Amerykańska grupa powstała w 1967 pod nazwą Soft White Underbelly w Nowym Jorku. Nominalną nazwę przyjęto dopiero po wydaniu w 1971 singla What Is Quicksand. Kiedy znany ze swej słabości do hazardu gitarzysta Phil King został zastrzelony 27 kwietnia 1972 w tajemniczych okolicznościach, do zespołu dołączył Donald Roeser (ur. 12 listopada 1947). To on tworzyć miał zawsze podstawę kwintetu wraz z wokalistą Erikiem Bloomem (ur. 1 grudnia 1944). Z historycznego punktu widzenia wydaje się dziś, że już w momencie wydania debiutu ta formacja miała sprecyzowany plan działania co do własnego wizerunku i charakteru. Nieczęsto zdarzało się, by pierwsze wydawnictwo było tak trafnym manifestem tego czym grupa miała się stać w przyszłości. Blue Öyster Cult wyszli do słuchacza z przygotowanym zapleczem ideologiczno–muzycznym, choć każdy z muzyków wyglądał jak z innej bajki - dandysowaty Buck Dharma paradował w białym garniturze, brodaty Bloom o aparycji rasowego Hells Angels wbijał się w ciasne skóry, klawiszowiec Allen Lanier jawił się niczym elegancki członek nowojorskiej bohemy, a wszystkiego dopełniali bracia Bouchard - para twardych rockersów. [1] był pozycją absolutnie bezkompromisową, jednak skonstruowaną w taki sposób, by nie zmęczyć słuchacza i jak najmocniej "wbić się w jego głowę". Dzięki ówczesnej modzie na Black Sabbath znalazły się tutaj utwory przyciężkawe w rodzaju Transmaniacon MC czy Cities On Flame With Rock And Roll (z krótką improwizacją w stylu niemal King Crimson), a hippisowską przeszłość przypominała udana ballada Then Came The Last Days Of May, odmalowana pięknymi zagrywkami gitarowymi Bucka Dharmy. Nie zabrakło miejsca dla rozpędzonego rock`n`rolla, którego chwalebnymi przykładami były I`m On The Lamb But I Ain`t No Sheep i Before The Kiss A Redcap. Ten drugi utwór sprawiał wrażenie, iż nawet najprostszy rockowy czad dawał się urozmaicić zagrywkami będącymi poza zasięgiem większości konkurencji (swingująca wstawka nagle łamana przez zabójczy riff). Rolę mini-przeboju z kolei przybierał melodyjny Stairways To The Stars. Do tego wszystkiego doszły dziwaczne teksty autorstwa Sandy`ego Pearlmana, managera Blue Öyster Cult, jak ten w Workshop Of The Telescopes, mogący wydać się nawiedzony dla kogoś nie zorientowanego w literaturze s-f. W ten sposób grupie udało się połączyć heavy-rock z przebojową formułą i intrygującymi eksperymentami. Pierwsze trzy płyty - kultowe w wąskich kręgach intelektualnie ukierunkowanych miłośników heavy-rocka - stanowiły dzieła wyraźnie stymulowane artystycznie przez Sandy'ego Pearlmana i Richarda Meltzera. W połowie lat 60-tych obaj kształtowali rodzące się dziennikarstwo muzyczne pisząc dla pionierskiego na amerykańskim rynku czasopisma "Crawdaddy!". Obaj również prezentowali zaangażowane krytyczne podejście do muzyki popularnej, realizując tym samym cel przyświecający ich macierzystemu periodykowi. Niepokojące teksty oparte na literackiej twórczości managera oraz dadaistycznych zaskakujących skojarzeniach Meltzera budowały okultystyczny wizerunek grupy. Ten wzmocniony został jeszcze przyjęciem i zmodyfikowaniem przez zespół astralnego symbolu Kronosa. Z wizji i literackich zdolności obu dziennikarzy zespół czerpał pełnymi garściami. Muzycznie, tekstowo i wizerunkowo Blue Öyster Cult miał intrygować tworząc wokół siebie nimb tajemniczości. Zarówno wytwórnia, jak i sam Pearlman widzieli w zespole amerykańską odpowiedź na Black Sabbath i w tym kierunku starano się budować jego wizerunek. Równocześnie jednak muzycy nie do końca odnajdowali się w narzuconej stylistyce, nawiązując raczej do ostrzej grających kapel amerykańskich w rodzaju Steppenwolf.
