Angielska grupa założona w 1972 w Birmingham. Od samego początku liderem i twórcą całego repertuaru był Tony Clarkin (właśc. Anthony Michael Clarkin, ur. 24 listopada 1946) i z jego inicjatywy do zespołu zaproszono wpierw klawiszowca Richarda Bailey`a, a następnie wokalistę Boba Catley`a (właśc. Robert Adrian Catley, ur. 11 września 1947). Zanim udało się muzykom podpisać w 1978 kontrakt płytowy z wytwórnią Jet Records, Clarkin przygotował spory materiał, który Magnum wytrwale promował na licznych koncertach klubowych i plenerowych. Okres w jakim zespół rozpoczął swoją właściwą karierę, wydawał się sprzyjać młodym Anglikom. Stare uznane firmy heavy-rockowe jak Deep Purple czy Led Zeppelin kończyły swoją działalność, a NWOBHM dopiero tworzył swoje muzyczne fundamenty. Z kolei hałaśliwy punk nie był alternatywą muzyczną dla wszystkich słuchaczy mocniejszych brzmień. Dlatego też Clarkin postanowił stworzyć muzykę w pewnym stopniu łączącą pokolenia słuchaczy rocka - melodyjną i perfekcyjnie wykonaną, a jednocześnie energiczną i żywą. Początki jednak nie wróżyły zbyt dobrze. Pomimo niezłego studia i przyzwoitego budżetu, dwa pierwsze albumy nagrano jakby bez wiary we własne możliwości. Słabe brzmienie i zaledwie poprawność wykonawcza nie rokowały dobrze na przyszłość. Blade, nijakie i niemal bojaźliwie zagrane kompozycje rockowe nie poruszyły nikogo. Ogólną rachityczność podkreślał brak przebojów, które nie mogły powstać na bazie grania z przyciszoną gitarą, pianinem i ugrzecznionym śpiewem Catley`a. Królował do bólu tradycyjny rock - jedynym ewenementem jak na brytyjskiego wykonawcę było stosunkowo dużo amerykańskich dźwięków. Zwłaszcza Bringer czy Universe przypominały dokonania Styx, a początek In The Beginning wchodził na terytoria Kansas. Eklektycznego obrazu dopełniały chórki a la Queen. Koncertowy [3] dodatkowo obnażył wady zespołu - płytę cechowała kiepska produkcja, nadająca się raczej na bootleg. Nawet sam Clarkin po latach wspominał wczesny okres z pewnym zażenowaniem. Zresztą w późniejszym repertuarze koncertowym z tych albumów uchował się tylko Kingdom Of Madness i to w całkowicie odmiennej zmetalizowanej wersji. Krytycy dopatrywali się w tych krążkach analogii do mniej rock`n`rollowych klimatów muzyki rozrywkowej wcześniejszej dekady, inni widzieli w Magnum "mniej demoniczną" odmianę Uriah Heep. Trud licznych tras koncertowych, w tym także u boku Judas Priest, pozwolił na zachowanie pewnego zainteresowania zespołem. Dzięki temu na szczęście zespół nie odszedł w niebyt już w tamtym okresie.
Kiedy wybuchła fascynacja NWOBHM w 1980, spragniona energicznej muzyki część młodzieży brytyjskiej nie słuchającej punka, zwróciła się w tym kierunku. Na ulicach pojawiły się pierwsze koszulki Saxon, Angel Witch, Venom i Iron Maiden. Clarkin bacznie obserwował to zjawisko. Nowy materiał stanowił owoc doświadczeń z przeszłości i nowych przemyśleń. Przede wszystkim zdecydował się na zmianę klawiszowca, którym został Mark Stanway (ur. 27 lipca 1954). Pomimo, że ukazał się dopiero w 1982 (dwa lata po nagraniu), [4] okazał się dla Magnum przełomowy - grupa zagrała ciężej, nabrała animuszu, a nawet nieco podchwyciła z patentów NWOBHM. Pojawiły się rasowe i mocne melodie, poparte wreszcie pewnym śpiewem Catley`a. Album zawierał dwie kapitalne kompozycje: The Spirit oraz Sacred Hour - sztandarowe przykłady późniejszego stylu zespołu. Świetnie wypadły również The Teacher oraz Soldier Of The Line, przy czym ten drugi wyraźnie czerpał z metalowego grania wczesnego NWOBHM. Pozostałe utwory były niezłe z wyjątkiem Walking The Straight Line, kompozycyjnie nawiązującego do albumów wczesniejszych i przewidzianego początkowo na singiel promujący. Warto podkreślić wspaniałą okładkę autorstwa Rodney`a Matthewsa. Krążek sprzedał się nadspodziewanie dobrze, a notowania Magnum jako zespołu "rocka środka" wzrosły. Ekipa ruszyła na trasę z Def Leppard i była w wielu miastach znacznie cieplej przyjęta niż główna gwiazda programu.
