Niemiecki zespół heavymetalowy powstały w 1998 w Augsburgu. Niezależnie wydany debiut zawierał epicki heavy metal, zagrany ostro na granicy powermetalowej ekspresji i bliższy na pewno Sacred Steel (Blood Will Prevail, Ritual Of The Beast) niż Manowar. Dominował atak dwóch gitar i umiejscowiony nad nimi wokal Svena The Axe, który (robiąc mało umiejetne podchody pod tonację J.D.Kimballa z Omen) śpiewał przeciętnie i bez szczególnej mocy. Tylko dzięki zabiegom produkcyjnym jego głos wysunięto na plan pierwszy, gdyż w innym przypadku gitary by go raczej zagłuszyły. Kompozycje w rodzaju Open Fire cechowała nadmierna surowość, w tle często pojawiały się bojowe chórki w stylu niemieckim, bardziej wykrzykiwane niż śpiewane. Pojawiała się monotonia w ogrywaniu stale tych samych riffów oraz mało interesujący kontrast pomiędzy szybkimi zwrotkami, a wolniejszymi (teoretycznie monumentalnymi) refrenami jak w Reign In Hell. W zasadzie z całej płyty najlepiej wypadł drapieżny Axekiller, wzorowany na US Power lat 80-tych typu Helstar. Łagodniejszy i bardziej epicki był Chalice Of Blood, w którym Sven śpiewał z towarzyszeniem gitary akustycznej. Numer zaakcentowano oszczędnie mocniejszymi partiami gitarowymi, dopóki nie rozwijał się jako rycerska metalowa pieśń dążąca ku spokojnemu zakończeniu. Walpurgis Night odbiegał od pozostałych kawałków ze względu na dosłowne cytaty muzyczne z Helloween i na tym polu Solemnity wypadli zbyt topornie. Solówki niezłe, ale ogólnie poziom umiejętności duetu Miller-Kemper był przeciętny. Sekcja rytmiczna sprawa, choć chwilami perkusista Adrian Brock grał nieco chaotycznie. Produkcja dobra i czytelna, choć bez fajerwerków. Ten przeciętny krążek niemniej jednak został dostrzeżony i w 2002 płyta doczekała się wydania aż przez dwie wytwórnie (rosyjską Irond orz niemiecką Remedy).
30 kwietnia 2003 ukazał się [2] i podobnie jak w przypadku debiutu na okładkę trafiła nawiązująca do Conana grafika autorstwa Kena Kelly`ego. Tym razem ekipa położyła większy nacisk na kompozycje dłuższe i bardziej rozbudowane - w pewnym stopniu inspirowane Manilla Road, którego to zespołu Spirits Of Dead znalazł się na tym krążku jako cover. Początek albumu to jednak Fire In Mainstreamland - powermetalowy heroiczny atak w stylu niemieckim, sławiący true metal w dosyć trywialny sposób. Realnie epicko i podniośle było w dostojnie galopującym Kill The Majesty, autentycznie udanym rycerskim kawałku z wyraźnym postawieniem na pompatyczny refren. Zaskakująco delikatny był balladowy The Ninth Gate z pełnymi emocji wokalami Svena i udanymi mocnymi przejściami pomiędzy zwrotkami. King Of Dreams rozpoczynał serię kompozycji rozbudowanych - utwór startował rosyjską muzyką narodową na gitarach akustycznych. Następnie kwintet przyspieszał i grał momentami porywający true metal, z refrenem śpiewanym przez Svena w niemal operowym stylu i przerysowanym fragmentem a capella. Centralnym punktem albumu był niemal 10-minutowy Vampire`s Dance - rozpoczynał się od dźwięku bicia dzwonów, a potem było posępnie w niemal doomowych partiach zawodzącej gitary. Przez moment przewijały się tu motywy folkowe, potem wszystko wchodziło na tory ciemniejszej strony Manilla Road, przy czym Sven nadmiernie to udramatyzował w epickim zawodzeniu w teatralnej narracji. Ostatecznie jednak jęk ukąszonej przez wampira kobiety przekonywał, podobał się gościnny śpiew Steve`a Sylvestera (lidera Death SS), a klimat odpowiednio dozowany trzymał w napięciu do końca. In Dubio Pro Sathanas rozpędzał się w stylu Venom, ale w tym heavy/blacku zespół jakoś nie prezentował się naturalnie. Na koniec potężny epicki Heart Of A Raven, który byłby lepszy gdyby nie wrzucenie raczej śmiesznych niż pseudo-bojowych chórków. Materiał odegrano solidnie, Sven przekonywał i może tylko Brock za bardzo chciał indywidualnie zaistnieć w pewnych momentach - zwłaszcza tam, gdzie by się przydało pewne wyciszenie perkusji. Po raz kolejny produkcja była dobra, choć może jednak trochę zbyt surowa w głośnych bębnach i stosunkowo suchych gitarach. Za to bas zrobiono znakomicie i szarże Andy`ego Herza były imponujące. Druga płyta była zdecydowanie lepsza od poprzedniej i od tej pory losy Solemnity uważnie śledzono jako czołowego przedstawiciela nurtu heroicznego metalu w Niemczech.
