Angielska grupa NWOBHM założona w 1977 w Londynie przez Paula Samsona (ur. 4 czerwca 1953). Właściwie od samego początku prześladowały ją spory z managerami, konflikty z wytwórniami płytowymi oraz zmiany personalne. Wspomniane trudności pojawiały się zawsze, kiedy wydawało się, że sukces był na wyciągnięcie ręki. Z początku Paul współpracował z basistą Chrisem Aylmerem i perkusistą Clive`m Burrem. Trio nagrało dwa single: Mr.Rock & Roll / Driving Music w marcu 1978 oraz Telephone / Leavin` You w październiku 1978. Jednakże już w styczniu 1979 ten skład się posypał, a Burr dołączył do Iron Maiden. Wówczas Samson zwrócił się do dwóch charyzmatycznych muzyków: wielkiego łysego brodacza Johna McCoy`a (mającego skłonności ku lżejszym brzmieniom) oraz szalonego perkusisty Thundersticka. Nagrany w nowym składzie pierwszy album był sporym eksperymentem i nic nie zapowiadało, aby ta grupa miała w przyszłości konkurować z innymi ekipami Nowej Fali. Materiał oparto co prawda na energicznym gitarowym czadzie, ale wszystko orbitowało wokół przesiąkniętego bluesem hard rocka z pierwszej połowy lat 70-tych. Głównym mankamentem krążka był z pewnością momentami nieporadny śpiew Paula Samsona, który na wyżyny wokalne wspiął się jedynie w balladach Tomorrow Or Yesterday z ciekawymi harmoniami gitarowymi i Wrong Side Of Time. Ponadto kompozycje zwyczajnie nie powalały od strony muzycznej i nawet w Big Brother trudno było doszukać się jakiejś błyskotliwości (wstawka gitarowa w środkowej części wypadła infantylnie). Nieźle za to jawił się znany już Mr. Rock And Roll, wykonany potężniej niż pierwotna wersja singlowa z 1978. Grupa pozwoliła sobie na więcej relaksu w It`s Not As Easy As It Seems, luźnym podejściem cechowały się również Six Foot Under oraz zalatujący Deep Purple Inside Out. Zupełnie za to nie przekonywały instrumentalny Koz i nudny I Wish I Was The Saddle Of A Schoolgirl`s Bike. Na oryginalnej kopercie pojawiło się nazwisko Bruce`a Dickinsona (jako Bruce Bruce), ale dopiero późniejsze reedycje zawierały wersje z nim nagrane. Z nowym wokalistą Samson ruszył na swoje pierwsze tournee supportując Iana Gillana. Występy udowodniły, że nowy nabytek w szeregach zespołu okazał się strzałem w dziesiątkę. Czyste i klarowne zaśpiewy Dickinsona mocno kojarzyły się w tamtym okresie z tonacją Dio i nadały muzyce grupy nowego wymiaru. Za sprawą Bruce'a, Samson zaczął brzmieć też dużo drapieżniej. Była to dopiero cisza przed burzą, a prawdziwe szaleństwo miało się dopiero zacząć.
