
Niemiecki gitarzysta, urodzony 20 stycznia 1959. Największą sławę zyskał wystepując w Accept i nagrywając z tym zespołem dwa znane albumy: Restless And Wild w 1982 oraz Balls To The Wall w 1983. Po odejściu z tej formacji przez lata występował w różnych rodzimych grupach, aż w 2009 postanowił wydać krążek solowy. Kiedy wioślarz dobrał do tego celu trzech doświadczonych muzyków, wydawało się, że powstanie płyta na miarę dawnych dokonań. Początek zdawał się potwierdzać te przypuszczenia, gdyż Moon II nawiązywał do Accept nawet solówką z początku utworu. Do totalnego zniszczenia zabrakło jedynie rasowego heavymetalowego refrenu. Bardziej chwytliwa melodia występowała w Stars, ale zarówno tutaj, jak i w hard rockowym Father Buries Son słychać było niemiecką kwadratowość. Ciekawie wypadł zaprawiony feelingiem Whitesnake Heal Me i ten utwór w średnim tempie nieoczekiwanie wyrastał ponad dość przeciętny poziom reszty. Bliski stylowi Accept był również Down To The Valley, ale większą uwagę zwracał Lord Tonight, odśpiewany nieco w konwencji Human Fortress. Krążek sprowadzał się tylko do rzemieślniczego odgrywania Accept i Sinner, z dwoma lub trzema przebłyskami. Stanowił kolejny dowód, że same nazwiska nie grają, gdyż od takiego składu wymagało się znacznie więcej. Chyba sam Frank zdawał sobie sprawę z tych ograniczeń, gdyż pod koniec 2009 wrócił w szeregi zreaktywowanego Accept, by zrealizować kapitalny Blood Of The Nations. Przy okazji zabrał ze sobą Schwarzmanna.
Kiedy muzyczne przedsięwzięcie z własną żoną Martiną Poison Sun okazało się kompromitacją (płyta Virtual Sin w 2010), Frank powrócił do działalności solowej w 2012. [2] nagrał skład rozszerzony o drugiego gitarzystę, nowego perkusistę, ale przede wszystkim frontmana Ricka Altzi. On zaśpiewał na tej płycie dalekosiężnie, odsiewając wszystkich sweterkowych pozerów. Muzycznie Frank kierunku nie zmienił, jednak dodanie drugiej gitary pozwoliło mu bardziej zbliżyć się do Primal Fear, jak w Roaring Thunder czy Lights Are Out. Do niszczących numerów należał niemal speedmetalowy Ivory Gate z ryczącymi gitarami, zadziornymi solówkami i bojowymi chórkami. Również tym razem nie zabrakło wolniejszego rytmicznego niemieckiego heavy metalu z łatwymi do zapamiętania melodiami (Right In Your Guts, Raise Your Hand). W Falling To Pieces było zaskakująco dużo Masterplan, a pewne skojarzenia z Lande niósł ze sobą Black Star. Herman otwiera się szerzej na metal spoza Niemiec i przykuwający uwagę Vengeance miał w sobie wiele zarówno z tradycji brytyjskiej jak i fińskiego Tunderstone. Nie zabrakło rycerskiego metalu w pełnym patosu rewelacyjnym Kings Call - doprawdy godnym szacunku numerze, opartym o proste rozpoznawalne riffy niosące true zniszczenie. Płytę zamykał nieskomplikowany So They Run z udanym rozpoznawalnym ciepłym rock-metalowym refrenem. Sam lider zachował skromność po raz drugi i zapewne świadomie, ustępując miejsce wokaliście, grając dla niego i pod niego. Rick Altzi wykorzystywał to, odwdzięczając się śpiewem dopracowanym i starannym, podnosząc muzykę o jeden co najmniej poziom ponad zwykłe niemieckie heavymetalowe granie. Frank tym razem wyprodukował wszystko inaczej, z łagodniejszymi cichszymi gitarami i mocniej wyeksponowaną sekcją rytmiczną. Efekt trafiony w dziesiątkę pod kątem zarówno mocy przekazu i równowagi. O ile debiut był transpozycją tego co Frank grał w różnych zespołach, to [2] cechowała nowa jakość.
W 2014 Herman dał upust większej agresji w ciekawym Pänzer, ale już w 2016 zatęsknił za sprawdzowym przekazem działalności solowej. [3] to znów Altzi za mikrofonem, ale tylko jedna gitara i nowa sekcja rytmiczna. Otwarcie w postaci rasowego i pełnego energii Running Back mogło się podobać i ta energia była wszechobecna na tej płycie, bo Herman Frank potrafił narobić gitarowego szumu także gdy grał sam. Było tym razem więcej Accept i Sinner (Can`t Take It) - takie potężne heavy-rockowe refreny z chórkami zawsze trzeba było pochwalić. Bardziej standardowy heavy/power to No Tears In Heaven, ale nawet tutaj pojawiła się ukryta znakomita melodia rockowa, zamaskowana drapieżnością całości. Frank grał wybornie w klasycznych acceptowych tempach i tu błyszczał surowiej zagrany Run Boy Run, w którym z powodzeniem można by sobie wyobrazić Udo Dirkschneidera jako wokalistę. Ten album nieco odchodził od typowego grania niemieckiego, wrzucono tutaj liczne nawiązania do metalu brytyjskiego, a także amerykańskiego stadionowego heavy metalu (Shout, Dead Or Alive, Ballhog Zone, Stone Cold).
