Niemiecki zespół powstały w styczniu 1983 w Düsseldorfie z inicjatywy trojga ex-muzyków Snakebite: wokalistki Doro Pesch (ur. 3 czerwca 1964), gitarzysty Petera Szigeti (ur. 9 lutego 1965) i basisty Franka Rittela. Jesienią 1983 Warlock nagrał pierwszą kasetę demo, na której znalazły się cztery kawałki: Burning The Witches, Iron Lady, Cry For The Rebel oraz Watch Out (ten ostatni przemianowano wkrótce na Sign Of Satan). Pierwszy singiel Without You / Burning The Witches ukazał się w rok później, a wydał go belgijski Mausoleum, z którym udało się grupie podpisać kontrakt. W międzyczasie Warlock zagrał kilka koncertów supportując Trance i w ten sposób dał się poznać niemieckim fanom. Producentem debiutu został Ralph Hubert, znany później z Mekong Delta. Mimo, że niezwykle sprawnie schodził ze sklepowych pólek, album nie wszędzie otrzymał dobrych opinii. Obecność kobiety w heavy metalu wzbudzała kontrowersje, ale Doro wspomina, że spotykała się w tamtym czasie zarówno z wyrazami podziwu jak i obelgami. Muzyka Warlock stanowiła zgrabne połączenie hard rocka lat 70-tych (z Deep Purple i Rainbow na czele) oraz heavy metalu wczesnych lat 80-tych, który właśnie zataczał coraz szersze kręgi popularności i z Wielkiej Brytanii rozprzestrzeniał się na całą Europę. Warlock wraz z Running Wild, Grave Digger, Accept i Sinner należał do trzonu pierwszej fali niemieckiego heavy. Z muzyki dało się wychwycić motywy charakterystyczne dla Judas Priest i Saxon oraz mniej znanych: Mad Max i Faithful Breath. Surowe i chwytliwe riffy uzupełniał jeszcze nieśmiały, choć pełen ekspresji wokal Doro. Począwszy od otwierającego Sign Of Satan aż po ostatni Holding Me w zasadzie nie było kompozycji, która odstawałaby poziomem od pozostałych. Była to produkcja świeża, zawierająca odpowiednią ilość ciężaru i emocji.
W 1985 zespół podpisał kontrakt z wytwórnią Vertigo, a w maju 1985 ukazał się [2]. Okładkę ozdobiło zdjęcie grupy ukazujące klasyczny skórzano-ćwiekowy image Warlock. Nowy promotor wpłynął nie tylko na dopracowanie stylu, ale też uruchomił całą machinę promocyjną. Pojawiły się koszulki, naszywki, plakaty i naklejki. Praca pod presją i "przy światłach rodzącej się sławy" sprawiła, że nagranie tej płyty kosztowało Doro wiele wysiłku. Album zawierał materiał nieco bardziej przemyślany i dopracowany technicznie. Słychać lepsze zgranie muzyków, także solówki nabrały przejrzystości i zyskały na energii, jak choćby świetne zagrywki w tytułowym Hellbound. Wydawało się więc, że dysponując nowymi atutami, kwintet może nagrać płytę lepszą od poprzedniczki. Niestety tak się nie stało - gitary grały bardziej w tle, powodując przesunięcie nacisku w stronę hard rocka. Krążkowi towarzyszył singiel All Night / Hellbound, a Warlock ruszył w trasę po Europie, USA i Japonii. Zespół nie zdawał sobie sprawy, że za te występy utraci część własnej autonomii na rzecz Vertigo. Nieciekawa niespodzianka spotkała muzyków w Londynie, gdzie zastali na scenie kamery. W pierwszej chwili uznali, że brytyjska telewizja będzie transmitować koncert na żywo, ale szybko okazało się, że nawet nie wiedzieli o klauzuli w kontrakcie zobowiązującej ich do nagrania kasety VHS. Koncert ten wydano potem 24 września 1985 jako "Metal Racer". Dla fanów była to nie lada gratka, dla samego Warlock - symbol komercyjnego ubezwłasnowolnienia.
