Niemiecka grupa założona w Hamburgu w 1989. W drugiej połowie 1988 Kai Hansen (ur. 17 stycznia 1963) zdecydował się opuścić Helloween, gdyż nie "sprawiała mu już radości gra z niektórymi członkami grupy". Chodziło przede wszystkim o drugiego gitarzystę, Michaela Weikatha, a do tego atmosfera wokół zespołu i jego sukcesu stawała się powoli nie do zniesienia. Na początku Kai nie planował założenia pełnoprawnego zespołu - chciał po prostu nagrać płytkę ze swoimi kumplami z młodości - Ralfem Scheepersem (ur. 5 lutego 1965, ex-wokalista Tyran` Pace) oraz basistą Dirkiem Schlächterem. Obaj zapalili się do pomysłu Hansena, ale tylko ten pierwszy mógł wziąć czynny udział w tworzeniu albumu. Album miał początkowo ukazać jako solowe dzieło Hansena, ale sesja nagraniowa wypadła na tyle dobrze, że zapadła decyzja o zmianie statusu z projektu solowego na prawdziwy zespół. W styczniu 1989 Hansen wspomógł Blind Guardian w kilku utworach na płycie Follow The Blind. Debiut został uznany w Niemczech za jeden z lepszych albumów metalowych roku i sprzedał się w ilości 160 000 egzemplarzy. Perełkami były przebojowe Lust For Life i Hold Your Ground, oba o optymistycznym charakterze. Jeśli ktoś spodziewał się powrotu do czasów Walls Of Jericho Helloween to srodze się zawiódł. Styl Gamma Ray był głeboko zakorzeniony w melodyjności ery Keeperów - szybkie gitary, dobre solówki, pędząca perkusja, melodyjne chórki i wysoki wokal Scheepersa. Od początku Hansen w pocie czoła pracował z Gamma Ray na opinię niezależnej formacji, a nie "grupy tego kolesia co grał z Helloween". W spontanicznym i niemal rock`n`rollowym Money czuć było zabawę i radość grania. Z kolei udana ballada The Silence udowadniała, że nowa ekipa potrafiła grać nie tylko dynamiczne utwory. Poza kończącym wydawnictwo coverem Uriah Heep Look At Yourself, autorem prawie wszystkich (bez Free Time) kawałków oraz tekstów był sam Hansen, który zajął się również produkcją. Jego talent można było podziwiać w apogeum płyty - 15-minutowym Heading For Tommorow, rozpoczynający się średnim tempem, by następnie przerodzić się w power/progresywnego smoka w mistrzowski sposób operującego napięciem.
Po roszadach personalnych Gamma Ray ruszyli na wielkie tournee po Japonii, gdzie w bardzo krótkim czasie ugruntowali sobie status gwiazdy. Udokumentowaniem tego świetnego okresu był wydany na VHS koncert z Tokio "Heading For The East". [2] był uzupełnieniem debiutu i zawierał 5 kawałków: ponownie nagrany Heaven Can Wait, następnie Who Do You Think You Are?, Sail On, Mr.Outlaw oraz Lonesome Stranger. Na miesiąc przed urodzinami Hansena wybuchła wojna w Zatoce Perskiej, co przygnębiło muzyka tak mocno, że nowe utwory skomponował w atmosferze zagrożenia pokoju światowego i sprzeciwu wobec konfliktu. [3] wypełniło ponure brzmienie, a jedynymi wartymi uwagi kawałkami były One With The World oraz Rich & Famous. Pesymistyczna i mało melodyjna płyta spowodowała, że grupę opuścili Wessel i Kusch (założyli progresywno-powermetalowy Axe La Chapelle - zaledwie jeden album Grab What You Can w 1994). Album sprzedał się dobrze jedynie w Japonii, nawet w rodzimych Niemczech było gorzej niż zwykle. Zreformowany zespół zbudował sobie własne Hansen Studio i w lutym 1993 koncertował z Manowar, by wkrótce wydać [4], opus magnum starego składu. Dynamiczna i ostra płyta spodobała się fanom (Tribute To The Past, No Return, Last Before The Storm). Interesujące wrażenie wywierał cover Birth Control Gamma Ray, w który Hansen genialnie wplótł motywy żywcem wzięte z muzyki elektronicznej (na reedycji z bonusami, umieszczono ten kawałek w niezbyt udanej dłuższej wersji). Na płytę trafiły również numery mniej ciekawe jak zakorzeniony heavymetalowo w zagranym ciężko rocku The Cave Principle czy też melodyjnym speed metalu lat 80-tych