
Fiński zespół powstały w 2000 w Helsinkach. Podobno Timo Tolkki ujrzał w grupie "młodszego syna Stratovarius, gitarzysta zresztą zagrał na debiutanckiej płycie gościnnie w Like Father, Like Son. Thunderstone na debiucie zaprezentował materiał przypominający wczesny-średni okres twórczości Stratovarius właśnie, ale z bardzo ograniczoną dawką neoklasyki (ona właściwie występowała tylko w Me: My Enemy). Kilka numerów zasługiwało na szczególną uwagę. Należał do nich elegancki Eyes Of A Stranger z niezwykle nośną melodią, zagrany niezbyt szybko i zwiastujący poniekąd późniejszy styl grupy. Wspomniany Like Father, Like Son to autentyczny Stratovarius z bezkompromisowym podejściem do przebojowego powermetalu. Ekipa nieźle sprawdzała się w niezbyt szybkich i pełnych emocji World`s Cry i uroczym Voice In A Dream z brytyjskim rockowym feelingiem. Trochę niejednoznaczne poszukiwania muzycznego kierunku pojawiały się w przeciętnych Virus i Let The Demons Free, w ktorych Rantanen zaliczał wpadki niepotrzebnie wchodząc w wysokie rejestry.
Nastrojowe wynurzenia w Weak były może czarujące, jednak zbyt mało metalowe jak na ten album. Bardziej przekonywały zwierzenia przy gitarze akustycznej w Spread My Wings, choć druga część tego kawałka była zbyt pretensjonalna (szczególnie w refrenie). Will Of Power stanowił szarmancki ukłon w stronę Stratovarius z rozległymi klawiszami w tle, motoryką punktującej gitary i lekko rozmarzonego epickiego klimatu tej opowieści. Produkcja wyborna dzięki Finnvox Studios i talentowi Nino Laurenne jako producenta (soczyście, klarownie, wieloplanowo). Thunderstone zagra niewątpliwie nieco ciężej niż ekipa Tolkkiego. Laurenne pokazał się jako elegancko grający gitarzysta - bez wirtuozerii, ale prowadzący wszystko pewnie do spółki z kreatywnym klawiszowcem Tornackiem. Pasi Rantanen na początku swojej drogi zaśpiewał mocnym - ale gdy trzeba delikatnym - głosem. Zespół jeszcze szukał własnej tożsamości, korzystając z doświadczeń innych.
Nie trzeba było zbyt wiele czasu, aby formacja znalazła własny styl - wciąż w obrębie melodyjnego fińskiego power, ale naznaczony energią i pasją, której zaczęło wówczas brakować ich chłodnym mistrzom ze Stratovarius. Poparty wyśmienity brzmieniem [2] to popis wszystkich członków grupy z Rantanenem na czele. Album miał specyficzny i lekko smutny klimat co słychać już na początku w Until We Touch The Burning Sun - bardziej numerem heavymetalowym niż powermetalowym. Wielkie znaczenie miał mocny głos lidera, posiadającego nieczęsto spotykaną umiejętność wybicia się ponad główną linię melodii. Galopujący Break The Emotion udowadniał jak należało nagrać utwór chwytliwy i prosty jednocześnie, ze zgrabnie wplecionymi klawiszami. W rozpędzonym Tin Star Man Rantanena wsparładodatkowo znakomita perkusyjna kanonada brata oraz niezapomniany refren. Praktycznie cały materiał na ten krążek napisał gitarzysta Nino Laurenne - skromny i stojący lekko w cieniu, ale w tym kawałku wrzucił wspaniałą treściwą solówkę. Spire był bliższy gatunkowo lekko prog-metalowi, z solidnym podkładem i refleksyjnym sznytem. Szkoda, że refren nie był bardziej nostalgiczny, gdyżto wyniosłoby tę kompozycję na czoło tego albumu. Ciężki Side By Side wydawał się toporny w tym całym towarzystwie, ale wybornie zmiękczono numer melodiami jakby od niechcenia. Drawn To The Flame to kontynuacja szybkiego grania i głos Rantanena na granicy krzyku wypadł wybornie. Kawałek zawierał sporo wtrąceń zarówno z Rainbow (ślady stylu gitarowego stylu Blackmore`a), jak i neoklasyki. Forth Into The Black nieco słabszy, bo zabrakło tego bogactwa, ale nadrabiał odrobinę niepokojącym klimatem ze smugą cienia i smutnej szarości - tego co powstaje gdy szkoła brytyjska spotykała fińską w melodyjnym graniu. Na koniec grupa rozgrywała z niesamowitą pewnością siebie Evil Within, gdzie zawarto wszystkie atuty przewijające się przez cały album. Płynne przechodzenie pomiędzy dwoma głównymi motywami melodii, łączone neoklasycznymi klawiszami i ozdobnikami gitarowymi oraz swobodne popisy instrumentalistów zasługiwały na oklaski. Dość zjawiskowa płyta wzbudziła w Finlandii entuzjazm wśród fanów rozmiłowanych w melodyjnym graniu.