Kolejne płyty udowadniały prawdziwe wizjonerstwo muzyków, ale nie osiągały wielkiego sukcesu komercyjnego. [2] z pewnością był cięższy od debiutu i lepiej wyprodukowany. Pierwszą stronę nazwano Czarną (szybszą), a drugą Czerwoną (wolniejszą) - ten pomysł wykorzystał rok później Queen na swoim drugim krążku. Z tym pomysłem wiązał się zresztą tytuł otwierającego The Red And The Black, który właściwie stanowił przearanżowaną i ulepszoną wersję I`m On The Lamb But I Ain`t No Sheep. W tamtym okresie kwintet nie miał jeszcze skrystalizowanego stylu i flirtował z różnymi gatunkami. Tak było z dość przyciężkimi progującymi numerami w rodzaju Hot Rails To Hell czy 7 Screaming Diz-Busters, w O.D.'d On Life Itself pojawiał się dość zaskakujący bluesowy riff połączony z popowym chórkiem. Klimatyczny Wings Wetted Down sąsiadował z dziwacznym Baby Ice Dog, w który wrzucono wyciszone solówki. Kończący całość Mistress Of The Salmon Salt (Qucklime Girl) jak w soczewce natomiast skupiał talenty muzyków Blue Öyster Cult do łączenia melodyjnych refrenów z dość ciężkimi riffami. Z kolei z [3] wyróżniał się przede wszystkim Career Of Evil (napisany wspólnie z Patti Smith), ale niewiele mu ustępowały Flaming Telepaths i Astronomy. To był ulotny rock w najlepszej postaci, z umiejętnym użyciem melotronu, fortepianu i syntezatorów. W Dominance oraz Submission formacja powracała do grania znanego z dwóch poprzednich płyt. Mniej ciekawie wypadły za to: ME 262 z rytmem a la boogie/groove oraz Harvester Of Eyes - mix popu lat 60-tych z mroczniejszą odmianą ówczesnego heavy-rocka w finale. Podsumowując ten okres działalności - w trzech pierwszych płytach było coś nieziemskiego i niepokojącego. Ta muzyka osiągała apogeum podczas koncertów przybierających formę rockowych misteriów.
Sukces singla (Don`t Fear) The Reaper / Tattoo Vampire z czerwca 1976 zdeterminował całą niemal późniejszą karierę Nowojorczyków. Brzmiący niczym ostrzejsza wersja The Byrds, ten pierwszy kawałek umożliwił zespołowi wkroczenie na muzyczne salony, a równocześnie oznaczał jednak nieustającą pogoń za kolejnym przebojem. Ponawiane próby napisania utworu przyjaznego radiu wciągnęły ekipę Bucka Dharmy w artystyczną ślepą uliczkę. Niezwykle ciekawy był sam [5], zrywający jednak z ocierającą się o mroczną psychodelię studyjną "biało-czarną" trylogią. Częściowo ograniczono wpływy Pearlmana, ale te Patti Smith - związanej wówczas z Allenem Lanierem - wciąż był znaczące. Wyjście spod dobrowolnie przyjętej kurateli Pearlmana pozwoliło nagrać płytę, która w nieporównywalnie większym stopniu niż poprzednie była wyrazem muzycznych poszukiwań samego zespołu. Na [5] kwintet wykorzystał aż 5 kompozycji Alberta Boucharda, w tym fenomenalne (skomponowany przy udziale Smith) The Revenge Of Vera Gemini, This Ain`t No Summer Of Love czy Debbie Dennise. Dharma i Bouchard nadali albumowi bardziej przystępne brzmienie, czyniąc to jednak na unikalny sposób: muzycy przynieśli do studia niemal ukończone utwory, w których zmieniano już bardzo niewiele. Dzięki połączeniu heavy-rockowych riffów, beatlesowskich melodii oraz przejmujących tekstów udało się stworzyć płytę przebojową, a jednocześnie na tyle nietypową, by nie odstraszyć dotychczasowych konserwatywnych fanów. Jednym z głównych problemów z jakim muzycy musieli się uporać po sukcesie płyty były oskarżenia o nawoływanie do samobójstwa, wyrażane jakoby w drugiej zwrotce tekstu (Don`t Fear) The Reaper rozpoczynającej się od wersu "Valentine is done, here but now they're gone". Strona liryczna albumu była zresztą wyjątkowo zróżnicowana oraz przeważnie unikała banału i sztampy. Każdy kto podjął trud zapoznania się z tekstami, odkrywał z jaką wprawą muzycy potrafili kształtować opowiadane historie: opis przedmiotowego traktowania zakochanej kobiety (Debbie Dennise), historię szaleńca na zatłoczonej ulicy przedstawioną z perspektywy osoby czytającej informacje w lokalnej gazecie (Morning Final) czy zjadliwe epitafium końca epoki hippisów (I>This Ain`t No Summer Of Love). Połączenie zróżnicowanych utworów, inteligentnych tekstów i spójnej koncepcji stanowiło o wyjątkowości albumu.