Wspomniana trasa z Gillan zaowocowała jeszcze odejściem McCoy`a do właśnie tej formacji. Nowym muzykiem Samson został dawny kumpel Chris Aylmer. Sesja nagraniowa [2] nie trwał długo, a album wywołał na Wyspach Brytyjskich sporo zamieszania. Wprawdzie w tym samym roku ukazały się dużo ciekawsze płyty zaliczane do NWOBHM - jak debiuty Angel Witch, Iron Maiden czy Diamond Head - ale Samson nie zamierzał łatwo ustępować. Wrażenie robiła już okładka przedstawiająca Thundersticka w charakterystycznej masce rodem z salonów sado-maso, dzierżącego ogromny zakrwawiony topór. Ten osobliwy image był zresztą potem przyczyną poważnych kłopotów perkusisty i zalążkiem sporej nagonki, jaką pod adresem kwartetu rozpętały media. Tak się złożyło, że w okolicach Londynu grasował wówczas gwałciciel, używający podobnej maski do tej jaką zakładał perkusista. Dla bulwarowych gazet wszystko było jasne - zawinił muzyk i cały zespół promujący taki wizerunek. Sama zawartość płyty fanów talentu Dickinsona może dziś trochę zdziwić - muzyka kapeli oprócz typowych metalowych patentów zawierała mnóstwo elementów blues-rockowych. Szybkie agresywne fragmenty przeplatały się z utworami stonowanymi i toczącymi się leniwym rytmem. Za ten bluesowy posmak w głównej mierze odpowiedzialny był Paul Samson, którego riffy dzięki takim inspiracjom zabrzmiały intrygująco. Uwagę zwracały żywiołowe i pełne ekspresji bębny - niezbyt precyzyjne, ale generujące niesamowity ładunek energii i rekompensujący wszystkie niedostatki. Do tego dochodził głos Dickinsona - jeszcze niezbyt pewny, jednak posiadający w sobie już zalążki wokalnego giganta. Stosunkowo blado na tle pozostałych muzyków wypadł basista Chris Aylmer, raczej ograniczający się do oszczędnego odgrywania swoich partii i nie próbujący wykazywać się wielką inwencją. Album przyniósł co najmniej kilka kawałków, które - gdyby zespół zdobył sobie w przyszłości szerszą popularność - byłyby dziś klasykami. Niezłe wrażenie robiły: żywiołowy Take It Like A Man z fantasyczną grą Thundersticka, nastrojowy Vice Versa z "nerwową" perkusją (rozbijającą pozornie spokojny klimat utworu) i mocno osadzony w estetyce hard rocka Too Close To Rock. Fanom Iron Maiden warto polecić instrumentalny Thunderburst - pierwotną wersję The Ides Of March pochodzącą z czasów, kiedy Thunderstick grał w Iron Maiden. Na okładce wymieniono, iż kompozycja ta powstała przy współpracy ze Steve`m Harrisem - wersja Samson charakteryzowała się akustycznym początkiem. Przebojami stały się Hard Times (choć kawałek siadał po interesującej wstępnej zagrywce), chóralny i kąśliwie zagrany Manwatcher oraz opus magnum albumu - złowieszczy Waking Out On You, oparty na forsownym riffie. Utwory mocno zróżnicowano pod względem tempa i nastroju - górą był klasyczny heavy, a oryginalności dodawały bluesowe naleciałości. Produkcja nie należała do najlepszych i uzyskano "efekt studni", a na dodatek poszczególne instrumenty momentami wręcz się ze sobą gryzły. Należy jednak pamiętać, że zespół płytę wyprodukował samodzielnie co okazało się nie najlepszym pomysłem. Przytłumione brzmienie sprawiało wrażenie, że nawet sam Paul Samson wypadł poniżej swoich możliwości, zwłaszcza w sferze solówek. Ostatecznie mieszanka trzech osobowości stanowiła o sile płyty i byłoby sporym nadużyciem twierdzić, że wszystko było zasługą Dickinsona. Paul Samson zdyskontował sukces wystepując w horrorze "The Incubus" w 1980.
