NARODZINY PURPUROWEGO ŚWIATA
Angielscy giganci heavy-rocka powstali wiosną 1968 w Hertford jako Roundabout z inicjatywy Chrisa Curtisa (właśc. Christopher Crummy) oraz Jona Lorda (ur. 9 czerwca 1941 w Leicester). Ten drugi był organistą o klasycznym wykształceniu, który wcześniej zyskał rozgłos w The Artwoods. Opuścił tą grupę, kiedy jej manager zażyczył sobie, by muzycy występowali w wywatowanych marynarkach i białych kapeluszach. Kiedy spotkał Curtisa, Lord zaangażowany był w The Flowerpot Men And Their Gardeny Kidd And The Pirates, w którym grał także basista Nick Simper (ur. 3 listopada 1945). Magnesem dla całej trójki była obietnica zwerbowania do nowego zespołu obiecującego gitarzysty Ritchie Blackmore`a (właśc. Richard Harold Blackmore, ur. 14 kwietnia 1945 w Weston-Super-Mare), znanego z The Outlaws, Three Musketeers i Mandrake Root. Blackmore mieszkał w tym czasie w Hamburgu bez stałej pracy. Miał opinię żartownisia i podrywacza, choć w tamtym okresie sam był ofiarą czaru blondwłosej piękności o wdzięcznym imieniu Babs, którą miał zamiar poślubić. Ritchie zgodził się na przyjazd do Londynu. Tam szybko się przekonał, że Curtis był fantastą nie potrafiącym pokierować zespołem rockowym. Wpadł przykładowo na pomysł, aby muzycy pojawiali się na scenie w zależności od potrzeb i granego właśnie utworu, podczas gdy on sam (Curtis) miał stać na estradzie cały czas, śpiewając i grając na perkusji, a przy okazji być gwiazdą całego show. Innym razem zaskoczył Simpera twierdząc, iż właściwie grupa może obyć się bez gitary basowej. Pierwsze próby odbywały się w mieszkaniu Lorda, gdzie wałkowano do bólu trzy numery: And The Address, przeróbkę The Beatles Strawberry Fields Forever i cover Vanilla Fudge You Keep Me Hanging On. Szybko jednak muzycy mieli dość Curtisa - Lord zapowiedział powrót do The Flowerpot Men, natomiast Blackmore wsiadł w samolot i poleciał do Hamburga. Obaj jednak obiecali sobie szybko się spotkać. Manager John Coletta wynajął w lutym 1968 za 50 funtów miesięcznie opuszczoną farmę Deeves Hall w South Mimms. Na miejscu Lord i Blackmore postanowili dopełnić składu. Zadzwonili zatem do Simpera, Ritchie ściągnął z Paryża perkusistę Bobby`ego Woodmana-Clarke`a, znanego z grania na podwójnej stopie. Bębniarz z kolei zarekomendował do roli wokalisty Davida Curtissa (właśc. David Atkins) z The Tremors. Początkowo Simper polecał Iana Gillana z Episode Six, ale ten nie wyraził zgody podczas rozmowy telefonicznej. Ktoś inny rzucił pomysł zaangażowania Roda Stewarta, ale nie spotkał się on z akceptacją. Koniecznym okazał się zakup aparatury muzycznej za 6000 funtów, w tym organów Hammonda dla Lorda. Podczas pierwszych prób reszta ekipy nie była zadowolona z Curtissa, podziękowano mu zatem grzecznie i zamieszczono ogłoszenie w tygodnika "Melody Maker" obiecując pensję w wysokości 25 funtów tygodniowo. Z 60 ofert wybrano 30, a kandydatów przewoził specjalnie wynajęty w tym celu pilot obsługujący prom kursujący po rzece między stacją kolejową a farmą. Na początku wydawało się, że za mikrofonem stanie Mick Angus, ale przeszedł on do historii jedynie jako osoba, która poleciła perkusistę Iana Paice`a (ur. 29 czerwca 1948 w Nottingham). Nie była bowiem tajemnicą, że Blackmore, Lord i Simper nie byli zadolowoleni z Woodmana-Clarke`a, z którym zawsze były jakieś problemy. Paice przybył do Deeves Hall ze swym śpiewającym kumplem Rodem Evansem (ur. 19 stycznia 1947 w Slough) z The Maze. Ostatecznie w grupie znaleźli się: Blackmore, Lord, Simper, Evans i Paice.
Muzycy szybko wymienili się sugestiami na temat ewentualnego repertuaru. Dzięki znajomościom Ritchiego z niezależnym producentem płytowym Derekiem Lawrence`m, Roundabout znalazł się wśród grup zrzeszonych w firmie Tetragrammaton. W pierwszych dniach kwietnia 1968 muzycy nagrali w studio pierwsze oficjalne utwory: Hush i cover The Beatles Help!. Pobyt na farmie okazał się też owocny nie tylko pod względem muzycznym. Blackmore dawał upust swojemu poczuciu humoru przywdziewając nocą prześcieradło i udając ducha. Za dnia reszta chłopaków brała na nim zemstę i w efekcie właściciel Deeves Hall obciążył zespół sumą 75 funtów za poniesione straty (tej kwoty nigdy nie spłacono). Pierwsza trasa koncertowa odbyła się w Danii, a koncertowy chrzest bojowy - dokładnie w sobotę 20 kwietnia 1968 w Tastrup. Występ rozpoczęto od utworu Johna Mayalla My Little Girl. Szybko okazało się, że managerowie nie dopełnili wszystkich formalności niezbędnych do uzyskania "pozwoleń na pracę" i cała piątka trafiła do aresztu. Na szczęście udało się zagrać jeszcze 10 koncertów, a po powrocie z Danii kwintet dowiedział się, że nagrania Roundabout spodobały się Roy`owi Featherstone`owi z wytwórni EMI. Przed podpisaniem kontraktu postanowiono zmienić nazwę na wypadek, gdyby Chris Curtis miał w przyszłości się do niej doczepić. Po rozważeniu "Orpheus", "Fire" i "Concrete God", postawiono na Deep Purple. Powziętą ją od tytułu przeboju Binga Crosby`ego, uwielbianego przez babcię Blackmore`a, choć sławę zyskał dopiero w 1957 w wykonaniu Billy`ego Warda. Ritchie zakończył sprawę mówiąc: "Nawet nie próbujcie kłócić się ze mną. Przecież i tak wiecie, że moja nazwa jest najlepsza".
TRZY PIERWSZE PŁYTY
11 maja 1968 Deep Purple weszli do studia nagraniowego Pyre w podziemiach Cumberland Hotel w Londynie, wynajętego kosztem zaledwie 1500 funtów. Na realizację nagrań dano im zaledwie 2 dni (dokładnie dwie 12-godzinne sesje). Płyta najpierw w lipcu ukazała się w USA, a dopiero 1 września w Wielkiej Brytanii. Była dziełem udanym, choć nierównym. Nie ulegało wątpliwości, że chłopcy byli pod wrażeniem Vanilla Fudge, zwłaszcza umiejętności tej kapeli do rozbudowywania nawet najbardziej konwencjonalnych piosenek w psychodeliczne kompozycje pełne rozmachu i fantazji. Deep Purple podjęli podobne próby, ale zabrakło im śmiałości i konsekwencji. Powstała muzyka nazbyt eklektyczna, niekiedy zdradzająca popowe ciągoty. Na płytę trafiły ostatecznie: całkiem zgrabna wersja Hush gitarzysty sesyjnego z kręgu country Joe Southa, efektowne wykonanie Hey Joe Jimi Hendrixa, rozwodniona wersja Help! The Beatles, wzbogacone instrumentalnym wstępem opracowanie I`m So Glad Skipa Jamesa, a także And The Address Blackmore`a i Lorda oraz Mandrake Root Blackmore`a i Evansa, zapowiadające późniejszy styl Deep Purple. Kwintet lawirował między instrumentalnymi kompozycjami opartymi na mocnym rytmie i żywym temacie melodycznym, granym na przemian przez gitarę i organy, a własnymi wersjami utworów i repertuaru innych wykonawców. Pragnął być zespołem progresywnym, ale zupełnie nie wiedział jak tego dokonać. Album dotarł do pierwszej dziesiątki amerykańskich list przebojów, nie zyskał za to popularności na Wyspach.
Latem grupa zaprezentowała się brytyjskiej publiczności. Koncertowała jeszcze ciągle w klubach, ale zdarzało jej się grać również w większych salach jak londyński "Roundhouse", gdzie supportowała The Byrds. W sierpniu pojawiła się obok Ten Years After i The Nice na wielkim festiwalu rockowym w Sunbury oraz wystąpiła z The Small Faces na dużym koncercie w szwajcarskim Bernie. W październiku po raz pierwszy ruszyła na podbój Ameryki jako support Cream podczas ich pożegnalnego tournee po tym kontynencie, ale po zaledwie dwóch koncertach w Los Angeles i jednym w San Diego została oddalona z kwitkiem. Podobno Erica Claptona oburzyły obrazoburcze solówki Blackmore`a wykorzystujące motywy hymnu God Save The Queen. Prawda leżała jednak gdzie indziej - głównym powodem była zwyczajna zazdrość, gdyż Deep Purple zostali bardzo gorąco przyjęci przez publiczność. W dodatku do garderoby chłopaków po drugim występie w Los Angeles zawitał sam Jimi Hendrix, co tylko połechtało poczucie własnej wartości Ritchiego. Purpurowi kontynuowali trasę w klubach: w Edmonton wystąpili obok swoich idoli Vanilla Fudge, a w Fillmore East w Nowym Jorku rozgrzewali publikę przed Creedence Clearwater Revival.
W chwili przybycia grupy do Ameryki na tamtejszy rynek trafił [2], zrealizowany w sierpniu i październiku 1968. Publiczność brytyjska poznała go dopiero w lipcu 1969. Było to dzieło podobne do poprzedniego, pozbawione jednak jego wdzięku. Zwracały uwagę co najwyżej przeróbki River Deep Mountain High Ike`a i Tiny Turner oraz Kentucky Woman Neila Diamonda. Wśród własnych kompozycji wyróżniał się tylko instrumentalny Wring That Neck, oparty na pełnym dynamiki riffie granym unisono przez gitarę i organy. Na żywo ten numer potrafił roznosnąć się do niemal półgodzinnej improwizacji. Zaledwie w niewielkim stopniu nowe wydawnictwo rozwijało pomysły z debiutu - w USA już takiej furory nie zrobiło, choć 54 pozycja nie oznaczała tragedii. Po powrocie w styczniu do Londynu grupa dość intensywnie koncertowała na terenie całego kraju. Wciąż była pod wrażeniem przyjęcia w USA - tamtejsi fani, śpiewający o miłości i pokoju wśród narkotycznych kadzideł, byli zdumieni rockową agresją i prostolinijnym przesłaniem kawałków Purple. Muzycy weszli do studia w lutym i marcu, a pierwszym owocem sesji była własna piosenka Emaretta o jednej z dziewcząt występujących w musicalu "Hair". Właściwym efektem był [3], wydany w 21 czerwca w USA, a w listopadzie w Wielkiej Brytanii. Na okładkę trafiła reprodukcja fragmentu "Ogrodu Rozkoszy Ziemskich" Hieronymusa Boscha. Album zdradzał, że grupa nie była zadowolona z wcześniejszych osiągnięć artystycznych i ujawniał chęć zmian. Zawierał tylko jedną przeróbkę w postaci nastrojowej ballady Donovana Lalena. Resztę wypełniła twórczość własna, ostrzejsza niż dotychczas. Pod wpływem Hendrixa i Led Zeppelin, formacja zapragnęła zwrócić się ku graniu mocniejszemu i bardziej dynamicznemu, choć tym razem jeszcze niezupełnie się to udało. Były jednak chlubne wyjątki jak wyrosły z bluesa The Painter Blackmore`a, Evansa, Lorda i Paice`a oraz przypominający późniejszy przebój Strange Kind Of Woman kawałek Why Didn`t Rosemary? Lorda, Evansa, Simpera i Blackmore`a. Ożywiona klawesynowymi pasażami piosenka Blind Lorda, a przede wszystkim rozbudowana formalnie i nagrana z towarzyszeniem orkiestry kameralnej 12-minutowa suita April Blackmore`a i Lorda potwierdzały ciągoty ku twórczości z pogranicza rocka i barokowej muzyki klasycznej. Ta ostatnia składała się z trzech części: pierwszą rozpoczynały łagodne akordy organów Hammonda, a po chwili pojawiały się bajeczne delikatne dźwięki fortepianu i gitary. Z każdym kolejnym taktem trochę ostrzejsze, przechodziły w długie tony, ustępujące małej orkiestrze kameralnej i partiom chóru. Następowała najpiękniejsza część utworu - temat rozwijany przez kolejne grupy instrumentów i przetwarzany aż do momentu pojawienia się ściany dźwięku. Na razie jednak Deep Purple wylegitymowali się kolejnym albumem, który nie spełniał ambicji zespołu.