Za ostatni wielki album Blue Öyster Cult większość fanów uznaje [6], stanowiącym wyjątkowe spotkanie wielu muzycznych klimatów. Była to prawdziwie eklektyczna jazda po niemal wszystkim, co w dziedzinie rocka wymyślono od początku jego istnienia. Klasyczny heavy-rock reprezentowała głównie Godzilla, z ciężkim kroczącym riffem, odrobinę w stylu Black Sabbath. Ale ironiczny tekst, śpiewny refren i obłąkane efekty dźwiękowe w środkowej części jednoznacznie wskazywały, że to nie było dzieło Iommiego. Kolejnym wymiataczem był harley`owy R.U. Ready 2 Rock?, który przez długi czas otwierał każdy występ koncertowy. Blisko 6-minutowy Golden Age Of Leather składał się z tylu tematów, że śmiało można by wykroić z niego kilka świetnych rockerów - wpierw chóralny rycerski śpiew, następnie kawał rasowego rocka, "prawdziwie kosmiczna jazda", aż po wręcz przyjemnym pop rock. Całość złożono z takim pietyzmem, że ani na chwilę nie występowało wrażenie niespójności. Najliczniej jednak krążek wypełniły z pozoru błahe i niemal glam-rockowe piosenki, z których każda prezentowała zadziwiająco wysoki poziom. Rozśpiewane Fireworks i Celestial The Queen urzekały podobnie jak refren Searchin` For Celine. Niewielkim przebojem stał się Goin` Through The Motions, który Eric Bloom stworzył wraz z Ianem Hunterem z Mott The Hoople. Był to "czysty" glam na wzór wczesnego Davida Bowie, T.Rex lub mocniejszej odmiany The Sweet. Kolejny muzyczny rozdział stanowiły ballady - Death Valley Nights autorstwa Alberta Boucharda jawił się nieco demonicznie, niczym kompozycja zupełnie odrealniona. Mrocznie i nieco podniośle wypadł I Love The Night Bucka Dharmy, przynoszący nieco kojącego ducha, a Nosferatu Boucharda i Helen Wheels cytował oryginalny scenariusz słynnego dzieła Friedricha Murnaua z 1922, któremu towarzyszyła bardzo sugestywna muzyka. Ta niezwykła różnorodność materiału wcale nie raziła, lecz układała się w niezwykle spójną całość. Na [6] w idealnym porozumieniu egzystowały obok siebie kawałki heavy-rockowe, prog-rockowe suity, glamowe piosenki i mroczne ballady. Niewiele zespołów potrafiło nagrywać takie płyty, które dążyły do doskonałości bez jednej dominacji gatunkowej. Do zremasterowanej reedycji w 2007 dodano cztery bonusy - proste rockery Night Flyer i Dial M For Murder, wyluzowany Please Hold oraz cover Be My Baby Phila Spectora z 1963.
