Kiedy K.K. Downing odszedł w 2011 z Judas Priest, odbyło się to w atmosferze wzajemnych żali i pretensji. KK powrócił na scenę w 2019 ze swym projektem MegaPriest, w którym na basie pogrywał David Ellefson z Megadeth. Wkrótce do składu dołączyli dawni kumple z Judasów: wokalista Ripper Owens oraz perkusista z lat 1977-1979 Les Binks. Na początku 2021 jednak Binks zrezygnował z grania ze względów zdrowotnych i płytę nagrano już z Seanem Elgiem. Jeżeli K.K. chciał płytą coś udowodnić, to tylko tyle, że jego życiem i żywiołem była muzyka Judas Pruest. Album zawierał zestaw numerów odświeżających formułę sprawdzoną i utrwaloną w świadomości fanów. Stylistycznie i aranżacyjnie było niezwykle blisko do Firepower. Ripper wypadł bardzo dobrze, zacierając słabą formę z Spirits Of Fire i The Three Tremors. Tim darł się przekonuąco niczym za czasów Jugulator, choć miejscami ocierał się o auto-parodię jak w tytułowym Sermons Of The Sinner. Painkillerowe klimaty atakowały z udanych Hellfire Thunderbolt oraz Sacerdote Y Diablo - kawałków chytliwie odświeżonych z dawnych konwencji, a młody Mills dzielnie sekundował K.K. w licznych solowych pojedynkach. Raise Your Fists był swoistym hymnem do wspólnego śpiewania na koncertach, a zgrabny Brothers Of The Road wpisywał się interesująco w tradycję autostradowego metalu drogi. Świetnie prezentował się pozbawiony dłużyzn Metal Through And Through i takiego grania fani pewnie o Downinga oczekiwali. Konkretnym killerem zagranym w umiarkowanym tempie był Hail For The Priest, z bezbłędnym śpiewem Owensa. Jedyne potknięcie zaliczono w ostatnim dziewięciominutowym Return Of The Sentinel - typowym metalowym biciu piany bez atrakcyjnej melodii, wszystko było monotonne i ospałe. Gitarzyści grali znakomicie, wsparci przez kompetentną sekcję rytmiczną. Należało podkreślić, że album KK zawierał więcej klasycznego judasowego heavy, niż miało to miejsce na raczej uwspółcześnionym Firepower. Krążek cechowało fenomenalne brzmienim, tchnące autentyzmem i wzbogaconym o współczesne możliwości techniki nagraniowej. Nowy projekt był ostatecznie bardzo dobry i daleki od sztampowego masowo-metalowego produktu, nastawionego wyłącznie na kasę.
Minęły dwa lata i nagrano druga płytę, której początek nie zachwycał. Son Of The Sentinel sprawiał wrażenie odcinania kuponów od chlubnej przeszłości - przede wszystkim potęgi Painkiller. Był to numer zagrany siłowo i pozbawiony heroicznych cech. US Metal dominował w surowym Strike Of The Viper, który szybko się zaczynał i tak samo kończył, zresztą bez żalu. W końcu z cała siła uderzał Reap The Whirlwind i objawiał się Judas Priest ze swych najlepszych lat - z udanym duetem gitarowym oraz znakomitym motywem głównym, który autentycznie porywał. Mrocznie było w zagranym w umiarkowanym tempie One More Shot At Glory i to był heavy/power wynikający z doświadczeń amerykańskich, chociażby Exxplorer. Owens wypadł ciekawiej w emocjonalnym śpiewie niż w wysokich zaśpiewach w manierze amerykańskiej. Mroku dołożono w posępnej narracji Hymn 66, ale i w ciężkich riffach głównych nasuwały się judasowe zagrywki z końca lat 70-tych. Trochę zabrakło tu myśli przewodniej i różnorodnych motywów było zbyt wiele. Kapitalny był początek The Sinner Rides Again i kroił się łagodny hit, ale szybko przychodziła zmiana i zespół stawiał zdecydowanie na rycerski heavy/power z naprzemiennymi apokaliptycznymi solówkami Downinga i Millsa. Była to dopracowana i przemyślana aranżacyjnie kompozycja i pod tym względem najbardziej na tym albumie wartościowa. Ekipa po topornym początku krążka stopniowo budowała coraz lepszą atmosferę i kontynuowała to z powodzeniem w Keeper Of The Graves - kawałku potężnie się rozkręcającym, z udanymi wokalizami Rippera, gotyckimi chórkami i gitarą akustyczną. Potem potem bardzo dobry zagrany, nie za szybko, ale zdecydowanie, Pledge Your Souls i robota solowa gitarzystów jest fantastyczna. Tak wybornych ataków nie spotyka się zbyt często. I wreszcie Wash Away Your Sins. KK's PRIEST zmazuje tu swoje grzechy z początku albumu. Kapitalny Ripper w kruszącym mury numerze o wielkiej sile epickiego rażenia i po raz kolejny w spowitym mrokiem stylu.
Album zaczynał się nieciekawie, ale muzycy szybko stworzyli klimat duszny i tajemniczy, w najlepszej tradycji gatunku, inspirowany US Power z wykonaniem najwyższej próby. Nawet w tych nieco mniej udanych utworach kunszt gitarzystów był niezaprzeczalny. Owens - na początku nieprzekonujący - w dalszej części pokazał prawdziwą klasę. Obrazu dopełniał dopracowany w szczegółach mix i mastering Jacoba Hansena i tak powinny brzmieć wszystkie mroczne epickie albumy heavy/power.
ALBUM | ŚPIEW | GITARA | GITARA | BAS | PERKUSJA |
[1-2] | Tim `Ripper` Owens | K.K.Downing | A.J. Mills | Tony Newton | Sean Elg |
Tim Owens (ex-Winters Bane, ex-Judas Priest, ex-Iced Earth, ex-Yngwie Malmsteen, ex-Beyond Fear, Charred Walls Of The Damned, ex-Spirits Of Fire, The Three Tremors, A New Revenge),
K.K.Downing (ex-Judas Priest), Tony Newton (ex-Dirty Deeds), Sean Elg (Raptor Command, Cage)
Rok wydania | Tytuł | TOP |
2021 | [1] Sermons Of The Sinner | #9 |
2023 | [2] The Sinner Rides Again | #13 |