Już podczas sesji Blackmore i Lord zdecydowali, że prawdziwa przemiana wymaga usunięcia ze składu Evansa i Simpera. Zdaniem Jona i Ritchiego, ta dwójka opóźniała lub wręcz uniemożliwiała zaplanowane zmiany. Jeszcze w oryginalnym składzie grupa w kwietniu i maju odbyła 6-tygodniową trasę po Stanach. Koncerty te tylko potwierdziły, że ostrzejsza muzyka wymaga zadziorniejszego wokalisty i zmyślniejszego basisty. Pewnego wieczoru Lord i Blackmore zaprosili do swojego hotelowego pokoju Johna Colettę i oświadczyli, że Rod i Nick muszą odejść. Stwierdzili, że oni dwaj wraz z Paice`m mają pomysły, rozmawiają o modyfikacji stylu i pracują nad rozwinięciem swych technik - podczas, gdy pozostałą dwójka tylko "odfajkowuje" koncerty i sesje nagraniowe. Evans wolał śpiewać łagodne ballady, a ostrzejsze kawałki sprawiały mu kłopoty. Z kolei Simper był dobrym basistą, ale tylko w starym rock`n`rollowym stylu. Poza tym skupiał się tylko na imprezowaniu. Coletta nie ukrywał swojego niezadowolenia. Jako niedoświadczony manager i człowiek odpowiedzialny finansowo za przebieg trasy znalazł się nagle w sytuacji, w której trzech muzyków odmawiało współpracy z innymi. Nie pozostało mu nic innego jak ubłagać Jona, Ritchiego i Iana, by dotrwali jakoś do końca tournee. Ci zgodzili się niechętnie, zaznaczając przy okazji, że ich decyzja była ostateczna. Po występie w 4 lipca 1969 w Cardiff przekazano tą informację oficjalnie. Łatwiej poszło z Evansem, który podczas koncertów w Stanach poznał jakąś Amerykankę, z którą się zaręczył. Rod śpiewał w wyśmienitym Captain Beyond - wcześniej czy później miał zamiar opuścić Europę. Simper tymczasem był rozgoryczony, gdyż nie wiedział co ze sobą począć. Po kilku miesiącach zdecydował się jednak założyć świetny i mocno niedoceniony Warhorse, a następnie grał w Nick Simper`s Dynamite, Fandango, Flying Fox i Quatermass II.
Od lewej: Jon Lord, Nick Simper, Ian Paice, Ritchie Blackmore, Rod Evans
IAN GILLAN I ROGER GLOVER
Rozpoczęły się gorączkowe poszukiwania nowych członków zespołu, gdyż za 3 dni zamówione było studio nagraniowe w BBC. Podczas zakrapianego alkoholem wieczoru padło wiele nazwisk. Blackore wydzwaniał po swoich znajomych, w końcu Mick Underwood przypomniał jeszcze raz Iana Gillana (ur. 19 sierpnia 1945 w Hounslow) z Episode Six. Jon i Ritchie wybrali się do klubu, by zobaczyć go na żywo. Byli zachwyceni, a Lord mówił: "On nie tyle śpiewa co wrzeszczy. Takiego głosu właśnie potrzebujemy". Dla Gillana propozycja dołączenia do Deep Purple brzmiała ciekawie i była szansą wypłynięcia na szersze wody. Jednocześnie zarekomendował basistę Rogera Glovera (ur. 30 listopada 1945 w walijskim Brecon), kumpla z Episode Six. W sobotę, 6 czerwca 1969, cała piątka spotkała się w domu Lorda. Następnego dnia weszli do studia i nagrali Hallelujah Rogera Greenawaya i Rogera Cooka - rodzaj pieśni religijnej w popowym ujęciu. Utwór zrealizowano po części potajemnie, gdyż grupa związana jeszcze była kontraktem podpisanym przez stary skład. Ta próba zrobiła olbrzymie wrażenie na Gloverze, niepewnym jeszcze czy pozostali będą chcieli skorzystać z jego usług. O zmianach dopiero po fakcie poinformowano Colettę. Ten zresztą oberwał za to od wściekłej managerki Episode Six Glorii Bristow. Wszystko załatwiła kwota odstępnego w wysokości 3000 funtów. Nieco więcej kosztowało odejście Evansa i Simpera - aby wypłacić im trzymiesięczne odszkodowania trzeba było zastawić część sprzętu. Ponadto obaj muzycy mogli wybrać między jednorazową wypłatą gotówki, bądź też liczyć na procenty z wpływów za sprzedane w przyszłości egzemplarze pierwszych trzech płyt. Najbardziej stracił na tych zachłanny Simper, który zażądał 10 000 funtów, ale zrezygnował z jakichkolwiek przyszłych roszczeń. Mądrzej postąpił za to Evans, wybierając wariant procentowy i dzięki tym profitom żył dostatnio aż do 1980 (tylko w pierwszych 8 latach po odejściu z Purpurowych zarobił 120 000 funtów).
Pierwszy koncert zreformowanych Deep Purple odbył się 10 lipca 1969 w londyńskim "Speakeasy Club". Dla zespołu wynajęto Forda oraz dwie półciężarówki na sprzęt. Sierpień i wrzesień spędzono na trasie grając w różnych klubach, inkasując od 40 do 600 funtów za występ. Podczas podróży Roger Glover dzielił się ze swoim pomysłami, które natychmiast wcielano w życie. Po zakończeniu tournee grupa zamknęła się w wynajętych za pensy pomieszczeniach XIX-wiecznego budynku szkoły średniej Hanwell Community Centre pod Londynem (dużej sali gimnastycznej z okropnym pogłosem) i przystąpiła do pracy nad nowym repertuarem. Chociaż poprzedni zespół Gillana i Glovera skłaniał się muzyce bliskiej popu, to właśnie ci dwaj muzycy pchnęli Deep Purple bardziej zdecydowanie ku metamorfozie. To basista był pomysłodawcą riffu, który stał się podstawą kompozycji Kneel And Prey - pierwszej próbki nowego heavy-rockowego stylu wykonanej publicznie już w końcu sierpnia na festiwalu w Amsterdamie i później przemianowanej na Speed King. Pracę nad nowym krążkiem przerwano jednak. Pół roku wcześniej bowiem Lord zwierzył się szefostwu z ambicji stworzenia muzyki na zespół rockowy i orkiestrę symfoniczną. Już w czasach The Artwoods przymierzał się do takiego zadania, ale wówczas z tych planów nic nie wyszło. Management uchwycił się tego pomysłu w nadziei, że spektakularny koncert z orkiestrą zwróci na Deep Purple wreszcie uwagę brytyjskiej publiczności. Wynajęto więc 24 września Royal Albert Hall i zaangażowano Royal Philharmonic Orchestra pod batutą Malcolma Arnolda. Postawiony przed faktem dokonanym, Lord musiał w wyznaczonym terminie wywiązać się z zadania. Tak powstał [4] - rodzaj concerto grosso na grupę instrumentów solowych i orkiestrę. Partytura ujawniała wpływy Antonina Dvoraka, Piotra Czajkowskiego i Dmitrija Szostakowicza, ale zamiar Lorda sprowadzał się właściwie do uzyskania rzadko spotykanych w muzyce rockowej kontrastów dynamicznych. Napisany na poczekaniu przez Gillana tekst nie miał jednak z przesłaniem muzyki nic wspólnego, a wyrażał raczej jego własne rozterki związane z niecodziennym i dość kontrowersyjnym dziełem. Prawykonanie kompozycji rzeczywiście było wydarzeniem, ale sława ta miała i złe strony. Do Deep Purple przylgnęła bowiem etykietka formacji specjalizującej się w rocku symfonicznym, na czym bynajmniej jej nie zależało. Już pierwsze akordy Blackmore`a niemal zagłuszyły orkiestrę, a jedna z wiolonczelistek wstała i stwierdziła, że nie po to dołączyła do orkiestry, by grać z jakimiś popłuczynami po The Beatles (po zakończeniu nagrań kobieta przeprosiła Lorda i stwierdziła, że "w tym rocku jednak coś jest"). Innym następstwem był konflikt między Lordem a pozostałymi muzykami, którzy uważali, że organista wspina się na szczyty sławy po ich plecach. Atmosfera była tak zła, że Jon chciał nawet odejść i dopiero zorganizowana z inicjatywy managerów szczera rozmowa całej piątki zażegnała kryzys. Mimo całej niechęci do [4], muzycy musieli wszakże przyjąć do wiadomości, że album zostanie wydany w styczniu 1970, jak również nastawić się na udział w zaplanowanym wcześniej w odpowiedzi na propozycję radia BBC jeszcze jednym przedsięwzięciu o podobnym charakterze tzn. Gemini Suite. Wykonane 24 września 1969 w "Royal Albert Hall" jako dodatkowe utwory Hush, Wring That Neck oraz dziewiczą wersję Child In Time wydano wpierw w 1977 na płycie Powerhouse, a następnie w 2002 na kompaktowej edycji krążka.
WYKUCI W SKALE
Jesienią 1969 Glover spytał Blackmore`a czy słyszał debiutancki album Led Zeppelin. Ten zaprzeczył, gdyż niechętnie doceniał innych, będąc najczęściej zafascynowany sobą. Poprosił jednak Rogera o przyniesienie płyty do odsłuchu. Od tamtej chwili obaj wzięli w swoje ręce muzyczne stery Deep Purple. Głos innych liczył się na tyle, o ile ci dwaj wysłuchiwali propozycji. Ritchie zarządził o zaostrzeniu brzmienia, w czym miał pełne poparcie basisty. Obaj musieli przełamywać opór producenta Dereka Lawrence`a, który uważał, że aby trafić na listy przebojów należało nagrywać kompozycje proste i łagodne. W końcu zniecierpliwiony Blackmore zwolnił go z obowiązków, załatwiając Derekowi współpracę z Wishbone Ash. Stołek producenta objął Martin Birch, często nie zgadzający się z Lawrence`m jako jego podwładny. O ile Led Zeppelin i Black Sabbath byli kwartetami, o przewadze Deep Purple miał decydować piąty muzyk - zwłaszcza, iż był nim wszechstronnie utalentowany Jon Lord. Wizerunek ekipy wirtuozów znakomicie dopełniał Ritchie potrafiący połączyć techniczną sprawność z agresywnym temperamentem, co zwiększało wizualną atrakcyjność koncertów. Choć zmanierowany i nieznośny, gitarzysta był w stanie wziąć na siebie rolę lidera grupy i wywierać decydujący wpływ na kształt jej artystycznych propozycji przez długie lata. Kiedy jednak [5] był gotowy, pojawiły się problemy z jego wydaniem. Wynikały one z nierozwiązanych sporów finansowych dotyczących współpracy z wytwórnią Tetragrammaton. Negocjacje w wyniku których koncern Warner Brothers wykupił bankruta ciągnął się aż do maja 1970. Przejście pod skrzydła nowej firmy wiązało się również z czekiem dla zespołu na wysokość 40 000 funtów. Wpierw jednak trzeba było wydać singiel i tutaj podjęto decyzję o nagraniu jakiegoś rarytasu, który nie wszedłby na pełnoprawną płytę, a jednocześnie byłby "bardziej przebojowy" niż główny repertuar. Riff do kawałka Blackmore "pożyczył" z zapomnianej piosenki Ricky`ego Nelsona Summertime z 1962, a tytuł Gillan i Glover zaczerpnęli ze starego bluesa Arthura Alexandra, który wykonywali z Episode Six. Tak powstał - wedle oficjalnej wersji stworzony właściwie na poczekaniu - fenomenalny Black Night (wrzucono go jako bonus na wydanej w 1995 jubileuszowej reedycji [5]).