Poprzednik zebrał całkiem pozytywne recenzje, doskonale zareagowali na niego fani i zespół postanowił kuć żelazo póki gorące. Wkrótce ukazał się wyśmienity [3], prawdziwy popis umiejętności wokalnych Dickinsona. To co wokalista zrobił ze swoimi partiami stanowiło prawdziwy majstersztyk. Sam zainteresowany wspominał później, iż właśnie podczas tej sesji nagraniowej pierwszy raz poczuł, że za mikrofonem był w stanie osiągnąć wszystko. Rok spędzony w zespole Paula Samsona dał śpiewakowi bardzo wiele. Dickinson rozwinął się jako artysta, choć instrumentaliści nie stanowili dla niego jedynie tła. Płyta była jednym z najbardziej odkrywczych materiałów tamtego roku i każdy z członków kapeli z osobna wniósł do materiału wiele własnych pomysłów. W przeciwieństwie do większości zespołów NWOBHM, Samson nadal nie odrzucał starej rockowej tradycji brytyjskiej i zaprezentowana muzyka była nie do końca metalowym wyrażeniem fascynacji blues-rockiem, choć akurat ten krążek był do głównego nurtu nowofalowego najbardziej zbliżony. Ta muzyka środka godziła gusta zarówno pokolenia starszego, jak fanów nowych brzmień, spragnionych ostrego i melodyjnego grania. Na płycie znalazł się zestaw świetnych utworów, jak kapitalny epicki Earth Mother z maidenowym refrenem, genialna ballada Communion, ekspresywny Bright Lights w stylu Judas Priest, przebojowy Blood Lust i w końcu cover Russa Ballarda Riding With An Angels - odegrany szybko i ostro w manierze Saxon. Niedocenianą perełką był wodewilowo odśpiewany przez Dickinsona Nice Girl. Szkoda, że w Once Bitten słabo wykorzystano ciekawy riff przewodni, zabrakło także czegoś w rytmicznie zadziornym Grime Crime. Niemały wpływ na percepcję całości miało też doskonałe brzmienie, uwypuklające każdy instrument, dzięki czemu powstał dźwięk zarazem szczegółowy i autentyczny. Należało to docenić tym bardziej, iż [2] pod tym względem wypadł kiepsko, choć z drugiej strony nie brzmiał aż tak miernie jak choćby debiut Iron Maiden. Za większą drapieżność materiału odpowiadały w głównej mierze agresywne, mocne i na długo zapadające w pamięć wokale Bruce`a. Na okładkę trafiło tym razem odniesienie do biblijnej opowieści o Samsonie, a także do postaci aktora westernowego Johna Wayne`a. Z podjętego heavymetalowego kierunku nie był zadowolony Paul Samson, pragnący utrzymać zespół bliżej blues-rockowej estetyki. Z wolna zaczynał narastać na tym tle konflikt między nim a Dickinsonem, zdecydowanie już opowiadającym się po stronie ostrzejszego brzmienia. Zanim jednak ten rozdźwięk zdążył dojrzeć do gwałtownych wydarzeń, rozwiązanie samo się znalazło.
Od lewej: Bruce Dickinson, Paul Samson, Thunderstick, Chris Aylmer
Artystyczny sukces [3] niestety nie przełożył się na komercyjny pomimo, że album wielokrotnie docenili dziennikarze z europejskich prestiżowych pism muzycznych i często umieszczano go wśród najważniejszych wydawnictw epoki NWOBHM. Gdyby krążek w czasach swej premiery otrzymał ze strony wytwórni Grand Slamm wsparcie promocyjne adekwatne do poziomu tego wydawnictwa, Samson z całą pewnością dziś nie byłby ekipą zapomnianą, a jego płyty dostępne byłyby nie tylko wytrawnym kolekcjonerom. Niestety koncern nie kwapił się do żywszych posunięć, a i sam zespół nie wykreował jakiegoś silnego scenicznego wizerunku. Koniec końców, grupa pod względem popularności pozostała w drugiej lidze. Na tle Iron Maiden, Diamond Head, Def Leppard i modyfikującego swój styl Judas Priest, Samson zaczynał