Podczas kiedy muzycy kontentowali się sukcesem, wytwórnia Jet nalegała na szybkie pójście za ciosem i wydanie następnego albumu na fali zainteresowania. Clarkin dosyć szybko przygotował nowy materiał, który wypełnił [5]. W zasadzie powtórzono konwencję płyty poprzedniej. Bezbłędny śpiew Catley`a wsparty wysokiej klasy chórkami, czytelnymi solówkami gitarowymi i wyrazistymi mało nachalnymi klawiszami dopełnił obrazu całości. Nieco gorzej było od strony atrakcyjności samych kompozycji. Zabrakło prawdziwego hitu, a najlepszy numer One Night Of Passion nie posiadał magii poprzedników. Zbliżone poziomem były bardzo dobre Young And Precious Souls, The World, Hit And Run oraz The Great Disaster. Pozostałe pięć przeciętnych numerów osadzono częściowo nawet w popowych klimatach. Słyszalne było także skrócenie czasu utworów do ram przyjętych dla prezentacji radiowych. Tym razem album cieszył się umiarkowanym zainteresowaniem, a dla Magnum nastały ciężkie czasy. Tony Clarkin zachorował i z tego powodu odwołano większość zaplanowanych występów. Wytwórnia Jet nie była też zadowolona z wyniku sprzedaży ostatniego albumu. Znów naciskała na nagranie materiału nowego i lepszego, zanim wygaśnie zainteresowanie zespołem. Jednak lider leżał złożony chorobą, a próby przygotowania materiału na nową płytę przez Catley`a wywołały dodatkowy rozdźwięk między członkami grupy. Nasilił się także konflikt z Jet Records wokół sprawy kontraktu, co w końcu zaowocowało pożegnaniem się wytwórni z zespołem.
Dopiero w drugiej połowie 1984, gdy Clarkin powrócił do zdrowia i okazało się, że grupa może liczyć na sporą liczbę zakontraktowanych koncertów, sytuacja Magnum nieco się ustabilizowała. Udało się w 1985 podpisać umowę z koncernem FM Records na nagranie kolejnego krążka. [6] ukazał nieco inne oblicze zespołu, czego dobitnym przykładem były dwie znakomite rozbudowane kompozycje: How Far Jerusalem i Les Morts Dansant - obie podniosłe, wyważone i pełne wewnętrznych emocji, wzbogacone rozbudowanymi partiami klawiszowymi. Wraz z tytułowym On A Storyteller`s Night stanowiły triadę największych hitów bez których nie odbywał się potem żaden koncert Anglików. Z polotem i elegancją nagrano takze prostsze hard rockowe kompozycje jak Just Like An Arrow, Before First Light, Two Hearts i Last Dance. Mankamentem albumu było jednak umieszczenie na nim Endless Love i Steal Your Heart, odstających zdecydowanie poziomem od reszty. Na plus trzeba było zaliczyć znakomitą produkcję z przestrzennym brzmieniem, popisy wokalne Catley`a, perfekcyjne zgranie kwintetu oraz klimatyczną okładkę. Ekipa grała również z coraz większą pewnością siebie i mocniejszym brzmieniem sekcji rytmicznej, co w znacznej mierze było zasługą perkusisty Simpsona. Słuchacze od razu docenili wyśmienity album, który sprzedawał się bardzo dobrze. Jednoczesnie Magnum powoli stawał się jednym z ulubionych brytyjskich zespołow koncertowych, a liczba zaproszeń na coraz większe imprezy muzyczne zaczęła przekraczać możliwości realizacji.
Formacja znajdowała się w znakomitej sytuacji. Wytwórnia Polydor zaoferowała długoterminowy kontrakt i spory budżet na nagranie nowego albumu. Producentem został Roger Taylor z Queen, a nad mixem i masteringiem pracował sztab doskonałych fachowców. Kiedy bębniarz Jim Simpson dołączył do UFO, jego miejsce zajął Mickey Barker. Doskonałe brzmienie [7] uzyskane w toku obróbki materiału podkreśliło dodatkowo kunszt wykonania od strony wokalnej i instrumentalnej. Płyta zawierała trzy potężne kompozycje, które na stałe wpisały się w repertuar przebojów i były wyczekiwanymi asami atutowymi na każdym koncercie. Były to: Need A Lot Of Love, Vigilante i nieśmiertelny hymn When The World Comes Down. Niewiele im ustępował Back Street Kid. O ile wymienione kawałki orbitowały wokół rasowego eleganckiego hard rocka, to reszta chwilami zbyt mocno skręcała w rejony grania radiowego - zarówno pod względem ugładzonego brzmienia, jak i mało przekonujących rozwiązań melodyczno-aranżacyjnych. Brytyjczycy jednak w tamtym okresie tych minusów nie dostrzegali i zwykle koncerty Magnum odbywały sie przy udziale kompletu publiczności, a sama płyta sprzedawała sie znakomicie. Ogromnym powodzeniem cieszył się także [8], który szybko zyskał status złotego. Stylistycznie zbliżony do poprzednika, posiadał jednak lżejszy klimat, choć w dalszym ciągu przebojowy i z łatwo zapamiętywalnymi melodiami. Najwyższej klasy produkcja pozwalała się cieszyć takimi znakomitymi kompozycjami jak Days Of No Trust, Start Talking Love, One Step Away, Wild Swan czy Pray For The Day. Pozostałe numery były także dobre, choć ponad 10-minutowy Don`t Wake The Lion o progresywnym charakterze nie do końca pasował do obrazu tej płyty. Również w 1986 Mark Stanway zagrał gościnnie na płycie szwedzkiego Motherlode The Sanctuary.


Bob Catley i Tony Clarkin

Tytuł [9] był nieco ironicznym wyrazem frustracji wywołanej obojętnościa Ameryki na muzykę kwintetu. Nowy materiał był jednak optymistyczny i "świetlisty" w przekazie, pełen "wpadających w ucho" melodyjnych refrenów, perfekcyjnie przemyślanych aranżacji i kunsztowny wykonawczo. Po raz pierwszy pojawił się utwór będący owocem współpracy Clarkina z kimś spoza zespołu - Rockin` Choir napisany wspólnie z Russem Ballardem stał się wielkim singlowym hitem. Krążek ten obfitował jednakże w ciekawsze numery jak Mama, Only A Memory, What Kind Of Love Is This, Heartbroke And Busted oraz Shoot. Znów jednak zdarzyło się potknięcie - tym razem w nudnym Born To Be King, zdradzającym nieco inne zainteresowania muzyczne Clarkina. Album ugruntował pozycję zespołu i był ukoronowaniem kariery Magnum, który święcił wtedy największe triumfy. Dowodem na to był energiczny koncertowy [10], na którym niektóre lekko brzmiące na studyjnych albumach utwory, na żywo niszczyły. Płyta zawierała największe hity, częściowo w nowych aranżacjach (The Spirit). Dobór utworów poprzedziły długotrwałe dyskusje - łącznie nagrano 240 minut zdatnego do dalszej obróbki materiału. Część kompozycji oczywiście się powtarzała, należało jednak wybrać te niecałe 80 minut. Rozważano wydanie podwójnego CD, jednak powstały obawy czy ekonomicznie byłoby to zamierzenie opłacalne. Ostatecznie wydano płytę pojedynczą z intro i 14 numerami. Pełna wersja wydłużona o pół godziny funkcjonowała na rynku jako bootleg. Na nim zamiast How Far Jerusalem miał się znaleźć Only A Memory grany w wydłużonej wersji z dodatkową partią klawiszową Stanway`a. Ponadto początkowo nie przewidywano umieszczenia Rockin` Chair, jednak dosyć niespodziewany sukces singla sprawił, iż zmieniono zdanie. Pięknie wypadł również zagrany ciężej Shoot. Zupełnie zaskakującą metamorfozę przeszedł What Kind Of Love Is This - tutaj ze wspaniałą solówką Clarkina oraz dudniącą perkusją Barkera. Catley szalał w tym kawałku, wspomagany przez tysiące gardeł i aż dziw brał, że nie wrzucono go do oryginalnej setlisty.
Świetnym bogatym brzmieniem charakteryzował się [11]. Obok jednak rewelacyjnych i zaraźliwie chwytliwych You`re The One, Broken Wheel i The Long Ride, sąsiadowały bezbarwne mdłe kawałki w stylu Prayer For A Stranger, Too Much To Ask, Just One More Heartbreak czy Only In America. Krążek rozpoczymał misterny gitarowo Stormy Weather z wieloplanowymi aranżacjami. Później The Flood o pewnych cechach progresywnych, z przeszywającym refrenem i maestrią łagodnego monumentalizmu. Zaskakiwał uroczy Every Woman, Every Man - elegancki, na rockowej podstawie, z wielogłosowymi wokalnymi harmoniami i leniwym jazzowy saksofonem. Tytułowy Sleepwalking rozpoczynał się dosyć niewinnie, ale potem numer osiągał klasę światową we fragmentach instrumentalnych, przy krążącej gitarze z motywem przewodnim refrenu. Catley w wyśmienitej formie, prezentując bezbłędny śpiew w każdej skali, wysmakowana gitara w ścisłym powiązaniu z subtelnymi klawiszami, a Mickey Barker wydawał się za bębnami w wybornej formie. Realizacja płyty wzorcowa i precyzyjna.
W skład [12] weszły akustyczne wersje najbardziej znanych kompozycji. Albumów takich powstawało w tym czasie sporo i ten akurat był średnio udany. Odarto utwory z eleganckiego brzmienia elektrycznej gitary i klawiszowych smaczków, co dało efekt przeciętny. Clarkin bowiem nie był wirtuozem gitary klasycznej, a Catley - mimo wysiłków - nie był w stanie odpowiednio nadać całości melodyjnego wydźwięku. Z kolei [13] w pierwszej chwili odrzucał swoją niespójnością stylistyczną. Dla niektórych jednak ten rozrzut stylistyczny stał się bardziej zaletą niż wadą. Niewątpliwie najlepiej wypadły proste stosunkowo numery o jednolitej linii melodycznej i kołyszących refrenach jak Rock Heavy, Love`s A Stranger oraz We All Need To Be Loved. Swoistą perełką był nietypowy i pełen niespodzianek Hush-A-Bye Baby z ciekawym użyciem pianina i znakomitym refrenem. Największe wrażenie wywierał jednak genialny Tell Tall Ships, w którym na delikatnym tle Catley ukazywał swoje mistrzowskie umiejętności wokalne w pełnej krasie. Z drugiej strony takie Back In Your Arms Again czy On Christmas Day skłaniały się ku melodyjnemu rockowi. Płyta zawierała sporo numerów słabszych, jakby napisanych nieco w pośpiechu i dodanych, aby zapełnić ten prawie godzinny album. Jednocześnie materiał ocierał się o różne style, poniekąd stanowiąc wypadkową wszystkich gatunków lżejszego rock-metalowego grania, nie będąc w stanie przekonać nikogo całościowo.
W tym momencie muzycy postanowili zrobić sobie przerwę, a Catley i Clarkin kontynuowali działalność w Hard Rain. Wydany w 1996 koncertowy [14] nie wnosił wiele ciekawego dla fanów, w dodatku płyta zamiast brzmieć radośnie i potężnie zaprezentowała granie wyciszone i wykonane bez entuzjazmu. Wyraźnie słychać zmęczenie i wypalenie. Magnum zniknął całkowicie i popadł w częściowe zapomnienie. Dyskografię uzupełniły skłądanki: Anthology z 1986, Mirador z 1987, Foundation z 1990, Archive z 1993, Chapter & Verse z 1993, Road To Paradise z 1998 i Long Days, Black Nights z 2002. Wydano także koncertówkę Invasion Live w 1989, dokumentującą występ w Nashville z 29 kwietnia 1982 (jako support Ozzy`ego Osbourne`a). Większość tego ostatniego materiału znalazła swoje miejsce jako bonusy na wydanych w 2005 zremasterowanych reedycjach albumów. W ten sposób wydawało się, że ten "hard rockowo-zmetalizowany" zespół zniknął na zawsze.
W 2002 Anglicy nieoczekiwanie wrócili, jednak trzy krążki nagrane w latach 2002-2007 nie zachwyciły. Zawiódł zwłaszcza [17], na którym Clarkin zaprogramował elektroniczną perkusję. Zabrakło konkretnej formy kompozytorskiej, a porywający żar z przeszłości, zaledwie tlił się w nowych dokonaniach. Lepiej wypadł energetyczny [18] z przebojowym The Last Goodbye, pozytywnie zaskoczył też stylowo szlachetny, choć może nieco staroświecki [19]. Nigdy wcześniej zespół tak wprost nie nawiązał do [6], o czym świadczyła już okładka. Tajemnicze wejście When We Were Younger jednoznacznie kierowało słuchacza we wspaniałą przeszłość, z początkowo baśniową zwrotką, kontrastującą z galopującym refrenem i podniosłymi gitarowo-klawiszowe zagrywkami. Ciekawostką była solówka na gitarze akustycznej na tle jak najbardziej hard rockowego podkładu. Podobnie skonstruowano urzekający Eyes Wide Open oparty na pięknie przygrywających klawiszach, wyraźniej odzywających się wyłącznie tam, gdzie naprawdę ich potrzebowano. Lżejszy Like Brothers We Stand to relaksująca kompozycja w zestawieniu z przeładowanymi treścią utworami poprzednimi. Ponownie Magnum popisali się rewelacyjną melodią i wspaniałym głosem Catley`a. Ostrzej robiło się w Out Of The Shadows z doskonałymi riffami Clarkina, nieco magiczniej wypadł Dragons Are Real. Typowymi balladami Magnum okazały się Inside Your Head i Thank You For The Day, z kolei Be Strong po dość dynamicznym wstępie serwował rytmikę i melodykę rodem z dawnego hitu Foolish Heart. Absolutnym killerem był energiczny Your Lies z pasjonującym wykonaniem Catley`a. Po nim lekki Desperate Times nie robił już wielkiego wrażenia, choć nie można mu było odmówić niezwykłej urody. You`ll Never Sleep posiadał w sobie coś z rocka progresywnego - pojawiały się intrygujące przełamania melodii. Album wypełnił klimat dawnej karczmy, wysnuty niemal wprost ze starych legend. Szkoda, że [21] brzmiał nadzwyczaj zachowawczo neutralnie i nieudanie starał się odtworzyć dawną moc. Te same motywy klawiszowe i melodie nie mogły nikogo przyciągnąć do twórczości Magnum na dłużej. Choć i tutaj były przebłyski geniuszu, jak ballada The Moon King, z pięknym wykonaniem wokalnym Catley`a i gitarowymi smaczkami Clarkina. Kiedy ktoś przebił się przez profesjonalnie zagrany - ale mało przekonujący - melodyjny hard rock, docierał do kolejnej miłej dla ucha ballady A Face In The Crowd z klasycznymi dla Magnum harmoniami wokalnymi. Zamykający płytę Blood On Your Barbed Wire Thorns brzmiał niczym odrzut z [13]. Album posiadał jeden wielki plus w postaci wspaniałej produkcji, jakiej wcześniej nigdy nie osiagnęli. Szkoda, że w podobne osłupienie nie wprawiały same kompozycje.
[22] przygotowano z wielką starannością i zapowiadany był jako coś więcej niż tylko zbiór kompozycji o rockowym charakterze. Miał zawierać granie, z jakiego Magnum był pamiętany z lat 80-tych, a jednocześnie podany w sposób nowoczesny. Smutny i ciężki Black Skies posiadał heavymetalowy kręgosłup, ale - pomimo udanej melodii - czegoś tu brakowało. Catley`owi nie towarzyszyły tym razem niezwykłe wielogłosowe harmonie wokalne, deklasujące brytyjska konkurencję w takim graniu, a utwór toczył się na jednym uporczywym riffie. Oszczędne granie serwowano również w Doors To Nowhere z delikatnym śpiewem i delikatnymi klawiszami, w końcu gitara Clarkina wybuchała solówką - niestety, niezbyt frapującą. Wszystko brzmiało dość sztywno, a elegancja była wymuszona i rutynowa. Symfoniczny wstęp do tytułowego The Visitation nie stanowił o rozmachu, gdyż oblepiła go nowoczesna technika nagraniowa, a wszystko nadal było przygnębiające. Nawet pianino było "pełne ciepłej rezygnacji". Refren Wild Angels był trochę toporny mimo starannego wykonania - miało się wrażenie, że pojawił się on gdzieś na wcześniejszym albumie. Duże nadzieje robił początek Spin Like A Wheel, w którym szybko zespół przechodził do ujmującej melancholii na tle wątków pobocznych. Jakieś zmęczenie ogarniało samych muzyków w połowie płyty, ponieważ nawet hymn The Last Frontier odegrano bez entuzjazmu. W końcu we Freedom Day powoli rozniecał się płomień Magnum i utwór podrywał słuchacza w niesamowitym monumentalnym zwieńczeniu refrenu i zakończeniu. Midnight Kings bardziej pasowałby na skoczniejszą rockową płytę poprzednią, a wolne uroczyste partie z pianinem i smyczkami nawiązywały do innej epoki. Tych fortepianowych elementów było dużo - także w spokojnym, ale niewiele wnoszącym Tonight`s The Night. To był krążek zmęczonych bohaterów, których umiejętności nie zostały wykorzystane do końca. Ci muzycy przecież potrafili dać z siebie o wiele więcej. Przynajmniej realizacja albumu była fantastyczna, z fantastycznym brzmieniem perkusji Jamesa i niezywkle szybko rozpoznawalnym pianinem. Clarkin tym razem nie wspomógł należycie osamotnionego w popisach Catley`a, nie zawsze śpiewającego też tak jak do tego przyzwyczaił. Zachowawczy album, nie niosący już jak w dawnych latach radości i otuchy. W skład [23] weszło osiem numerów częściowo ponownie nagranych i zremixowanych, dwa utwory z ostatniego albumu (The Visitation, Wild Angels) oraz dwie zupełnie nowe kompozycje: The Fall oraz Do You Know Who You Are?.
Bob Catley gościnnie śpiewał w kawałkach Avantasii (The Looking Glass, In Quest For, Cry Just A Little, Runaway Train, Journey To Arcadia) oraz na płycie 01011001 holenderskiego Ayreon. Jim Copley dołączył do Manfred Mann`s Earth Band - perkusista zmarł 13 maja 2017 na białaczkę w wieku 64 lat. Kevin Gorin zmarł 21 grudnia 2007 na raka nerek, a Tony Clarkin zmarł 7 stycznia 2024 w wieku 77 lat.

