destination, Northern Allstars). Palmę pierwszeństwa dzierżył Curse And Damnation posiadający bardzo dobry i rozbrajający prostotą refren. Nerwy powracały przy rozanielonych utworach typu Distant Horizon z okropnym refrenem czy przesłodzonego tonami cukru Chalice Of Time. W Guitar Hero oczekiwało się jakiejś piorunującej solówki Tommy`ego, ale nic takiego nie następowało. Na koniec prawie dziewięć minut nudzenia w romantycznie wzniosłym A New World ze wstawkami symfonicznymi brzmiącymi jak parodia Rhapsody. Johansson po latach niepowodzeń zdał sobie sprawę, że nie tędy droga. ReinXeed został definitywnie odstawiony w cień po nagraniu drugiej składanki z coverami pop-rockowych artystów - zwłaszcza, że pod koniec 2016 muzyk dołączył do Sabaton. Ponieważ jednak sentymenty pozostały w 2019 ogłoszono, że ReinXeed został przekształcony w Majestica.
Calle Sundberg dołączył do Heroes Of Vallentor. Christer Viklund i Mattias Lindberg założyli Royal Jester. Kerry Lundberg grał w blackmetalowym Wormlight (dwie EP-ki: An Ancient Enemy w 2014 i Bloodfields w 2015). Alfred Fridhagen bębnił w Golden Resurrection, powermetalowym Morning Dwell (Morning Dwell w 2014 i The Guardians Of Time w 2016) oraz powermetalowym Mad Hatter (Mad Hatter w 2018). Tommy Johansson śpiewał w Memories Of Old.
ALBUM | ŚPIEW, GITARA, KLAWISZE | GITARA | GITARA | KLAWISZE | BAS | PERKUSJA |
[1] | Tommy Johansson | Jani Stefanović | ||||
[2] | Tommy Johansson | Kerry Lundberg | Mattias Johansson | Henrik Fellermark | Christer `Ace Thunder` Viklund | Mattias Lindberg |
[3] | Tommy Johansson | Calle Sundberg | - | Christer `Ace Thunder` Viklund | Mattias Lindberg | |
[5] | Tommy Johansson | Calle Sundberg | Mattias Johansson | - | Nic Svensson | Björn Edlund |
[6] | Tommy Johansson | Calle Sundberg | - | Nic Svensson | Alfred Fridhagen | |
[7] | Tommy Johansson | Alexander Oriz | - | Christopher Davidsson | Alfred Fridhagen |
Kerry Lundberg (ex-Megin), Christopher Davidsson (Fuzzgodan, Azoria)
Rok wydania | Tytuł |
2008 | [1] The Light |
2009 | [2] Higher |
2010 | [3] Majestic |
2011 | [4] Swedish Hitz Goes Metal |
2011 | [5] 1912 |
2012 | [6] Welcome To The Theater |
2013 | [7] A New World |
2013 | [8] Swedish Hitz Goes Metal 2 |