
Niemiecka grupa powstała w 1984 w Hannoverze z inicjatywy Tommy`ego Metzgera-Newtona (ur. 1 czerwca 1957) i Petera Knorna. Obaj spotkali się wcześniej w zespole Fargo, przez który przewinęli się również Charlie Huhn i późniejszy bębniarz Scorpions Hermann Rarebell. Tamta kapela serwowała melodyjnego rocka i zarejestrowała cztery krążki: Wishing Well w 1979, No Limit w 1980, Frontpage Lover w 1981 i F w 1982 (Newton zagrał tylko na tej ostatniej, Knorn na wszystkich). Decydując się na ostrzejsze granie, Victory chcieli załapać się do jednego z czołowych wagonów w pociągu rosnącej popularności mocniejszej muzyki w swoim kraju. Jednakże debiut rozczarował, gdyż nie wychodził poza mało ambitne granie w stylu Mötley Crüe. Ten sleaze-hard rockowy krążek byłby jeszcze strawny, gdyby muzycy pokusili się o ambitniejsze teksty - w tej sferze dna sięgał zwłaszcza Chicks On Display, reszta również dotyczyła mniej lub bardziej łatwych dziewczyn. Mający już doświadczenie za mikrofonem Charlie Huhn głosowo jawił się jako blade odbicie Briana Johnsona z AC/DC, a jego wokal w wielu miejscach drażnił i nie był w stanie przebić się poza dość głośne instrumenty. Gitarzyści Tommy Newton i John Lockton starali się wpisać w annała metalu jako dwie klasy gorszy klon duetu Twisted Sister: Jay Jay Frencha oraz Eddiego Ojedy. Riffy zbytnio porzypominały tamtą kapelę, ponadto na tym samym krążku podążały ścieżką samopowtarzalności. Najjaśniejszym punktem albumu była perkusja Berniego van der Graafa, choć nawet jej można było zarzucić minimalizm. To nie był dobry start i więcej mówiło się o prowokacyjnej okładce (zdjęcie autorstwa Geoffrey`a Thomasa) niż samej muzyce.
Mimo wszystko w formacji tkwił potencjał co udowadniał [2], stanowiący granie o klasę lepsze w praktycznie każdym aspekcie. Najmniejszy progres nastapił w warstwie tekstowej, o czym świadczyły już same tytuły w stylu Arsonist Of The Heart, She`s Back czy Without You Make One Weak. Kawałki zróżnicowano aranżacyjnie, co z pewnością było poniekąd zasługą gitarzysty Hermana Franka, który zastosował tutaj pewne patenty z Accept, czego najlepszym przykładem był Hit And Run. Miejscami nadal Victory brzmieli jak glamowy tribute band AC/DC, część riffów wyprano też zupełnie z mocy. Za to Huhn zupełnie nieźle radził sobie tym razem w wyższych rejestrach, jak w Are You Ready?, tu i ówdzie wspomagały go także chwytliwe chórki. Pod względem solówek posunięto się do przodu, choć zespół wyraźnie pod tym względem ustępował konkurencji. To proste granie osiągało apogeum w przebojowym Running Wild. Poprawie uległa także perkusyjna rytmika i Fritz Randow spisał się tutaj z jak najlepszej strony. Grupa wciąż jednak daleka była od statusu popularnej i po nagraniu [3], szeregi ekipy opuścił Charlie Huhn, dołączając wpierw do Deadringer, a nastepnie śpiewając na debiucie Axela Rudi Pella Wild Obsession w 1989. W końcu dołączył do weteranów z Foghat (Family Joules w 2003, koncertówka Foghat Live 2 w 2006 i Last Train Home w 2010).