Legendarny [5] powstawał w przerwach między licznymi występami na żywo i na rynek trafił dopiero 3 czerwca w 1970, Na żartobliwej okładce muzycy Deep Purple zastąpili prezydentów amerykańskich z gigantycznej rzeźby na szczycie Mount Rushmore w Dakocie Południowej. Obok pierwszych dokonań Led Zeppelin i Black Sabbath, płyta była pionierem w nurcie heavy-rocka i pomogła zdefiniować estetykę nowego stylu, stając się na wiele lat źródłem inspiracji dla setek innych przedstawicieli wszystkich ostrzejszych odmian rocka - poczynając od Uriah Heep, która latem 1969 (jeszcze pod nazwą Spice) również odbywała próby w Hanwell Community Centre i poznała niektóre nowe utwory Deep Purple wcześniej niż reszta świata. Na krążku przedstawiono muzykę porywającą efektownymi riffami, pędem i wielką potęgą brzmienia, pełnego mocy i oszałamiającego zgiełku; pomysłową, świeżą i wykonaną w bardzo żywiołowy sposób. Świetną zapowiedź tego co czekało słuchacza stanowił otwierający Speed King z hałaśliwą kakofoniczną introdukcją z wykorzystaniem pseudo-barokowej kody organowej. Dopiero potem następowała część właściwa, oparta na szybkim rozkołysanym riffie gitary i basu oraz pełnej ekspresji krzykliwej partii wokalnej, w brawurowy sposób zaprezentowanej przez Gillana. Z jednej strony podstawę nowego stylu Deep Purple stanowiły zwięzłe i lapidarne motywy, ale całość była niesamowicie wyszukana, pełna kontrastowych elementów, nie stroniąca od zmian dynamiki i nastrojów, intrygująca wyszukaną dramaturgią, zagrana z polotem i brawurą. Zespół czerpał z dokonań innych, ale o jego sukcesie zdecydowały wielkie indywidualności - do historii przeszły wyśmienity wokal Gillana, kapitalna gra na gitarze Blackmore`a, urzekająca gra Lorda na organach Hammonda, pulsujący bas Glovera i zapierające dech w piersiach przejścia perkusyjne Paice`a. Ton nadawały utwory jednoznacznie heavy-rockowe jak Into The Fire, Living Wreck, Flight Of The Rat, Bloodsucker czy Hard Lovin` Man. Znalazło się miejsce jednak dla utworu o zupełnie innym charakterze - ponad 10-minutowego Child in Time - opartego na zagranym w wolniejszym tempie temacie Bombay Calling amerykańskiego zespołu psychodelicznego It`s A Beautiful Day. Dzięki głosowi Gillana ten utwór stał się rozdzierającym wyznaniem, a jednocześnie ostatecznym zerwaniem z erą Evansa i Simpera. Oczywiście Purpurowi zarzekali się, że nigdy wcześniej nie słyszeli wersji It`s A Beautiful Day, ale podobieństwa były nazbyt oczywiste. Teksty były bardzo zróżnicowane - od zlepku cytatów z przebojów ery rock`n`rolla w Speed King poprzez ostrzeżenia przed narkotykami (Into The Fire, Flight Of The Rat) i wątku "złej miłości" (Bloodsucker) do podkreślenia głupoty przywódców świata i ponurej zadumy nad rozdzieranym wojnami światem (Child In Time). A jednak całość była dziełem zwartym i pozbawionym elementów przypadku. Natychmiast też została doceniona przez publiczność. Album był w Wielkiej Brytanii bestsellerem.
9 sierpnia 1970 grupa była jedną z gwiazd "National Jazz And Blues Festival" w Plumpton, a w kilka dni później rozpoczęła trasę po Stanach. Grała głównie muzykę z nowego krążka, jednakże na wyraźne żądanie wytwórni Warner Brothers (która w tym czasie zaczęła wydawać jej płyty na tamtejszym rynku) musiała też wystąpić w "Hollywood Bowl" razem z orkiestrą z Los Angeles i wykonać repertuar z [4] w wersji skróconej. 17 września przedstawiła w londyńskim "Royal Festival Hall" przygotowywane od dawna kolejne dzieło Lorda na zespół rockowy i orkiestrę "Gemini Suite". Muzycy postanowili jednak nie wydawać utworu na płycie sygnowanej Deep Purple - później studyjna wersja kompozycji wypełniła pierwszy solowy album Jona Lorda. Dopiero w 1993 ukazała się płyta Gemini Suite Live At The Royal Festival Hall z zapisem tego występu. W następnych miesiącach formacja intensywnie koncertowała w Wielkiej Brytanii, a ponadto w październiku i listopadzie także we Francji i krajach skandynawskich. Występ z 12 listopada 1970 w Sztokholmie udokumentowano w 1988 albumem Scandinavian Nights. Tournee zakończono w grudniu w Niemczech.
Od lewej: Jon Lord, Ian Paice, Ian Gillan, Ritchie Blackmore, Roger Glover
DYM NA WODZIE
W okresie Nowego Roku muzycy udali się wraz z żonami i dziewczynami na krótkie wakacje wynajmując nadmorski dom na przedmieściu Welcombe w Devon i tam zamierzali kontynuować pisanie repertuaru. Podczas trzech tygodni prób nagrano przebojowy singiel Strange Kind Of Woman / I`m Alone wydany w lutym 1971. W tym czasie zarejestrowano też Freedom zagrany w stylu Little Richarda oraz Slow Train (oba ukazały się w 1996 jako bonusy do jubileuszowej edycji [6]). Z resztą materiału formacja zmagała się aż do czerwca. W lipcu ekipa odbyła tournee po USA i Kanadzie jako grupa towarzysząca The Faces. W tym czasie [6] ukazał się na rynku amerykańskim, a 15 września także w Wielkiej Brytanii i reszcie Europy. Było to dzieło bardziej urozmaicone, ale z drugiej strony nie tak jednoznacznie heavy-rockowe jak [5]. Co prawda tytułowy Fireball, poprzedzony dźwiękiem włączającego się urządzenia klimatyzacyjnego, wydawał się kondensować wszystko to czym grupa zachwyciła na poprzedniej płycie. Stanowił typowy model purpurowego przeboju o wielkiej ekspresji i sporym wyrafinowaniu, z refrenem o skomplikowanym "pochodzie harmonicznym" i nawiązaniem do bluesa (utwór kopiował pomysły z Rock Star kanadyjskiego Warpig). Jednakże wydawało się, że kompozycja była zwyczajnie za krótka (o co najmniej dwie minuty). Wiele ze stylu [5] przedostało się też do niezwykle udanego Demon`s Eye z zadziorną Hammondową zagrywką. Podobne ambicje zdradzał Fools - ostry, ale urozmaicony nastrojową solówką gitarową opartą na wiolonczelowych efektach uzyskanych z pomocą potencjometru. Blackmore ponownie udostępnił fanom cząstkę swojego geniuszu. Teksty po raz pierwszy zwracały uwagę osobistymi tonami - przykładowo No One Came wyrażał obawy Gillana, że kariera Deep Purple może się załamać i grupa znowu będzie grać do pustych sal. Poza tymi trzema w pełni udanymi numerami, reszta była blada. No No No popadał w kompletną przeciętność, a żartobliwa ballada Anyone`s Daughter podobac się mogła tylko raz, gdyz potem ten country-folk nużył i kompletnie nie pasował do oczekiwań wobec Głębokiej Purpury. Próbą wyjścia poza heavy-rockową konwencję wydawał się The Mule, kojarzący się z muzyką indyjską i jazzującą partią perkusji, ale równiez popadał w rytmiczną mieliznę w swojej środkowej części. Wynikiem był więc album o podejrzanej jakości jako całość, nierówny, szarpany w wielu stylistycznych kierunkach. Wielu fanów nie kryło rozczarowania, czekając na kontynuację mocniejszego uderzenia - w ich opinii płyta miała w sobie wiele z bezładnego lotu meteora. Warto było docenić jedynie skłonność muzyków do poszukiwań. W Wielkiej Brytanii krążek wspiął się wszakże na sam szczyt listy bestsellerów, choć ostatecznie osiągnął nakład niższy niż [5].
We wrześniu 1971 Deep Purple ruszyli w kolejną trasę na Wyspach, wystąpili też w Austrii. Natomiast w październiku znowu udali się do USA, ale po kilku koncertach tournee zostało przerwane, ponieważ Gillan zachorował na zapalenie wątroby. Początkowo planowano, by za mikrofonem stanął Glover, ale po czteroosobowym występie w Chicago okazało się, że basista nie podoła obowiązkom wokalisty. W grudniu 1971 formacja wyjechała do Montreux w Szwajcarii, by tam nagrać kolejny album. Tym razem nie chciała pracować w studiu, wynajęła więc salę koncertową w budynku kasyna, w której swego czasu grała oraz ruchome studio należące do The Rolling Stones. Nazajutrz po przybyciu stojące nad Jeziorem Genewskim kasyno spłonęło podczas zamykającego sezon koncertu Franka Zappy. Zdarzenie to Gillan opisał później w tekście Smoke On The Water. Deep Purple przenieśli się więc do pobliskiego teatru "Pavillion", ale okazało się, że muzyka zakłócała nocny wypoczynek mieszkańców sąsiednich domów. Ostatecznie więc zdecydowano się nagrywać w korytarzach zamkniętego na zimę "Grand Hotel". Tym razem zamierzano szybko uwinąć się z robotą, aby powstała płyta tchnąca aurą spontaniczności i nie tak wymęczona jak poprzednia. Repertuar powstał w ciągu dwóch tygodni, a [7] ukazał się 1 marca 1972, promowany singlem Never Before / When A Blind Man Cries. Album okazał się największym sukcesem komercyjnym i artystycznym Deep Purple, rozchodząc się w ponad trzech milionach egzemplarzy. Formacja powróciła tym razem do koncepcji z okresu [5], przedstawiając spójny materiał heavy-rockowy pełen solowych popisów poszczególnych muzyków. Słynny Smoke On The Water, ze swym wyeksponowanych i charakterystycznym riffem, nie oddawał wizerunku całości. Reszta kawałków miała dynamiczną naturę - fantastycznie motoryczny Highway Star zawierał zdaniem dziennikarzy "Guitar World" najlepsze solo w całej karierze Blackmore`a. Zwracała uwagę smakowita integracja gitarowego i organowego współbrzmienia w riffach, a całość sprawiała wrażenie doskonałej rockowej maszyny w pełnym biegu. Melodyjny Maybe I`m A Leo czy fantastyczny Pictures Of Home kontrastowały z zamerykanizowanym Never Before, posiadającym bluesowy luz Lazy oraz dotyczącym balu na Marsie Space Truckin`. Jednocześnie kompozycjom nadano jednolity wyraz, odarty z niepotrzebnych wtrętów i dygresji, dzięki czemu zyskały one na zwartości, mocy i dynamice. To było muzyczne arcydzieło bez słabych punktów, choć niektórzy zaślepieni krytycy zarzucali [7] pewną wynikającą z tytułu mechaniczność. W 1997 zremixowaną i lżejszą w wyrazie wersję płyty dołączono do jubileuszowej reedycji, zawierającej też bonus w postaci When A Blind Man Cries. Był to wtedy zabieg kontrowersyjny i niepotrzebny, gdyż klasyczna wersja albumu na trwałe bowiem wpisała się w historii rocka. Sam Smoke On The Water doczekał się w 1989 niezwykłej przeróbki pod szyldem "Rock Aid Armenia" odegrany przez zespół gwiazd (m.in. Gillan, Blackmore, Bruce Dickinson, Bryan Adams, Tony Iommi, David Gilmour, Brian May, Keith Emerson, Chris Squire), a dochód ze sprzedaży płyty z tym nagraniem przekazano ofiarom poszkodowanym podczas trzęsienia ziemi w Armenii.