w Future Madhouse. Najgorszy z całości Your Torn Is Over opierał się o najbardziej prymitywny rock/metal niemiecki ekip grających w barach do kufla piwa. W numerze kiepsko zaśpiewał Dirk Schlächter. Pompatyczna piosenka 18 Years dobrze zaśpiewana przez Scheepersa zahaczała o radiowe odniesienia i za tym numerem kryło się niewiele. Z pewnością chęcią stworzenia formy rozbudowanej i nasyconej urozmaiconą treścią form muzycznych był Heal Me - na szczęście nie był to tak rozwlekły jak Heading For Tomorrow, ale strawny w równie ograniczonym zakresie. Ogólna rockowa toporność mieszała się tutaj z niezłymi ozdobnikami w stylu progresywnym, lecz generalnie był to taki sobie eksperyment metalowy, gdzie wokalnie główną rolę odegrał Kai Hansen. Trywialne zakończenie w postaci Brothers skupiał jak w soczewce to czego w twórczości Gamma Ray być po prostu nie powinno. Pomimo wszystkich mankamentów grupa po raz pierwszy osiągnęła prawdziwy sukces komercyjny i jesienią ruszyła na trasę z Rage. Niestety, wkrótce pojawiły się problemy z Scheepersem, który mieszkał 700 km od bazy w Hamburgu i nie zamierzał się tam przenosić. Taka sytuacja była dużym utrudnieniem dla zespołu przy komponowaniu i odsłuchiwaniu utworów. Dlatego też Scheepers opuścił grupę, by wraz z Matem Sinnerem założyć Primal Fear (śpiewał potem również w projekcie pod własnym nazwiskiem, Tomorrow`s Outlook i Blackwelder).
Większość fanów w Europie (wbrew opinii fanów japońskich) chciała, by Kai znów stanął za mikrofonem. Ich życzeniom stało się zadość - po prawie dekadzie znów można było usłyszeć wokal Hansena. W maju 1995 wyszedł [5], który jednogłośnie okrzyknięto albumem roku. Na debiucie Gamma Ray zaprezentowali coś świeżego, ale kolejne dokonania wepchnęły kapelę w główny nurt niemieckiego grania - solidnego, ale "jednego z wielu". Hansen musiał coś zmienić, aby tą sytuację zmienić. W zasadzie nie dokonano rewolucji, a jedynie odświeżono w nowej formule to co Helloween robił w początkach swojej działalności. W tym celu Kai unowocześnił brzmienie, wprowadził futurystyczny klimat i widowiskowo powrócił do wokalu, śpiewając lepiej niż kiedykolwiek. Lider zdominował też materiał kompozycyjnie - jego utwory wypadły najlepiej, gdyż ani Farewell Schlächtera z gościnnym śpiewem Hansiego Kürscha z Blind Guardian, ani tym bardziej napisane wspólnie z Rubachem Afterlife (zadedykowany perkusiście Helloween, Ingo Schwichtenbergowi, który 8 marca 1995 popełnił samobójstwo) czy Gods Of Deliverance nie wybiegały poza schemat lepiej wykonanych i opracowanych utworów niemieckiego melodyjnego metalu tamtego okresu. Nieco lepiej prezentował się Salvation`s Calling Rubacha, o ciekawej odmiennej od hansenowskiej linii melodycznej, niemniej także przez Hansena aranżacyjnie zdominowany. Po raz pierwszy w tak wyrazistej formie pojawił się utwór długi o kilku uzupełniających się i przenikających wątkach - blisko 9-minutowy Rebellion In A Dreamland, stając się potem wzorcem dla podobnych kompozycji grup niemieckich, szwedzkich i fińskich. Coś z debiutu zawarto w bardziej rockowym All Of The Damned, z solówką powtarzającą motyw główny i nieźle zaaranżowanymi wstawkami symfonicznymi. Najjaśniej błyszczały jednak prawdziwe powermetalowe hymny w stylu Man Of A Mission i króciutki Fairytale. Porywający tytułowy Land Of The Free nawiązywał wprost do słynnych Keeperów, lecz w nowocześniejszej oprawie uwzględniającej zmiany jakie nastąpiły w melodyjnym metalu w latach 90-tych. Hitem okazał się również Time To Break Free, w którym zaśpiewał nie kto inny, ale Michael Kiske z Helloween. Wszystkie solówki gitarowe Hansena i Schlächtera stały na bardzo wysokim poziomie, wypadało też wyróżnić Thomasa Nacka za dynamiczne i momentami fantazyjne partie perkusji. Ten album nie zestarzał się, a później mało