Do dziś w zasadzie nie wiadomo jak ten zespół traktować. Niby wiadomo, że był to utworzony przez aktorów twór fikcyjny, ale też na początku lat 90-tych rzekomi muzycy powrócili na scenę uparcie twierdząc, że stanowili "prawdziwą grupę", grając koncerty i wydając kolejny krążek. Film "This Is Spinal Tap" z 1984 zasłużenie posiada kultowy status wśród miłośników muzyki rockowej i ma grono zagorzałych fanów. Ten pseudo-dokument przedstawiał amerykańską trasę koncertową nie istniejącej kapeli, propagującej fikcyjny album Smell The Glove. Pierwotne wydanie [1] nakładem wytwórni Polydor miało całkowicie czarną okładkę, na remasterowanej reedycji dodano naklejkę. Wszystko otwierał Hell Hole - pastisz na wczesne kapele hard rockowe, przewijały się nawiązania do Black Sabbath, Deep Purple i Uriah Heep. Utwór dotyczył mężczyźny mieszkającego w zaniedbanym pokoju z brudnymi oknami, śmierdzącym materacem i biegającymi wokół szczurami. Bardziej radosny Tonight I`m Gonna Rock You Tonight odegrano z rock`n`rollowym zacięciem, kojarzącym się z dokonaniami Kiss z la 70-tych (po latach ten numer wykorzystali twórcy gry komputerowej "Guitar Hero 2"). Heavy Duty przenosił słuchaczy w klimaty ciężkiego wolnego bluesa, stanowiąc jak gdyby lament muzyka rockowego związanego z bólem komponowania. Grupie udało się zgrabnie wpleść miniaturkę zaczerpniętą z menueta Boccheriniego. Hołdem dla twórczości Styx był Rock And Roll Creation, stylizowany tekstowo na rodzaj biblijnego opisu stworzenia. W warstwie muzycznej ponownie wyczuwalny był klasyczny heavy-rock z czasów, gdy ten gatunek dopiero się formował. Poważnie można by traktować balladowy America, gdyby nie druga połowa utworu. Na początku numer jawił się jako opowieść dziecka zapatrzonego na Amerykę i spełniającego wreszcie swoje marzenie, by do niej przyjechać. Słowa piosenki po kolei wyliczały doskonałości USA, aż nagle pojawiały się elementy inwigilacji ze strony FBI. Kolejny utwór rzekomo pochodził z 60-tych, kiedy to Spinal Tap mieli grać pod nazwą Thamesmen. Powrotem do rockowych klimatów był najeżony Big Bottom z kultowym wersem "I'd like to sink her with my pink torpedo". Świetnie wypadł tu Hubbins wokalnie i aż trudno uwierzyć, że śpiewał aktor, gdyż robił to z manierą profesjonalnego śpiewaka. Po zbliżonym stylistycznie do Steppenwolf Sex Farm, grupa atakowała majestatyczno-ludowym Stonehenge - po częsci hołdem dla Jethro Tull, z melodyjnymi partiami klawiszy i folkowymi wstawkami. Gimme Some MoneyListen To The Flower People wyśmiewały muzykę przełomu lat 50-tych i 60-tych w tak udany sposób, że ktoś mógłby je poczytać za autentyczne kawałki. W ten drugi wpleciono kilka nut ze słynnego Eine Kleine Nachtmusik Mozarta. Do reedycji albumu dodano dwie wersje Christmas With The Devil, pierwotnie pochodzące z nie istniejącego singla z 1984. Tekst godził z zagorzałych chrześcijan, opisując odziane w skórę elfy, zakute w łańcuchy anioły i uciekającego renifera. Na płycie zabrakło kilku utworów z filmu, w tym All The Way Home, Lick My Love Pump, Jazz Odyssey i Heartbreak Hotel. Dość dziwnie słuchało się tego oderwanego od filmu soundtracku, ponieważ słuchacz nie mógł powiązać poszczególnych kompozycji z sytuacyjnymi żartami. Nabijanie się z każdego rodzaju muzyki było w wykonaniu Spinal Tap udanym podważaniem stereotypów, a zarazem kawałem dobrej muzyki, mogącej trafić w gusta fanów klasycznego hard rocka.