w ekspresowym tempie tracić swoją pozycję. Podczas kiedy choćby Saxon konsekwentnie budował swoją legendę, ekipa Samson reprezentowała kompletny bałagan organizacyjny. Na to wszystko nakładały się nieporozumienia z wytwórnią oraz nietypowy sposób bycia perkusisty. Thunderstick od samego początku był oryginalną osobą, a przynajmniej próbował nią być. W dzisiejszych czasach zamaskowany facet mógłby swym pokręconym image przyciągnąć tłumy, jednak początek lat 80-tych nie sprzyjał takim odmieńcom. Perkusista zwykł wylewać sobie butelkę piwa na głowę podczas koncertu i rozpowszechniał plotki jakoby pod maską miał ukrywać poparzoną twarz. Do tego siedząc za bębnami wydawał z siebie dźwięki, kierując je w stronę publiczności, które Dickinson po latach określił jako "niezbyt ludzkie" - był to podobno przeraźliwy przeszywający mózg kwik. Do historii przeszedł pewien erotyczny epizod - Thunderstick poderwał w barze jakąś panienkę i tego samego wieczora zaciągnął do łóżka. Konsumpcja tej znajomości skończyła się jednak tym, iż kobieta ze strachu wyskoczyła przez okno w podpalonej sukience. Inną fanaberią Thundersticka było stanowcze upieranie się, aby jego bębny podczas występów stały w klatce. Zbudowano ją dla niego, jednak rozmiary tej dekoracji praktycznie uniemożliwiały użycie jej gdziekolwiek poza festiwalem w Reading, który ekipa Samson wraz z Dickinsonem odwiedziła dwukrotnie. W końcu Thundersticka wyrzucono, a na jego miejsce zatrudniono czarnoskórego Mela Gaynora. I to właśnie z nim zarejestrowano materiał, który po latach trafić miał na [8]. Tego samego dnia obejrzeć w akcji Dickinsona przyszli Steve Harris oraz manager Iron Maiden - Rod Smallwood. Kiedy Bruce usłyszał Iron Maiden po raz pierwszy, doznał takiego samego wrażenia jakie towarzyszyło mu przy zapoznawaniu się z albumem In Rock Deep Purple. To były dźwięki, których wcześniej nie słyszał i od razu wiedział, że właśnie takiego zespołu szukał. Kiedy więc po wyrzuceniu Paula Di`Anno, muzycy Żelaznej Dziewicy złożyli Bruce`owi propozycję, ten nie wahał się długo. Rezygnacja ze starej posady nie była zaskoczeniem dla Paula Samsona. Po odejściu Dickinsona i wyrzuceniu Thundersticka lider nawet odetchnął z ulgą, gdyż odzyskał większą kontrolę nad zespołem i mógł teraz bez przeszkód skierować swój band na drogę, jakiej zawsze pragnął.
Wspomniany [8] prezentował zespół w doskonałej formie. Tylko dwie kompozycje nie pochodziły z [2] i [3] - zagrany na bis i niepublikowany nigdzie indziej Gravy Train oraz otwierający koncert Big Brother z debiutu. Niniejszy show był ostatnim występem, jaki Dickinson dał z ekipą Paula Samsona. Słychać, że młody Bruce znakomicie panował nad publicznością, nie ograniczał się do suchych zapowiedzi kolejnych kawałków, a jego wypowiedzi były barwne i interesujące. Wokalnie prezentował się doskonale - wszystkie swoje partie "brał" z wielką mocą i sporym zapasem. W tym kierunku poszło zresztą brzmienie tego krążka - śpiew Bruce`a uwypuklono, trochę nawet kosztem instrumentalistów. Nie da się jednak nie wspomnieć o charakterystycznych dźwiękach gitary Samsona oraz pełnych ognia bębnach Gaynora. Dźwięk był selektywny i klarowny, a jednocześnie zachowywał pewien koncertowy brud. Tu i ówdzie pojawiały się niezbyt głośne sprzężenia, zachowano nawet wpadkę basisty. Kiedy Bruce przedstawiał po kolei członków kapeli, na wstępie wymieniając Aylmera, ten zagrał kilka szybkich dźwięków i w pewnym momencie nie trafił w tempo.