Ritchie Blackmore
BLEDNĄCA PURPURA W CIENIU JAPOŃSKIEJ CHWAŁY
W 1972 grupa intensywnie koncertowała na całym świecie. Przede wszystkim odbyła kilka wielkich tras po USA i Kanadzie, ale w marcu przerwano ją, gdy Blackmore zachorował na zapalenie wątroby, a z usług zaangażowanego na jego miejsce Randy`ego Californii z zespołu Spirit zrezygnowano po jednym koncercie. Nikt nie był w stanie zastąpić Ritchiego. Po powrocie gitarzysty w maju koncertowano aż do grudnia. W tym czasie purpurowi przetoczyli się przez Wyspy Brytyjskie, Niemcy, Skandynawię, Włochy i Francję, a także po raz pierwszy zawitali do Japonii. Tamtejsze trzy występy w Tokio i Osace zagrane w dniach 15-17 sierpnia 1972 zostały zarejestrowane i udokumentowane na [8], prawdopodobnie najlepszym albumem koncertowym wszechczasów w historii muzyki rozrywkowej, wydanym 4 grudnia 1972 przez wytwórnię Warner Bros. Płyta zawierała kawałki wyłącznie z trzech ostatnich wydawnictw, za to w brawurowo rozbudowanych wersjach, wzbogaconych o śmiałe popisy solowe. Koncertówka spowodowała prawdziwe purpurowe szaleństwo, a w USA sprzedawała się lepiej niż [7] pomimo wyższej ceny. Mimo lekkiego zapalenia oskrzeli Gillan dał tu prawdziwy wokalny popis, a pozostali zaprezentowali się jako prawdziwe gwiazdy. Udało się przekazać szczególną atmosferę japońskich występów, klimat obustronnej sympatii i ekscytacji. Hard rockową wspaniałość Smoke On The Water można było tak naprawdę docenić dopiero po wysłuchaniu nowej wersji. The Mule był właściwie pretekstem do perkusyjnego popisu Iana Paice`a. W blisko 20-minutowym Space Truckin` Jon Lord zaprezentował "kosmiczne" solo organowe oparte na motywach Los Angeles Colosseum, a Blackmore - "wiolonczelową" zagrywkę na wzór studyjnego Fools. W nowej szacie Highway Star nabrał mocy z przepysznymi fajerwerkami Blackmore`a. W Child In Time krzyk Gillana świdrował uszy, przetaczając się po słuchaczach jak walec, a Strange Kind Of Woman zasłynął z wokalno-gitarowego dialogu. W końcu Lazy znów należał do Lorda i jego Hammondów, żeby płynnie przejść w boogie na tle harmonijki Gillana. Ciekawostką był fakt, że w 2007 zespół Dream Theater podczas koncertów w Japonii odegrał [8] niemalże nuta w nutę. W 1993 ukazało się trzykompaktowe wydanie purpurowej koncertówki z niemal pełnym zapisem trzech występów. Z kolei w 1997 rynek ujrzała dwupłytowa zremasterowana wersja o trzy bonusy: Black Night, Speed King i cover Little Richarda Lucille. Warto podkreślić również, że 23 listopada 1972 na jednym z amerykańskich koncertów ktoś strzelił z Magnum .38 do grającego Iana Paice`a (kula minęła go podobno o włos).
Mimo napiętego planu występów grupa znalazła w lipcu 1972 czas, by przystąpić do nagrania [9]. I tym razem sesję zorganizowała nie w studio, ale zwykłej willi na peryferiach Rzymu. Niestety na miejscu okazało się, że muzycy byli tak skłóceni, że o porozumieniu nie było mowy. Najpoważniejszy był konflikt między Gillanem i Blackmore`m - pierwszy pragnął trzymać się ścieżki wytyczonej na [5] i [7], natomiast drugi opowiadał się za zmianami i bardziej śmiałym penetrowaniem rejonów dotychczas nie zbadanych, na wzór [6]. Obaj też coraz częściej krytykowali wzajemnie swoje umiejętności. Doszło do tego, że podczas 10-dniowej sesji w Rzymie, Blackmore nie zgodził się na zamieszkanie z pozostałą czwórką, co bardzo utrudniło wspólną pracę. Tylko jeden z zarejestrowanych wtedy utworów - Woman From Tokyo - trafił później na płytę. Z kolei Painted Horse ukazał się dopiero w 1977 na składance "Powerhouse", gdyż Blackmore zażądał od Gillana, by poprawił on swoją partię, na co ten się nie zgodził. Deep Purple podzielili się wtedy na dwa obozy: Glover i Paice poparli Blackmore`a, a Lord - Gillana. Sesję przerwano, a przyszłość zespołu stanęła pod znakiem zapytania - zwłaszcza że Blackmore od dawna rozważał decyzję o rozstaniu, był już nawet zaangażowany w formowanie nowej grupy Baby Face - z Paice`em i Philem Lynottem z Thin Lizzy. Ale to Gillan nie wytrzymał napiętej atmosfery i w końcu sierpnia 1972 poinformował, że odchodzi z Deep Purple. Na prośbę pozostałych zgodził się jednak zostać jeszcze do czerwca 1973, aby Purpurowi mogli się wywiązać ze wszystkich podjętych wcześniej zobowiązań i w międzyczasie wyprodukował bardzo dobry, ale całkowicie dziś zapomniany jedyny album Jerusalem (wspomógł też muzyków tej grupy później pod ich nowym szyldem Pussy).
W październiku 1972 formacja zamknęła się w starym studiu we Frankfurcie i tam dość szybko, mimo wyczerpania działalnością koncertową i zniechęcenia sporami, dokończyła pracę nad [9]. Płyta ukazała się w USA 26 stycznia 1973 (w Wielkiej Brytanii w marcu). Pomimo kilku udanych kompozycji w dawnym heavy-rockowym stylu - jak nastawione na szerszą widownię Woman From Tokyo czy Rat Bat Blue - była dość bladym odbiciem wcześniejszych osiągnięć. Ten drugi utwór zresztą mógł służyć za przykład jak najbardziej efektywnego wykorzystania riffu w muzyce rockowej. Jednak z takich kompozycji jak Super Trouper czy uduchowionego Our Lady czuć było zmęczenie i cofanie się do bluesowych źródeł. Muzyka nie tylko złagodniała, ale też "stępił się pazur" w podawaniu nośnych melodii. Materiał zawierał ponadto zbyt wiele wyraźnych powtórek z przeszłości, niemal autoplagiatów. Całkiem znośny i przedstawiony w pastelowych barwach Mary Long sprawiał wrażenie odpadu z [6], a w Smooth Dancer zastosowano cytaty ze Speed King (utwór był zawoalowanym portretem Ritchiego autorstwa Gillana). Nawet improwizacje Lorda i Blackmore`a stanowiły jedynie cień tego co zaprezentowali na poprzednich longplay`ach. Nadanie bluesowego odcienia Place In The Line stworzyło utwór przesycony pomysłami najróżniejszymi i zaczerpniętymi z różnych gatunków muzycznych. Akurat w tym wypadku numer był niezwykle bogaty w treść i takich połączeń rytmów czy wykorzystania organów nie było na [7]. Z tej ponad 34-minutowej płyty niemal w ostatniej chwili wycięto dość udany Painted Horse. Po raz kolejny wykonany na doskonałym poziomie album nie przyniósł spodziewanych przez wytwórnię EMI hitów, które unieśmiertelniłyby ten materiał. W dodatku całość odarto ze swego rodzaju monumentalizmu, który cechował każde dotychczasowe nagrania z Gillanem. Pod względem technicznym purpurowi nadal stanowili zwartą i doskonale naoliwioną maszynę. Pierwsza połowa 1973 upłynęła grupie na koncertach - w styczniu zagrano w Niemczech i Holandii, w lutym w Skandynawii i Wielkiej Brytanii, w marcu we Włoszech, Austrii, Francji, Szwajcarii i Belgii, od kwietnia do czerwca w USA i Kanadzie, w czerwcu także w Japonii. Występ 29 czerwca 1973 w Osace był pożegnaniem Iana Gillana, a zaraz potem na żądanie Blackmore`a wyrzucono też całkowicie zdezorientowanego Rogera Glovera. Basista wpierw zagrał na solowym debiucie Dana McCafferty`ego (frontmana Nazareth), a później dołączył do Rainbow i grał w zespole Blackmore`a w latach 1979-1983. Gillan podjął działalność solową, zaśpiewał także na Born Again Black Sabbath w 1983. Ian Paice odpoczął chwilowo od skłóconych kolegów nagrywając z Dougiem Yule`m płytę Squeeze The Velvet Underground (album tak naprawdę nie miał z VU nic wspólnego, Yule po prostu ukradł nazwę i zrealizował krążek solowy).
Klasyczny skład, od lewej: Roger Glover, Jon Lord, Ian Gillan, Ian Paice i Ritchie Blackmore w jednym ze swych kapeluszy
NADCIĄGAJĄCA BURZA - CZASY COVERDALE`A I HUGHESA
W lipcu Blackmore, Lord i Paice zaprosili do współpracy Glenna Hughesa (ur. 21 sierpnia 1951), ex-basistę Trapeze. W sierpniu przesłuchano wokalistę Davida Coverdale`a (ur. 22 września 1951), którego przyjęto mimo pewnych zastrzeżeń. Nowy śpiewak pracował wcześniej w sklepie z ubraniami, ale posiadał głęboki bluesowy głos do którego purpurowi fani musieli się niestety przyzwyczaić. Był to szczyt popularności Deep Purple, a sprzedaż płyt osiągała rekordowe ilości. We wrześniu 1973 nowy skład rozpoczął próby w wyciszonej dywanami kamiennej piwnicy walijskiego zamku Clearwell, gdzie Black Sabbath zakończyli właśnie pracę nad Sabbath Bloody Sabbath. W listopadzie 1973 nagrano w nowo wybudowanym centrum konferencyjnym w Montreux [10], wydany 15 lutego 1974. O ile Hughes okazał się średniej klasy basistą i fatalnym (wówczas) wykonawcą wokali pobocznych, to Coverdale zdumiał i niektórych wręcz zachwycił. To był inny głos niż Gillana, bez wysokich ekstatycznych okrzyków, orbitujący w średnich rejestrach, plastyczny i uduchowiony manierą bluesowo-soulową. Deep Purple powrócili w nieco prostszych formach, ale bardziej masywnych i dążących do hard rockowego celu bez zakrętów i nadmiernych ozdobników. Pojawiła się energia, jakiej na albumie poprzednim wyraźnie zabrakło. Wszystko otwierał buchający żarem Burn, oparty na riffie standardu jazzowego Fascinating Rhythm Glenna Millera. Zaprezentowane w nim skomasowane popisy Lorda i Blackmore`a zapierały dech w piersiach, przy czym Lord w znacznej mierze porzucił wcześniej stosowane patenty na rzecz wykorzystania klawiszy jako jedynie wsparcia dla gitarowych natarć. Nie dla wszystkich przeznaczony był osadzony w ciężkich riffach Sail Away, ze świetną wyważoną rytmiką i smakowitymi marzycielskimi wokalami. Wesoły zawadiacki Lay Down, Stay Down serwował wirtuozerskie przejścia Iana Paice`a, który przechodził tutaj wręcz samego siebie. Także Ritchie wyczarował w tym numerze jedną ze swoich najlepszych solówek. Czym dla [6] był Fools, tym dla nowego krążka był You Fool No One - pomimo różnicy temp zastosowano podobny klimat, oddalony od swobodnej rockowej zabawy czy heavy-rockowego niszczenia pędem. Ten utwór niepokoił, wymagał jakby dalszego ciągu, który dopisywano w jego rozbudowanych koncertowych wersjach. Po raz pierwszy w tym kawałku ujawniły się tak mocno fascynacje Hughesa soulem i funkiem. Ponad 7-minutowy Mistreated nawiązywał w pewnym stopniu do Child In Time, choć jednocześnie i mocno się różniąc bluesowym fundamentem i dużym ładunkiem smutku. Numer szybko stał się żelaznym punktem koncertów, a po latach zaliczono go absolutnej klasyki. Pojawiał się potem i na koncertowych albumach Rainbow z wokalem Dio i w repertuarze Whitesnake. Od całości odstawały 3 kompozycje: rockowo rozbujany What`s Goin` On Here (napisany bardziej pod Gillana niż Coverdale`a), głupawo podskakujący Might Just Take Your Life i w końcu duże potknięcie w postaci instrumentalnego bolerowego A 200, w którym Lord po raz pierwszy wykorzystał syntezator. Nawet jeśli miał to być muzyczny szkic, a nie zamknięty utwór, to sprawiał naprawdę kiepskie wrażenie. Świetna produkcja uwypukliła brzmienie wszystkich instrumentów, które stało się mocniejsze i bardziej wyraziste. Okładkowy żart - płonące świeczki w kształcie głów muzyków - nasuwał na myśl pogański obrzęd pogrzebowy. Muzycy mieli coś do udowodnienia - zarówno sobie, jak i milionom fanów na całym świecie. Nagrywając [10] stworzyli nowy świeży obraz zespołu, dający duże nadzieje na przyszłość. W porównaniu z wymęczonym poprzednikiem, słychać było po prostu radość ze wspólnego grania i w takiej atmosferze musiał po prostu powstać świetny materiał.