Kilka miesięcy później Rudy Graf uznał, że Warlock nie daje mu satysfakcji. Zaczęło go pociągać speedmetalowe granie, a że reszta kapeli nie miała zamiaru zmieniać stylu, zdecydował się opuścić szeregi Warlock i dołączyć do Rage, z którym nagrał album Execution Guaranteed. Po latach Doro przyznawała, że odejście Grafa wpisywało się w siatkę zmanipulowania zespołu, a presje na nim wywarł manager, który zresztą miał jeszcze dać muzykom popalić. Ze znalezieniem nowego gitarzysty Doro nie miała problemów. Niedaleko swoją salkę prób mieli zaprzyjaźnieni Stormwind, w którym grał 23-letni Nicko Arvanitis. Koncerty znów mogły ruszyć z kopyta, a popularność kapeli rosła w niesamowitym tempie. Początkowo byli to głównie faceci, potem zjawiało się coraz więcej dziewczyn. W związku z tym grupą zaczęła się interesować także prasa młodzieżowa, zafascynowana śpiewającą blondynką w skórzanych spodniach. Manager zapragnął zatem uchwycić konar, jaki właśnie przepływał obok Warlock. Był to - niestety - coraz bardziej popularny hair metal. Michael Wagener był znaną postacią współpracującą z Accept, Stryper, Poison, Ozzy`m Osbourne`m i Skid Row. Plan Wagenera na podsycenie popularności Warlock był nieco kontrowersyjny, choć pasował do układanki zmiękczonych heavymetalowych płyt takich jak Stronger Than Ever Digger czy Turbo Judas Priest. Muzycy Warlock, jako nowicjusze w wielkim świecie show-biznesu, zgodzili się na zaproponowane zmiany.
[3] ukazał się 21 sierpnia 1986 - wydawało się, że furora jaką robiła grupa i coraz bardziej profesjonalna oprawa sprawi, że nowa płyta będzie perełką w dyskografii Warlock. I tak się generalnie stało, ale przychylne opinie docierały do muzyków głównie od nowych fanów. Oczywiście niektórzy starsi wciąż kibicowali kapeli, 40-osobowa ich ekipa zaśpiewała nawet chórki w True As Steel i Love In A Danger Zone, w większości jednak odwrócili się od formacji, która ich zdaniem sprzedała się. Kwintet niepostrzeżenie pozwolił, żeby ktoś mocno chwycił za przypięte wcześniej sznurki. Nowy producent obiecywał, że poprowadzi zespół dobrą drogą, dzięki odciążeniu brzmienia i usunięciu z tekstów motywów demonicznych. Mimo, że Doro kłóciła się, iż pewne nawiązania odzwierciedlały tylko symbolikę heavy metalu i nie niosły ze sobą "przekazu zła", to ostatecznie stanęło na propozycjach Wagenera. Na okładce znalazło się wycinane serce z blachy, a najmocniejszymi słowami na krążku były "Rock`n`roll hell" i "See the master of evil". W ten sposób tytuł płyty sprawiał wrażenie drobnej hipokryzji, a Doro nie mogła spać przez to, że poddała się woli Wagenera. W końcu tak oryginalne kompozycje jak Heaven`s Like Hellfire zostały przeobrażone w granie na wskroś pop-metalowe. Materiał polano lukrowanym posmakiem, postawiono na skoczne refreny, a balladka o wdzięcznym tytule Love Song była niczym innym jak tylko łzawą pościelową o radiowym klimacie. Jednak był to ciągle metal nadający się do słuchania. Takie utwory jak Mr.Gold, Speed Of Sound i Vorwärts, All Right swoim klimatem przypominały Persian Risk lub Judas Priest z okresu Point Of Entry. Niko Arvanitis szybko wpasował się w styl Warlock, ale nie okazał się indywidualistą. W tym momencie największą gwiazdą zespołu bez dwóch zdań była już Doro.