Pierwszą oznaką spadku formy był [8], na którym zespół zasmakował w konwencjonalnej muzyce rockowej, zanadto zbliżając się do stylu Boston i Styx. Te kompozycje po latach nie bronią się wystarczająco, mimo nachalnie przebojowego szlifu. Otwierający płytę Dr.Music to klasyczny rocker kuszący mocnym riffem i prościutkim refrenem przywodzącym na myśl Kiss. The Great Sun Jester stanowił spojrzenie za siebie - piękna kosmiczna ballada urzekająca melodią, natchnionym śpiewem Blooma i tekstem autorstwa pisarza fantasy Michaela Moorcocka. Bliski niemalże popowej stylistyce był oparty na klawiszach In Thee, próbujący podbić serca fanów chwytliwymi chórkami. Rozczarowanie przynosiły kolejne kawałki - tytułowy Mirrors z przestarzale brzmiącymi żeńskimi partiami w refrenie, flirtujący z popem nieprzyjemny Moon Crazy oraz You`re Not The One (I Was Looking For), nasuwający fatalne skojarzenia z ówczesnymi dokonaniami Ricka Springfielda, opartymi na prostocie i banalności. Do dawnego brzmienia starał się nawiązać The Vigil z licznymi zmianami tempa, intrygującymi rozwiązaniami aranżacyjnymi i świetną grą Bucka Dharmy. Także I Am The Storm przynosił upragnioną dawkę heavy-rocka, w którym Bloom zastosował szorstkie barwy wokalne, a wsparło go siarczyste solo gitarowe. Album zamykał najśmielszy flirt Blue Öyster Cult z muzyką pop - lekki Lonely Teardrops wypadł dramatycznie słabo, niemal dyskotekowo, z graniem wypolerowanym do granic możliwości i pojawiającymi się miejscami głosami kobiecymi. Wydawało się, że wraz ze spadkiem formy, muzykom zaczęło nadzwyczaj zależeć na podreperowaniu swoich kont finansowych, a chęć wspięcia się na szczyty list przebojów zrobiła się bardzo kusząca.
W 1980 Sandy Pearlman został również managerem Black Sabbath i to on namówił Martina Bircha - człowieka odpowiedzialnego za produkcję płyt Sabbath - do zajęcia się także produkcją najnowszego krążka Blue Öyster Cult. Korzystając z okoliczności, obie formacje wyruszyły na jedyną w swoim rodzaju trasę pod nazwą "Black And Blue Tour". Odrodzeni Sabbaci promowali nadzwyczaj udany Heaven And Hell z Ronnie Jamesem Dio za mikrofonem, natomiast Blue Oyster Cult [9]. Sam album stanowił powrót do szaleństwa - po umiarkowanym sukcesie [8], kwintet zdał sobie sprawę, że nie musiał iść za trendami, by gromadzić tłumy na swoich koncertach. Otwierający płytę Black Blade (ponownie tekst autorstwa Moorcocka) zaskakiwał epiką pełną wymyślnych rozwiązań muzycznych i ciekawych efektów gitarowo-klawiszowych. Muzyka wprost eksplodowała wraz z refrenem skandowanym z ekspresją przez Blooma, a pewnym momencie gitary cichły, a do głosu dochodził osobliwie użyty syntezator. Dzięki kompozycji braci Bouchardów Monsters, słuchacz udawał się w przerażającą podróż do najmroczniejszych zakamarków wszechświata. W tej apoteozie szaleństwa, heavy-rock spotykał się z rockiem progresywnym i jazzem (saksofon). Całość zaowocowała utworem na swój sposób przebojowym i niepowtarzalnym. Divine Wind brutalnie sprowadzał na ziemię - muzycznie był to jeden z najnormalniejszych kawałków na krążku, skonstruowany na bluesowej kroczącej rytmice. Jednak w wykonaniu Blue Öyster Cult emanował szyderczym diabelskim uśmiechem. Przepiękna melodia, świetna gitara i doskonała aranżacja dodawały tylko mocy przyprawiającemu o ciarki tekstowi wymierzonemu przeciwko ajatollahowi Homeiniemu i arabskim fundamentalistom. Buck Dharma dał popis romantycznej gry w Deadline, a The Marshall Plan był prawdziwą rock-operą, skondensowaną w pięciu i pół minutach heavy-rockowej opowieści o chłopcu, który zawsze marzył, by zostać gwiazdą rocka. Wykorzystano wiele efektów dźwiękowych, włącznie z wrzaskiem publiczności i głosem radiowego prezentera, jak również sprytnie przemyconym riffem ze Smoke On The Water Deep Purple. Kolejnym zaskoczeniem był stanowiący pole dla eksperymentów Hungry Boys (ze śpiewem Alberta Boucharda), a Fallen Angel przybrał formę prostego rockera odwołującego się do tradycji The Who (Joe Bouchard śpiewał niemal jak Roger Daltrey). Rozpędzony Lips In The Hills uderzał niemal w heavymetalową nutę i tylko ostatni Unknown Tongue spuszczał z tonu, stawiając na wolny posępny refren i klawiszowe solo. Sposób w jakim kwintet pogodził niecodzienne rozwiązania, dziwne pomysły, mnogość instrumentarium i przebojowe podejscie do muzyki dała efekt na tyle udany, że [9] szybko zyskał złoty status.