Nowy skład zadebiutował przed publicznością 8 grudnia 1973 w klubie "KB Hallen" w Kopenhadze. Zespół pragnął zachować w programie koncertów tylko kilka starych utworów, jak Smoke On The Water (z tekstem śpiewanym przez Coverdale`a w trzeciej, a nie jak w czasach Gillana w pierwszej osobie), Space Truckin` i Highway Star. Jeszcze w tym samym miesiącu oraz w styczniu 1974 ekipa dała kilka występów w Szwecji, Belgii, Niemczech i Francji. W marcu i kwietniu odbyła wielką trasę po USA, m.in. 6 kwietnia wystąpiła przed ponad 300 000 fanów jako główna gwiazda wielkiego festiwalu "California Jam" na autostradzie w Ontario (purpurowych poprzedzali Emerson, Lake & Palmer, The Eagles i Black Sabbath), a koncert został udokumentowany filmem telewizji ABC, na którym widać jak Blackmore "atakuje" gitarą kamerzystę (w 1996 także płytą California Jamming - Live At The Ontario Speedway). W końcu kwietnia Deep Purple ruszyli na tournee po Wielkiej Brytanii. Wkrótce potem muzycy znowu udali się do zamku Clearwell, by popracować nad nowym repertuarem. W krótkim czasie skomponowali tak wiele utworów, że rozważali pomysł nagrania albumu dwupłytowego, do czego jednak nie doszło. W grupie na plan pierwszy zaczęli się wtedy wysuwać ciągnący w stronę bluesa Coverdale oraz opowiadający się za soulem i funkiem Hughes. Mniej aktywny w tym czasie Blackmore nie był z tego zadowolony i to on storpedował ideę dwóch płyt. Sesję zorganizowano w sierpniu 1974, po występie na festiwalu w Rimini we Włoszech. Nagrania rozpoczęto w Monachium, a ukończono w Los Angeles, w tym czasie muzycy przenieśli się do Kalifornii, aby uniknąć płacenia wysokich podatków. W grupie znowu doszło do konfliktu - tym razem między Coverdale`em i Hughesem, toczącymi prawdziwą wojnę o rolę głównego wokalisty. Zmaganiom tym z niesmakiem przyglądał się Ritchie, coraz mniej angażujący się we wspólną pracę, zwłaszcza że koledzy nie przystali na jego propozycję nagrania utworu Black Sheep Of The Family zespołu Quatermass.
W rezultacie wydany 6 grudnia 1974 [11] miał mało wspólnego z przeszłością Deep Purple. Ukłonami w stronę dawnych fanów wydawały się jedynie świetny Stormbringer i Lady Double Dealer. Te dwa kawałki świetnie połączyły typowe purpurowe brzmienie i charakterystyczną rytmikę ze słodszą melodią duetu wokalnego Coverdale-Hughes. Pozostałe kompozycje były świadectwem poszukiwań - znalazły się wśród nich zarówno rzeczy bardziej przekonujące jak przepiękna akustyczna ballada Soldier Of Fortune z melotronowym tłem Lorda, jak i zupełnie nieudane owoce flirtu z komercyjną muzyką murzyńską (Hold On, You Can`t Do It Right). Ballada Holy Man przypominała późniejsze dokonania Bad Company, zresztą sam Coverdale niejednokrotnie przyznawał się do wielkiego wpływu, jaki wywarł na jego karierę głos Paula Rodgersa. The Gypsy emanował magią Wishbone Ash, a Love Don`t Mean A Thing stanowił mało strawny mix pop/rocka. To wzbogacenie stylów było jedynie iluzją, gdyż do tej pory Deep Purple sami wytyczali kierunki i tworzyli style. We mdły sposób, z plumkającymi klawiszami i nijaką grą Blackmore`a, purpurowi popadli w stan pastoralnego ugrzecznienia. Niektórych fanów ten album intrygował, większość jednak odrzucił. Najmocniejszym punktem zespołu okazał się głos Coverdale`a, ale już wspomagający go Hughes wypadł kiepsko. Płyta pozostawiła uczucie niedosytu i rozczarowania, a jednocześnie dwie niezwykłe kompozycje, które nie pozwalały tego albumu całkowicie przekreślać. W 2009 ukazała się zremasterowana edycja w 35 rocznicę wydania oryginału (zawierała 5 bonusów, w tym 4 remixy autorstwa Glenna Hughesa). Ciekawostka: niezłą wersję Stormbringer zaśpiewali Grzegorz Kupczyk i Ewelina Flinta podczas koncertu 25 kwietnia 2008 w Lublinie z okazji 40-lecia istnienia Deep Purple (video dostępne na YouTube).
Od lewej: Glenn Hughes, Ritchie Blackmore, Ian Paice, Jon Lord, David Coverdale
Zaraz po nagraniu krążka, grupa dała pod koniec sierpnia kilka koncertów w Stanach, we wrześniu grała w Niemczech, a w listopadzie i grudniu odbyła wielką trasę po USA i Kanadzie. W styczniu 1975 była gwiazdą festiwalu "Sunbury Music" w Melbourne w Australii, gdzie napotkała po raz pierwszy zdobywający dopiero popularność AC/DC. Ostatnie koncerty tej trasy zagrano 4 kwietnia 1975 w austriackim Graz, 5 kwietnia - w niemieckim Saarbrücken, a 7 kwietnia 1975 w Paryżu. Wszystkie trzy zarejestrowano, a nagrania te wypełniły później dwa albumy - [13] oraz wydany w 1996 Deep Purple Mark III - The Final Concerts. Następnie panowie zrobili sobie kilkumiesięczną przerwę, po której do zespołu nie wrócił już Blackmore, który już od początku roku w wolnych chwilach pracował w studiu z własnym zespołem nazwanym później Rainbow. Bez niego muzycy spotkali się na serię prób w sali Hollywood, gdzie składowali instrumenty i sprzęt. Chociaż Lord i Paice byli gotowi rozwiązać Deep Purple, ulegli w końcu namowom Coverdale`a i Hughesa, by znaleźć nowego gitarzystę i kontynuować działalność. W czerwcu 1975 do składu dołączył Tommy Bolin (właśc. Thomas Richard Bolin, ur. 1 sierpnia 1951), były muzyk Zephyr, James Gang i Moxy. Nowy nabytek najlepiej rozumiał się z Hughesem, gdyż podobnie jak i on skłaniał się ku muzyce bliskiej soulowi i funkowi. Całkiem dobrze czuł się też jednak w heavy-rockowej konwencji, od lat decydującej o obliczu Deep Purple, a ponieważ aż kipiał od pomysłów, w krótkim czasie zdominował resztę. To Bolin właśnie miał się wkrótce okazać głównym kompozytorem nowego repertuaru.
W sierpniu 1975 Deep Purple nagrali w monachijskim studio [12], który został wydany 10 października 1975. Stanowił kompromis między różnymi zainteresowaniami poszczególnych muzyków. Zawierał zarówno udane utwory heavy-rockowe (Comin` Home, Love Child), pierwiastki jazz rocka w stylu Mahavishnu Orchestra (instrumentalny Owed To `G`) oraz piosenki o soulowym klimacie - mniej (This Time Around) lub bardziej udane (You Keep On Moving) - wzorowane niemal na przebojach Steviego Wondera czy The Temptations. Ciekawym kawałkiem był Dealer z tekstem krążącym wokół tematu narkotyków, z którymi wówczas problem mieli Hughes i Bolin (ten drugi zaśpiewał nawet kilka wersów). To była komercyjna katastrofa i ten jedyny krążek czwartego składu przeszedł w Wielkiej Brytanii niezauważony. Wydawało się, że bez Gillana i Blackmore`a, Deep Purple nie mieli prawa istnieć. Wokół tego materiału nagromadziła się jakby złowieszcza aura, pełna duchoty i mroku. Sam Bolin nie był słabym gitarzystą, ale do purpurowych nie pasował. Można to było usłyszeć na [14], pełnym jego kompromitujących zagrań, słabiutkich solówek i licznych pomyłek. Ale [12] w dużej mierze okazał się właśnie jego płytą.
Skład z Bolinem zadebiutował przed publicznością w listopadzie koncertem w Honolulu na Hawajach. Jeszcze w tym samym miesiącu cała piątka dotarła do Nowej Zelandii i Australii, a na początku grudnia dała dwa koncerty w Dżakarcie w Indonezji. Tam doszło do tragedii: jeden z towarzyszących grupie ochroniarzy, Patsy Collins, został zamordowany (wrzucono go do szybu hotelowej windy), prawdopodobnie przez organizatorów, pragnących zastraszyć muzyków, aby nie wypłacić im 750 000 dolarów honorarium. Policja szukała winnych w kręgu Deep Purple, a Hughes został nawet czasowo zatrzymany. Sprawy nigdy nie wyjaśniono do końca. Podczas tego tournee do muzyków dotarło, że Bolin, na którego tak bardzo liczyli, jest narkomanem. W Indonezji zażył zanieczyszczoną heroinę i w rezultacie stracił częściowo władzę w lewym ramieniu. W następnych tygodniach, podczas koncertów w Japonii i Hongkongu, grał w bardzo uproszczony sposób. Od stycznia do marca 1976 formacja występowała w USA, a lutowy występ w Long Beach udokumentowano w 1995 nieoficjalną podwójną koncertówką On The Wings Of A Russian Foxbat (znaną także jako Live At Long Beach 1976 albo King Biscuit Flower Hour). W marcu kwintet dał kilka koncertów w Wielkiej Brytanii, a po występie 15 marca 1976 w Liverpoolu drogi muzyków się rozeszły. Coverdale od dawna myślał o odejściu, dość miał także Paice. Obaj z trudem znosili zachowania nieustannie zamroczonego narkotykami Bolina oraz odnoszącego się z dużą pogardą do dotychczasowego dorobku Hughesa. Tommy Bolin wprowadził nawet do programu purpurowych koncertów kompozycje ze swojej solowej płyty Teaser, kompletnie już nie przystające do stylu formacji. 6 lipca 1976 Deep Purple oficjalnie zakończyli działalność. Coverdale kontynuował karierę jako solista, a później zyskał komercyjny sukces z Whitesnake. Klawiszowiec i perkusista powołali do życia wpierw Paice Ashton Lord, następnie obaj (choć osobno) dołączyli do Whitesnake (ten drugi też bębnił na czterech płytach Gary`ego Moore`a). Hughes wrócił do Trapeze, zagrał na Run For Cover Gary`ego Moore`a w 1985, przyjął zaproszenie do Black Sabbath, zaśpiewał na dwóch pierwszych albumach Phenomena, grał w Hughes/Turner Project, Voodoo Hill, Iommi, Black Country Communion, California Breed (California Breed w 2014) i The Dead Daisies (Holy Ground w 2021 i Radiance w 2022). Nagrał też serię płyt solowych, zwykle ocierających się o funk i soul. Tommy Bolin zmarł z powodu przedawkowania narkotyków 4 grudnia 1976 w Miami na Florydzie w wieku 25 lat - w jego moczu znaleziono ślady morfiny, kokainy, lidokainy oraz etanolu.
Podczas 8-letniego zawieszenia działalności wydano mnóstwo składanek, bootlegów i albumów koncertowych. Z tych ostatnich warto wymienić trzy. Wydany w październiku 1976 przez wytwórnię EMI bardzo dobry [13], zawierał zaledwie 5, za to bardzo rozbudowanych kawałków, m.in.: ponad 11-minutową wersję Mistreated czy blisko 17-minutowy You Fool No One. Tytułem nawiązywał do klasycznej już [8] - nie dorównywał jej jednakże. Kompozycje ciekawie przearanżowano, a pewni siebie Lord i Blackmore przechodzili tutaj samych siebie. Na szczęście Glenn Hughes niemal całkowicie skupił się na basie, a Coverdale nawet nie starał się śpiewać pod Gillana. Wydany w marcu 1977 [14] zawierał występ z 15 grudnia 1975 z japońskiego "Budokan". W tamtym okresie koncerty Deep Purple przestały być elektryzującymi i pełnymi mistrzowskich popisów spektaklami. Ten album wart jest jednak przesłuchania, gdyż udowadnia jak fatalnie prezentowała się wówczas grupa na żywo. Tamtego wieczoru Coverdale nie miał najlepszego dnia, Hughes rozdzierająco fałszował, ale najgorzej wypadł Bolin - gitarzysta miał częściowo sparaliżowane przedramię po wstrzyknięciu sobie narkotyku. Z kolei w skład dwupłytowego [15] weszły dwa osobne występy dla BBC z 1970 i 1972, oczywiście z Gillanem za mikrofonem. Ciekawostką tego wydania była koncertowa wersja Lucille.
