Irlandzki gitarzysta, wokalista i kompozytor (ur. 4 kwietnia 1952 w Belfaście). Już we wczesnych latach za swojego muzycznego guru obrał sobie Petera Greena z Fleetwood Mac, któremu zresztą po latach zadedykował [17]. Pierwsze doświadczenia muzyczne zdobywał w Granny`s Intentions (Honest Injun w 1970) oraz Skid Row (dwie płyty: Skid w 1970 i 34 Hours w 1971). Debiutancki album przeszedł zupełnie bez echa - zawierał jedynie sześć utworów, ale jeden z nich - Spirit - trwał ponad 17 minut. Na kilka lat słuch o Gary`m zaginął, aż w końcu pod koniec 1978 odkrył go ponownie Phil Lynott. W ten sposób Moore zagrał w 1979 na albumie Thin Lizzy Black Rose (oraz na powiązanych z nich dwóch videoklipach: Waiting For An Alibi i Do Anything You Want To). Ten duet stworzył również utwór Parisienne Walkways z [2], który dotarł w kwietniu 1979 do pierwszej dziesiątki brytyjskiej listy przebojów. Już w tamtym okresie Gary podjął udaną próbę wypracowania swojego indywidualnego i niepowtarzalnego stylu gry. [3] ukazywał zainteresowanie mocniejszym graniem, ale te początki w latach 80-tych były dość trudne. Płyta zawierała bowiem banalny materiał rockowy i hard rockowy. Najlepsze momenty - jak Dancin`, She`s Got You i You - zagrano na koncertowym [7], rejestrującym dwa występy z 5 i 6 listopada 1980 w jednym z najsłynniejszych klubów w Londynie. Następnie w latach 1981-1982 Moore grał w zespole Grega Lake`a (ex-Emerson, Lake & Palmer) i nagrał dwa albumy: Greg Lake w 1981 i Manoeuvres w 1983 (nagrany rok wcześniej). Ten drugi był stylistycznie zbliżony do wcześniejszych rzeczy ELP i także w tej konwencji gitarzysta wykazał niebywały kunszt (zaowocowało doświadczenie z Collosseum II z lat 70-tych).
Wkrótce Moore na poważnie zajął się swoją karierą solową. Do nagrania [4] pozyskał do składu Tommy`ego Eyre (ex-Greg Lake), Neila Murray`a z Whitesnake i przede wszystkim rewelacyjnego perkusistę Iana Paice`a (ex-Deep Purple). Krążek wypełniły zróżnicowane numery, jak zmetalizowany Cold Hearted o bluesowym odcieniu i z przykuwającą uwagę solówką gitarową, często graną na późniejszych koncertach jako popis Gary`ego. Podobać się mógł też energiczny hard rockowy Don`t Take Me For A Loser z chwytliwą melodią. Ponadto artysta przedstawił łagodniejsze rockowe kompozycje (Gonna Break My Heart Again, Falling In Love In You, I Can`t Wait Until Tomorrow) oraz przeróbki Always Gonna Love You Yardbirds oraz Wishing Well Free. Płyta dobra wykonawczo, ale zagrana za lekko jak na hard rock. W pogoni za sukcesem komercyjnym Gary wydał szybko [6], zawierający głównie starsze nagrania. Moore zaprezentował w końcu pełnię swoich gitarowych umiejętności na tle znakomitego hard rocka, o niezapomnianych melodiach. Ścisłą czołówkę tworzyły Nuclear Attack (zaśpiewany w duecie z Jackiem Bruce`m), Hiroshima, Bad News i kapitalnie wykonany cover Niny Simone Don`t Let Me Be Misunderstood. Ocenę całości psuły jedynie kiepski Kidnapped oraz przeciętny Really Gonna Rock Tonight. Warto wspomnieć, że przy tym albumie Gary`ego wspomagali tak wybitni muzycy jak Don Airey, Jimmy Bain i Tommy Aldridge.