Najbardziej klasycznie rockowo brzmiał Run For Cover i to taki power/rock, który mógł się podobać fanom hard rocka i AOR, ale niekoniecznie maniakom heavy/power. Uwagę zwracał posiadający chwytliwy refren Thunder Of Madness, w którym grzmiąca perkusja napędzała to wszystko. Ostatnią linijkę tekstu Altzi zaśpiewał absolutnie pod Davida Coverdale'a i ten wokalista naprawdę potrafił zaskoczyć. Spokojnie zagrany rytmiczny License To Kill to numer dewastujący, z kolei I Want It All miał sporo cech modern metalowych i ta próba podjęcia przebojowości w sferze rocka alternatywnego była największą porażką tej płyty. Zresztą nawet Altzi nie czuł się zbyt dobrze w takiej konwencji, ten jeden raz śpiewając dosyć siłowo i bez polotu. Mix i mastering to dzieło Charlie Bauerfeinda, który wyczarował wcześniej albumy Axela Rudi Pella, Rage czy helloween. Tutaj postawił na mięsistą gitarę, potężną perkusję i głęboki bas. Herman Frank zaprezentował pełen rockowego feelingu heavy/powerowy album, pozbawiony niemal całkowicie niemieckiej toporności.

Herman Frank
W pewnym momencie Herman uznał chyba, że drugi gitarzysta jest jednak nieodzowny i w jego zespole pojawił się nieznany dotąd Heiko Schröder. Już jako kwintet ekipa nagrała [4] i jeśli istniało pojęcie "standardowy melodyjny niemiecki heavy/power", to ta płyta pasowała do niego idealnie. generalnie było to mix Accept, Sinner i Gun Barrel - mocne ataki dwóch gitar, proste melodie, chwytliwe refreny i zdecydowany męski wokalista. W tej konwencji płyta była udana jeśli bujała w mocnym melodyjnym stylu, a Herman czarował popisami praktycznie w każdym utworze. Na pewno nieskomplikowane kompozycje w tym stylu były przyjemne dla ucha (Until The End, Fear, Sinners, Don't Cross The Line, Are You Ready?) i gdyby którąś z nich bardziej wyróżnić byłby to Sinners za potoczysty refren i dynamikę gitar. Z autentycznie bujającego Don`t Cross The Line bił lekki southernowy szlif, w którym gun Barrel spotykał Whitesnake. Za to bardzo słaby był trywialny hard`n`heavymetalowy Hitman, snujący się ospale. Kreowany na rytmiczny Stay Down z fatalnymi refrenami i nieokreślonymi melodiami głównymi sprawiał wrażenie Sinnera bez formy. Czasem było wolniej, ponuro i surowo (Terror, Hatred, Hail & Row) i tu zdecydowanie Frank odnosił do mroczniejszych melodyjnych nagrań Sinner z końca lat 90tych XX wieku. Rasowy heavy/power to Wings Of Destiny - utwór rozbudowany i zagrany finezyjniej niż reszta. W zasadzie tylko w tym kawałku słychać był jak dobrze grało się razem Frankowi i Schröderowi, ale taki moment na całej płycie zdarzył się tylko raz. Nostalgiczny balladowy Lost In Heaven tym razem umieszczono na końcu i to udane pożegnanie, pięknie zaśpiewane przez Ricka Altzi, z kapitalnym smutnawym refrenem i kunsztownymi ozdobnikami gitarowymi w tle. Mastering zrobił Robin Schmidt, który wcześniej pracował z Falkenbach, a przecież heroiczny viking metal wymagał innych zabiegów niż heavy/pwer. Powstało brzmienie lekko rozmyte w gitarach, a wokal zbyt mocno wtopiony w gitarową ścianę. Nie bardzo to wyszło i nawet dobrze ustawiona perkusja nie ciągnął oceny pracy inżynierów dźwięku w górę. Było zrozumiałe, że zbyt ostre gitary mogłyby zniechęcić słuchaczy metalu środka, ale jednak trochę to wszystko przesadnie ostrożnie potraktowano. Ogólnie rzecz biorąc, [4] jawił się jako New Religion w nowej odsłonie - melodyjnie, przystępnie, bez silenia się na nowatorstwo i przyjaźnie w stosunku do metalowego mainstreamu. Produkt skierowany do szerokiej grupy fanów, lubiących taką muzykę i w jakiś sposób była to odpowiedź na narastającą modę na komercyjny melodyjny heavy/power o hard rockowych korzeniach. Mało to wszystko oryginalne, hermetycznie niemieckie, ale bardzo profesjonalne.