Od lewej: Tommy Bolin, Glenn Hughes, Jon Lord, David Coverdale, Ian Paice
DOM BŁĘKITNEGO ŚWIATŁA
27 kwietnia 1984 Tommy Vance w swoim programie "Rock Show" ogłosił, że Deep Purple zreaktywowali się w najsłynniejszym składzie: Gillan-Blackmore-Lord-Glover-Paice. Fani byli w niebo wzięci, rozdzwoniły się telefony, z ust do ust przekazywano sobie niesamowita informację. Nikogo nie interesowało, że przez to zakończyły działalność Rainbow, Gillan i poniekąd Whitesnake. Wszystko zaczęło się od delikatnego, aczkolwiek wzajemnego komplementowania się na łamach mediów między Ianem i Ritchie`m. W styczniu 1983 Gillan - przemęczony jak mówił pracą we własnym zespole - skontaktował się z Lordem i Paice`m. Dwaj ostatni wykazali co prawda zainteresowanie, ale konkretnych decyzji nie podjęto. Blackmore nadal się wahał, trzymając Glovera blisko siebie. W połowie roku Gillan złożył Ritchiemu niespodziewaną domową wizytę - gitarzysta był bardzo zaskoczony, ale gościa z domu nie wyrzucił. Przy sporej ilości alkoholu, panowie wyjaśnili sobie wiele z dawnych lat. Pierwsze lody zostały przełamane. Tamten okres nie był udany dla Gillana, który po latach udanych solowych płyt, zaczął bez opamiętania topić troski w whisky. Przykładowo niemieccy fani długo nie mogli wybaczyć mu koncertu z października 1980 z Norymbergii. 22 000 słuchaczy czekało w hali na świetną muzykę, tymczasem doczekali się Iana demolującego kolumny odsłuchowe na scenie i rzucającego w pijanym szale głośnikami. W końcu obraził publiczność wrzeszcząc, że "pierdolony sprzęt jest zepsuty". Ten stan mieli niby wykorzystać muzycy Black Sabbath - Iommi miał wedle opowiastek spić Iana i zaproponować mu dołączenie do Sabbathów, a ten się zgodził, choć w zasadzie tego nie pamiętał. W rezultacie Born Again z 1983 wywołał mieszanie odczucia i odroczył plany reaktywacji Deep Purple na rok. Pałeczkę przejął zatem Jon Lord, który doszedł do wniosku, że granie w Whitesnake donikąd go nie doprowadzi. U purpurowych Jon był na pierwszym froncie, był jednym z pięciu równouprawnionych liderów. U Coverdale`a tymczasem czuł się jak muzyk wspomagający. Po latach twierdził, że grał tam tylko dlatego, by coś robić i nie zejść z rockowej sceny, na którą wkroczył przecież świadomie. Blackmore był rozdarty - pamiętał przecież czasy, kiedy wszyscy skakali sobie do gardeł, ponadto w tamtym czasie górę powoli zaczęło brać jego zafascynowanie muzyką średniowieczną i barokową. Wirtuoz w Rainbow był bezsprzeczną gwiazdą i liderem, a perspektywa wyrównania statusów w Deep Purple niepokoiła go. Ian Paice grał u Gary`ego Moore`a, ale nie było problemów by ściągnąć go z powrotem. Umówiona telefonicznie piątka muzyków spotkała się 18 kwietnia 1984 w biurze Thames Talent w Nowym Jorku - było to ich pierwsze wspólne doświadczenie tego typu od 1973. Zdecydowano się powrócić, a pierwsze jam session wypadło fantastycznie przy Back In The USA Chucka Berry`ego. Na kolejne spotkanie umówiono się w maju 1984.
Już na samym początku doszło do konfliktu między wokalistą i gitarzystą. Ian zażądał bowiem 50% udziału w tantiemach ze wszystkich nowych utworów, na co Ritchie się nie zgodził i w końcu wywalczył bardziej sprawiedliwy podział honorariów. Nie sprzyjał porozumieniu również fakt, iż obaj panowie zachowali osobnych managerów (pierwszego reprezentował Bruce Payne, zarazem impresario pozostałej trójki, a drugiego Phil Banfield). A jednak w lipcu i sierpniu, po kilku tygodniach pracy nad repertuarem, grupa nagrała w amerykańskim Stowe płytę o roboczym tytule "The Sound Of Music", ostatecznie przemianowaną na [16] i wydaną 12 listopada 1984. Deep Purple powrócili w epoce heavy metalu w pełnym rozkwicie - w momencie, kiedy NWOBHM wytworzyła nowy obraz muzyki ostrzejszej. Wrócili także w chwili, gdy określenie "hard rock" znaczyło już coś zupełnie innego niż dekadę wcześniej, a grupy amerykańskiego glamu i Scorpions wyznaczały ramy tej konwencji jako odmiany komercyjnej muzyki w mocniejszych brzmieniach. Na całe szczęście poszczególni muzycy purpurowych działali przez te wszystkie lata czynnie i aktywnie uczestniczyli w głównym nurcie, nagrywając znakomite płyty i wyznaczając trendy. Gillan eksperymentował z różnymi odmianami rocka w metalowej oprawie, Lord i Paice współtworzyli chwałę Whitesnake w pełnej bluesa przebojowości, a Blackmore z Gloverem - potęgę Rainbow. Większość fanów sądziła, że kwintet wróci do swoich korzeni lat 1970-1973, jednak te nadzieje okazały się spełnione tylko po części. Przez lata nieobecności wyrosło nowe pokolenie słuchaczy w dużej mierze wychowanych na heavy metalu jako graniu prostszym i nie tak formalnie rozbudowanym jak wczesne dokonania Deep Purple. Jako instytucja przynosząca wielki dochód, zespół musiał dostosować się po części do ich gustów i zainteresowań o ile nie chciał, by na jego koncerty przychodzili jedynie słuchacze w średnim wieku. Powstała płyta tradycyjna w formie dla muzyki lat 80-tych, ale równocześnie bardzo nowoczesna. Każdy z muzyków wniósł coś charakterystycznego od siebie, co było plonem własnych dokonań w ciągu tych 10 lat. Lord zaproponował inne brzmienie klawiszy - nie tak majestatyczne jak kiedyś, ale ekscytujące w formie i prostych treściach. Blackmore dodał czynnik prostej przebojowej chwytliwości, jaka cechowała późne Rainbow. W końcu najwięcej wniósł Gillan - wiele tematów, motywów i riffów było niczym innym jak transpozycją jego solowych pomysłów z lat 1976-1982, podanych oczywiście w sposób uproszczony i bardziej hard rockowy. Ta mieszanka wpływów, tendencji i potrzeby chwili zaowocowała płytą wybitną. Deep Purple w 1984 zachował szlachectwo nie tyle z powodu fantastycznego wykonania, co z powodu elegancji, z jaką całość wykonano. Panowie dołożyli do ówczesnego surowego i często prostodusznego hard rocka swoją elegancję oraz aranżacyjną inteligencję. Przejawiało się to głównie w nowocześnie podanych Perfect Strangers (pomysłowo ożywiony motywami orientalnymi) i Knocking At Your Back Door - tak wówczas nie grał nikt. Do porywania na koncertach wydawały się być idealne dynamiczne wymiatacze w stylu Nobody`s Home (w którym zespół najbardziej sięgnął do swoich korzeni) czy Meanstreak z potężnie zaznaczonym refrenem. Ballada Wasted Sunsets może nie dorównywała Soldier Of Fortune, ale spełniła swoje zadanie wzruszająca nowe metalowe pokolenie. Odrobinę szaleństwa i nieskrępowanej ostrej zabawy wyrażał Hungry Daze. Dośc często pomijaną perełką był A Gypsy`s Kiss z mocnymi wpływami Rainbow i najlepszą na płycie solówką Blackmore`a. Niestety, grupa nie ustrzegła się też hard rockowej powszedniości - mało sprecyzowany Under The Gun stał pomiędzy Anglią i Ameryką, nieco rozczarowując melodią i zbyt prostym wykonaniem. Forma Gillana była wyborna, a jego śpiew czysty i urozmaicony. Blackmore grał swoje z niezachwianym przekonaniem we własne boskie możliwości - momentami jakby nieobecny duchem, ale przez to jeszcze ciekawszy. Nie narzucała się perkusja Paice`a, która była zawsze tam gdzie potrzeba, a cichym bohaterem albumu był Roger Glover grając na basie z wielkim wyczuciem. [16] był zatem ostatecznie wzorem brzmienia na tamte lata i powrotem w chwale. Na wydanej w 1999 reedycji kompaktowej znalazły się dwa bonusy: Not Responsible oraz ponad 10-minutowy Son Of Alerik autorstwa Blackmore`a.
W listopadzie 1984 zespół koncertami w Nowej Zelandii i Australii rozpoczął trasę dookoła świata, obejmującą też USA, Kanadę, Japonię i kilka krajów europejskich. 28 czerwca 1985 zagrał koncert w Wielkiej Brytanii na festiwalu w Knebworth, udokumentowany w 1991 albumem "In The Absence Of Pink" Tournee zakończono w sierpniu 1985 występem dla 70 000 słuchaczy na festiwalu "Texas Jam" w Dallas. W marcu 1986 rozpoczęto w Massachusetts nagrywanie nowego krążka, który na tym etapie miał wiele imion, jak "Black And White", "The Acid Test" czy "It`s Not That Bad". Ostatecznie ukazał się 1 stycznia 1987 jako [17], a tytuł zaczerpnięto z wersu występującego w Speed King. Tym razem cud się nie powtórzył. Atmosfera zrodzona na fantastycznym poprzedniku gdzieś się rozwiała. Nasiliły się dawne animozje, a konflikt między Blackmore`m i Gillanem nabrał znowu takiej mocy, że właściwie nie było mowy o normalnej pracy. Jednym z punktów spornych był utwór Glovera i Gillana Mitzee Dupree, w którego tekście wokalista opisał swoją przygodę z amerykańskiej trasy z Black Sabbath. Blackmore uznał, że był to numer tak nieudany, że nie zgodził się na udział w nagraniu jego ostatecznej wersji i na płytę trafiła jedynie wersja demo. Po kilku miesiącach sesję przerwano. Glover i Gillan wyjechali wtedy do Greenwich w stanie Connecticut, gdzie w małym domowym studio próbowali dokończyć dzieła. Ale właściwym finałem pracy nad albumem była jesienna sesja w Monachium, dokąd Glover pojechał mixować nagrania, a gdzie w rzeczywistości ściągani pojedynczo muzycy dokonywali wielu dogrywek. Płyta znalazła zwolenników, ale zdecydowanie przeważali przeciwnicy. Mało swobodny wokal Gillana wypadał średnio w Bad Attitude, który dodatkowo cechował się brakiem pomysłu na ciekawe rozwinięcie. Co gorsza The Unwritten Law także był mało lotny - Blackmore próbował ratować kompozycję ciekawymi zagrywkami, ale nowoczesna oprawa klawiszowa nie przekonywała. Te utwory były zbyt proste i przewidywalne jak na Deep Purple, a to rozczarowanie sięgało niemal zenitu w Call Of The Wild. Tak oklepanego hard rocka purpurowi nie serwowali już od dawna. Prostota wyszła natomiast na dobre rozbujanemu Mad Dog, który miał być kolejnym koncertowym wymiataczem, na żywo granym nieco szybciej i ostrzej. Nareszcie słychać było plastyczność wokalu Gillana, za to tradycyjne solo Lorda wypadło niezbyt imponująco. Do tego momentu płyta była nadzwyczaj poprawna i nastawiona na jak najszerszą publiczność. Hard Lovin` Woman w zamyśle stanowić miał odpowiedź na podobnie zatytułowany kawałek z 1970. Nawet jeśli potraktować to jako pewien żart, to podobną przebojowość w rock`n`rollowych rytmach prezentowało wówczas setki innych zespołów. Wtręty z nie do końca poważnych dokonań Gillana nie przysłużyły się tym razem temu albumowi. W końcu The Spanish Archer niemal wynagradzał cierpienia - był to genialny numer, w którym całą piątka wzniosła się na wyżyny swych możliwości. Blackmore udowodnił swoją klasę, wspaniałe były także natchnione partie Lorda. Podobał się również niemal wyjęty z sesji [16] Strange Ways, zwłaszcza pod względem specyficznego transowego klimatu, który połączono z niemal dyskotekowym nowoczesnym rytmem. Wspomniany Mitzi Dupree też pretendował do miana przeboju - nieco wodewilowy, trochę poetycki i jakby przeznaczony dla artystycznej bohemy. W końcu dużo czadu zawarto w dynamicznym i zamaszystym Dead Or Alive, odegranym z dużą fantazją i dbałością o detale. Druga połowa płyty po części ratowała kwintet przed posądzeniem o nagranie gniota, ale kontrast był bardzo duży, także w stosunku do płyty poprzedniej. [17] zabrzmiał w znacznej mierze siłowo, prosto i mało ambitnie. Sami muzycy podczas prasowej premiery płyty zorganizowanej w grudniu 1986 w Montreux, bardzo chwalili nowe wydawnictwo, ale w późniejszych wywiadach (z wyjątkiem Glovera) wypowiadali się o niej zdecydowanie krytycznie. Wszystko niby ostrzej zagrano, ale łagodniej zaśpiewano. Głos Gillana zawsze wymagał wyeksponowania, a przynajmniej potraktowania na równi z instrumentem wiodącym. Tutaj był stłamszony, cofnięty niemal w drugi szereg. Nieprzypadkowo z kolei najwięcej słychać było gitarę Ritchiego. Całość podążyła w stronę zamerykanizowanego brzmienia.