Wybór nowego frontmana w osobie 22-letniego Szwajcara Fernando Garcii okazał się strzałem w dziesiątkę. Facet okazał się na [5] wokalną hybrydą Joe Elliotta z Def Leppard i Anthony`ego Cordella z Tora Tora. Doskonale znalazł się w nowym repertuarze, tym razem wygładzonym z komercyjnymi melodiami. Nie oznaczało to jednak, że kapela zrezygnowała z drapieżności, gdyż Newton i Frank robili co mogli, aby stworzyć złudne wrażenie, że prezentowana przez nich muzyka wyrastała wprost z heavy metalu. Działo się tak za sprawą klonowanych zagrywek rodem z Accept czy Lion. Hair metalowy More And More wykorzystywał marszowe riffy, idealne przejścia między poszczególnymi elementami utworu i w końcu krótką ognistą solówkę. Never Satisfied na poziomie struktur i melodii posiadał sporo zapożyczeń ze wspomnianych Tora Tora i Def Leppard, sprawiając wrażenie Pour Some Sugar On Me na turbodoładowaniu. Oparty na bluesującym rytmie Don`t Tell No Lies wzbogacono o świetne chórki współtworzące refren. Garcia wielkim wokalistą może nie był, ale śpiewać naprawdę potrafił. W Always The Same zwracała uwagę urozmaicona solówka zagrana z elementami tappingu, a popisowy Power Strikes The Earth miał w sobie sporo z solowych dokonań Davida Lee Rotha. Prawdziwą perłą okazała się pół-ballada Lost In The Night z niezapomnianą melodią, kojarzącą się ze Scorpions w zwrotce i z Vinnie Vincent Invasion w przedrefrenie. Oryginalnością charakteryzował się On The Loose, rozpoczynający się łagodnymi melancholijnymi tonami, współtworzonymi przez gitarę i klawiszowe tło, by potem przejść w klasowy superprzebój w średnim tempie. Po tych spokojniejszych chwilach, Victory atakowali mocniejszym rockerem Let It Rock On, nasuwającym skojarzenia z MSG. Dostojnie kroczący So They Run posiadał w sobie znów coś z dokonań Scorpions, zwłaszcza w refrenie, natomiast radosny Standing On The Edge Of Time był hybrydą wczesnego Def Leppard i Van Halen. Płytę kończył mocny akcent w postaci Into The Darkness z podbarwiającymi kawałek dynamicznymi riffami nawiązującymi do Fifth Angel. To w pełni komercyjne dzieło potrafiło się podobać swoją prostotą, szczerością i czadem.
[6] kontynuował drogę ostrego hard rocka, podanego wprawdzie w wersji melodyjnej, jednak bez wysuniętych klawiszy, jak to było u większości kapel z tamtego okresu. Tradycyjnie styl oparto na drapieżnych partiach gitar i ekspresyjnym głosie wokalisty. Początek Rock`n`Roll Kids Forever jawił się niewinnie (nieco w stylu Tyketto), ale pozory szybko mijały. Słodkie melodyjki przeradzały się w energetyczny numer utrzymany pomiędzy konwencjami Extreme, Guns N'Roses i Trixter. Spokojniejszy Backseat Rider emanował duchem Van Halen w zwrotkach, reszta kawałka była bardziej typowa dla refrenów Kiss. Granie spod znaku Bonfire i Pretty Maides niezbyt ruszało w Standing Like A Rock, z kolei All Aboard zaczynał się przeciętnie, za to główna melodia mogła z pewnością trafić w gusta fanów solowego Davida Lee Rotha i Tyketto, które grało podobnie w tym samym czasie. Hell And Back ciekawie łączył partie dwóch gitar, grających każda co innego, ale razem tworzących interesującą harmonię. W zwrotkach gitary łamały nieco rytm, wyśmienicie wypadły wojskowo brzmiące werble tuż przed solówką i w jej trakcie. Rewelacyjny riff napędowy zwiastował Temples Of Gold, który przepleciono cięższymi motywami, a Rock The Neighbours składał hołd stylowi Rainbow z końca lat 70-tych, jak również Ratt. Blues połączony z rock`n`rollem wykorzystywał spuścizny Davida Lee Rotha oraz Warrant w Mr.President, natomiast zupełnie bez wyrazu jawił się Break Away, pragnący stanowić przekrój przez panujące w ówczesnym hard rocku trendy. W listy radiowe celowała ballada Fighting Back The Tears, dopieszczona pod każdym względem, choć solówka została jakby wyciągnięta z jakiegoś ostrzejszego utworu. Standardowy zestaw zamyka The 9th Of November z kilkoma smaczkami aranżacyjnymi, a japońskie wydanie płyty zawierało jeszcze trzy kawałki w wersjach koncertowych, zaczerpnięte z poprzedniego albumu, a zagrane podczas jednego z występów w Los Angeles. Był to najlepszy krążek Victory do tej pory, ujmujący swym eklektyzmem. W 1991 Tommy Newton wyprodukował debiut Sargant Fury.