Na [5] znów pojawili się nowi muzycy, choć kręgosłup ekipy pozostał niezmieniony. Album zawierał to czego należało się spodziewać, czyli melodyjny niemiecki heavy/power z lżejszymi akcentami i mocarnym wokalem niezniszczalnego Ricka. Zespół od razu informował o co w tym wszystkim chodziło już na początku w rytmicznym primal fear-owym Teutonic Order i było to mało oryginalne, ale znakomite otwarcie. Przewidywalny Venom wydawał siętylko solidny, ale refren zdumiewał w swej potoczystości i zupełnie nie wynikał ze zwrotek. Kiedy tego zaskoczenia w refrenie brakowało, to efektem był po prostu mocny heavy/power z udanymi melodiami głównymi w (Hate, Hail The New Kings).
Podbarwiony stonerem z kruszącymi gitarami Liar, to coś innego niż zasadnicza zawartość albumu - były tu nawet zagrywki heavy/doomowe. Nieźle się to wszystko rozwijało w Just A Second To Lose w acceptowym stylu, a przebojowy refren zapadał w pamięć. Beznamiętnie prezentował się bezbarwny wolniejszy Danger, ale to wrażenie kompletnie zacierał fenomenalny Stand Up And Fight sięgał do tradycji Dio i Altzi zaśpiewał ten numer po prostu wyśminicie. Krążek kończył chłodny Open Your Mind z amerykańskimi inklinacjami, ale też mający w sobie wiele z Primal Fear w łagodzeniu mroku jaśniejszymi refrenami. Drugi gitarzysta Michael Pesin w zasadzie asystował liderowi, a sam Frank grał w solówkach zbyt ostrożnie i bez uciekania się do shredu. Brak André Hilgersa za bębnami był słyszalnie wyczuwalny, przez co basista Michael Müller miał więcej roboty, aby ubarwić plan sekcji rytmicznej. Rick Altzi dzielił i rządził, a jego wyczucie różnych konwencji było godne podziwu. Wyborna produkcja wyszła spod ręki Robina Schmidta, który postarał się o lepsze brzmienie gitar i soczyste perkusyjne blachy.
Rick Altzi śpiewał w Masterplan i Heavens Trail (Lethal Mind w 2018). André Hilgers bębnił w Bonfire, Sonic Haven i Primal Fear. Michael Wolpers bębnił w Running Wild.
| ALBUM | ŚPIEW | GITARA | GITARA | BAS | PERKUSJA |
| [1] | Jiotis Parcharidis | Herman Frank | Peter Pichl | Stefan Schwarzmann | |
| [2] | Rickard `Rick Altzi` Thornberg | Herman Frank | Mamalitsidis Cristos | Peter Pichl | Michael Wolpers |
| [3] | Rickard `Rick Altzi` Thornberg | Herman Frank | Michael Müller | André Hilgers | |
| [4] | Rickard `Rick Altzi` Thornberg | Herman Frank | Heiko Schröder | Michael Müller | André Hilgers |
| [5] | Rickard `Rick Altzi` Thornberg | Herman Frank | Michael Pesin | Michael Müller | Kevin Kott |
Jioti Parcharidis (ex-Hydrotoxin, ex-Chateau, ex-Ocquityn ex-Human Fortress, Victory), Herman Frank (Accept, ex-Hazzard, ex-Sinner, Victory, ex-Moon'Doc, ex-Iron Allies, Thomsen),
Peter Pichl (ex-Running Wild, ex-Weinhold, UFO), Stefan Schwarzmann (ex-U.D.O., ex-Running Wild, ex-X-Wild, ex-Krokus, Thomsen, Reece, Accept),
Rick Altzi (At Vance, ex-Frequency, ex-Sandalinas, ex-Thunderstone), Michael Müller (Jaded Heart, ex-The Sygnet),
André Hilgers (ex-Ninja, ex-Vanize, ex-The Sygnet, ex-Silent Force, ex-Empire, ex-Axxis, Rage, Sinner),
Michael Müller (ex-Faro, ex-Joey Summer, Jaded Heart, ex-The Sygnet, ex-Constancia, ex-Heaven`s Trail), Michael Pesin (ex-Magistarium, Thomsen), Kevin Kott (ex-Masterplan, ex-Heaven`s Trail, Almanac)
| Rok wydania | Tytuł | TOP |
| 2009 | [1] Loyal To None | #29 |
| 2012 | [2] Right In The Guts | |
| 2016 | [3] The Devil Rides Out | |
| 2019 | [4] Fight The Fear | |
| 2021 | [5] Two For A Lie |
