Niemiecko-amerykański projekt powstały w listopadzie 2009 z inicjatywy Michaela Kiske i sekcji rytmicznej Pink Cream 69 / Place Vendome. Kiedyś wokalista ogłosił, że porzuca metal, ale danego słowa nie dotrzymał. Nowa grupa dawała spore nadzieje na pojawienie się istotnego wzmocnienia niemieckiej sceny - zwłaszcza, że w 2011 dołączył do niej sam Kai Hansen, dokładając swoją cegłę w sferze kompozycyjnej. Młodociani fani po cichu zaczęli mówić o "Helloween 2" po usłyszeniu zwiastuna Unisonic - niby dynamicznym i keeperowo pogodnym numerze, ale po prawdzie ślamazarnym aranżacyjnie i wykorzystującym wątki mielone w przeszłości po wielokroć. Tego pseudo-Helloween zresztą było sporo, ale większość numerów zamiast do Keeperów nawiązywała raczej do czasów Pink Bubbles Go Ape. Tak było w Never Too Late, przyjemnym Never Change Me oraz łagodnym King For A Day o nieco festiwalowym charakterze. Z tej grupy kawałków niezbyt dobre wrażenie sprawiał My Sanctuary, prowadzony w umiarkowanym tempie i z niby-rozległym wokalem Kiske. W śpiewanych przez niego refrenach pojawiały się zawsze skojarzenia z dawnymi czasami i jedynym wyjątkiem był We Rise, z dialogiem gitar niczym w UFO z najlepszych lat i stylizowanym na schenkerowską manierę. Unisonic to nie tylko Kiske i Hansen, autorem kilku kompozycji okazał się też Ward. W Renegade i I`ve Tried przemycił coś z Pink Cream 69, ale był to przeciętny poziom rock-metalowego radiowego niemieckiego mainstreamu. Z kolei Souls Alive stanowił przykład niczym się nie wyróżniającego numeru w łagodniejszej formie z nieuzasadnioną dawką melancholijnego rocka, zaś Star Rider zahaczał o motywy kosmiczne, ale to wygładzone granie dalekie było nawet od średniactwa Iron Savior. Ogólnie krążek zawodził fanów prawdziwie ekscytujących się powermetalem, gdyż mocniejszych momentów tutaj było niewiele. Powstała płyta ze schematyczną rutyną (hard rockową "udającą jedynie metal") i po części procentowała tylko suma doświadczeń muzyków grających podobne rzeczy na co dzień w innych zespołach (zarówno wówczas, jak i wcześniej). Zabrakło również wyróżniających się hitów, a czary goryczy przelewał na koniec No One Ever Sees Me - blada rockowa piosenka autorstwa Kiske. Wokalista utrzymał sporą część klarowności swego głosu, ale do tych banalnych kompozycji nietrudno było zaśpiewać. Na plus praca gitar i w tym zakresie Mandy Meyer i Kai Hansen pokazali sporą klasę - co z tego skoro ich solówki znacznie przewyższały sam poziom utworów, w których się znalazły. Sekcja rytmiczna specjalnie niczym się nie wyróżniła, a gra Zafiriou zdradzała objawy braku zaangażowania. Produkcyjnie album dopracowano w szczegółach, nawet w dosyć sprytny sposób, bo zarazem pseudo-metalowy i rockowy, co rozszerzało krąg odbiorców o konsumentów mocniejszego radiowego grania. Jako wydarzenie medialne Unisonic był jednym z większych wydawnictw roku 2012, muzycznie wnosił jednak niewiele ciekawego. Sławne nazwiska po raz kolejny nie zagwarantowały płyty z najwyższej półki.
Mandy Meyer i Kosta Zafiriou uczestniczyli w nagrywaniu Dirty Dynamite Krokus w 2013. Dennis Ward grał w First Signal. Kai Hansen powołał do życia Hansen & Friends. Dennis Ward grał w Magnum.

ALBUM ŚPIEW GITARA GITARA BAS PERKUSJA
[1-4] Michael Kiske Kai Hansen Mandy Meyer Dennis Ward Kosta Zafiriou

Michael Kiske (ex-Helloween, ex-SupaRed, Place Vendome, Kiske/Somerville), Kai Hansen (ex-Gentry, ex-Helloween, Gamma Ray, ex-Iron Savior),
Dennis Ward (Pink Cream 69, ex-D.C.Cooper, ex-Missa Mercuria, Place Vendome, ex-Sunstorm, ex-Bob Catley, ex-Wicked Sensation),
Mandy Mayer (ex-Cobra, ex-Asia, ex-Katmandü, ex-Gotthard, ex-Krokus), Kosta Zafiriou (ex-Kymera, Pink Cream 69, ex-D.C.Cooper, Place Vendome)


Rok wydania Tytuł
2012 [1] Unisonic
2014 [2] For The Kingdom EP
2014 [3] Light Of Dawn
2017 [4] Live In Wacken (live)

      

Powrót do spisu treści