Niemiecka grupa powstała w 1969 Hamburgu jako Asterix. Pod tym szyldem zrealizowała jeden krążek Asterix w 1969, zawierający przeciętny rock z wtrętami psychodelicznymi. Była to muzyka sprawnie wykonana, ale kiepska kompozytorsko - zwłaszcza pod względem partii wokalnych. Jednocześnie Hesslein, Hecht, Horns i Rietenbach działali kilkutorowo w Electric Food, Brother T & Family (Drillin` Of The Rock w 1970) i Pink Mice (dwie płyty w 1971: In Action oraz In Synthesized Sound). Fani Lucifer`s Friend (taką bowiem nazwę Asterix przyjął w 1970), którzy ciekawi byli początków swoich faworytów i wracali do tego wydawnictwa, mogli czuć się mocno zawiedzeni brakiem jakichkolwiek odnośników do pierwszych dwóch krążków Lucyfera, jakby odcinając się od tamtej płyty i rozpoczynając nowy rozdział. Ten restart okazał się znakomitym pomysłem. Zamiast tworzyć coś własnego, postawiono na inspiracje najlepszymi i przetwarzanie tych wpływów na swój własny sposób. Anglik John Lawton był pod wrażeniem śpiewu Roberta Planta, klawiszowiec Peter Hecht uwielbiał Deep Purple i Uriah Heep, a gitarzystę Petera Hessleina zainspirowało niskie strojenie gitary przez Iommiego z Black Sabbath. Te wzorce dla słuchacza były oczywiste, jednak osiągnięto całkiem oryginalny rezultat. Ciężkie brzmienie i raczej ponury klimat całości przywoływały wspomniany Black Sabbath, jednak przeważały znacznie szybsze tempa niż te po które grupa Iommiego zazwyczaj sięgała. Ponadto istotnym elementem debiutu były elektryczne organy. Album rozpoczynał niespełna trzyminutowy galopujący Ride The Sky, zdający się zapowiadać nadejście heavy metalu. Utwór ciekawie wzbogacono motywem granym przez Hechta na waltorni, który zresztą kojarzył się z charakterystyczną wokalizą Planta z Immigrant Song (trzeci krążek Zeppelini wydali co prawda w październiku 1970, ale muzycy Lucifer`s Friend mogli usłyszeć go już latem, podczas niemieckich występów Brytyjczyków). Kolejne utwory charakteryzowały się bardziej złożonymi strukturami, dynamicznymi kontrastami, świetnie uzupełniającymi się partiami gitary i organów, a także często wysuwającym się na pierwszy plan basem. Dieter Horns wywijał na swoim instrumencie wcale nie gorzej od najsłynniejszych rockowych basistów tamtych czasów, nierzadko przyciągając na siebie największą uwagę. Nie znaczyło to jednak, że zabrakło interakcji między muzykami - wszystkie partie instrumentalne wzorowo się dopełniały. Do najlepszych należały: Keep Goin` o stonowanym charakterze i z nieco bluesowymi fragmentami balladowymi oraz najdłuższy w zestawie 7-minutowy Toxic Shadow - chwytliwy we fragmentach z wokalem oraz intrygujący w części instrumentalnej - w której prostej, ale efektownej gitarowej solówce towarzyszył hipnotyzujący podkład pozostałych instrumentalistów. Zabieg z klimatycznym zwolnieniem pojawiał się także w Everybody`s Clown czy Free Baby. Świetnie wyszło to w tym ostatnim, gdzie zadziorne riffowanie nagle ustępowało psychodelicznej i nawiedzonej długiej części (niemal w całości) instrumentalnej. Konwencjonalnie za to wypadł Baby You`re A Liar, ale i w nim działo się sporo dobrego. Nie do końca przekonywał jedynie Lucifer`s Friend ze zbyt pretensjonalnymi niby-mrocznymi refrenami. Z tą płytą powinien zapoznać się każdy wielbiciel heavy-rocka. Pomimo dość oczywistych inspiracji, zaprezentowano muzykę interesującą i oryginalną, a momentami wręcz wyprzedzającą swój czas. Wydaje się, że tylko fakt pochodzenia z Niemiec spowodował, że album nie stał się kanonem cięższego grania. Zabrakło jednego ponadczasowego utworu, który stałby się wizytówką całości - jakiegoś singla szturmującego europejskie listy przebojów. Na zremasterowanej kompaktowej reedycji z 2010 znalazły się m.in. bonusowy instrumentalny Horla (oryginalnie znalazł się na stronie B singla Ride The Sky).
Zespół miał dużą szansę dołączyć do najpopularniejszych grup heavy-rockowych - muzykom zabrakło jednak później konsekwencji. Formacja nagrywała każdy następny krążek praktycznie w innym stylu. [2] odchodził od żywiołowego ognistego grania na rzecz progresywno-jazz rocka. Niemal zrezygnowano z Hammondów, które były kluczowym elementem poprzednika. Zamiast tego sporo tutaj pianina, a czasem nawet syntezatorów. Nowe oblicze grupy wypadło mniej interesująco, choć wszystko zaczynał niezły pędzący Hobo, znów mający w sobie coś z Immigrant Song. Po raz kolejny Lawton imitował tutaj głos Planta - pod względem muzycznym słychać było już zapowiedź nowego kierunku, w postaci jazzujących partii pianina, które niespecjalnie pasowały do heavy-rockowej gry pozostałych instrumentalistów. Podobny dysonans pojawiał się w innych czadowych utworach: Prince Of Darkness i tytułowym Where The Groupies Killed The Blues (ten drugi z organami). Drapieżniejsze fragmenty pojawiały się także w Rose On The Vine - progresywnym jednak utworze z wieloma zmianami nastroju. W pozostałych kompozycjach zespół całkowicie odszedł od swoich korzeni. Mother to podniosła ballada rażąca przesadnym patosem (podkreślonym przez użycie melotronu i kontrabasu), a z drugiej strony zachwycała fantastyczną melodią i świetnymi gitarowymi solówkami. Jeszcze bardziej pretensjonalnie wypadł Summerdream / Delirium / No Reason Or Rhyme - dość monotonny i momentami po prostu chaotyczny. Muzycy przecenili swoje umiejętności, niewystarczające do grania jazz-rocka. Przeciwieństwem tych dwóch numerów był Burning Ships z ascetyczną pierwszą połową, podczas której partii wokalnej towarzyszy jedynie akompaniament gitar i szum morza, a później nie pasującym zaostrzeniem w drugiej połowie. Płyta ostatecznie nie dorównała fantastycznemu debiutowi - jej główną wadą była nie tyle sama zmiana stylu, co nieadekwatny do umiejętności muzyków wybór tego kierunku,. W rezultacie najlepiej jawiły się utwory najbliższe poprzedniemu albumowi - reszta sprawiała wrażenie nie do końca przemyślanych eksperymentów.
W 1974 w dość tajemniczych okolicznościach zmarł w wieku 25 lat perkusista Joachim Rietenbach, którego zastąpił Herbert Bornhold. Późniejsze dokonania Lucifer`s Friend i ich dryfowanie ku progresywno-jazzowym rejonom były nieudolne. Słuchając choćby [4] trudno zrozumieć po co zespół w ogóle brał się za taką muzykę. Tak jakby w formule jazz-progowej nie mieli nic interesującego do zaproponowania. Gdyby grali cały czas heavy-rock może w końcu dograliby się niezłej pozycji - przecież Blue Öyster Cult czy Nazareth są dziś bardziej znani przez fakt uporczywego trzymania się swojego stylu przez lata. Zdał sobie sprawę z tego Lawton, który zdecydował się na odejście do Uriah Heep w celu nagrania Firefly w 1977. Wokalista wrócił później do Lucifer`s Friend i [8] był próbą powrotu do oryginalnego ostrzejszego brzmienia, ale w epoce eksplozji NWOBHM było już za późno na pozyskanie nowych fanów (zwłaszcza, że praktycznie zrezygnowano z Hammondów). Nagrany po ponad 20 latach [10] nagrano w stylu retro, a Lawton postawił tym razem na śpiew pod Davida Byrona.

Późniejsze losy członków zespołu:

ALBUM ŚPIEW GITARA KLAWISZE BAS PERKUSJA
[1-3] John Lawton Peter Hesslein Peter Hecht Dieter Horns Joachim `Addi` Rietenbach
[4] John Lawton Peter Hesslein Peter Hecht Dieter Horns Herbert Bornhold
[5] John Lawton Peter Hesslein Peter Hecht Dieter Horns Curt Cress
[6-7] Mike Starrs Peter Hesslein Peter Hecht Dieter Horns Herbert Bornholdt
[8] John Lawton Peter Hesslein Peter Hecht Dieter Horns Joachim Rietenbach
[9] John Lawton Peter Hesslein Jogi Wichmann Andreas Dicke Curt Cress / Udo Dahmen
[10] John Lawton Peter Hesslein Jogi Wichmann Dieter Horns Stephan Eggert
[11] John Lawton Peter Hesslein Jogi Wichmann Dieter Horns Markus Fellenberg

Peter Hecht/ Dieter Horns / Joachim Rietenbach (wszyscy ex-Bokaj Retsiem i Hell Preachers Inc.),
Herbert Bornhold (ex-The Rattles), Mike Starrs (ex-Colosseum II)


Rok wydania Tytuł TOP
1970 [1] Lucifer`s Friend #6
1972 [2] Where The Groupies Killed The Blues
1973 [3] I`m Just A Rock`n`Roll Singer
1974 [4] Banquet
1976 [5] Mind Exploding
1978 [6] Good Time Warrior
1980 [7] Sneak Me In
1981 [8] Mean Machine
1994 [9] Sumo Grip [jako LUCIFER`S FRIEND II]
2016 [10] Too Late To Hate
2019 [11] Black Moon

          

        

Powrót do spisu treści