W styczniu 1987 koncertami w Budapeszcie grupa rozpoczęła kolejną trasę dookoła świata. Znowu dotarła do wielu krajów europejskich, USA, Japonii i Australii. Pamiątką z tournee był wydany w lipcu 1988 [18], zawierający również nową studyjną wersję (właściwie wynik jam session) Hush, która ukazała się też na singlu. Ian Gillan zawsze nazywał ten album "kupą śmieci" i coś było na rzeczy, skoro był zbiorem kompozycji zarejestrowanych w różnych miejscach i w różnym czasie. Pomimo poddaniu obróbce studyjnej, kawałki nie tworzyły spójnej całości. W słuchaniu przeszkadzały przerwy między utworami, sam tylko Child In Time powstał ze zlepku dwóch koncertów. Brakowało atmosfery występów, radości grania i więzi łączącej muzyków z publicznością. Nie zmieniał tego faktu ani popisowy dialog Gillana z Blackmore`m w Strange Kind Of Woman, ani odśpiewany z fanami przy akompaniamencie Lorda Dla Elizy Beethovena. Improwizacje instrumentalne były "zbyt zimne", a partie wokalne - bez pasji. Na drugą połowę 1988 formacja planowała kolejną trasę, tym razem o szczególnym charakterze, bo podsumowującą 20 lat działalności. Zainteresowanie występami grupy okazało się jednak niewielkie i udało się zorganizować tylko pojedyncze koncerty - w sierpniu w USA u boku Aerosmith, we wrześniu we Włoszech, Niemczech i Danii, a w październiku w Hiszpanii. W obliczu niepowodzeń zaogniły się spory między odwiecznymi antagonistami. Atmosfera byłą tak gęsta, że Ian i Roger odcięli się od reszty na kilka tygodni, nagrywając pod szyldem Gillan / Glover nieprzyzwoicie paskudny album Accidentally On Purpose. Kiedy w listopadzie 1988 Deep Purple przystąpili do pracy nad nowym repertuarem, Gillan nie został zaproszony na wspólną sesję, a wkrótce potem powiadomiono go, że nie jest już członkiem zespołu. Wydawało się, iż purpurowi ponownie zakończą działalność, gdyż Blackmore nosił się z chęcią reaktywacji Rainbow. Jednak machina Deep Purple napędzana wielkimi pieniędzmi musiała funkcjonować dalej, a ktoś nowy i nieznany nie wchodził w rachubę. Jak się okazało Joe Lynn Turner (właśc. Joseph Arthur Mark Linquito, ur. 2 sierpnia 1951) także nie wyobrażał sobie dalszego przebywania w pobliżu Yngwiego Malmsteena i wybór padł właśnie na niego. W swoim czasie Joe wypłynął na szerokie wody właśnie w Rainbow, a potem śpiewał tu i ódzie budując swój wizerunek dobrego rzemieślnika śpiewającego coraz lepiej.
Wybór Turnera przyjęty został z dużym zainteresowaniem i na płytę oczekiwano z napięciem, a kiedy się pojawiła 23 października 1990 natychmiast podzieliła fanów na dwa obozy. Z jednej strony [19] potwierdzał obawy, że Purple stanie się mutacją Rainbow, pomimo utworów o zdecydowanie klasycznym szlifie. Z drugiej strony od początku było, że bez głosu i kompozytorskiego wkładu Gillana będzie to płyta inna niż poprzednie. Muzycznie krążek był rezultatem współpracy przede wszystkim Turnera, Blackmore`a i Glovera, a zatem reminiscencje stylu Rainbow z lat 1981-1983 były tu nieuniknione. Album przez niektórych nazwany został "Purple Rainbow" i faktycznie część numerów przypominała mix stylów obu grup, z głównym wskazaniem na Rainbow. Część miłośników korzennej Purpury nigdy tego zespołowi nie darowała. Z jednej strony album ugładzono, wypośrodkowano muzycznie i pozbawiono dotychczasowej reprezentatywności, z drugiej jednak zwrot ku melodyjnemu hard rockowi bez nadmiernej rozbudowy kawałków przypominał dwie poprzednie płyty z lat 1984-1987. Trzeba przyznać, że był to doskonały melodyjny materiał, dopracowany w szczegółach i pod tym względem - abstrahując od purpurowych czy tęczowych koneksji - bronił się świetnie sam. King Of Dreams brzmiał niczym zaginiony numer Rainbow z pierwszej połowy lat 80-tych, zagrany w średnim tempie z wyrazistym rytmem i bardzo melodyjnym przebojowym refrenem. Być może właśnie takich kompozycji zabrakło na albumach Deep Purple w okresie odrodzenia z Gillanem. W The Cut Runs Deep słychać było coś z A Gypsy`s Kiss z [16], z porywającym elementem i specyficzną nośnością, jaka cechowała Deep Purple w latach 70-tych. Nie za szybko, z ostrzejszym wokalem Turnera, aktywnością klawiszy Lorda w refrenie i niesamowitą zagrywką Blackmore`a, a druga część kawałka to wspaniały popis zgrania zespołu i wzajemnego uzupełniania się wszystkich muzyków. Blackmore na całej płycie skupił się tym razem na wyważonych solówkach bez specjalnej wirtuozerii i współtworzeniu jedności z klawiszami grającymi proste zwiewne motywy przeniesione z poprzedniej muzycznej epoki. W podobnym tempie wypadał Wicked Ways, po raz kolejny udowadniający dominację grania zespołowego. Fortunteller posiadał podwyższoną dawką nastroju przy zachowaniu typowego rytmu tego albumu, a rolę prawdziwie rzewnej ballady pełnił przepełniający smutkiem Love Conquers All, zrobiony na szeroki użytek singlowy. Lekko raził za to weselszy Breakfast In Bed, w którym każdy ciągnął tym razem w swoją stronę, a zespołowość w tworzeniu melodyjnej zwartej całości nieco sie rozmywała. Przesycony rock`n`rollem, bluesem i soulem Fire In The Basement wypadł wybornie z lekko chrapliwym miejscami wokalem Turnera, z muzycznym tłem stylizowanym na lata 70-te. Nieporozumieniem było umieszczenie Too Much Is Not Enough Turnera z jego solowej płyty, gdyż ten rockowy kawałek nie dorównywał utworom stworzonym wspólnie, ani poziomem kompozycji, ani melodyczną atrakcyjnością. Ten krążek posiadał właściwie tylko jedną wadę - był mocno nierówny, a jednak wart był docenienia. Nie najlepsza prasa wokół tej płyty spowodowała jednak, że nie cieszyła się ona popularnością. W lutym 1991 grupa rozpoczęła w czeskiej Ostrawie kolejną trasę, która przetoczyła się przez resztę Europy, USA, a nawet Izrael. 23 września 1991 po raz pierwszy zespół dotarł do Polski i wystąpił w poznańskiej "Arenie". Już wtedy jednak było wiadomo, że Turner musiał odejść, bo ortodoksyjni fani chcieli Gillana, a szefowie wytwórni RCA zakwestionowali nagrane w listopadzie w Orlando taśmy demo z nowymi numerami. Wytwórnia zażądała zaproszenia do współpracy Gillana i tak się też stało mimo zdecydowanych protestów ze strony Blackmore'a. Partie wokalne Turnera wykasowano, a na ich miejsce dograno nowe w wykonaniu Iana, który wcześniej postawił jednak wygórowane i klarowne warunki finansowe
Tak powstał [20], który wydano w lipcu 1993. W porównaniu z poprzednikiem wydawał się dokonaniem zdecydowanie bliższym klasycznych płyt Deep Purple. Zaczynało się mocnym uderzeniem w postaci tytułowego The Battle Rages On i lepszego początku nie można było sobie wyobrazić. Agresywny i sprawnie zagrany utwór pozytywnie nastrajał do dalszego słuchania. Niestety, zaraz Gillan i spółka fundowali zimny prysznic - mdły Lick It Up raził nazbyt ugładzonym zamerykanizowanym brzmieniem i na całe szczęście Anya wpisywał się w najlepsze dokonania w historii Deep Purple. Numer rozpoczynał orientalny riff klasycznej gitary, a potem następowała monumentalna zwrotka i kapitalny wręcz refren, w którym Gillan udowadniał dlaczego przez wielu uważany był za wokalistę wszechczasów. Talk About Love przynosił kolejny udany riff, cieszyły znajome dźwięki i dopracowane aranżacje. Nieco słabiej wypadły trącący popem Time To Kill oraz zbliżający się do bluesa Ramshackle Man, ale wszystko wracało do normy w A Twist In The Tale. Niewątpliwie niektórzy mogli uznać album nawet za udany, inni z kolei nazywali go "średnio ciekawą skamienieliną odegraną przez dinozaurów rocka". Nie było jednak wątpliwości, że nagrano go głównie dla pieniędzy. Album był przede wszystkim dziełem Gillana - rozkrzyczanego i wszechobecnego, który doskonale czuł się w kompozycjach brzmiących jak podrasowane wersje nagrań jego solowych projektów. Przyjmował pozę luzaka w swobodnym Ramshackle Man z piorunującym refrenem, dominował w Nasty Piece Of Work, cedził antywojenne slogany w kawałku tytułowym, ale też nieco przynudzał w muzycznie przeintelektualizowanym Solitaire. Nowy materiał wydawał się idealny na trasy i wypełnione tłumnie stadiony. Pozostali tym razem wydawali się jedynie ekipą podgrywającą głównemu gwiazdorowi.
BEZ BLACKMORE`A
Od lipca grupa znowu koncertowała na całym świecie - 31 października 1993 znowu dotarła do Polski, tym razem do Zabrza. Występy w Stuttgarcie, Monachium i Birmingham zostały zarejestrowane i wydane w listopadzie 1994 na koncertówce Come Hell Or High Water. W listopadzie 1993, w przededniu występów w Japonii, Ritchie Blackmore definitywnie rozstał się z Deep Purple i stanął znowu na czele Rainbow. Formacja ruszyła w dalszą trasę z gościnnym udziałem Joe Satrianiego, ale ostatecznie zaangażowała na ten etat Steve`a Morse`a, znanego z grupy Dixie Dregs. Ten skład zadebiutował przed publicznością 23 listopada 1994 w Mexico City. Wkrótce w studio w Orlando przystąpił do nagrania [21], który ukazał się w lutym 1996. Album był najbardziej udanym dokonaniem Deep Purple od czasów [16]. Pomimo absencji Blackmore`a, muzykom udało się tu przywołać ducha klasycznych dokonań i to nie tylko w riffowych hard rockowych utworach jak Cascades: I`m Not Your Lover, Somebody Stole My Guitar oraz Hey Cisco, ale też w kompozycjach o innym charakterze, jak rockowy walc The Purpendicular Waltz, nasycony atmosferą Wschodu Soon Forgotten czy wspaniałych balladach: Sometimes I Feel Like Screaming i Loosen My String (ten drugi z intrygującą przeciągającą się frazą gitary). Inwencja melodyczna, talent kompozytorski i błyskotliwa technika gry Morse`a spowodowały, że muzyk ten godnie zastąpił Ritchiego. Jako, że i reszta zespołu wzniosła się na wyżyny swoich możliwości, powstała płyta znakomita. Całość olśniewała oryginalnością pomysłów i ekscytowała mozaiką brzmień, jak choćby w przywołującym atmosferę swobodnego jam session z harmonijka ustną Rosa's Cantina. Weterani stworzyli piękny malowniczy krążek, mieniący się głębokimi purpurowymi barwami.