Od lewej: Allan Lanier, Eric Bloom, Albert Bouchard, Joe Bouchard, Buck Dharma

[10] nie zawodził, choć część kompozycji powstała z myślą o ścieżce dźwiękowej do animowanego filmu "Heavy Metal". Przebojem okazał się Burnin` For You, wdzierając się na 40 miejsce amerykańskiej lisy, a w tytułowym Fire Of Unknown Origin swój tekstowy udział znów miała Patti Smith. Ten ostatni numer przyjmował nieco formę Deadline z poprzednika. Do najciekawszych przebojów należały niewątpliwie Joan Crawford (Has Risen From The Grave) i intrygujący Veteran Of The Psychic Wars z dość kompleksową melodią i tekstem Moorcocka. Dążącym wprost do celu heavy-rockowym numerem był Heavy Metal: The Black And Silver. Bez wyrazu prezentowały się natomiast pop-rockowy After Dark oraz bezpłciowy Don`t Turn Your Back. Osiągnięty sukces i ponownie "złote" wyniki sprzedaży nie rozwiązały nawarstwiających się problemów personalnych w grupie. Ostatecznie musiał z niej odejść perkusista Albert Bouchard - jego miejsce zajął Rick Downey. W 1982 Buck Dharma zrobił sobie przerwę nagrywając jedyny krążek solowy Flat Out.
Wraz z wydaniem [12] pojawiła się kolejna tendencja zniżkowa - odszedł Martin Birch, a jego miejsce za konsoletą zajął "mesjasz brzmienia lat 80-tych", czyli Bruce Fairbairn, który zdecydował się w pełni wykorzystać nowinki brzmieniowe. W studio kwintet wspomógł multiinstrumentalista Aldo Nova, który był również współautorem Take Me Away. Na otwarcie więc witał paskudny brzmieniowo rocker Take Me Away, niby z chwytliwym riffem i ekspresyjnym popisem gitarowym, ale odrzucający banalnym podejściem do AOR i elektroniczną perkusją. Zerwano z rockową melodyjnością [10] co potwierdzał tylko stadionowy Eyes Of Fire z klawiszowym intro, niemal tanecznym rytmem i wygładzonym wokalem Blooma. Raziła nachalna przebojowość, wobec której nawet Buck Dharma nie zdecydował się wychylać ze swoim talentem. Jeszcze mniej wspólnego z dawną twórczością miał odrzucający 7-minutowy Shooting Shark z syntetycznymi werblami, niemrawą gitarą i saksofonem. Niektórzy na siłę doszukiwali się w tym utworze drugiego dna, porównując go do dokonań Pink Floyd z okresu Animals. Mocno niepokoił Veins z nerwową zwrotką kontrastującą z wolniejszym refrenem. Ostra gitara Bucka Dharmy tym razem podejmowała pojedynek z wszechobecnymi klawiszami, tworząc nawiedzoną historię seryjnego zabójcy. Najbardziej interesującą kompozycją albumu był Shadow Of California z posępnym klawiszowym wstępem, przetworzonym głosem Blooma i apokaliptycznym tekstem wieszczącym upadek Kalifornii - Sodomy i Gomory zachodniego świata. Mroczny nastrój starał się podtrzymać Feel The Thunder zaczynający się spokojnie, by następnie wybuchnąć z dużą mocą. Atmosferę rock`n`rollowej błazenady wprowadzał radosny Let Go, napisany we współpracy z Ianem Hunterem. Nie była to do końca rzecz godna potępienia, ale nie dało się ukryć, iż numer mocno odstawał od reszty, skupiając się na banalnym glam-rocku ze skandowanym refrenem i prościutką strukturą. Podobna beztroska cechowała Dragon Lady, choć tu można było mówić o popowej wersji rockera przez wzgląd na dynamikę i specyficzną melodię. Słabo na koniec prezentowała się ballada Light Years Of Love zaśpiewana przez Joe Boucharda - rozmemłana i odarta z jakiejkolwiek dramaturgii. Płyta zrywała z przeszłością, nastawiając się na płytką komercję i na tym polu Blue Öyster Cult polegli zupełnie. Artystyczną klęskę po części ratowała udana trasa koncertowa, obfitująca w widowiskowe koncerty w konwencji starożytnych obrzędów religijnych.