ALBUM ŚPIEW GITARA KLAWISZE BAS PERKUSJA
[1-3] Bob Catley Tony Clarkin Richard Bailey Colin `Wally` Lowe Kevin `Kex` Gorin
[4-5] Bob Catley Tony Clarkin Mark Stanway Colin `Wally` Lowe Kevin `Kex` Gorin
[6] Bob Catley Tony Clarkin Mark Stanway Colin `Wally` Lowe Jim Simpson
[7-16] Bob Catley Tony Clarkin Mark Stanway Colin `Wally` Lowe Mickey Barker
[17] Bob Catley Tony Clarkin Mark Stanway Al Barrow Tony Clarkin
[18] Bob Catley Tony Clarkin Mark Stanway Al Barrow Harry James
[19-20] Bob Catley Tony Clarkin Mark Stanway Al Barrow Jim Copley
[21-27] Bob Catley Tony Clarkin Mark Stanway Al Barrow Harry James
[28-29] Bob Catley Tony Clarkin Rick Benton Al Barrow Lee Morris
[30-33] Bob Catley Tony Clarkin Rick Benton Dennis Ward Lee Morris

Dennis Ward (ex-Pink Cream 69, ex-D.C.Cooper, ex-Missa Mercuria, Place Vendome, ex-Sunstorm, ex-Bob Catley, ex-Wicked Sensation, ex-Unisonic)

Rok wydania Tytuł
1978 [1] Kingdom Of Madness
1979 [2] Magnum 2
1980 [3] Marauder (live)
1982 [4] Chase The Dragon
1983 [5] The Eleventh Hour
1985 [6] On A Storyteller`s Night
1986 [7] Vigilante
1988 [8] Wings Of Heaven
1990 [9] Goodnight L.A.
1991 [10] The Spirit (live)
1992 [11] Sleepwalking
1993 [12] Keeping The Nite Light Burning
1994 [13] Rock Art
1996 [14] The Last Dance (live / 2 CD)
1996 [15] Stronghold (live)
2000 [16] Days Of Wonder (live)
2002 [17] Breath Of Life
2004 [18] Brand New Morning
2007 [19] Princess Alice And The Broken Arrow
2008 [20] Wings Of Heaven Live (live)
2009 [21] Into The Valley Of The Moonking
2011 [22] The Visitation
2011 [23] Evolution (kompilacja)
2012 [24] On The Thirteenth Day
2014 [25] Escape From The Shadow Garden
2015 [26] Escape From The Shadow Garden Live 2014
2016 [27] Sacred Blood Divine Lies
2018 [28] Lost On The Road To Eternity
2018 [29] Live At The Symphony Hall (live / 2 CD)
2020 [30] The Serpent Rings
2022 [31] The Monster Roars
2024 [32] Here Comes The Rain
2025 [33] Live At KK`s Steel Mill (live / 2 CD)

          

          

          

          

          

    

Powrót do spisu treści