Grupa już w lutym 1996 ruszyła w pierwsze od dawna dłuższe tournee po Wielkiej Brytanii, by następnie ruszyć na podbój Europy (również Rosję. Estonię i Ukrainę). 2 i 3 czerwca formacja zagrała w Polsce - odpowiednio w Poznaniu i Katowicach. Występ w Paryżu z 17 czerwca - z gościnnym udziałem sekcji instrumentów dętych - udokumentowano [22], wydanym 9 czerwca 1997. To podwójne wydawnictwo zawierało zarówno klasyczne kompozycje Deep Purple w rodzaju Black Night, Speed King, Smoke On The Water, Fireball, ale także świetnie przyjęte utwory z ostatniego albumu. W końcu października grupa rozpoczęła tournee po Japonii, w listopadzie - po Kanadzie i USA, a w lutym następnego roku zagrała w Chile, Argentynie, Brazylii, Peru i Boliwii. W lipcu 1997 była obok Scorpions jedną z gwiazd festiwalu "Daytona Europe" w niemieckim Lahr, po czym odbyła krótką trasę dookoła świata, grając m.in. w Libanie. W grudniu zaś powróciła na tournee do USA, gdzie zagrała m.in. w chicagowskim "House Of Blues", a występ ten przerodził się w ceremonię zaślubin Steve`a Morse`a z Jacqueline Bianchi.
[23] nagrywano od września 1997 do lutego 1998 w Altamonte Springs na Florydzie. Nowy album w wielu aspektach stwarzał wrażenie wymęczonego, schematycznego i odartego z inwencji. W Wielkiej Brytanii sprzedał się zaledwie w ilości 15 000 egzemplarzy, z kolei jednak w Hiszpanii okazał się najpopularniejszym dokonaniem Deep Purple od 1984. Rozpoczynał go nijaki Any Fule Kno That, z niezbyt udanym eksperymentem w postaci melorecytacji Gillana. Także w kolejnym Almost Human nie występowało nic, co mogłoby przykuć uwagę słuchacza na dłużej. Ciekawie wypadła balladowa piosenka Don`t Make Me Happy pobrzmiewająca echem When A Blind Man Cries. Po lekkim zwolnieniu następowały dwa żywsze utwory - Seventh Heaven i Watching The Sky. Pierwszy z nich przynosił ciekawsze partie gitary i mocniejszą grę Iana Paice`a. Drugi był dość prostą kompozycją zbudowaną wokół kontrastów między ciszą, a ostrym rockowym graniem. Rewelacjami nie były także pozostałe kawałki, zlewające się w szarą muzyczną papkę, z której wyróżniał się jedynie She Was. Końcowy Bludsucker nie tylko przekręcał tytuł pierwowzoru, ale i dewaluował świetny kawałek z [5], przybierając go w mdłe aranżacyjne szaty. Tytuł krążka można było odczytywać jako "A-band-on", ale tak naprawdę niewiele z tego wynikało. Było to jedynie przeciętne rockowe rzemiosło o niesprecyzowanej atmosferze. Bez wzruszeń i większych emocji.
Kolejna trasa rozpoczęła się 1 czerwca 1998 w Stambule, a zakończyła 27 czerwca 1999 w niemieckim w Niemczech. I tym Deep Purple dotarli do Polski - 24 czerwca wystąpili w Katowicach. Koncert z 21 kwietnia 1999 z Melbourne został kilka miesięcy później udokumentowany albumem Total Abandon - Australia `98, opartym w większym stopniu na starszym repertuarze niż [22]. 25 i 26 września 1999, w 30-stą rocznicę prawykonania [4], formacja przypomniała dzieło Lorda w tym samym miejscu - londyńskim Royal Albert Hall, ale z inną orkiestrą (londyńską pod batutą Paula Manna). W programie znalazły się też utwory z płyt Jona Lorda, Iana Gillana, Rogera Glovera i Steve`a Morse`a, wykonane przez nich z towarzyszeniem różnych muzyków, m.in. Ronniego Jamesa Dio, Mickey`a Lee Soule`a, członków The Steve Morse Band i sekcji instrumentów dętych The Kick Horns. Ponadto grupa przypomniała kilka swoich klasycznych kompozycji w porywających i potężnie brzmiących wersjach wzbogaconych partiami orkiestry (Wring That Neck, Pictures Of Home, Ted The Mechanic, Watching The Sky, Sometimes I Feel Like Screaming i w końcu Smoke On The Water, wykonaną ze wszystkimi uczestnikami obu koncertów. W styczniu 2000 imprezę udokumentowano albumem Deep Purple In Concert With The London Symphony Orchestra.
25 sierpnia 2003 wydano nakładem EMI [24], pierwszy album Deep Purple bez Jona Lorda. Rozpoczynały go 4 utwory, które można uznać za średnio udane. Co prawda mógł się podobać Sun Goes Down, ale już kiepski Haunted zupełnie nie pasował do klasy formacji. Dużą niespodzianką był Walk On - spokojny, wyważony i niezwykle dojrzały. Tak jakby grupa mrugała do słuchacza, twierdząc: "Minęło tyle lat, a my próbujemy się zmieniać. Nie musisz nas słuchać, jeśli nie chcesz". Pictures Of Innocence rozbrajał bujanym wstępem z ciekawymi muzycznymi kontrastami. Poprzedzał najmocniejszy kawałek w postaci I`ve Got Your Number - esencję purpurowego hard rocka. Podobnie tytułowy Bananas uderzał nagle z niesamowitą mocą oraz niezłymi pojedynkami Morse`a i Airey`a. Zakręcony i nietypowy Doing It Tonight podkreślał wartość lepszą drugą część krążka. Album zamykała 87-sekundowa instrumentalna miniatura Contact Lost.
[25] ujrzał światło dzienne 24 października 2005 - aż trudno było uwierzyć, ale był on wynikiem kilku wejść do studia na przełomie 5 tygodni. Zresztą atmosfera jam session emanowała z każdego fragmentu tego wydawnictwa. Płyta brzmiała bardzo swobodnie, a Morse i Airey mogli się popisywać do woli. Zresztą ten drugi odcisnął największe piętno na większości kawałków. Nie dość, że jego organowe solówki "wpadały w ucho", to jeszcze zagrano je w różnych brzmieniach. Kakofonia dźwięków powoli przeradzała się w utwór Money Talks, co przypominało podobny chwyt zastosowany na [16]. W utworze tytułowym, prawdziwym purpurowym killerze, orientalny riff Morse`a wywoływał mrowienie na plecach. Ponownie w głosie Gillana zabrzmiała moc, znów Paice bębnił wspaniale, znów Deep Purple parli do przodu jako monolit z siłą wodospadu. Chwila uspokojenia nadchodziłą wraz z piękną balladą Clearly Quite Absurd. Na uwagę zasługiwały również żartobliwy Girls Like That, pulsujący Wrong Man, zagrany w iście hendrixowskim stylu Don`t Let Go czy "nerwowy" Junkyard Blues. Europejska edycja zawierała bonus MTV, a japońska - Things I Never Said.
8 kwietnia 2016 - o wiele lat za późno - Deep Purple dostąpili zaszczytu wstąpienia do Rock And Roll Hall Of Fame. Nie obyło się bez kontrowersji: miejsce w galerii przyznano Gillanowi, Blackmore`owi, Lordowi (nagrodę odebrała żona Vickie), Gloverowi, Paice`owi, Coverdale`owi, Hughesowi i Evansowi. Pominięto zupełnie Nicka Simpera, Joe Lynn Turnera, Steve`a Morse`a i Dona Airey`a. Gillan był wściekły, kiedy okazało się, że obecnemu gitarzyście i klawiszowcowi zabroniono wejścia na scenę podczas wręczenia statuetek, ale pozwolono grać na scenie. W dodatku podczas uroczystego wieczoru nie pojawili się Blackmore i Evans. Ten pierwszy poinformował, że zastanawiał się nad wspólnym występem z zespołem w czasie gali, lecz na jego obceność nie zgodził się manager Deep Purple Bruce Payne. Tymczasem prezes Rock And Roll Hall Of Fame stwierdził, że słowa Ritchiego były nieprawdziwie i dodał, że Payne nie byłby w stanie wpłynąć na usunięcie kogoś z listy nominowanych. W wywiadzie po ceremonii, Hughes wyznał, że on i Coverdale do końca wieczoru nie wiedzieli czy wyjdą na scenę (ostatecznie wyszli tylko po odbiór statuetek) i stwierdził, że była to podobno decyzja Gillana. W zasadzie ta nagroda przyniosła jeszcze więcej podziałów niż pożytku. [29] stanowił zbiór coverów, m.in. Fleetwood Mac, The Yardbirds i Cream.
Od lewej: Steve Morse, Roger Glover, Jon Lord, Ian Gillan, Ian Paice
Jon Lord wydał solowo: Gemini Suite w 1972, First Of The Big Bands w 1974, Windows w 1974 (z Eberhardem Schoenerem), Sarabande w 1976, Before I Forget w 1982, Pictured Within w 1998, Beyond The Notes w 2004, Boom Of The Tingling Strings & Disguises w 2008 oraz To Notice Such Things w 2010. W ostatnich latach życia zmagał się z rakiem trzustki. Zmarł 16 lipca 2012 w wieku 71 lat na skutek zatoru tętnicy płucnej. Ian Paice wydał trzy solowe DVD (Not For The Pro`s w 2002, Modern Drummer Festival w 2006 oraz Ian Paice And Friends: Live In Reading w 2007). Joe Lynn Turner śpiewał na trzech albumach Yngwie Malmsteena, w Hughes/Turner Project, Brazen Abbot, u Nikolo Kocewa, Sunstorm, The Jan Holberg Project i Rated X, podjął również aktywną karierę solową. Don Airey grał na przestrzeni lat w Black Sabbath, Iommi, Anthem, Divlje Jagode, Rainbow, Sinner, MSG, Whitesnake oraz u Glenna Tiptona i Ozzy`ego Osbourne`a. David Coverdale połączył jednorazowo siły z ex-gitarzystą Led Zeppelin, tworząc projekt Coverdale/Page. Siostra Iana Gillana założyła Pauline Gillan Band.
ALBUM | ŚPIEW | GITARA | ORGANY | BAS | PERKUSJA |
[1-3] | Rod Evans | Ritchie Blackmore | Jon Lord | Nick Simper | Ian Paice |
[4-9] | Ian Gillan | Ritchie Blackmore | Jon Lord | Roger Glover | Ian Paice |
[10-11,13] | David Coverdale | Ritchie Blackmore | Jon Lord | Glenn Hughes | Ian Paice |
[12,14] | David Coverdale | Tommy Bolin | Jon Lord | Glenn Hughes | Ian Paice |
[15-18] | Ian Gillan | Ritchie Blackmore | Jon Lord | Roger Glover | Ian Paice |
[19] | Joe Lynn Turner | Ritchie Blackmore | Jon Lord | Roger Glover | Ian Paice |
[20] | Ian Gillan | Ritchie Blackmore | Jon Lord | Roger Glover | Ian Paice |
[21-23] | Ian Gillan | Steve Morse | Jon Lord | Roger Glover | Ian Paice |
[24-29] | Ian Gillan | Steve Morse | Don Airey | Roger Glover | Ian Paice |
[30] | Ian Gillan | Simon McBride | Don Airey | Roger Glover | Ian Paice |
Glenn Hughes (ex-Trapeze), Tommy Bolin (ex-Zephyr, ex-James Gang, ex-Moxy), Joe Lynn Turner (ex-Fandango, ex-Rainbow, ex-Yngwie Malmsteen),
Steve Morse (ex-Kansas), Don Airey (ex-Colosseum II, ex-Rainbow, ex-Quatermass II, ex-Empire), Simon McBride (ex-Sweet Savage)
Rok wydania | Tytuł | TOP |
1968 | [1] Shades Of Deep Purple | |
1968 | [2] The Book Of Taliesyn | |
1969 | [3] Deep Purple | #13 |
1969 | [4] Concerto For Group And Orchestra | |
1970 | [5] In Rock | #2 |
1971 | [6] Fireball | #18 |
1972 | [7] Machine Head | #2 |
1972 | [8] Made In Japan (live) | |
1973 | [9] Who Do We Think We Are | #24 |
1974 | [10] Burn | #2 |
1974 | [11] Stormbringer | #9 |
1975 | [12] Come Taste The Band | #11 |
1976 | [13] Made In Europe (live`75) | |
1977 | [14] Last Concert In Japan (live`75) | |
1980 | [15] In Concert (live / 2 CD) | |
1984 | [16] Perfect Strangers | |
1987 | [17] The House Of Blue Light | |
1988 | [18] Nobody`s Perfect (live) | |
1990 | [19] Slaves And Masters | |
1993 | [20] The Battle Rages On... | |
1996 | [21] Purpendicular | |
1997 | [22] Live At The Olympia`96 (live / 2 CD) | |
1998 | [23] Abandon | |
2003 | [24] Bananas | |
2005 | [25] Rapture Of The Deep | |
2013 | [26] Now What?! | |
2017 | [27] Infinite | |
2020 | [28] Whoosh! | |
2021 | [29] Turning To Crime | |
2024 | [30] =1 |