kto tak grał. Powstał niewątpliwie jeden z najważniejszych i najbardziej wpływowych albumów lat 90-tych, wytyczający pewien kierunek w jakim podążyły dziesiątki zespołów, z różnym skutkiem i efektem przyczyniając sie do wywołania powermetalowej lawiny. W czerwcu muzycy wyruszyli razem z Rage, Grave Digger i Running Wild na objazdowe występy "Summer Metal Meetings", by po powrocie nagrać [6], zawierającą cztery ballady (w tym dwie nowe: Miracle i A While In Dreamland). Hansen znalazł również chwilę, by zagościć na solowym albumie Michaela Kiskego Insant Clarity, a w maju 1996 rzucono na rynek [7] - pierwszą oficjalną koncertówkę Gamma Ray, w której skład weszły też kawałki Helloween Ride The Sky i Future World. Latem Gamma Ray nagrali dwa covery na tribute dla Judas Priest (Victim Of Changes oraz Exciter).


Od lewej: Henjö Richter, Dirk Schlächter, Kai Hansen, Dan Zimmermann

Wiele zmian zaszło w drugiej połowie 1996. Dirk Schlächter grał na basie zanim dołączył do Gamma Ray i chciał powrócić do ulubionego instrumentu. Na dodatek Rubach i Nack, mający punkowe korzenie, zaczęli mieć problemy z graniem melodyjnego metalu. Hansen znalazł jednak dwóch doskonałych instrumentalistów na ich miejsce - Henjö Richtera i Dana Zimmermanna. [8] wyszedł we wrześniu 1997 i dzięki niezwykle melodyjnej grze Richtera, zespołowi udało się miejscami nawet dorównać poprzednikowi. Gamma Ray zagrał pełen rozmachu, przestrzeni i doskonałych melodii powermetal, ogólnie stanowiący wyrażenie muzycznych idei Hansena kształtujących się od początku istnienia zespołu. Nawet dwie kompozycje Richtera (The Guardians Of Mankind i siedmiominutowy The Winged Horse w swej dumie i barwności były zbliżone do tego co tworzył Hansen jeszcze za czasów Helloween. Ciekawostką był znakomity Watcher In The Sky, który stworzono oryginalnie na potrzeby debiutu Iron Savior (w tej samej wersji numer znalazł się w tym samym roku na obu płytach). Największy popis muzycy dali w fenomenalnym otwieraczu Beyond The Black Hole, zdumiewającym Men, Martians And Machines i w końcu niezapomnianym killerze Valley Of The Kings. Wszystkie te numery były bogatymi formalnie kalejdoskopami pomysłów, zagranymi bez chwili przestoju. Tytułowy Somewhere Out In Space - mocno zresztą reprezentatywny dla tego albumu - był tylko dobry na ich tle. Płytę wzbogacały dwa spokojniejsze hymny: Pray z pewnymi akcentami stylu Magnum oraz Shine On, któremu pewnie bacznie przysłuchiwał się młody Tobias Sammet z Edguy. Wersja limitowana zawierała także udany cover Uriah Heep Return To Fantasy. Rzecz jasna i tym razem nie obyło się bez słabszych numerów jak No Stranger oraz Lost In The Future z nieznośnie topornym niemieckim refrenem i mało zabawnymi wstawkami przeróbek słynnego motywu country. Pozyskanie Richtera okazało się doskonałym posunięciem. Rozgrywał on z Hansenem rewelacyjne pojedynki, kompozycje pełne były wybuchowych i wysokiej klasy solówek. Doskonale spisała się także sekcja rytmiczna, która miała osiągnąć apogeum swoich umiejętności dopiero na następnym albumie. Tekstowo dzieło dotyczyło nieskonczoności wszechświata oraz podróży w czasie i przestrzeni. Ralf Lindner po raz drugi odpowiadał za mastering i tym razem definitywnie ustalił na długie lata pewien obowiązujący standard, stawiając innym zespołom niemieckim pod tym względem poprzeczkę bardzo wysoko. Szkoda tylko, że krążek był miejscami nierówny, z niezbyt atrakcyjnymi miniaturami, ale całosć odegrano bezwzględnie i przebojowo. W dodatku krążek podtrzymywał nadzieję w trudnej końcówce lat 90-tych, że w melodyjnym powermetalu nie wszystko było jeszcze stracone. W listopadzie grupa pojechała na trasę po Japonii, gdzie była po prostu ubóstwiana, a także - po raz pierwszy w swojej historii - udała się na tournee po Ameryce Północnej.