[3] stanowił kolejny krok w ewolucji tego zespołu, choć nagrano mniej podnoszących ciśnienie melodyjnych hitów. Zastosowano odrobinę cięższe brzmienie niż na poprzedniku, więcej agresji i dynamiki w wokalu, cofnięto na plan dalszy oszczędne klawisze. W zasadzie nie było potrzeby zmieniać tu za wiele, bo przyjęta stylistyka melodyjnego heavy zagranego z powermetalową energią sprawdziła się. Pasi Rantanen prowadził wszystko rockowym stylem śpiewania, masywna gitara o rozpoznawalnym dla tego zespołu brzmieniu, wrzucono jakby od niechcenia klawiszowe ozdobniki bez epatowania fińskim parapetem. Spokojne rozpoczęcie w postaci Tool Of The Devil serwowało pierwszą znakomitą melodię, a rwany pulsujący Without Wings nęcił pełnym żaru refrenem i gustowną solówką Laurenne. W Liquid Of The Kings wrzucono więcej niżby można się spodziewać po jednym numerze, I Will Come Again z kolei to ponowne oderwanie od powermetalu sceny fińskiej i powrót do korzeni melodyjnego heavy w tradycji brytyjskiej. Podobną stylistykę wykorzystano w Welcome To The Real, w którym imponowała spokojna pewność siebie w tworzeniu mocnej kompozycji - w klawiszach coś z Rainbow, a w gitarze z Black Sabbath. O tym, że kapela pochodziła z Finlandii przypominał chłodniejszy Feed The Fire - kawałek oszczędny i prosty, podobnie jak Weight Of The World z nieco banalnym w melodii refrenem, psującym ogólny efekt. Natomiast szybkie partie gitary przypominały że Thunderstone jednak wywodził się z kręgu Stratovarius. Na koniec rozbudowany Land Of Innocence z mocno podanym romantyzmem i rozmachem przemyślanego w szczegółach drugiego plan. Wyborne popisy instrumentalistów i wokal Rantanena dodający tu głębi. Zdarzyły się na tej płycie jednakże dwa poważne potknięcia: zbyteczny The Last Song zagrany pod Sonata Arctica oraz Another Time - pół-akustyczna ballada, nie wychodząca poza poprawność gatunkową. Tak czy inaczej zespół wykorzystał wszystkie swoje atuty w sposób gwarantujący sukces.
