Niemiecka grupa powstała w 2020, w zasadzie równolegle do Radiant, w którym również spotkali się Langhans i Stepanowicz. Jeśli jednak Radiant był zespołem z obrzeży klasycznego niemieckiego melodyjnego hard`n`heavy i rocka, to Sonic Haven stawał zdecydowanie między heavy/power a powermetalem. Był to album z naciskiem na melodyjność i chwytliwość kompozycji, ale bez rycerskich epickich zapędów czy skomplikowanych aranżacji. Stepanowicz grał dynamicznie i pewnie, tworząc mocną gitarową ścianę dla Herbiego, który oczywiście prezentował się z wybornej strony. Tutaj Lanhans nie niszczył jak w The Lightbringer Of Sweden czy dawniej w Sinbreed, stawiając na echa Voodoo Circle. Zresztą ta płytę przeznaczono generalnie dla szerszego grona słuchaczy niż encyklopedycznego niemieckiego power. Już na samym uderzał hit ultramelodyjny Vagabond z zabójczym refrenem. Ryzykowna zagrywka z ustawieniem przeboju na start rozbudzała apetyty na takie numery. Nieźle wypadł nasycony power/rockiem Back To Mad z radiowo przebojowym refrenem i było w tym coś z The Unity. Potoczysty w stylu The Ferrymen Nightmares w zwrotkach zawierał więcej pomysłów niż na jeden numer i te zmiany temp i klimatu były w tym przypadku bardzo interesujące. Keep The Flame Alive to AOR z heavy/power doładowaniem i po raz kolejny kwartet serwował nieco smutną melodię pod The Ferrymen. Pełen muzycznego słońca End Of The World to kolejny przykład jak się powinno grać melodyjny heavy/power metal. W środku krążka umieszczono najcięższy i najbardziej mroczny The Darker Side - mix wolnych podobnych utworów Primal Fear i Black Sabbath ery Martina. Kawałek nieco zaskakiwał w porównaniu do reszty, ale roztaczał swoistą magię jaką tego typu utwory roztaczać powinny. Ciemność rozproszał dumny powermetalowy I Believe z eleganckim refrenem i dalekosiężnym wokalem Langhansa. Rozczarowywała natomiast tuzinkowa ballada Save The Best, w zasadzie grana wcześniej przez innych nie raz - ten łzawy pretensjonalny numer z AOR-owym klawiszowym drugim planem stanowił solidne potknięcie. Za to brawurowo w opcji gitarowej odegrany Blind The Enemy to petarda i wrażenie obniżenia lotów przemijało natychmiast. Tym razem Stepanowicz zagrał krótszą solówkę o pewnych cechach orientalnych. Powracano do łagodniejszych klimatów w From White To Black i ten utwór był głebokim ukłonem w stronę Magnum. Na zakończenie znowu coś w klimatach The Unity, czyli wymiatacz Striking Back - esencja melodyjnego heavy metalu. Ze wszystkich instumentalistów to perkusista André Hilgers grał najbardziej skomplikowane rzeczy, a najmniej znany w tym towarzystwie basista Dominik Stotzem dzielnie mu sekundował. Wzorcowa dopieszczona realizacja całości stała na poziomie światowym, przy czym to brzmienie było nowoczesne, ale w żadnym wypadku modern. Przy konsolach czuwał Sascha Paeth, a album wyprodukował sam Langhans.
Herbie Langhans śpiewał też w Steel Rhino, a Carsten Stepanowicz dołączył do niego w The Lightbringer Of Sweden.

ALBUM ŚPIEW GITARA, KLAWISZE BAS PERKUSJA
[1] Herbie Langhans Carsten Stepanowicz Dominik Stotzem André Hilgers

Herbie Langhans (ex-The Preachers, ex-Seventh Avenue, ex-Sinbreed, ex-Whispers In Crimson, ex-Symphonity, Radiant, ex-Voodoo Circle, Firewind i The Lightbringer Of Sweden),
Carsten Stepanowicz (Vike Tare, Black Radar, Radiant), Dominik Stotzem (ex-Synchronic, ex-Beyond The Bridge, Enemy Inside),
André Hilgers (ex-Ninja, ex-Vanize, ex-The Sygnet, ex-Silent Force, ex-Empire, ex-Axxis, Rage, Sinner, Hermann Frank, Bonfire)

Rok wydania Tytuł
2021 [1] Vagabond

Powrót do spisu treści