
Amerykańska supergrupa utworzona w 2018. Trudno było sobie wymarzyć bardziej gwiazdorski skład i już w lutym 2019 wytwórnia Frontiers Records przedstawiła album, zawierający muzykę z pogranicza tradycyjnego heavy metalu i heavy/power. Niestety, w obu tych kategoriach nie znalazł się tutaj ani jeden dobry numer i zaledwie jeden akceptowalny (Light Speed Marching), o ile fani mogli łyknąć podróbkę judasowego painkillera. Numery w mniejszej lub większej mierze były wyrazem kompozycyjnej nieudolności lub po prostu niedbałości w tym kluczowym dla odbioru muzyki aspekcie. Na płytę trafił kompromitujący balladowy Alone In The Darkness z jęczącym romantycznie Ripperem czy barowo-kotletowy A Game z elementami southern rocka. Chris Caffery usilnie próbował czasem dodawać zupełnie nie pasujące zagrywki progresywne (All Comes Together), ale nie mogło to uratować kawałków o charakterze heavy/power. Zreszta Caffery wypadł ogólnie marnie jako gitarzysta, grając nieciekawe proste rzeczy. DiGiorgio, jeden z najbardziej kreatywnym metalowych basistów świata, plumkał coś w tle i praktycznie nie istniał jako muzyk, Zonder pukał w średnio-ospałych tempach, nabijając zazwyczaj najprostsze rytmy. Tim Owens to oddzielny rozdział - frontman nie miał udanego roku, wcześniej w styczniu 2019 niemal kompromitując się w The Three Tremors. Ten uzdolniony wokalista śpiewał z dużym wysiłkiem, bezbarwnie i matowo. Całości obrazu nędzy dopełniała marna produkcja z rozmytą pozbawioną głębi gitarą, mulącym basem i perkusją z plasteliny. Na to wszystko nałożono w jednowymiarowym planie nijako głos Owensa. Od takiego składu należało oczekiwać co najmniej bardzo dobrej płyty, okraszonej popisami słynnych instrumentalistów i chociaż paroma killerami w obranej stylistyce. Tymczasem nie było tu dosłownie nic, a takie sławy nie mogły sobie pozwolić na tworzenie podobnych koszmarków.
Na [2] za mikrofonem stanął Fabio Lione, ale tej drugiej szansy także w pełni nie wykorzystano. Toporny heavy metal z debiutu powtórzono, a Fabio zamiast pozostać sobą stawał się drugim Owensem, a przynajmniej kopią twardego amerykańskiego wokalisty heavy/power. Słaby i mało melodyjny Into The Mirror nic ciekawego nie wnosił, a Wildest Dreams to coś na kształt mixu stylu Black Sabbath ery Martina i Iron Maiden - Lione wchodził wokalnie na obszary Dickinsona. Ta ekipa jakby nie potrafiła stworzyć atrakcyjnej heavymetalowej kompozycji w klasycznym stylu. Lekko progresywnie zakręcony Embrace The Unknown o specyficznym klimacie i z zagrywkami groove był za to niezły. Od tego momentu wracała wiara, że dalej płyta potoczy się po dobrych torach. Melodyjny metal progresywny w My Confession to zmyślne połączenie romantycznego wokalu Lione i gitary Caffery`ego, grającego hipnotyzujący i bez przerwy pozostający w centrum uwagi motyw główny. Poetycki klimat i nostalgiczny wydźwięk to Sea Of Change, po części łagodny, po części surowy. Potem powrót do heavy metalu klasycznego dla USA w Shapes Of A Fragile Mind, ale numer zmarnowano w mało czytelnych solówkach. Hearts In The Sand ponownie rozmywał się w pseudo-progresywnych aranżacjach i na nic zdały się ekspresyjne wokale Fabio. Schematyzm obejmował we władanie House Of Pain z marną melodią i sileniem się na przebojowość w refrenie. Pod koniec płyty zespół wracał ponownie do romantycznego stylu w Remember My Name z wykorzystaniem gitary akustycznej, ale wyszło dosyć bezbarwnie. W tym samym duchu (choć mocniej) zagrano na koniec Out In The Rain i te mocne drapieżne partie wokalne przy wsparciu gitary robiły spore wrażenie, także w związku z drugim para-symfonicznym planem. Na albumie sekcja rytmiczna grała bezbarwnie i wręcz prosto, brylował raczej Caffery - ale i on zradzał oznaki rutyniarskiej ostrożności. Lione znakomity, ale szkoda, gdyż tutaj nie był sobą. Płytę wyprodukował Aldo Lonobile z Secret Sphere i w ostatnich kliku latach sporo działał jako producent, ale stworzył brzmienie mało atrakcyjne.
Tim Owens śpiewał w The Three Tremors (The Three Tremors w 2019), A New Revenge (Enemies & Lovers w 2019) i KK Priest. Steve DiGiorgio grał w Terra Odium, natomiast Mark Zonder bębnił w progresywno-powermetalowym Veritas (Threads Of Fatality w 2020), Highway Sentinels (The Waiting Fire w 2022) i A-Z (A-Z w 2022).
| ALBUM | ŚPIEW | GITARA | PERKUSJA | GITARA |
| [1] | Tim `Ripper` Owens | Chris Caffery | Steve DiGiorgio | Mark Zonder |
| [2] | Fabio Lione | Chris Caffery | Steve DiGiorgio | Mark Zonder |
Tim Owens (ex-Winter`s Bane, ex-Judas Priest, ex-Iced Earth, ex-Yngwie Malmsteen, ex-Beyond Fear, Charred Walls Of The Damned),
Chris Caffery (ex-Doctor Butcher, ex-Savatage, ex-Metalium, ex-Trans-Siberian Orchestra, ex-John West),
Steve DiGiorgio (ex-Death, ex-Autopsy, ex-Testament, ex-Control Denied, ex-Iced Earth, ex-Dragonlord, ex-Sadus, ex-Vintersorg, ex-Artension,
ex-Roger Staffelbach's Angel Of Eden, ex-Futures End, ex-Ephel Duath, Charred Walls Of The Damned, ex-James Murphy),
Mark Zonder (ex-Warlord, ex-Fates Warning, ex-Chroma Key, ex-Jim Matheos, ex-Under-Radio, ex-Cans, ex-Slavior, ex-Ten, ex-Speaking To Stones, ex-Zeroasis, ex-Elegacy, ex-Graham Bonnet Band, Dramatica, ex-Arrayan Path, ex-Leviathan),
Fabio Lione (ex-Labyrinth, ex-Athena, ex-Rhapsody, ex-Vision Divine, Angra, Holllow Haze, Steel Seal, ex-Eternal Idol, Lione/Conti, Turilli/Lione)
| Rok wydania | Tytuł |
| 2019 | [1] Spirits Of Fire |
| 2022 | [2] Embrace The Unknown |