W osiem lat później Spinal Tap powrócił jako "prawdziwy zespół". [2] nie posiadał klimatu pamiętnej ścieżki dźwiękowej z 1984, ale tylko dlatego, że nie towarzyszyła jej otoczka w postaci podkładu wizualnego. Występowały również spore różnice w samym brzmieniu krążka, zdecydowanie bardziej nowoczesnym. Zabiegu tego dokonano po to, by trafić ze sprzedażą w gusta publiczności hair metalowej, w tamtych czasach jeszcze dość licznej. Tą tendencję dobrze obrazował otwierający Bitch School, którego brzmienie faktycznie przypominała lata 80-te, podczas gdy debiut celował raczej w klasykę tego gatunku. Stylem śpiewania i zakresem swojego głosu Hubbins odstawał jednak daleko od swoich konkurentów. Naśladowanie tuzów 70-tych zdecydowanie dużo lepiej mu wychodziło. Także warstwa tekstowa nie była tak imponujaca jak uprzednio. Znacznie lepszy był promowanym teledyskiem The Majesty Of Rock, nieco w stylu Slade. We wspomniałem videoklipie wykorzystano patenty postaci historycznych z kręgów muzyki rockowej, ruchy Janis Joplin i Roy`a Orbisona ze ścianą wzmacniaczy Marshalla ciągnącą się niczym Chiński Mur. Diva Fever wyróżniał się skocznością, mało wyrafinowanymi lirykami i gościnną grą na gitarze Dweezila Zappy, natomiast w psuedo-musicalowym usypiającym Just Begin Again Hubbinsa wspomogła wokalnie Cher. Mocne riffy na tle monotonnej perkusji zwiastowały Cash On Delivery, po czym następował zupełnie bezbarwny The Sun Never Sweats. Słuchacz z kolejnym muzycznym żartem miał do czynienia w Rainy Day Sun - lekkostrawnym rockowym numerze, przypominającym miejscami dokonania brytyjskiej popowej ekipy Madness. Progresywny rock pojawiał się w Break Like The Wind serwowanego nieco na nutę Pink Floyd. W przeważającej mierze większość piosenki była wolna, ale pod koniec pozwolono sobie na odrobinę szaleństw i tutaj doskonale sprawdzili się zaproszeni goście: Joe Satriani, Slash, Steve Lukather i Jeff Beck - tyle że nie zagrali tu niczego, co byłoby lepsze od ich dokonań w macierzystych zespołach. Stinkin` Up The Great Outdoors orbitował wokół boogie/rock`n`rolla i jego ozdobę stanowiły partie gitary slide. Delikatność Clam Caravan i nastrój bijący z tego kawałka przenosiły na pustynię, z wszelkimi niegodnościami zapewnianymi przez upalne słońce i przemierzania piaszczystych wydm. Nowa wersja Christmas With The Devil przynudzała, podobnie jak Now Leaving (jako niezatytułowana ścieżka numer 13) - balladowe rzępolenie z recytowanym tekstem. Na sam koniec trafił All The Way Home, podobno pierwszy utwór, który Hubbins i Tufnel skomponowali razem (tak przynajmniej twierdzili w filmie z 1984). Płyta mogła męczyć, ale pomysłowości Spinal Tap odmówić nie było można, nawet po dziesięciu latach, jakie minęły od ich równie fikcyjnej trasy koncertowej po USA w 1982. Przynajmniej połowa materiału opierała się na hard rocku.