W 2004 doszło w Solemnity do generalnego przemeblowania składu. Odeszli obaj gitarzyści i basista, w związku z czym Sven The Axe musiał stworzyć zespół niemal od nowa, pozyskując ostatecznie muzyków do tej pory bliżej nieznanych. Grupa nie miała także ważnego kontraktu i [3] wydała nakładem własnym. Muzyka na płycie to nadal metal heroiczny, tyle że w standardowej niemieckiej powermetalowej oprawie. Było coś z Sacred Steel i coś z Wizard - tyle, że same melodie czasem pozbawione były inwencji i wydawały się tylko zbiorem poprawnych riffów do dobrego wokalu. Ta poprawność nużyła w Mephisto, The Queen Of Hades i nawet w szybkim bitewnym Shockwave Of Steel. Miłe wokalizy żeńskie zawarto w Red Monk, ale ten numer znów był przeciętny w ogranych dostojnych kroczących riffach i nieco zbyt nachalnych epickich zaśpiewach Svena. W Impaler nieco skrzeków imitowało mrok i po raz kolejny zupełnie nieciekawa melodia po prostu drażniła. Na album trafił jednak doskonały killer Axe Attack - dynamiczny i faktycznie atrakcyjny w bojowej (dość lekkiej) melodii. Niewątpliwie był to najbardziej zapadający w pamięć utwór z całej płyty obok zaśpiewanego po rosyjsku przez Svena coveru Arii Wolia I Razum. W bardziej epickie tony uderzał heavymetalowy The Book Of Eibon - numer na miarę Solemnity, choć nieco surowy i trochę bez historii. Melodia heroiczna w Bloodbath zupełnie nieudana, do tego wokale Svena zdecydowanie przerysowane na granicy parodii. Na koniec pojawiał się prosty i zagrany w średnim tempie niezły Black Horizon (szczególnie w refrenie), ale tu znów dodano jakieś udziwnienia pseudo-orientalnego pochodzenia i całość się rozmywała. Produkcja dobra, szczególnie w opcji ustawienia sekcji rytmicznej i zasadniczo przypominała płyty Sacred Steel z tego okresu. O ile Ralf Gromer okazał się sprawnym kompetentnym basistą, to dla Nosferatu Kuby ten zespół okazał się za wysokim progiem - liczne błędy w solówkach, fałsze, kiksy i monotonia riffowa w wielu kompozycjach nie pozwala uznać jego występu za udany. [4] zawierał m.in. covery Mystification Manilla Road oraz What Does It Take Cirith Ungol.
Solemnity nie zawiedli również na [5], wydanym niezależnie 1 sierpnia 2008. Wzmocniona nowym gitarzystą i perkusistą, ekipa przygotowała zestaw ciekawych heavy/powerowych numerów. Sven The Axe był po prostu sobą, śpiewając w swej przerysowanej tonacji, pełnej heroizmu i pompatyczności. Frontman śpiewał wyjątkowo manierycznie, choć zasięgu i mocy głosu trudno mu odmówić w przebojowym Thorn In The Eye. Trochę dziwiła obecność Franka Pané z Valley`s Eve - specjalisty od znacznie bardziej wysublimowanego metalu - w tych mocnych surowych numerach, czasem o topornych riffach. Pewne refreny jednak rozczarowywały, jak ten z Century Of Death, gdzie Pané z trudem maskował mielizny dobrymi solówkami. Epicki heavy metal przypominał wzniosłe Manilla Road i to się sprawdziło w Warlock`s Ride, Kingdom Of The Flames oraz White Veils. Solemnity niestety nie poradzili sobie w w wykonanym przy pianinie The Keeper, krzyżujący podobne pieśni Manowar z Eltonem Johnem. W pamięć zapadały za to zagrany z werwą Hairführer w stylu niemieckiego Attack oraz odegrany w średnim tempie mocarny Kiss Of Chaos - nieco przypominający nagrania z [2]. Wyraziste brzmienie było akceptowalne, choć zastosowano nadmierną ostrość, pozostawiając za to w wielu miejscach głuchą perkusję. Było sporo wpadek przy jednoczesnym prężeniu muskułów, ale ta prostolinijność mogła przysporzyć Solemnity nowych fanów.
Na [6] Sven The Axe skierował Solemnity na bezpieczne wody tradycyjnego heavy metalu i epickich popisów w zasadzie zabrakło. Jednocześnie muzykę odarto z mocy sprawczej i pomysłów na dobre granie. Generalnie słuchacza przygniatała nijaka poprawność całej pierwszej części płyty do Anubis włącznie - to był monotonny heavy w umiarkowanym tempie ogranych riffów. Kiepskie refreny, nijaka gra Pané i jedynie sam wokalista starał się jak mógł, ale niewiele dało się wykrzesać z tego bezbarwnego grania z elementami horror-metalu. Całość dopełniły dwa covery: Tower Angel oraz Ludicrous Smiles Savior Machine. Z pewnością do najciekawszych elementów należały klawisze w gościnnym wykonaniu Ferdy`ego Doernberga, które wypełniały odpowiednio gustowne plany dalsze. W 2012 po pożegnalnym koncercie w lipcu na "Headbangers Open Air", zespół (owacyjnie żegnany przez rzesze wiernych fanów) zawiesił działalność bezterminowo.
Sven The Axe i Harry Reischmann występowali również w Dorian Opera. Perkusista dołączył także do EZ Livin' i Bonfire. W tym drugim zespole ponownie spotkał Franka Pané.

ALBUM ŚPIEW GITARA GITARA BAS PERKUSJA
[1-2] Sven `The Axe` Sostak Christian Miller Marcel Kemper Andy Herz Adrian Brock
[3-4] Sven `The Axe` Sostak Nosferatu Kuba Ralf Gromer Adrian Brock
[5] Sven `The Axe` Sostak Frank Pané Ralf Gromer Harry Reischmann
[6] Sven `The Axe` Sostak Frank Pané Wolfgang Fetzer Harry Reischmann

Frank Pané (ex-Valley`s Eve)

Rok wydania Tytuł TOP
2001 [1] Reign In Hell
2003 [2] King Of Dreams
2005 [3] Shockwave Of Steel
2006 [4] Another Bloody Sabbath EP
2008 [5] Lords Of The Damned #16
2012 [6] Circle Of Power

          

Powrót do spisu treści