O ile większość fanów za ostateczny upadek zespołu uznaje [12], to jest pewna grupa twierdząca, że jednak definitywny koniec zespołu nastąpił na [13], której okładka przypominała nieco pastelowe historyjki komiksowe z lat 40-tych. Ciekawość rozbudzał White Flags z ciekawym riffem, nerwowym intrygującym rytmem i doskonałym śpiewem Blooma. Tekst był jedyną w swoim rodzaju apologią miłości fizycznej, a w refrenie wokal i gitara sąsiadowały ze sobą unisono. W Dancin` In The Ruins dochodziło do zderzenia nastrojowych zwrotek z dyskotekowym skocznym refrenem na wzór Electric Light Orchestra. Infantylny refren psuł wrażenie Make Rock Not War, a dla spragnionych kultowej głębii przeznaczono Perfect Water, w którym Buck Dharma wracał do formy sprzed lat, prezentując przestrzenne brzmienie gitary zwieńczone przemyślaną solówką. W Spy In The House wykorzystano organy Hammonda, ale najgorszym utworem był Beat`em Up - paskudny koniunkturalny chwyt traktujący o rockowej imprezie, będący tak naprawdę nędzną kopią Y&T. Do miana reminiscencji dawnych czasów pretendował When The War Comes, mocno nasuwający skojarzenia z Veteran Of Psychic Wars, zwłaszcza w sferze tego samego marszowego niespiesznego tempa. W pierwotnym zamyśle Shadow Warrior miał być zapewne utworem ciężkim i niemal heavymetalowym, jednak w obliczu wygładzonej produkcji okazało się to niemożliwe, nawet przy tym galopującym przyspieszeniu. Na koniec wrzucono wielopłaszczyznowy Madness To The Method z bardzo melodyjnymi zwrotkami i wręcz orkiestralnym rozwinięciem tematu. Płyta wiele zyskałaby przy mocniejszej i nie tak nachalnie wygładzonej produkcji. Perkusja brzmiała sterylnie, na dalszy plan cofnięto gitarę i nie miały znaczenia nieliczne ówczesne głosy, że nawet z takimi atrybutami [13] był "zbyt ostry" dla fanów lżejszego rocka. Stało się jasne, że Blue Öyster Cult stanęli na rozdrożu i następny krążek musiał się okazać "być albo nie być" dla ekipy Blooma.
Pierwszy pomysł, ktory posłużył za koncept [14], powstał już w 1967 w głowie Sandy`ego Pearlmana. Pierwsze teksty napisał perkusista Albert Bouchard w 1972, w kilka miesięcy po wydaniu debiutu. Po odejściu z zespołu w 1982, perkusista zamierzał wykorzystać utwory z szuflady w celu nagraniu solowego albumu. Pod koniec 1987 relacje między bębniarzem a jego był kolegami stały się na tyle dobre, że wrócił on na łono macierzystej formacji, a dopiero co powstałe kawałki posłużyły na nowy krążek Blue Öyster Cult (co było po części wynikiem "oszustwa" wytwórni CBS). Album opowiadał o duchach zamordowanych Majów, które w akcie zemsty doprowadziły do wybuchu obu wojen światowych. Krążek doszedł zaledwie do 122 miejsca na listach przebojów. Intrygujący pomysł na historię nie przełożył się odpowiednio na warstwę muzyczną. Warto wspomnieć jedynie dwa ponownie nagrane utwory z [3] - Astronomy (zaśpiewał go Buck Dharma, a nie jak w oryginale Bloom) oraz Blue Öyster Cult, zmodyfikowaną wersja Subhuman. Niepowodzenie artystyczne spowodowało ostatecznie rozpad zespołu na niemal dekadę. W 1989 Joe Bouchard dołączył do Deadringer, gdzie grał na klawiszach.