[7] niestety zwiastował tendencję spadkową i w końcu z Victory odszedł Hermann Frank, skupiając się na innych projektach. Zastąpił go Jack Paland, a za perkusją zasiadł Matthias Liebetruth. [9] obok debiutu był najgorszą płytą w karierze formacji - zabrakło przede wszystkim przebojów choćby na średnim poziomie. Muzycy dalej poruszali się w klimatach hard rockowych, ale niepokoić mógł już otwierający Run And Hide. Rozpoczynał go dźwięk gitar zniekształconych talk boxem, potem numer oparto na niezbyt wyrafinowanych riffach, zwłaszcza w fatalnych zwrotkach. Niewiele lepszy był Salamander Fire, w nudny sposób serwujący ogrzewane patenty jak "pompowany ósemkami" bas, typowo hair metalowe linie wokalne czy bluesująca solówka. Totalnie pozbawiony wyrazu Cyberia stał w stylistycznym rozkroku między balladą, rockerem i kawałkiem industrialnym. Powrót do hard rocka następował w Fighting The Reality, ale znów cieniem tutaj kładło się kopiowanie samych siebie z przeszłości. Po kowbojskiej balladzie Deep Inside The World, Niemcy mocniej zagłębiali się w blues-rock w Won`t Bring Me Down i tutaj z pewnością przydałyby się klawisze w refrenie. Skoczny The Answer w końcu prezentował kilka ciekawych wstawek, ale zbyteczne było sięganie do punkowych rytmów i solówki rodem z country. Garcia wypadał nienaturalnie w napisanym przez siebie Black And White, mało strawnym mixie rocka z country-bluesem. Oklepane riffy wracały niczym bumerang w Victimised, a rozmyta produkcja zaciemniała energię mogącą bić z Way Too Far. Paradoksalnie z tej szarzyzny wybijała się umieszczona na samym końcu ballada Not The One. Japońskie wydanie i późniejsza reedycja zawierały ponadto trzy bonusy - jeden z nich stanowił przeróbkę Judas Priest Green Manalishi z gościnnym udziałem DC Coopera z Royal Hunt. Album właściwie nie posiadał kompozycji w całości dobrych, a niemal połowa kawałków sprawiała wrażenie niedopracowanych. Nie dziwił zatem fakt, że zaraz po nagraniu albumu Victory zawiesili działalność na dobrych kilka lat. Grupa w latach 90-tych nie miała już nic do powiedzenia i twórczo była wypalona.
Siedem lat później zespół wrócił w klasycznym składzie Huhn-Newton-Frank-Knorn-Randow, nagrywając solidny [10] i przypominając się dawnym fanom, jak również zdobywając nowych. [11] zawierał ponownie nagrane kawałki z całego okresu kariery, ale za mikrofonem stał już Jioti Parcharidis. [12] okazał się stylistyczną wypadkową kilku ostatnich płyt Niemców. Otwierający Restless przybrał formę dynamicznego rockera, w którym nie dało się uciec od stylistyki Accept. Chwilami ten utwór mógł kojarzyć się ze szwajcarskimi Shakra i China. Speak Up nieco zwodził bluesującym wstępem, gdyż w dalszej części przeistaczał się w bujającą kopię AC/DC. Rockstar zaczynał się od dość niefortunnego bębnienia, potem nawiązywał z jednej strony do Dokken, z drugiej do dokonań Victory ery Garcii. Dawnych fanów z pewnością radował Burn Down The City, który z powodzeniem mógłby znaleźć się na starszych płytach formacji. Linie wokalne z refrenów kojarzyć się mogły z Paradise City Guns N'Roses, a gitarowy podkład z solówki w zbliżonej wersji zastosował niegdyś Ratt w swym City To City. Od przybytku głowa nie bolała w rock`n`rollowym Down Load Down, a w Right Between The Eyes formacja wypadła amerykańsko (niepotrzebnie w środek wstawiona partia talk boxu). Po pseudo-mrocznym Blinded By Darkness sympatyczniejsze wrażenie robił No Return, przywodząc na myśl Bonfire z czasów Fuel To The Flames i Strike Ten. Całkiem interesująca galopada Go To Hell miała w sobie coś z Kill The King Rainbow, w tej zadziornej gitarowej ścianie i pędzącej sekcji rytmicznej. Fani Victory i hard rocka w ogóle powinni po ten krążek sięgnąć obowiązkowo. To był dobry powrót weteranów, choć w 2011 ekipa oficjalnie zawiesiła działalność.