Najlepszym albumem Gamma Ray był jednak [9] - w zasadzie album skazany na sukces, bo w tamtym okresie Gamma Ray był dumą niemieckiego powermetalu, a wszyscy wierzyli w dobrą passę Hansena jako kompozytora i wokalisty. Zespół zdecydowanie wyszedł naprzeciw oczekiwaniom fanów, przedstawiając wielobarwny, finezyjny i czerpiący z różnych źródeł. Już w Anywhere In The Galaxy zadziwiała swoboda łączenia prostych painkillerowych cytatów gitarowych z helloweenowym refrenem. Od schematów aranżacyjnych odchodził potoczysty Razorblade Sigh - z ilością pomysłów do obdzielenia ze dwa różne numery. Henjö Richter skomponował dwa ultra-melodyjne killery. Wpierw singlowy Send Me A Sign o ogromnym ładunku radiowej przebojowości, a później power/speedowy Wings Of Destiny z neoklasycznym rysem, zgrabnie połączonym z zasadniczym stylem Gamma Ray (hansenowy refren). Ekipa zaskakiwała na każdym kroku, przybierając nowe oblicze w Strangers In The Night - pędzącej barwnej mozaice z fenomenalnym epickim refrenem. Brawurowemu Gardens Of The Sinner nie potrzebna była ani specjalna szybkość ani nadmierna mocy, by hipnotyzować w kapitalnym refrenie, który z pewnością byłby ozdobą Keeperów. Na tle dotychczasowych numerów znacznie gorzej wypadł Short As Hell jako pewnego rodzaju transpozycja klasycznego metalu spod znaku Judas Priest, a nawet powrót do ponurych czasów [3]. Końcówka płyty to prawdziwa potęga. Najpierw kwartet atakował masywnym energicznym Hand Of Fate z rozległym chóralnym refrenem. I na sam koniec opus magnum, czyli wielowątkowy Armageddon, w którym Dan Zimmermann udowadniał swoją przynależność do klubu najlepszych perkusistów metalowych na świecie. Ta bogata formalnie i pełna nieoczekiwanych zwrotów akcji kompozycja niczym w soczewce skupiała całą muzyczną filozofię łączenia różnorodności w jedno na tle gęstych faktur gitarowych i pompatycznej melancholii. W środek płyty wrzucono niezłą wersję It`s A Sin Pet Shop Boys, która ani nie urzekała ani nie przeszkadzała. Hansen zaśpiewał znakomicie, uwage zwracał też festiwal wybornych solówek gitarowych. Powstał album, za który Gamma Ray zawsze wielbiły legiony fanów. Na wydanej w 2002 zremasterowanej reedycji znalazły się trzy bonusy: balladę A While In Dreamland, odgrzany stary przebój Rich & Famous (z Hansenem na wokalu) oraz cover Rainbow Long Live Rock`n`Roll. W 2000 ukazała się dwupłytowa składanka Blast From The Past (w Japonii pojawiła się również płyta z utworami w wersji karaoke "Karaoke Album”). Na pierwszym CD znalazły się utwory z trzech pierwszych płyt grupy zaśpiewane przez Hansena, a na drugiej - najlepsze utwory z trzech ostatnich.
[10] zainspirowany był książką jednego z przyjaciół muzyków, traktującą o spiskowej teorii dziejów, masonach i templariuszach, którzy mieli i mają wpływ na losy świata. Albumu oczekiwano z dużym napięciem i wielkimi nadziejami, gdyż wielu wyrażało wątpliwość czy zespół zdoła utrzymać wysoką formę i wykrzesać z siebie kolejną iskrę kompozytorskiego geniuszu. Całość otwierała kompozycja Zimmermanna Dethronne Tyranny - ten sam barwny i tryskający pomysłami Gamma Ray z poprzedniej płyty, z fenomenalnym refrenem i już na starcie kwartet niszczył prawdziwym killerem. Nieoczekiwanie pod judasowy Painkiller podchodził chwytliwy The Heart Of The Unicorn, któremu nie zawadzał nawet lżejszy refren. Perfekcyjnie zabrzmiały natomiast dwa kolejne numery: Heaven Or Hell podchodzący wręcz nawet pod Keepery Helloween oraz tytułowy New World Order - powermetalowy hit mający w sobie echa stylu Deep Purple w stylu zagrywek gitarowych oraz mocne przejścia w stylu Judas Priest. Te kawałki udowadniały po raz kolejny, że grupa znów z ogromną swobodą czerpała ze skarbnicy motywów i riffów XX wieku, tworząc wybuchowy koktajl metalowy, ozdobiony doprawdy wybornymi solówkami. Ryczące gitary w Solid to znó zapożyczenie od spółki Tipton-Downing, ale dołożono tu również włąsne promienie gamma w brawurowej akcji instrumentalnej oraz refrenach. Świetnie prezentował się wolniejszy Fire Below, zbliżający się heavy metalu tradycyjnego i nastawiony na ekspozycję chwytliwego refrenu. Henjö Richter dołożył od siebie helloweenowy Follow Me, nastawiony na ekspozycję zapamiętywalnego refrenu. Rozbudowany wysublimowany Lake Of Tears z gitarą akustyczną emanował refleksyjnym klimatem i łagodnym wokalem Hansena. Krytykom nie spodobał się Damn The Machine - tymczasem utwór miał wyśmienity numer i Zimmermannowi udało się przeszmuglować wpływy Freedom Call w przyciężkiej oprawie. Najmniej ciekawe prezentował się natomiast promujący ten album judasowy Eagle. Pomysłów nie zabrakło, choć z pewnością ta płyta stanowiła po prostu stylistyczną kontynuację poprzedniej. Bardzo dobrze wypadł wokalnie sam Hansen, śpiewający tu w różnych stylach i z dużą swobodą przechodząc od jednego do drugiego w obrębie poszczególnych kompozycji.
O dziwo, koncertowy [11] nie zawierał żadnego coveru Helloween. W 2003 Gamma Ray gościli na "Metalmanii". [12] kontynuował styl poprzednika, ale przebijał go przebojowością. Tym razem tematyka albumu była nieco odmienna: dotyczyła mrocznych motywów pełnych Piekła i zła. Krążek wymagał dogłębnego przemyślenia strategii i stworzenia czegoś, co na nowo oderwałoby ten zespół od ścigającego go peletonu naśladowców. Tym razem Hansen postawił wszystko na jedną kartę przedstawiając płytę absolutnie odtwórczą, a jednocześnie niezwykle świeżą. Jednocześnie po raz któryś już z kolei udowodnił, iż był geniuszem w budowaniu numerów opartych na własnych zapożyczeniach. Co więcej, album trzymał w napięciu od początku do końca, gdyż ten mix gatunkowy był całkowicie nieprzewidywalny. Fanom podano nowoczesną płytę głównego nurtu klasycznych odmian heavy i powermetalu, inteligentnie podaną, pełną muzycznych niuansów, zagadek i smaczków wspaniale wpasowanych w strukturę każdego utworu. Pozytywnie porażało skomasowanie wszystkich zaskakująco połączonych elementów w obrębie poszczególnych kompozycji, z których właściwie żadna nie była gatunkowo jednorodna. Godną podziwu była płynność z jaką muzycy przechodzili, nieraz w karkołomny sposób, od jednego do drugiego gatunku. Do najwspanialszych momentów należały: pędzący My Temple, drapieżny Hell Is Thy Home, kapitalny po prostu Blood Religion oraz rozbudowany ponad 8-minutowy Revelation. W tym stylistycznym kotle,zawsze jednak na wierzch wypływało samo Gamma Ray, emanując radością gry i luzem doświadczonych muzyków żonglujących z wielką pewnością siebie całym metalowym dorobkiem muzycznych kilku dziesięcioleci. Ten niezwykle elegancki i nowatorski album pozostawił za sobą goniący peleton konkurencji i odjechał ekspresowo po innym torze.
Po latach kwartet postanowił nagrać kontynuację jednego ze swych najlepszych krążków - przynajmniej na to miał wskazywać tytuł [13]. Był to jednak bardziej powrót do czasów [8] niż [5]. Album był niesłychanie równy, ale z drugiej strony prawdziwych hitów było jak na lekarstwo. Przez cały czas przewijały się znane cytaty z metalowych legend - przede wszystkim Helloween, Iron Maiden czy Accept. Gamma Ray nagrywając drugą część starego klasyka cofnęli się razem z nim w czasie. Był to materiał wciągający (From The Ashes, świetny Empress, Insurrection), pełen radosnych solówek, gitarowych pojedynków i świetnych refrenów, ale nie mający szans z najlepszymi dokonaniami kapeli. Wydany 29 stycznia 2010 [15] był niestety najgorszym dokonaniem od czasów [2]. Fani Hansena dawno nie uświadczyli takiego średniactwa. Dość wspomnieć, że pierwszym dobrym kawałkiem był siódmy na płycie Shine Forever. Słychać był odejście od klasycznego power w stronę mroczniejszego heavy. 48 minut mijało jak z bicza strzelił, ale na nikim nie potrafiło zrobić wrażenia. [16] zawierał ponownie nagrane Hold Your Ground, Brothers, Send Me A Sign i Rebellion In Dreamland (dwa ostatnie w wersjach akustycznych) oraz trzy bonusy: Wannabees, wydłużoną wersję Brothers, a także ponad 9-minutową Rebellion In Dreamland w konwencji karaoke. Tą niby-EP-kę wypełniło ponad 55 minut muzyki, w tym dwie nowe kompozycje (Empire Of The Undead i Master Of Confusion), dwie przeróbki (Death Or Glory Holocaust oraz Lost Angels Sweet) i sześciu numerów koncertowych. Po raz pierwszy w składzie Gamma Ray zagościł bębniarz Michael Ehré.

Byli i obecni członkowie zespołu występowali też w innych grupach:

ALBUM ŚPIEW GITARA GITARA BAS PERKUSJA
[1] Ralf Scheepers Kai Hansen Uwe Wessel Mathias Burchardt
[2-3] Ralf Scheepers Kai Hansen Dirk Schlächter Uwe Wessel Uli Kusch
[4] Ralf Scheepers Kai Hansen Dirk Schlächter Jan Rubach Thomas Nack
[5-7] Kai Hansen Dirk Schlächter Jan Rubach Thomas Nack
[8-16] Kai Hansen Henjö Richter Dirk Schlächter Dan Zimmermann
[17] Kai Hansen Henjö Richter Dirk Schlächter Dan Zimmermann / Michael Ehré
[18] Kai Hansen Henjö Richter Dirk Schlächter Michael Ehré
[19] Frank Beck Kai Hansen Henjö Richter Dirk Schlächter Michael Ehré

Kai Hansen (ex-Gentry, ex-Helloween); Ralf Scheepers (ex-Tyran` Pace); Uli Kusch (ex-Holy Moses),
Jan Rubach i Thomas Nack (obaj ex-Anesthesia), Henjö Richter (ex-Rampage), Dan Zimmermann (ex-Lanzer, Freedom Call, Iron Savior),
Michael Ehré (ex-Pryer, Murder One, ex-Metalium, ex-Weinhold, Love Might Kill)


Rok wydania Tytuł TOP
1990 [1] Heading For Tomorrow
1990 [2] Heaven Can Wait EP
1991 [3] Sigh No More
1993 [4] Insanity And Genius #26
1995 [5] Land Of The Free #6
1996 [6] Silent Miracles EP
1996 [7] Alive`95 (live)
1997 [8] Somewhere Out In Space #12
1999 [9] Powerplant #1
2001 [10] New World Order #11
2003 [11] Skeletons In The Closet (live / 2 CD)
2005 [12] Majestic #2
2007 [13] Land Of The Free 2
2008 [14] Hell Yeah! The Awesome Foursome (live / 2 CD)
2010 [15] To The Metal
2011 [16] Skeletons And Majesties EP
2013 [17] Master Of Confusion
2014 [18] Empire Of The Undead
2021 [19] 30 Years Live Anniversary (live / 2 CD)

          

          

          

Powrót do spisu treści