Mimo wielu stresów, kariera Warlock rozwijała się. Dzięki Wagenerowi Warlock nakręcili swój pierwszy teledysk do Fight For Rock, który przedstawiał scenki z muzykami jako dzieciakami, których zagrali młodzi aktorzy. W 1986 Doro Pesch stanęła na scenie Castle Donnington jako pierwsza kobieta w historii festiwalu "Monsters of Rock". Co ciekawe, o ile nazwa Warlock na plakacie widniała wciśnięta pod ogromne logo Ozzy`ego, Scorpions, Motörhead i Def Leppard, o tyle występujący wówczas Marillion nawet na niego nie trafił. O świetnym występie długo wrzało w prasie. W tym okresie Niemcy zagrali prawdopodobnie 380 koncertów w ciągu 24 miesięcy. Pod koniec roku w Warlock zaszły radykalne zmiany - w dość niezdrowej atmosferze ekipę opuścili Peter Szigeti i Frank Rittel. Doro rozstała się także z Wagenerem, a nowym managerem został Alex Grob. Świeżej krwi poszukiwano w USA, gdyż w tym czasie Warlock praktycznie przeniósł się za Ocean. Nowym gitarzystą został Tommy Bolan, a bas przejął Tommy Henriksen. [4] wydano 29 września 1987 dzięki wytwórni Mercury, a interesująca okładką przyozdobił go Geoffrey Gillespie. Krążek nagrano w Nowym Jorku - Doro mieszkała w USA siedem lat do kiedy nie zachorował jej ojciec. Wtedy wróciła do Niemiec, a potem kursowała między oboma kontynentami. Paradoksalnie u progu rozpadu Warlock nagrał swój najlepszy album. Płyta okazała się idealnym kompromisem pomiędzy hard rockową przebojowością [3] i ostrzejszym riffowaniem znanym z dwóch pierwszych płyt. Śmiało można również uznać [4] za najlepsze warsztatowo wydawnictwo Warlock. Dużą rolę odegrali tu nowi muzycy, a na szczególną uwagę zasługiwała wprawa w graniu na perkusji Euricha. Ostatecznie album emanował wigorem [1], porywał dynamicznymi wokalami rodem z [2] (Touch Of Evil) i kołysał refrenami żywcem wyjętymi z [3]. All We Are stał się kapitalnym metalowym hymnem, I Rule The Ruins - chóralną kwintesencją stylu Niemców, East Meets West - hard rockowym dynamitem, Metal Tango - świadectwem na niebanalne pomysły, a Für Immer - nostalgicznym wyciskaczem łez. Wprawdzie nadal można było usłyszeć lekkie zapędy w kierunku amerykańskiego rynku, jednak Warlock wykonał także ponowny zwrot w kierunku rasowej estetyki heavymetalowej (Kiss Of Death, Cold Cold World). Nawet po latach album wydaje się być krążkiem świeżym, ujmującym taką samą radością grania, którą promieniował debiut. Doro nagrała jedne z lepszych partii wokalnych w swojej karierze, a wybór Tommy`ego Bolana okazał się znakomitym trafieniem. Jego pełen technicznych smaczków styl gry dość mocno kontrastował z oszczędnymi riffami Szigetiego. Płytę promowały dwa videoklipy: typowy nakręcony w sumie do puszczania w MTV All We Are oraz Für Immer, nakręcony w specjalnej scenerii lasów i mokradeł Bayou Country.
Krążek sprzedał się w liczbie 400 000 egzemplarzy, co pretendowało do miana złotej płyty. Postać Doro wreszcie znalazła solidną podstawę w kolorowym świecie nastolatek. W zasadzie przez całą działalność Warlock, niemieckie "Bravo" umieszczało wzmianki o zespole, ale po wydaniu [4] eksploatowało Doro do granic możliwości. Absolutnie gorący temat stanowił stan cywilny panny Pesch, pytania o przyszłość (dzieci nigdy nie planowała), ideał faceta (ówcześnie - Paul Stanley), odzież w której sypia, spędzanie wolnego czasu (bieganie, jazda konna, krawiectwo, kolekcjonowanie butów), posiadanie samochodu (BMW), a nawet rozmiar buta. Po trasie promocyjnej Warlock z Dio, zespół czekały kolejne zmiany. Arvanitisa zastąpił Jon Levin, a Euricha - znany w hard rockowym światku Bobby Rondinelli. Z pierwotnego składu została tylko Doro. Kiedy zaczęto pisać materiał na nową płytę, Zimmerman (jeden z managerów) przejął prawa do nazwy kapeli i nie życzył sobie, żeby grupa działała dalej pod szyldem Warlock. Muzycy otrzymali list od prawnika, że zespołowi grozi kara jeśli kiedykolwiek wyda kolejny plakat lub nagra płytę z dawnym logo. Nazwę "Doro" zasugerowała wytwórnia Polygram. W lutym 1989 ukazał się [5] i nie był - wbrew wielu źródłom - pierwszym solowym albumem wokalistki. Nowe logo zostało zaprojektowane na bazie napisu "Warlock". Krążek wsparły dwa single: Hard Times i cover Procol Harum A Whiter Shade Of Pale. Nakręcony do tego drugiego videoklip został okrzyknięty jednym z najbardziej pretensjonalnych wykonań w historii wokalistki. Pełen nadmuchanej symboliki, dymu i plastikowych ruin, teledysk wzbudza dziś uśmiech na twarzy, ale wtedy na przełomie dekad estetyka rockowego baroku była u szczytu popularności. Muzycznie krążek sięgnął po sprawdzoną recepturę, ale w odrobinę innym wydaniu. Dzięki hard rockowym kompozycjom i odejściu od heavy metalu przywołał nieco wspomnienie [3], jednak nie poddał się procesowi pudrowania. Brzmienie było surowe, teksty niepokorne, zrezygnowano z "love songów" i chórkowania. Z perspektywy czasu trzeba uznać [5] za dość nietypowe wydawnictwo, które ani nie rozwijało dopieszczonego [4], ani nie zapowiadało przyszłej drogi Doro.
Rok 1989 zakończył etap, na którym wielu słuchaczy zakończyło muzyczną przygodę z Pesch. Wizerunek Doro jako ikony metalowej pop-kultury uległ pewnej dezintegracji. Pesch nie tylko była wokalistką, ale i symbolem, który mimo obranej stylistyki wpisywał się w potrzeby jakie zaspokajają gwiazdy pop. Ta kobieta przez kilka lat odgrywała rolę idola i wzbudzała fascynację, a muzyka przez nią tworzona dla niektórych posiadała rolę drugoplanową. Do dziś niektórzy słuchają Warlock z sentymentu potrzeby atmosfery tamtych czasów, a nie dlatego, że zespół nagrywał dobre płyty. Wiele się zmieniło - przede wszystkim sposób postrzegania muzyki przez Doro. Jeszcze kilka lat wcześniej zarzekała się w wywiadach, że heavy metal będzie towarzyszyć jej do końca i nigdy już nie podporządkuje się producentom. Artystka podjęła z większymi i mniejszymi sukcesami karierę solową, pozostając popularną właściwie tylko w Niemczech. W marcu 1991 Polygram wydał składankę [6] w wersji audio i video, z największymi hitami Warlock, Doro i Doro/Warlock. Kawałki, które trafiły na płytę wybrali fani należący do międzynarodowego "Ultimate Doro Fanclub", a okładkę znów namalował Jeffrey Gillespie.

Muzycy występowali też w innych grupach:

ALBUM ŚPIEW GITARA GITARA BAS PERKUSJA
[1-2] Dorothee `Doro` Pesch Peter Szigeti Rudy Graf Frank Rittel Michael Eurich
[3] Dorothee `Doro` Pesch Peter Szigeti Niko Arvanitis Frank Rittel Michael Eurich
[4] Dorothee `Doro` Pesch Tommy Bolan Niko Arvanitis Tommy Henriksen Michael Eurich
[5] Dorothee `Doro` Pesch Jon Levin Tommy Henriksen Bobby Rondinelli

Niko Arvanitis (ex-Stormwind), Bobby Rondinelli (ex-Rainbow)

Rok wydania Tytuł
1984 [1] Burning The Witches
1985 [2] Hellbound
1986 [3] True As Steel
1987 [4] Triumph And Agony
1989 [5] Force Majeure [jako DORO / WARLOCK]
1991 [6] Rare Diamonds (kompilacja) [jako DORO / WARLOCK]

          

Powrót do spisu treści