Zespół wrócił w 2019 w całkowicie przemeblowanym składzie. [14] ukazał sie w listopadzie 2021 nakładem AFM Records. W tym samym roku Hermann Frank nagrał swój piąty krążek z Pesinem jako gitarzystą u te porównania właściwie nasuwały się same. Masywne heavymetalowe gitary mieszały się z lżejszym zabarwionym także hard rockiem i hard`n`heavy zestawem kompozycji. Do tego dochodził rockowy feeling głosu Gianniego Pontillo, który cokolwiek by nie śpiewał nie zawodził, przez co słuchacz otrzymał album wyrazisty brzmieniowo i atrakcyjny wykonawczo. Skojarzenia z The Order pojawiały się w przesyconym hard`n`heavy Love & Hate, w którym Pontillo dewastował wokalnie, górując nad soczystymi gitarami Franka i Piesina. Wybornie prezentował się prosty przecież Gods Of Tomorrow, zbudowany na rock`n`rollowym fundamencie, jak również ognisty szybki Into The Light. Trochę bujającej southernowej nuty w bezpretensjonalnym Cut To The Bone, nieco flirtu z Whitesnake w Hold On Me i komercyjnego łagodniejszego grania w Unconditional Love. Wrzucono także encyklopedyczny melodyjny heavy metal w lekko dramatycznym My Own Desire. Szwajcarski akcent Gotthard pojawiał się w solidnym Rising Force, natomiast Leave You Alone rozczarowywał, kiedy po fantastycznych zwrotkach nastepował nijaki refren. Wolniejszy Mad hipnotyzował niemal gitarowymi zapętleniami. Warto odnotować udany występ sekcji rytmicznej - stonowanej gdy trzeba, ale tez zagrzewającej gitarzystów do dynamicznej gry. Wolpers zagrał ciekawiej niż w Running Wild, Malte Burkert zebrał znakomite opinie po dwóch albumach Davida Reece`a i teraz to potwierdził. Producentem albumu był Herman Frank i wykorzystane zostało klasyczne brzmienie jego solowej ekipy, bez łagodzeń i kompromisów z melodyjnego rocka i hard rocka. To był inny Victory - bez Newtona, ale nadal zaskakująco udany, a miejscami nawet poruszający.
Muzycy występowali też w innych grupach:
| ALBUM | ŚPIEW | GITARA | GITARA | BAS | PERKUSJA |
| [1] | Charlie Huhn | Thomas Metzger-Newton | John Lockton | Peter Knorn | Bernie Van Der Graaf |
| [2-4] | Charlie Huhn | Thomas Metzger-Newton | Herman Frank | Peter Knorn | Fritz Randow |
| [5-8] | Fernando Garcia | Thomas Metzger-Newton | Herman Frank | Peter Knorn | Fritz Randow |
| [9] | Fernando Garcia | Thomas Metzger-Newton | Jack Paland | Peter Knorn | Matthias Liebetruth |
| [10] | Charlie Huhn | Thomas Metzger-Newton | Herman Frank | Peter Knorn | Fritz Randow |
| [11] | Jioti Parcharidis | Thomas Metzger-Newton | Herman Frank | Peter Knorn | Fritz Randow |
| [12] | Jioti Parcharidis | Thomas Metzger-Newton | Herman Frank | Peter Knorn | Achim Keller |
| [14] | Gianni Pontillo | Michael Pesin | Herman Frank | Malte Burkert | Michael Wolpers |
| [15] | Gianni Pontillo | Michael Pesin | Herman Frank | Malte Burkert | Michael Stein |
Charlie Huhn (ex-Ted Nugent, ex-Gary Moore), John Lockton (ex-Wild Horses), Bernie van der Graaf (ex-Gipsy, Sinner), Fritz Randow (ex-Eloy, Sinner, Moon`Doc),
Herman Frank (ex-Accept, ex-Hazzard, Sinner, Moon`Doc), Jioti Parcharidis (ex-Hydrotoxin, ex-Chateau, ex-Ocquityn ex-Human Fortress, Herman Frank), Gianni Pontillo (The Order),
Michael Pesin (ex-Thomsen, Magistarium, Hermann Frank), Malte Burkert (ex-Exotoxis, Reece), Michael Wolpers (Running Wild), Michael Stein (ex-Final Chapter, ex-Civilization OneRed Circuit)
| Rok wydania | Tytuł |
| 1985 | [1] Victory |
| 1986 | [2] Don't Get Mad...Get Even |
| 1987 | [3] Hungry Hearts |
| 1988 | [4] That's Live (live) |
| 1989 | [5] Culture Killed The Native |
| 1990 | [6] Temples Of Gold |
| 1992 | [7] You Bought It, You Name It |
| 1993 | [8] Liveline (live / 2 CD) |
| 1996 | [9] Voiceprint |
| 2003 | [10] Instinct |
| 2006 | [11] Fuel To The Fire |
| 2011 | [12] Don`t Talk Science |
| 2017 | [13] Two Years And A Few Beers Later (live / 2 CD) |
| 2021 | [14] Gods Of Tomorrow |
| 2024 | [15] Circle Of Life |