Dwa poprzednie albumy wywindowały formację wysoko. Dlatego też wydany w marcu 2007 przez Nuclear Blast [4] zaskoczył wszystkich, stawiając pytanie o granice gatunkowe i efektywność ich łączenia. To był krążek inny niż poprzednie i uwypuklona w tytule albumu ewolucja była raczej rewolucją. Krążek nie zostawiał nikogo obojętnym, bo Finowie zaczęli eksplorować obszary modern metalu w czasie, gdy ten podgatunek dopiero zaczął się formować. Thunderstone nie stworzył jednak coś nowego, gdyż specyficznie strojone mocne gitary, nowoczesne aranżacje klawiszowe, specyficzna rytmika i kontrapunktowy układ melodii zwrotek/refrenów wymyślono już wcześniej - tyle, że pozostawało to w cieniu mainstreamu i tworzone było przez grupy uznane przez wąskie grono odbiorców otwartych na nowinki. Zespół poświęcił szybkość i potęgę powermetalowego grania na rzecz muzyki wolniejszej, nastawionej zdecydowanie bardziej na klimat niż na jednoznaczną chwytliwą przebojowość. W sumie tą atmosferę zapożyczono od dwóch pierwszych płyt Masterplan - melancholijna zaduma i kierowanie się ku smudze cienia, choć Pasi Rantanen nie był prostym przełożeniem Jörna Lande, ale tylko spadkobiercą jego stylu narracji. Niewielu fanów uznało ten krążek za coś wybitnego i niepowtarzalnego - jednak czas i rozwój sceny modern-metalowej zweryfikował te opinie. Nowoczesne rozwiązania klawiszowe raziły, podobnie jak epatowanie nachalnym modern-stylem gitarowym (10 000 Ways). Nie można być jednocześnie melancholijnym i brutalnym nie grając doom/death czy gothic/death - inaczej efekt był taki jak na tym krążku. Pewne rzeczy po prostu nie współgrały ze sobą i tłumaczenie tego modernistycznym podejściem stanowiło tylko prostą wymówkę. Dlatego też takie numery jak Swirled czy Forevermore były słabe. Gdyby nowe podejście umiejętnie połączono wszędzie z klimatem, jak w niezłym Holding On To My Pain, to może dałoby się płytę zaakceptować nie tylko jako Masterplan w nowocześniejszej oprawie. Down With Me z niesamowitym wokalem na pewno coś wytyczył i otworzył jakąś furtkę dla innych, który robili to może gorzej, ale bardziej konsekwentnie. Podjęty styl nie dał możliwości wykazać się instrumentalistom. Było to granie uproszczone, po części mechaniczne i nie pozostawiało wiele miejsca na wykazanie się grą indywidualną. Znakomite jak zwykle brzmienie (szczególnie perkusji) to oczywisty atut i talent do masteringu Svante Torbjörna Forsbäcka pozostawał niepodważony. Album wywołać wśród fanów gniew i negatywne emocje, które po części spowodowały odejście Pasi Rantanena i Kari Tornacka. Po latach [4] dał wbrew pozorom dużo samemu modern metalowi niż samemu Thunderstone.
Pozostali muzycy zatrudnili wokalistę do wynajęcia Ricka Altzi i nieznanym szerzej klawiszowca Jukka Karinena. Z nimi na [5] obrano inną drogę niż dotychczas i było to granie odmienne od tego do czego przyzwyczaiła fanów większość zespołów grających klasyczny powermetal w europejskiej odmianie. Thunderstone dołączyli do takich ekip jak Kiuas czy Human Fortress na swoim Eternal Empire. - niby przełamując bariery i utarte schematy. Potężne riffy w nie za szybkich tempach podano z ostrością chirurgicznego skalpela. Do tego dochodziły niekonwencjonalne gitarowe solówki i klawisze w nieprzewidywalnych popisach (dysonanse i pozorny chaos). Grupa rzuciła na szalę wszystko. Interesujące refreny w heavy/powerowym I Almighty uzupełniało nieoczekiwanie pianino, a melodyjny refren nowocześnie zaaranżowanego Dirt Metal wskazywał, że muzycy nie zapomnieli czym przyciągali słuchaczy za dawnych lat. W Blood That I Bleed splatały się klawiszowe ozdobniki z groove`owymi riffami, zaś Star to niemal punkowa agresja i prostota a wszystko pokręcone i z nieoczekiwanymi growlami. Nagrano krążek zaskoczeń i kontrastów, bo jak inaczej nazwać to co zrobiono w Ghosts Of Youth - heavy/powerowe ataki gitarowe i nagłe przejście na terytoria melodyjnego heavy z wybornym wokalem Altzi, który tu włożył mnóstwo emocji w to co zaśpiewał (recytacje, klasyczny śpiew, porykiwania na hardcore`ową modłę). Zwracał uwagę Deadlights - utwór wolniejszy i naznaczony piętnem alternatywnego metalu rodem z USA. Epickie zacięcie pojawiało się w At The Feet Of Fools, gdzie na refren czekało się z napięciem, bo podświadomie słuchacz czuł, że będzie to coś niezwykłego i kontrastującego. Najdłuższy Suffering Song był duszny i ponury, wprost stworzony dla Altzi i wykonany przez niego z aktorską ekspresją. Lekceważony często rzemieślnik okazał się wokalnym mistrzem. Zastosowano nowoczesne, ale pozbawione sztucznych cech sterylnej komputerowej produkcji brzmienie. Pomimo, że cieżkie to granie nie męczyło, w dużej mierze dzięki wieloplanowej realizacji. Album do poznawania, zagłębiania się i smakowania niuansów, ale nie progresywny, bo w gruncie rzeczy zbudowany na znanych i typowych riffach, ale powiązanych ze sobą w niekonwencjonalny sposób.