Po wieloletniej przerwie grupa zagrała koncert w 2007, a w 2009 postanowiła wejść do studia w celu zrealizowania nowego materiału ku uczczeniu 25 rocznicy nakręcenia filmu "This Is Spinal Tap". Na [3] trafiło jedynie szóstej nowych kompozycji, resztę stanowiły ponownie nagrane hity pamiętające soundtrack. Podobno już w pierwszym tygodniu nowy krążek sprzedał się w samych Stanach w liczbie 10 000 kopii i dotarł do 52 pozycji na liście Billboardu. Wydawnictwo z założenia miało być rekwizytem kolekcjonerskim, dorzucono również dodatkowe DVD z godzinnym komentarzem do każdego kawałka. Jedną z atrakcji była też ciekawa rozkładówka, z której można było zbudować imitację koncertu formacji z 12-calowowymi figurkami muzyków, publicznością, scenerią i wizerunkiem Stonehenge. Tytuowy Back From The Dead mógłby oby się spokojnie znaleźć na [2], celując w parodię Queen czy Uriah Heep w pewnych rozwiązaniach aranżacyjnych. Przearanżowane na funkową wersję Sex Farm nie wypadał okazale, zapewne z sentymentu do oryginalnego wykonania. Pierwotna wersja może nie była jakimś arcydziełem, ale miała specyficzny klimat, który w tym przypadku uległ profanacji. Za to Rock`n`Creation brzmiał lepiej, świeżo i z przestrzennymi klawiszami. Fragment Jazz Odyssey pojawił się już w filmie, teraz został rozbudowany, a nawet doczekał się aż trzech odsłon na nowym albumie. Pierwsza część Odysei to faktycznie tradycyjny jazz, zwłaszcza w ramy pewnego standardu łatwo dawała się wpisać sekcja rytmiczna i prowadząca relaksującą improwizację gitara. Przeróbkę własną Gimme Some Money podgłośniono, co stwarzało pozory remasteru nagrania z końca lat 50-tych. Heavy Duty miał wszystkie silne cechy pierwowzoru, a dodatkowo wzbogacała go partia klawiszy zagrana gościnnie przez Keitha Emersona. Jazz Odyssey 2 zaczynał sie podobnie do pierwszej części, by potem wesoło przyspieszyć, fatalne wrażenie sprawiał za to Listen To The Flower People w konwencji plażowego reggae. Nowy utwór Celtic Blues odśpiewano na kilka głosów a capella, z kolei trzecia Odysei podchodziła pod fusion lub jazz rock, sprawiając jednak wrażenie chaotycznej i dokomponowanej na siłę. Epicki pod względem muzycznym Warmer Than Hell jaskrawo kontrastował z żartobliwym tekstem o mało odpornych na upały diabłach w angielskich miastach. Gitarową gratką okazał się Short And Sweet, z udziałem Stevea Vai - ten ostatni swoją solówką zdawał się nawiązywać do tego, co pokazał w filmie "Crossroads". Bonus Saucy Jack miał pochodzić rzekomo z niedokończonego musicalu, jaki Hubbins miał poświęcić Kubie Rozpruwaczowi. Szkoda, że na płycie zabrakło oczekiwanego Lick My Love Pump, tak jakby Spinal Tap pozostawiał sobie otwartą furtkę do kolejnego powrotu.
Ric Parnell zmarł 1 maja 2022 w wieku 70 lat.

ALBUM ŚPIEW, GITARA GITARA KLAWISZE BAS PERKUSJA
[1] Michael `David St.Hubbins` McKean Christopher `Nigel Tufnel` Guest David `Viv Savage` Kaff Harry `Derek Smalls` Shearer Ric `Mick Shrimpton` Parnell
[2] Michael `David St.Hubbins` McKean Christopher `Nigel Tufnel` Guest Jeffrey `CJ` Vanston Harry `Derek Smalls` Shearer Ric `Mick Shrimpton` Parnell
[3] Michael `David St.Hubbins` McKean Christopher `Nigel Tufnel` Guest Jeffrey `CJ` Vanston Harry `Derek Smalls` Shearer Gregg Bissonette

Ric Parnell (ex-Horse, ex-Atomic Rooster, ex-Nova),
Gregg Bissonette (ex-Mark Edwards, ex-David Lee Roth, ex-Joe Satriani, ex-Steve Vai, ex-Vox Tempus)


Rok wydania Tytuł
1984 [1] This Is Spinal Tap
1992 [2] Break Like The Wind
2009 [3] Back From The Dead

    

Powrót do spisu treści