W 1998 formacja zreaktywowała się w składzie: Bloom, Buck Dharma, Lanier, basista Danny Miranda i wszędobylski perkusista Bobby Rondinelli. Weterani nagrali [15] - już na wstepie zaskakiwali energią w See You In Black z zawrotnym tempem, ostrą gitarą, metalowo brzmiącą perkusją i agresywnym jak nigdy śpiewem Blooma. Epicki Harvest Moon zaczynał się delikatnie, aby w pewnym momencie przeobrazić się niemal w galopujący metal. Wydawało się, że po wielu latach poszukiwań, muzycy jakby odnaleźli swoje prawdziwe korzenie. Nie spuszczały z tonu Power Underneath Despair i Still Burnin` z grą Rondinelliego na podwójnej stopie. Chwilami wytchnienia były X-Ray Eyes (klawisze wyraźnie nawiązywały do "odjechanego" Flaming Telepaths z [3]) i lekki Real World. Ducha Deep Purple niósł ze sobą Damaged z funkującym rytmem i charakterystycznymi organami Hammonda. Cold Gray Light Of Dawn był przewrotną kompozycja Blooma, której sekret tkwił w umiejętnym połączeniu podniosłego wokalu, ciężkiej gitary i zagrywek w stylu Briana May`a z Queen. Genialne riffy Bucka Dharmy ujawniały się w pełnej krasie w Live For Me uwypuklając świetną melodię i bajeczny klimat. Na pożegnanie zaprezentowano średnią powtórkę z rozrywki w postaci In Thee znaną z [8]. Dziwne to zakończenie, gdyż nie dość, że tą wersję nagrano akustycznie na koncercie, to absolutnie nie pasowała do całości. Płytę oparto na 45 minutach szczerego i momentami bardzo ostrego jak na ten zespół grania. Album zachwycał od początku do końca i nie zawierał żadnych wypełniaczy. Tego poziomu nie udało się utrzymać na [16], z którego wyróżniała się tylko cudowna ballada Out Of The Darkness. Od tamtego czasu formacja milczy.
Dyskografię uzupełniają Live 1976 (1991) oraz zawierający instrumentalną muzykę filmową Bad Channels (1992). Składanki: Career Of Evil (1987), On Flame With Rock And Roll (1990), dwupłytowa Workshop Of The Telescopes (1995), Super Hits (1998), Don`t Fear The Reaper: The Best Of Blue Öyster Cult (2000) i The Essential Blue Öyster Cult (2003). Bobby Rondinelli bębnił potem w Riot i u Axela Rudi Pella. Joe Bouchard wydał serię płyt solowych: Jukebox In My Head w 2009, Tales From The Island w 2012, The Power Of Music w 2016, Strange Legends w 2020 i American Rocker w 2022. Danny Miranda grał w hard rockowym Faith And Fire (Accelerator w 2006).

ALBUM ŚPIEW, GITARA GITARA KLAWISZE BAS PERKUSJA
[1-10] Eric Bloom Donald `Buck Dharma` Roeser Allen Lanier Joe Bouchard Albert Bouchard
[11-12] Eric Bloom Donald `Buck Dharma` Roeser Allen Lanier Joe Bouchard Rick Downey
[13] Eric Bloom Donald `Buck Dharma` Roeser Tommy Zvoncheck Joe Bouchard Tommy Price
[14] Eric Bloom Donald `Buck Dharma` Roeser Allen Lanier Joe Bouchard Albert Bouchard
[15-17] Eric Bloom Donald `Buck Dharma` Roeser Allen Lanier Danny Miranda Bobby Rondinelli
[18-19] Eric Bloom Donald `Buck Dharma` Roeser Richie Castellano Kasim Sulton Jules Radino
[20] Eric Bloom Donald `Buck Dharma` Roeser Richie Castellano Danny Miranda Jules Radino

Bobby Rondinelli (ex-Rainbow, ex-Rondinelli, ex-Doro / Warlock, ex-Black Sabbath, ex-Sun Red Sun)

Rok wydania Tytuł TOP
1972 [1] Blue Öyster Cult #14
1973 [2] Tyranny And Mutation #5
1974 [3] Secret Treaties #4
1975 [4] On Your Feet Or On Your Knees (live)
1976 [5] Agents Of Future #18
1977 [6] Spectres #12
1978 [7] Some Enchanted Evening (live)
1979 [8] Mirrors #30
1980 [9] Cultösaurus Erectus #28
1981 [10] Fire Of Unknown Origin
1982 [11] Extraterrestrial Live (live)
1983 [12] The Revölution By Night
1985 [13] Club Ninja
1988 [14] Imaginos
1998 [15] Heaven Forbid
2001 [16] Curse Of The Hidden Mirror
2002 [17] A Long Day`s Night (live)
2019 [18] Hard Rock Live Cleveland 2014 (live / 2 CD)
2020 [19] 40th Anniversary: Agents Of Fortune (live)
2020 [20] The Symbol Remains

          

          

          

  

Powrót do spisu treści