W 2013 do składu wrócił Pasi Rantanen. [6] ukazał się nakładem AFM Records 1 kwietnia 2016. W zasadzie była to wariacja na temat [4] - melodyjny heavy z elementami powermetalu i dawką modern grania. Styl był ułożony, niezbyt energiczny, absolutnie rozpoznawalny jako fiński i z pasażami klawiszowymi Karinena, które chyba najbardziej pasowałyby do debiutu z 2002. Nad płytą jakimś cieniem kładł się styl Stratovarius (Walk Away Free, Barren Land), ale taki którego nie dało się zdefiniować w czasie. Pierwsze cztery numery to nic porywającego i podobnie grało wiele innych fińskich kapel w tamtym okresie. Nawet udany refren Through The Pain w stylu Masterplan wydawał się być spóźniony. Wounds był prosty i dynamiczny - niby nic takiego, ale ożywia ten album. Wpływy [4] wracały w Days Of Our Lives z mało ciekawymi piskliwymi klawiszami i akompaniamentem pianina do kolejnej jornowej kompozycji z wyjątkowo dobrym wokalem Rantanena, ale dosyć pokrętną linią melodyczną. Frontman śpiewał akceptowalnie, lecz w jego głosie słyszalne było zmęczenie i pewien brak typowej dla niego plastyczności (metalowego zadziora). Z reszty grupy wyparowała energia i powstał poprawny ostrożny album doświadczonego zespołu, który potem się już nie odważył się nagrać nic innego.
Kari Tornack dołączył do hard`n`heavymetalowego Sentiment (From Here To Ever After w 2009). Bracia Rantanen wystąpili na debiucie Revolution Renassaince, ponadto wokalista zaśpiewał w sześciu kawałkach na First Of The Five Elements Warmen. Mirka Rantanen powołał do życia hard rockowy King Company (On The Road w 2016 i Queen Of Hearts w 2018). Rick Altzi śpiewał także u Hermana Franka, w Masterplan i Heavens Trail (Lethal Mind w 2018). Atte Palokangas bębnił w Beast In Black. Jukka Karinen wszedł w skład zreaktywowanego Kenziner.
| ALBUM | ŚPIEW | GITARA | KLAWISZE | BAS | PERKUSJA |
| [1-4] | Pasi Rantanen | Nino Laurenne | Kari Tornack | Titus Hjelm | Mirka Rantanen |
| [5] | Rickard `Rick Altzi` Thornberg | Nino Laurenne | Jukka Karinen | Titus Hjelm | Mirka Rantanen |
| [6] | Pasi Rantanen | Nino Laurenne | Jukka Karinen | Titus Hjelm | Atte Palokangas |
Nino Laurenne / Titus Hjelm (obaj ex-Antidote); Mirka Rantanen (ex-Loud Crowd, Warmen, Tunnelvision),
Rick Altzi (At Vance, ex-Frequency, ex-Sandalinas), Jukka Karinen (Status Minor), Atte Palokangas (ex-Sinity, ex-Before The Dawn, ex-Among The Prey, ex-Agonizer)
| Rok wydania | Tytuł |
| 2002 | [1] Thunderstone |
| 2004 | [2] The Burning |
| 2005 | [3] Tools Of Destruction |
| 2007 | [4] Evolution 4.0 |
| 2009 | [5] Dirt Metal |
| 2016 | [6] Apocalypse Again |