[8] okazał się nierówny - piosenkowe Teenage Idol oraz All I Want negatywnie zaskakiwały płytkością, z kolei rockowy Victims Of The Future czy spokojny Empty Rooms nie miały nic wspólnego z mocniejszym graniem. W pewnym sensie niedosyt nagradzał przebojowy Hold On To Love, utwór melodyjny i bezpretensjonalny. Niektórzy zwrócili też uwagę na kolejny cover Yardbirds, tym razem Shapes Of Things, w którym gościnnie wystąpił Noddy Holder - wokalista Slade. Jednak najważniejszą kompozycją zdecydowanie był dramatyczny w swym przekazie Murder In The Skies - nienaganny hard rockowy numer ze znakomitą solówką dotyczący zestrzelenia koreańskiego samolotu pasażerskiego przez samoloty ZSRR 1 września 1983 w pobliżu Sachalinu. [9] wypełniły nagrania z lutego i czerwca 1984 z Detroit, Tokio, Glasgow i Londynu. Tym razem Gary Moore obszedł się bez wokalisty, zaśpiewał sam i zrobił to bardzo dobrze. W międzyczasie Paice wrócił do reaktywowanego Deep Purple. Przystępując do prac nad [10], gitarzysta zaprosił całą armię muzyków sesyjnych, w tym Glenna Hughesa i Phila Lynotta. Dynamiczny otwieracz tytułowy Run For Cover nie był reprezentatywny dla tego albumu, gdyż znów Gary po części zaprezentował mdłe granie rockowo-popowe (Listen To Your Heartbeat, Once In A Lifetime, Out Of My System). Wśród dwóch numerów z udziałem Lynotta wyróżniał się kapitalny Out In The Fields z niesamowitym refrenem i śpiewem samego lidera Thin Lizzy. Drugi – Military Man - balansował pomiędzy przeciętniactwem a klasycznym heavy metalem. Hughes popisał się w prostych hard rockowych numerach z nieskomplikowaną rytmiką (Nothing To Loose, All Messed Up). Płyta eklektyczna i do tego zróżnicowana pod względem poziomu materiału i jego wykonania.
[11] spotkał się z mieszanymi odczuciami, gdyż Gary tym razem zamiast słynnego nazwiska za perkusją postanowił wykorzystać automat perkusyjny. Właściwie był to album czterech utworów: Over The Hills And Far Away - wielki przebój przypominający nagrania Thin Lizzy z elementami irlandzkiego folkloru, Wild Frontier - niby stosunkowo łagodny, ale pełen wewnętrznej ekspresji, Thunder Rising - dynamiczny, szybki i ze znakomitym spiewem Moore'a oraz lżejszy Take A Little Time, ale rockowo chwytliwy. Na tym tle blado wypadły Strangers In The Darkness, instrumentalny The Loner (nie pasujący do reszty) oraz kiepska przeróbka Friday On My Mind The Easybeats. Pukający automat perkusyjny był chybionym strzałem muzyka i zbytnim podkreśleniem jego ekstrawagancji. Rok 1989 przyniósł ostatni w karierze Moore`a album hard rockowy. Na [12] zagrał tytan perkusji Cozy Powell, w Speak For Yourself oraz 8-minutowym Blood Of Emeralds (z wątkami irlandzkiego folkloru) natomiast wspomógł go w tej kwestii Simon Phillips. Dynamicznym kawałkiem w heavymetalowej stylistyce był tytułowy After The War, udanie jawił się również energiczny i melodyjny Running From The Storm. Znów jednak banalne rockowe granie w stylu Livin` On Dreams, This Thing Called Love czy Ready For Love psuły obraz płyty. Mimo ostrej kampanii reklamowej, niezbyt ciekawie wypadł też nudny i ociężały Led Clones z gościnnym występem Ozzy`ego Osbourne`a. Na tym kończył się okres działalności Gary`ego Moore`a, będący obiektem zainteresowań Encyklopedii Metalu i Hard Rocka, gdyż następne płyty ujawniły jego fascynację bluesem. Moore okazał się znakomitym gitarzystą i zdolnym kompozytorem, ale na płytach studyjnych zaprezentował zbyt rozległy i odmienny stylistycznie materiał, aby zadowolić całościowo zwolenników jakiegoś jednego określonego gatunku muzycznego.
Z drugiego okresu twórczości największy rozgłos zdobył [13] z wielkim hitem Still Got The Blues (For You). Gary Moore zmarł 6 lutego 2011 w wieku 58 lat na atak serca w czasie snu, podczas pobytu ze swoją dziewczyną na wakacjach w hiszpańskiej Esteponie. Muzyk wielokrotnie gościł w Polsce. Po raz ostatni można było podziwiać jego wyjątkowe umiejętności w listopadzie 2009 w Warszawie. Zapytany kiedyś, jaką radę dałby początkującym gitarzystom, powiedział: "Żeby się nauczyli wykorzystywać przestrzeń w piosence. Muszą zrozumieć, że nie wszędzie trzeba pakować dźwięki. Warto zostawić czasem puste miejsce, zwłaszcza w zakresie bluesa".

Byli i obecni członkowie zespołu występowali też w innych grupach: