POCZĄTKI

Polski zespół heavymetalowy założony w 1980 w Poznaniu przez Wojciecha Hoffmana (ur. 1 lutego 1955) i basistę Henryka Tomczaka. Obaj grali wcześniej w grupie Heam od 1977, której muzykom kazano zmienić nazwę po trasie w ZSRR - nie dość, że za bardzo przypominała "szynkę" w języku angielskim to symbolizowała produkt niemal niedostępny w socjalistycznych sklepach. W ten sposób powstał Krater, a składu dopełnili klawiszowiec Marek Biliński i perkusista Przemysław Pahl. 4 stycznia 1980 kwartet stwierdził, że grana przez nich muzyka instrumentalna nie cieszy się popularnością, nie ma na nią zapotrzebowania i postanowili dokoptować wokalistę. Pierwszy skład Turbo utworzyli: Hoffman, Tomczak, wokalista Wojciech Sowula i perkusista Wojciech Anioła. 23 kwietnia 1980 zespół zagrał swój pierwszy koncert w studenckim klubie "Sęk" w Poznaniu. Niedługo po tym fakcie, Turbo zagrało na poznańskiej Międzynarodowej Wiośnie Estradowej w hali Targów Poznańskich. Bezpośrednim następstwem tego koncertu było zaproszenie wystosowane przez Waltera Chełstowskiego na pierwszy festiwal w Jarocinie. W czerwcu miała miejsce pierwsza sesja nagraniowa we wrocławskim studio Polskiego Radia, gdzie nagrano pięć utworów. Dwa z nich jeszcze w tym samym roku ukazały się na singlu nakładem Tonpressu W Środku Tej Ciszy / Byłem Z Tobą Tyle Lat. Pierwszy kawałek próbował nawiązywać do Deep Purple, ale nie posiadał odpowiedniej siły i mocy. Drugi był niedopracowaną kompozycją osadzoną w kanonach blues-rocka.
Instrumentaliści mieli słuszne zastrzeżenia do wokalisty. Sowula na scenie był prawdziwym showmanem (łamał statywy od mikrofonów), jednak jego głos nie pasował do koncepcji muzyki, jaką chcieli grać pozostali. Trudno zresztą mówić o śpiewie, gdyż Sowula niemal recytował swoje partie, tymczasem Tomczakowi i Hoffmanowi marzył się śpiewak z prawdziwego zdarzenia. W listopadzie 1980 Sowulę zastąpił Piotr Krystek, dysponujący głosem lepszym od poprzednika, ale wciąż pozbawionym odpowiedniej zadziorności jakiej potrzebowało Turbo, by stać się rozpoznawalnym. Z Krystkiem jednak wystąpiono w poznańskiej Arenie dla 3500 ludzi przed legendą białego bluesa - Johnem Mayallem. Z nim również dokonano kolejnych nagrań: Śmiej Się Błaźnie, Taka Właśnie Jest Muzyka, Jeszcze Jeden Papieros i Fabryka Keksów. Ta ostatnia kompozycja stała się przebojem Studia Gama, a ciekawostkę stanowił fakt, że napisał ją lider Perfectu - Zbigniew Hołdys. Pochodził on z czasów Heam - początkowo grupa wykonywała ten kawałek z Haliną Frąckowiak, potem go sobie przywłaszczyła. Fabryka Keksów na koncertach często rozrastała się do kilkunastu minut, a muzycy wzbogacali studyjne wersje tego i innych utworów improwizacjami. Wczesne nagrania radiowe Turbo są dziś dostępne na kompilacjach 1980-1990 MetalMind, Titanic Phonexu z 1992 oraz Dorosłe Dzieci I Inne Ballady małej wytwórni Dża Dża z 1994. Na każdej z nich zawarto ciekawe utwory, niektóre nie powtarzały się na innych wydawnictwach. Kontrowersyjnym zabiegiem było remix dokonany przez Wojciecha Hoffmanna na części tych archiwaliów - efekt artystyczny wątpliwy, brzmienie i tak nie najlepsze, a komercyjnie też raczej bez wielkiego efektu.
Rok 1981 okazał się dla Turbo przełomowym. Doszło do kolejnych zmian personalnych, które z perspektywy lat można uznać za rewolucyjne, zaś ich efektem było powstanie składu do dziś uznawanego za klasyczny. Henryk Tomczak chciał grać klasycznego hard rocka inspirowanego bluesem, natomiast Hoffmann optował za przyjęciem drugiego gitarzysty i unowocześnieniem muzyki. Skutkiem tych rozbieżności było odejście Tomczaka. Zastąpił go zaledwie wówczas 16-letni Piotr Przybylski, zafascynowany grą Steve`a Harrisa z Iron Maiden. Na tym samym festiwalu młodych talentów Hoffmann poznał też gitarzystę Andrzeja Łysowa, grającego wtedy w hard rockowym Kredyt, a wokalistą tej grupy był Grzegorz Kupczyk (ur. 20 listopada 1958). Będąc pod wrażeniem umiejętności Łysowa, Hoffman zaproponował mu grę w Turbo. Łysów już na pierwszej próbie zaczął przekonywać pozostałych muzyków do pozbycia się ze składu Krystka (19 grudnia 2010 wystapił w poznańskim klubie "Blue Note" w charakterze gościa na jubileuszowym koncercie z okazji 30-lecia formacji, zmarł w nocy 14 stycznia 2012) i przyjęcia Kupczyka. Co prawda Hoffmannowi nie w pełni odpowiadał Krystek, ale i do Kupczyka nie był przekonany. Namawiany przez Łysowa i Aniołę zgodził się jednak na przesłuchanie Kupczyka, ale mimo niezłego opanowania materiału przez Grzegorza, nadal nie potrafił podjąć ostatecznej decyzji. Ostatecznie zadecydował fakt, że Kupczyk dysponował wówczas piwnicą, którą zaproponował jako miejsce dla prób Turbo. Oficjalnie Kupczyk dołączył do Turbo 12 grudnia 1981. Wokalista był fanem Czesława Niemena, SBB, Test, Budki Suflera, The Beatles, ale przede wszystkim Black Sabbath. Uriah Heep, Led Zeppelin, Whitesnake i Rainbow. Nazajutrz wprowadzenie stanu wojennego przekreśliło wszystkie plany młodych muzyków, którzy postanowili przeczekać całe zamieszanie, bo o normalnym funkcjonowaniu nie było mowy. Cały styczeń 1982 Hoffmann komponował w wynajętym mieszkaniu nowe utwory, które później stały się podstawą repertuarową debiutanckiego albumu. Od lutego władze zezwoliły na przeprowadzanie prób, a w marcu zaczęły się legalne koncerty. Muzycznie grupa była wówczas pod wpływem Deep Purple, dopóki o istnieniu Iron Maiden muzycy nie dowiedzieli się od Przybylskiego, który przyniósł któregoś dnia na próbę nagrania Żelaznej Dziewicy. Muzykę komponował głównie Hoffmann, a wszystkie teksty pisał poznański "poeta" i dziennikarz współpracujący z klubem "Nurt" Andrzej Sobczak. Z biegiem czasu Sobczak miał przejść od zaangażowanych tekstów w stylu Dorosłe Dzieci do miałkich i pozbawionych jakiejkolwiek wartości liryków typu Daj Mi Tę Noc - późniejszym hicie Bolter.
Latem 1982 kwintet wystąpił udanie po raz drugi na festiwalu w Jarocinie. Sesję nagraniową w studio kontynuowano w przerwach między koncertami we wrześniu i listopadzie. Zarejestrowano kilkanaście utworów, nie wszystkie z nich doczekały się emisji w radiu czy wytłoczenia winylowego. Wydany przez Polton [1] zawierał dziewięć numerów różnej jakości. Recenzje prasowe nie były co prawda entuzjastyczne, ale dostrzegano walory muzyczne grupy, poprawne wykonanie i warsztat instrumentalistów. Mniej podobały się teksty Sobczaka o niskich walorach literackich. W tamtych latach jednak nikt nie kierował się recenzjami przy zakupie czegokolwiek, gdyż zagapienie się i nie kupienie danej płyty od razu niemal zawsze pozbawiało szans na kupienie go w przyszłości. Zresztą recenzje ukazywały się w druku, gdy płyt już nie było w sklepach. Całość otwierał motoryczny Szalony Ikar - niewątpliwy hołd dla brzmienia Iron Maiden z charakterystycznymi dla tego zespołu unisonami gitar, wyeksponowanym basem i patentami rytmicznymi. Podobny w stylu był Ktoś Zamienił - kolejny szybki i zadziorny utwór czerpiący garściami z dorobku grup NWOBHM. Znalazło się oczywiście miejsce na numery utrzymane w typowo hard rockowej stylistyce, balladę Pozorne Życie i instrumentalny W Sobie. Ballada Dorosłe Dzieci stała się zasłużenie największym przebojem Turbo - zawojowała telewizyjne i radiowe listy przebojów w 1983, stając się klasyką polskiej muzyki rockowej. Wielu słuchaczom jednak nie spodobała się różnorodność stylistyczna krążka - jedni domagali się tylko metalowego grania, inni optowali za hard rockiem. Fakt, płyta była niejednorodna stylistycznie i nie stanowiła całości, jakby trafiły na nią utwory z różnych lat działalności. Ciekawa historia wiązała się z fotografią zdobiącą okładkę, autorstwa Antoniego Zdebiaka. Sesja miała miejsce w okresie stanu wojennego i muzycy żartobliwe zaprotestowali przeciw temu wydarzeniu. Wystarczyło przyjrzeć się ułożeniu pałeczek perkusyjnych w ręku Anioły czy Hoffmannowi trzymającego gitarę na znak V, wówczas symbol zwycięstwa i buntu zarazem. W tym okresie okładka trafiła na łamy pisma dla starszej młodzieży "Płomyk", które próbowało wykorzystać rockowy boom dla przyciągnięcia czytelników i zwiększenia nakładu.
Wzrastająca popularność przełożyła się na ilości granych koncertów. Sytuacje, kiedy Turbo występowało przez publicznością 2-3 razy dziennie, nie należały do rzadkości. Zespół bez trudu podpisał kontrakt nagraniowy z polonijną firmą Polton - wówczas dynamicznie się rozwijającą, mającą wśród swoich zespołów także TSA i Republikę. Swoistym znakiem tamtych czasów był fakt, że wydana pewien czas po winylu wersja kasetowa debiutu była znacznie droższa niż longplay - po prostu kaseta była wówczas w PRL rarytasem, często importowanym. Album sprzedawał się doskonale, w końcu trwał boom polskiego rocka, przekraczając prawdopodobnie pułap 150 000 egzemplarzy. Debiut Turbo dopiero w 1992 doczekał się wersji kompaktowej. Jednak radość z możliwości posłuchania tej płyty bez trzasków zepsuł fakt zmiany oryginalnego projektu graficznego. Zdjęcie było co prawda to samo, ale samo tło z zupełnie inaczej umieszczonym dużym logo zespołu i kolorystyka zdjęcia były nie do przyjęcia dla zwolenników starannych reedycji. Na szczęście wznowienie MetalMind Records z 1999 posiadało oryginalną okładkę, obszerną książeczkę i zawierało dwa bonusy: Jak W Ogień oraz Fabryka Keksów.
W połowie 1983 Turbo znalazło się na rozdrożu. Brak sprecyzowanego kierunku muzycznego i znaczne zmniejszenie ilości koncertów (mniejsze zarobki), wpłynęły destabilizująco na skład grupy. Pierwszy odszedł Wojciech Anioła, ale wrócił jesienią. Spotkał w składzie nowego basistę Bogusza Rutkiewicza. Brak jasnej koncepcji stylistycznej spowodował, że w okresie 1983-1984 Turbo nagrało wiele z założenia komercyjnych utworów, które miały wprowadzić zespół ponownie na czołowe miejsca list przebojów. Owszem, grano kawałki w radio, pojawiały się one na telewizyjnych czy radiowych listach, ale to miękkie rockowe granie nie przypadło do gustu fanom Szalonego Ikara. Dziś, kiedy słucha się takich nieporozumień jak Kręci Się Nasz Film, Zwykły Tramp czy Przebój Miesiąca, nietrudno to zrozumieć. Nagrania zaproponowane przez zespół jako materiał na drugi album zostały odrzucone przez Polton i grupa została bez kontraktu. Doszło wtedy do poważnego, na szczęście krótkiego rozłamu w zespole. Hoffmann nosił się z zamiarem odejścia z Turbo, a po pewnym czasie zwolnił wszystkich muzyków poza basistą. Jednak Kupczyk i Łysów wrócili szybko do grupy, a nowym perkusistą został Alan Sors. Także zmiana managera z Janusza Maślaka na Marka Wajchta była kolejnym bodźcem do wytężonej pracy.

APOGEUM: SMAK CISZY I KAWALERIA SZATANA

W połowie 1984 zaczęły powstawać utwory na drugi album Turbo. Jednym z pierwszych skomponowanych był balladowy Smak Ciszy. Zrealizowany do niego teledysk dość często prezentowano w TV Image. Mimo to brzmienie stawało się coraz ostrzejsze, powoli odchodząc od sztampy. Brakowało jedynie albumu, a w tamtym czasie polski rynek muzyczny po prostu się załamał - przegrzanie koniunktury, ciągły wzrost cen płyt i biletów na koncerty spowodowały spadek nakładów i generalnie koniec boomu polskiego rocka. Wytwórnie nie chciały podpisywać kolejnych kontraktów, nawet dobre i znane zespoły nie mogły się odnaleźć w tej sytuacji. Turbo w końcu znalazło wydawcę, ale było to pyrrusowe zwycięstwo. Nagrywany od 26 lutego do 15 marca 1985 w studio ZPR przy Teatrze Stu w Krakowie [2] wydał tygodnik "Razem" w swoim klubie płytowym. Zanim to się jednak stało, odrodzone Turbo zagrało 19 maja 1985 bardzo udany koncert na poznańskiej "Arenie", grając po Oddziale Zamkniętym i Kacie, a przed Pretty Maids i Hanoi Rocks. [2] wydano w limitowanym nakładzie 5000 kopii. Jego zawartość powodowała, że zawsze chciało się wrócić do tego krążka nawet po wielu latach. Album wypełnił przebojowy heavy metal zarówno w drapieżnej postaci (Już Nie Z Tobą, Cały Czas Uczą Nas, Narodziny Demona), jak i balladowej. Świetny Jaki Był Ten Dzień nadawał się w miarę potrzeb zarówno na modlitwę, jak i na rachunek sumienia. Płyta z pewnością nie była szablonowa, nie dało jej się wyraźnie wsadzić w ciasne ramy jednego podgatunku. Wspomiany już Smak Ciszy nie był klasyczną balladą - melodia nie ciągnęła się jak flaki z olejem, tekst nie mdlił banałem. Poprawiła się przede wszystkim oprawa riffowa kawałków, a za najlepsze przykłady tego służyły Cały Czas Uczą Nas i Czy Mnie Nie Ma. Niezależnie od nakładu płyty, muzycy dostali śmieszne sumy wynagrodzenia rzędu kilku tysięcy złotych. Podobnie było ze stawkami za koncerty, stąd częste historie o graniu jednego dnia dwóch czy trzech. Popularność zespołu jakby wracała, odzyskiwał on zaufanie starszych i pozyskiwał nowych fanów, był obecny w prasie (trafił na okładkę "Razem", miał plakat w "Magazynie Muzycznym" i "Panoramie"). Udało się nadrobić dwa lata milczenia i nagrywania mdłych przebojów, a także doszlusowano do ówczesnej czołówki - TSA i Kat. Sam krążek zadedykowano Iron Maiden - w 1986 muzycy Turbo spotkali się nawet z Harrisem i spółką, wręczając im ten album. Jako symbol zerwania z czasami nagrywania komercyjnych "przebojów" należało odebrać zamieszczenie wielkiego radiowego hitu Smak Ciszy w zaledwie kilkusekundowej wersji. Całość wieńczyła instrumentalna kompozycja Łysowa Narodziny Demona, napisana tuż przed sesją nagraniową, ale brzmiąca najnowocześniej z całego materiału i będąca zapowiedzią tego co nastąpiło w niedalekiej przyszłości. Album wyszedł w wersji kompaktowej w 2000 nakładem MetalMind.
Podczas, gdy fani cieszyli się nowym albumem, Turbo pracowało już nad kolejną płytą. Nagrań dokonał ten sam skład, a zrealizowano je w poznańskim studio Polskiego Radia w grudniu 1985 i styczniu 1986. Powiedzenie "do trzech razy sztuka" doskonale wpasowało się w karierę Turbo. [3] to zdecydowanie najlepsze dokonanie zespołu, a jednocześnie najwybitniejsze dokonanie w kategorii polskiego heavy metalu. Z grupy mającej problemy z ustaleniem co chce grać, Poznaniacy w krótkim czasie doszli do olśniewających efektów. Złożyło się na to wiele czynników - okrzepnięcie składu, wyraźne sprecyzowanie stylistyki i w końcu pozytywny odzew na muzykę wśród fanów. Do fascynacji Iron Maiden doszły kolejne, tym razem thrashowe: Metallica, Flotsam And Jetsam i Anthrax. Połączenie tych dwóch wątków muzycznych dało nową jakość, album zarówno klasycznie metalowy, jak i (wówczas) thrashowy co było absolutnym novum na polskim rynku. W ten sposób szkaradna okładka autorstwa Zbigniewa Kosmalskiego przedstawiająca "kuzyna" Eddiego, kryła prawdziwą perełkę. Każdy dziewięciu kawałków był doskonały. Zespół wydoroślał, zwolnił zawodowych "tekściarzy" i odtąd Kupczyk pisał teksty z pomocą pozostałych muzyków. Materiał był szybki i diabelnie melodyjny, słychać radość grania emanującą z każdego dźwięku, a poziom umiejętności instrumentalistów powalał. Nad wszystkim zaś górował niepowtarzalny głos Grzegorza Kupczyka, który tutaj właśnie doszedł do perfekcji wykonawczej i poziomu znanego do dziś. Album otwierał wściekły Żołnierz Fortuny z doskonałym riffem i kapitalnym zwolnieniem w refrenach. Niesamowite Sztuczne Oddychanie sprawiało, że głowa kiwała się sama. Niezbyt skomplikowany kawałek, ale genialny w swej prostocie, pełen czadu i ognia. Punktem kulminacyjnym krążka była majestatyczna krocząca Kometa Halley`a, oparta na wolnym basowym riffie i świetnym wokalu Kupczyka. Także Hoffmann i Łysów poczynali tu sobie znakomicie, grając bez żadnych kompleksów. Kolejne numery to dwie części Kawalerii Szatana (obie bardzo dobre, ze wskazaniem na "dwójkę"), Wybacz Wszystkim Wrogom z pacyfistycznym tekstem zakorzenionym w Biblii, Ostatni Grzeszników Płacz ze zmiennym tempem i świetnymi solówkami, a na koniec znów instrumentalny epilog autorstwa Łysowa Bramy Galaktyk. Kto wie czy ten materiał odpowiednio wypromowany i wydany na Zachodzie nie skierowałby kariery na ścieżki zupełnie inne - szkoda, bo Turbo jest legendą, ale tylko w Polsce.
Nowy set prezentowany w czasie koncertów robił wielkie wrażenie. 4 kwietnia 1986 Turbo zagrali jako gwiazda (obok Killer i Alaska) na pierwszej "Metalmanii" w Katowicach, gdzie spotkali się z entuzjastycznym przyjęciem ze strony fanów i przedstawicieli mediów. Po tak doskonałym koncercie Tomasz Dziubiński tworzący właśnie MetalMind, zaproponował Turbo podpisanie kontraktu managerskiego. Zespół zagrał również na drugiej edycji festiwalu, poprzedzając 3 kwietnia 1987 doborowe towarzystwo w postaci Helloween, Running Wild i Overkill. Na kompilacji z tego zdarzenia obok utworów Kat, Stos, Wilczy Pająk, Destroyer i Open Fire, zawarto dwa numery Turbo: Kawaleria Szatana 1 oraz Koń Trojański. Mimo nie najlepszej jakości technicznej nagrań i właściwie braku okładki, było to ciekawe uzupełnienie dyskografii Prawdziwą atrakcją stały się natomiast wspólne koncerty Turbo i Kata. Kolejnym sukcesem koncertowym Poznaniaków był festiwal w Jarocinie w 1987, gdzie zagrali ponad dwugodzinny koncert, bisowali pięć razy, a publiczność nie chciała ich wypuścić ze sceny.

SCHYŁEK I UPADEK LEGENDY

Rok 1987 oznaczał dla Turbo początki kariery międzynarodowej. Najpierw kapela zarejestrowała między majem a wrześniem tego roku w Poznaniu [4]. Materiał ten usłyszal Karl Urlich Walterbach - szef zachodnioniemieckiej wytwórni Noise Records - i szybko sfinalizował kontrakt z zespołem. Umowa opiewała na pięć albumów, a pierwszym z nich miała być anglojęzyczna wersja [4]. Wykorzystano część podkładów zarejestrowanych w Polsce, a w berlińskim studio w marcu 1988 nagrano wokale. Bezpośrednio po tej sesji, Turbo zagrało na trzeciej edycji "Metalmanii" wraz z Rage i Kreator. Nowy album zawierał wyłącznie thrash, będący jakby rozwinięciem pomysłów z [3], ale w znacznie agresywniejszym wydaniu. Brzmienie było dobre i pełne mocy, znacznie lepsze w polskiej wersji. Zwracały uwagę doskonale wokale Kupczyka, lecz z perspektywy lat słychać, że sporo w nich sztuczności, że Grzegorz nie czuł się za dobrze w tej narzuconej przez Hoffmanna manierze. Ponoć to z powodu wokalisty Noise zerwało kontrakt z Turbo. Czytało się wówczas w prasie o złym angielskim akcencie Kupczyka. Być może wytwórnia szukała pretekstu, by pozbyć się polskiego zespołu, gdyż pomimo dobrych recenzji Turbo nie byli w stanie spełnić wymagań niemieckich szefów z bardzo prozaicznych powodów - w szarzyźnie PRL-u otrzymanie paszportu było cudem. Krążek składał się jedynie z sześciu utworów i trwał ponad 36 minut. Najciekawszymi momentami były tytułowy Ostatni Wojownik z wokalną partią solową Marii Wietrzykowskiej (znanej potem z CETI) oraz dynamiczny Miecz Beruda. Mimo wszelkich mankamentów, [4] był ostatnim udanym dokonaniem Turbo na długie lata.
Trasa w Europie nie doszła do skutku, ale w Polsce zespół sporo koncertował, m.in. po raz kolejny wystąpił na festiwalu w Jarocinie oraz na IV edycji "Metalmanii" 16 kwietnia 1989, supportując Protector i Living Death. Last Warrior ukazał się wówczas tylko na winylu i dopiero w 1999 MetalMind wydała go wersji CD z bonusowym utworem zarejestrowanym w czasie "Metalmanii`87" - Planeta Śmierci. Atmosfera w zespole jednak nie była najlepsza - muzycy nieustannie kłócili się między sobą, co odbijało się na poziomie występów i jakości materiału. Podczas koncertów brakowało tego nieuchwytnego "czegoś", chociaż jak na profesjonalistów przystało, Turbo nigdy nie schodziło poniżej pewnego poziomu. Zdecydowano się więc wydać album koncertowy. Zadanie ułatwiał fakt posiadania taśm z "Metalmanii`87". Co prawda wcześniejsze koncerty Turbo także były rejestrowane, ale z powodu błędu realizatora (odwrotnie założona taśma) większość materiału z koncertu w Katowicach z 30 grudnia 1986 nie nadawała się do wykorzystania. Na [5] trafiły głównie kompozycje z drugiej "Metalmanii". W wersji kasetowej zwracała uwagę okładka autorstwa Wojciecha Łuki i mały nakład - zaledwie 20 000 egzemplarzy. Wydaną przez Tonpress wersję winylową zdobiła jeszcze lepsza (utrzymana w klimacie fantasy) okładka Jerzego Kurczaka i lepsza jakość dźwięku (longplay był tłoczony w ZSRR). Koncertówka była apogeum twórczości Turbo we wcieleniu thrashowym, a Ostatni Grzeszników Płacz i Żołnierz Fortuny sąsiadowały z wówczas premierowymi Ostatnim Wojownikiem, Aniołem Zła i Seansem Z Wampirem. Bez dwóch zdań jedna z najlepszych polskich metalowych koncertówek.
W 1989 Wojciech Hoffman zrobił sobie odskocznię dołączając do Non Iron (człnikiem pierwszego składu został nie kto inny jak Henryk Tomczak). Niewątpliwym sukcesem samego Turbo natomiast było zagranie pięciu koncertów z Kreatorem na Węgrzech. Udany był także występ na piątej "Metalmanii" 21 maja 1990 przed Kreator i Protector. Hoffmann chcąc zapewnić dopływ świeżej krwi zaangażował drugiego gitarzystę Robera Friedricha z debiutującego wówczas Acid Drinkers. Andrzej Łysów został basistą, zastępując Bogusza Rutkiewicza. W okresie od marca do maja 1989 kwintet zarejestrował materiał na kolejny album. Mimo nieudanej współpracy z Noise nie zarzucono pomysłu o próbie kontynuowania kariery na Zachodzie - zarejestrowano dwie wersje wokali, polskie i angielskie. Dzięki staraniom MetalMind Productions doszło do podpisania kontraktu z włoską wytwórnią Metalmaster, której nakładem ukazały się m.in. Syndroms Of The Cities Alastor i Horde Of Gog Dragon. Niestety [6] zupełnie nie brzmiał jak Turbo i nie powinien ukazać się pod tą nazwą. Hoffmann w wywiadach twierdził, że powinien ją nagrać Wilczy Pająk lub Acid Drinkers. Faktycznie, młody Litza zdominował grupę i pociągnął ją w stronę brutalnego grania, co nie wyszło zespołowi na dobre. Pod względem technicznym ten techno-trash mógł robić wrażenie, ale z dawnym Turbo nie miało to nic wspólnego. Atmosfera utworów była tak samo zimna, jak stosunki w kapeli. Czary goryczy dopełniły fatalne recenzje polskiej wersji. Skład się posypał: Kupczyk i Łysów założyli CETI, a Hoffmann pozostał z Friedrichem i Goehsem. Ten skład wsparty basistą Tomaszem Olszewskim nagrał [7], tym razem wyłącznie w wersji anglojęzycznej. Zanim płyta ukazała się na rynku, w sprzedaży pojawiła się kompilacja 1980-1990, w skład której weszło dziesięć kawałków z różnych lat, w tym kilka dotąd niepublikowanych.
Kolejnym zachodnim wydawcą Turbo została Under One Flag, posiadająca w katalogu takie gwiazdy jak Death, Venom, Dark Angel czy Nuclear Assault. Najpierw w sprzedaży pojawiła się składanka "Speed Kills 5: Head Crushing Metal" zawierająca utwór Barbaric Justice, obok m.in. kawałków Acid Drinkers i Wolf Spider. Następnie w październiku 1990 wyszła porażka, czyli [7]. Opinie, delikatnie biorąc, były dalekie od entuzjazmu. Krążek nie zrobił furory na Zachodzie z powodu braku promocji i zaangażowania wydawcy w zorganizowanie trasy koncertowej. Turbo zabrzmiało tu zbyt brutalnie, momentami ocierając się nawet o death metal. Jako całość materiał nużył, słychać było, że zamiast ciekawych pomysłów kapela postawiła na rzeźnię. Litza nie był w stanie zastąpić Kupczyka za mikrofonem. Ponoć już wtedy zastanawiano się nad zmianą nazwy, ale z przyczyn finansowej natury nie było o tym mowy. Tak jak dla starych fanów nowe wcielenie Turbo było kompletnym nieporozumieniem, jeszcze bardziej zaskoczyła ich decyzja Wojciecha Hoffmanna z 22 kwietnia 1991 o odejściu z Turbo. Było to spowodowane głównie niezgodą powstałą podczas współpracy z szefem MetalMind Tomaszem Dziubińskim.
Wkrótce po tym wydarzeniu doszło do paradoksalnej sytuacji. Hoffmann - mający prawa do nazwy - dowiedział się, że Turbo w składzie Friedrich-Olszewski-Goehs zamierza nagrać kolejną płytę. Dopiero po artykułach prasowych, zespół i manager zaczęli starania o zmianę nazwy. Zachodni wydawca nie czynił większych problemów - być może dlatego, że [7] sprzedał się bardzo słabo. Tak więc przy Hoffmannie pozostała nazwa, a wspomniane trio pod nową nazwą Creation Of Death nagrało w 1991 album Purify Your Soul. To był już czysty death z tekstami o wymowie chrześcijańskiej, ale podobieństwa w sferze muzycznej do wkrótce wydanej [8] były aż nadto wyraźne. Creation Of Death zostało źle przyjęte przez fanów i szybko się rozpadło. Hoffmann w 1992 powrócił do Turbo z nowymi muzykami. Płyta totalnie przepadła na rynku, znów naginając nazwę dawnej legendy do maximum. Na topie był grunge, niewielu młodych słuchaczy interesowało się ekstremalnym metalem. W dodatku nowe nagrania ukazały się wówczas tylko na kasecie, nakładem Carnage Records Mariusza Kmiotka. Hoffman postanowił ostatecznie zamknąć ten rozdział i tak Turbo przeszło do historii w sposób mało efektowny, nie wykorzystując do końca swego potencjału. Trzeba jednak wspomnieć, że większość muzyków z klasycznego składu Turbo nie zerwała z muzyką. Co prawda Hoffmann przez pewien czas produkował meble, ale muzyka zwyciężyła. Pierwsze pogłoski o reaktywacji pojawiły się w pierwszej połowie lat 90-tych. W październiku 1994 doszło do spotkania Hoffmanna i części muzyków z klasycznego składu grupy. Inicjatorem był Tomasz Goehs, który namówił gitarzystę do rozmowy z Grzegorzem Kupczykiem. 16 września 1995 Turbo zagrało swój pierwszy po reaktywacji koncert w Poznaniu. Jednak Andrzej Łysów ostatecznie nie znalazł się w składzie grupy, a Tomasz Goehs wybrał grę z Kazikiem Staszewskim. Turbo w niepełnym składzie Kupczyk-Hoffmann-Rutkiewicz zasilił perkusista Szymon Ziomkowski.
Przełomem było zagranie doskonale przyjętego przez publiczność koncertu na XIV edycji "Metalmanii" 15 maja 1999. Po tym występie propozycji występów było coraz więcej, a naturalną konsekwencją było podpisanie kontraktu z MetalMind, wznowienie starych trudno dostępnych płyt i nagranie nowej. Wiosną 2001 Turbo z nowym perkusistą Mariuszem Bobkowskim nagrało w Pile album studyjny pod roboczym tytułem "Embrion". Wcześniej zapowiadano wydanie koncertówki, jednak ostatecznie nic z tych planów tego nie wyszło. Pierwszą płytą po wznowieniu działalności miał stać się [9], album zbyt nowoczesny jak na gusta fanów Turbo. Było to szczególnie słyszalne w partiach gitarowych, kojarzących się jednoznacznie z nu-metalem. W przypadku takiego zespołu jak Turbo, brzmiało to fatalnie. Młodsi słuchacze zlekceważyli krążek, podczas gdy starsi zadowolili się wznowieniami klasycznych albumów. Sytuacji nie poprawiał konflikt w samym zespole - Hoffmann bronił nowoczesnego wizerunku Turbo. a Kupczyk był zwolennikiem powrotu do heavy metalu. Najlepiej zaprezentowały się numery najbliższe starym dokonaniom Turbo, jak tytułowy Awatar czy rozpoczynający się ciekawym basowym intro Upiór W Operze. Nie nagrano ani jednej ballady, które były tak charakterystyczne dla wczesnej twórczości formacji. Mimo doskonałej okładki i tytułu, oznaczającego zstąpienie na ziemię bóstwa w doczesnej postaci, płyta okazała się niewypałem. Byli tacy, którzy zakupili ją jedynie dla dostępnych w wersji digipack doskonałych coverow Burn i When A Blind Man Cries Deep Purple oraz Neon Knights Black Sabbath. Dość szybko wydawca zaczął sprzedawać [9] po obniżonej cenie, kompilować na zasadzie dwa CD w cenie jednego, aby tylko pozbyć się zapasów z magazynów. Trasa koncertowa była jednak udana - trzynaście koncertów od 17 do 31 października 2001 zgromadziło sporo publiczności, chociaż nie wszędzie fani dopisali. Turbo grało repertuar głównie klasyczny, znakomicie zagrany i zaśpiewany przez świetnie dysponowanego wokalnie Kupczyka.

ODRODZENIE

Po tournee zapadła cisza, o Turbo przestało się mówić i pisać. Słyszało się o niezadowoleniu grupy z rozliczeń finansowych za nagranie [9], Kupczyk ponownie na moment opuścił szeregi zespołu. Jednak po ustaleniu co grupa chce grać, panowie zdecydowali się spróbować raz jeszcze. Po serii koncertów, także akustycznych, formacja w składzie Kupczyk-Hoffmann-Jokieł-Rutkiewicz-Krzyżaniak zarejestrowała [10]. Tym razem muzycy pokazali prawdziwego pazura, nawiązali udanie nie tylko do własnych dokonań z lat 80-tych, ale również i klasycznego brzmienia NWOBHM. Dynamiczne Paranoja czy Legenda Thora, epicki Człowiek I Bóg, posiadający orientalny posmak Otwarte Drzwi Do Miasta czy instrumentalna Eneida były naprawdę wyśmienite. 12 marca 2005 Turbo zagrało doskonale przyjęty koncert na kolejnej "Metalmanii". Pomimo entuzjastycznych recenzji i doskonałego przyjęcia na koncertach, zespół ponownie zawiesił działalność z tradycyjnego już powodu: nieporozumienia z wydawcą i nieuregulowanie kwestii finansowych. Jednak zgodnie z zapowiedziami muzyków, zespół okazjonalnie koncertował, jak podczas festiwalu w Sopocie 19 sierpnia 2005 w Sopocie, gdzie Turbo wzięło udział w koncercie "Przeżyj to sam, czyli przeboje z przebojami". Zagrali Dorosłe Dzieci z towarzyszeniem orkiestry, złagodzonym brzmieniem i niemrawo reagującą publiką.
Po pożegnaniu się z Kupczykiem i znalezieniu nowego wokalisty w osobie Tomasza Struszczyka, Turbo nagrało [12]. O dziwo, pierwszy album bez kultowego głosu wchodził bezkolizyjnie, przekonywał autentycznością i świeżością. Kapela zaprezentowała się od mocnej i melodyjnej strony, dużo było nawiązań do Iron Maiden (progresywny Noc Już Woła), a w hard rockowe fragmenty przypominały najlepsze czasy TSA. Miejscami nowy krążek był jany współczesną i mniej szorstką wersją [3]. Podobały się klasycznie heavymetalowe Szept Sumienia, Niebezpieczny Taniec i rozbudowany Strażnik Światła. Znalazło się miejsce także dla ballady Na Skrzydłach Nut i instrumentalnego popisu Tunel. Oczywiście fakt, że krążek był tak konserwatywny stylistycznie stanowił nie tylko powód do pochwał zwolenników, ale również wodę na młyn dla przeciwników takiej muzyki. Całość przecież oparto na dziesiątkach ogranych przez ostatnie dekady riffów, perkusyjne galopady i niemałą porcję patosu. Jedno było pewne – Turbo udowodniło, że może istnieć bez Kupczyka i wciąż wspaniale sobie radzić. Koncertowy [13] dopełnił cover Judas Priest Breaking The Law odegrany wspólnie z Paulem Di’Anno - byłym wokalistą m.in. Iron Maiden i Battlezone.
Grzegorz Kupczyk podjął karierę solową, w 2004 nagrał wszystkie partie wokalne na album Klassika Esquarial, a w 2006 zaśpiewał na płycie Kruk Memories oraz EP-ce Steel Fist Panzer X (projekt Petera z Vader). Tomasz Olszewski dołączył do Titus Tommy Gunn. Dominik Jokiel zmarł 18 maja 2022 w wieku 43 lat.

ALBUM ŚPIEW GITARA GITARA BAS PERKUSJA
[1] Grzegorz Kupczyk Wojciech Hoffman Andrzej Łysów Piotr Przybylski Wojciech Anioła
[2-3] Grzegorz Kupczyk Wojciech Hoffman Andrzej Łysów Bogusz Rutkiewicz Alan Sors
[4-5] Grzegorz Kupczyk Wojciech Hoffman Andrzej Łysów Bogusz Rutkiewicz Tomasz Goehs
[6] Grzegorz Kupczyk Wojciech Hoffman Robert `Litza` Friedrich Andrzej Łysów Tomasz Goehs
[7] Robert `Litza` Friedrich Wojciech Hoffman Robert `Litza` Friedrich Tomasz Olszewski Tomasz Goehs
[8] - Wojciech Hoffman Marcin Białożyk Radosław Kaczmarek Daniel Cybusz
[9] Grzegorz Kupczyk Wojciech Hoffman Bogusz Rutkiewicz Mariusz Bobkowski
[10-11] Grzegorz Kupczyk Wojciech Hoffman Dominik Jokiel Bogusz Rutkiewicz Tomasz Krzyżaniak
[12] Tomasz Struszczyk Wojciech Hoffman Dominik Jokiel Bogusz Rutkiewicz Tomasz Krzyżaniak
[13-14] Tomasz Struszczyk Wojciech Hoffman Dominik Jokiel Bogusz Rutkiewicz Mariusz Bobkowski
[15] Tomasz Struszczyk Wojciech Hoffman Przemysław Niezgódzki Bogusz Rutkiewicz Mariusz Bobkowski

Dominik Jokiel (ex-Aion), Tomasz Krzyżaniak (ex-Wojciech Hoffmann)

Rok wydania Tytuł
1983 [1] Dorosłe Dzieci
1985 [2] Smak Ciszy
1986 [3] Kawaleria Szatana
1987 [4] Ostatni Wojownik
1988 [5] Alive! (live)
1989 [6] Epidemie
1990 [7] Dead End
1992 [8] One Way
2001 [9] Awatar
2004 [10] Tożsamość
2009 [11] Akustycznie (live)
2009 [12] Strażnik Światła
2013 [13] Piąty Żywioł
2014 [14] In The Court Of The Lizard (live / 2 CD)
2025 [15] Blizny

          

          

    

Powrót do spisu treści