Na [4] Samson odszedł od grania NWOBHM na rzecz melodyjnego hard rocka o bluesowym zabarwieniu. Za perkusją zasiadł Pete Jupp. Doskonale w nową konwencję wpasował się nowy wokalista Nicky Moore - sympatyczny grubas dysponujący ciepłym głosem. Jego nieokrzesany i lekko zachrypnięty wokal był silny i pełen szczerości, nadając muzyce formacji zupełnie innego wymiaru. Do najbardziej udanych utworów należały bluesowo masywny Danger Zone, lekko zadumany Red Skies, a także dynamiczny Test Of Time o wyraźnie heavymetalowym charakterze. Ozdobą krążka był jednak dynamiczny Turn Out The Lights z riffami NWOBHM i bluesowym śpiewem. Przyjemnie słuchało się również luźnie zagranego I`ll Be Round oraz wręcz rock`n`rollowego Steal Away. Wszystko kończyła urocza ballada Young Idea, zaczynająca się od klimatycznych dźwięków gitary akustycznej i z czasem nabierająca rockowo mocnych akcentów. Część kawałków pochodziła z lat wcześniejszych i niezbyt pasowała do stylu śpiewania Moore`a. Sam Paul Samson zaprezentował grę dość oszczędną, w znacznym stopniu podporządkowaną melodyjnym solówkom o prostej czytelnej budowie. Najbardziej trafnym stwierdzeniem było, że po części formacja powróciła do stylistyki debiutu. Płyta cieszyła się sporym powodzeniem tylko w Wielkiej Brytanii, gdzie tamtejsi krytycy uważali Samson wręcz za konkurenta Whitesnake.
Zespół zastosował jeszcze prostszy przepis twórczy na [5], który w większości wypełniły surowo brzmiące numery w średnich tempach, oparte na hałaśliwych rockowych riffach i okraszone zachrypniętym śpiewem Moore`a. Tych kawałków z przebojowym zacięciem słuchało się miło, ale niewiele z nich pozostawało w głowie na dłużej. Samson powoli zaczął udowadniać, że pomimo dobrego albumu poprzedniego, wraz z odejściem Dickinsona stracił moc przebicia i przestał się wyróżniać spośród konkurencji. Z pewnością podobać się mógł ponad sześciominutowy tytułowy Don't Get Mad, Get Even z intrygującym akompaniamentem, refleksyjnym klimatem i udaną linią wokalną, a Paul Samson dawał z siebie wszystko w siarczystych Are You Ready?, Love Hungry oraz Burning Up. Gitarzysta atakował również niezłą solówką w rozpędzonym Into The Valley, sporo się również natrudził przy kąsliwym Doctor Ice i Leaving Love Behind. Na całości cieniem kładły się glam-metalowe zapędy w postaci The Fight Goes On i Bite On The Bullet, gdyż trudno było przypuszczać, by te utwory miały przyciągnąć w kierunku Samson radiowych fanów. Potknięciem był również słabszy Front Page News, próbujący nieudolnie naśladować amerykański stadionowy rock/metal. Bardzo dobry mastering był możliwy dzięki sporemu budżetowi wydzielonemu przez wytwórnię Polydor, co pozwoliło na skorzystanie z usług znanego inżyniera dźwięku Iana Coopera, który pracował przy Metal On Metal Anvil, z Thin Lizzy, Sinner, Rock Goddess - a w przyszłości miał zasłynąć przy tworzeniu The Crimson Idol W.A.S.P. Nicky Moore śpiewał udanie, swoim mocnym głębokim głosem ubarwiając kompozycje i nadając im specyficzny emocjonalny kontekst. Jeśli na [4] frontman okazał się najwyższej klasy wokalistą heavymetalowym, to na [6] sprawdził się w różnorodnym repertuarze. Na koncertowym [6] ekipę wspomógł na scenie drugi gitarzysta Dave Colwell - zresztą Goldsworthy i Jupp wkrótce odeszli, by założyć AOR-owy FM. Przez kilka miesięcy zespół koncertował pod szyldem Paul Samson's Empire, a koncertowe nagrania z marca i maja 1986 zebrano na płycie Live At The Marquee, wydanej w 1994. Zrealizowano jąw składzie: Samson, Colwell, Simon `Sam Blue, Blewitt na wokalu, basista Kevin Riddles (ex-Angel Witch, ex-Tytan) i perkusista Mark Brabbs (ex-Tank).
Od lewej: Paul Samson, Chris Aylmer, Nicky Moore, Pete Jupp
Na [7] większość utworów nie odbiegała zbytnio od dwóch poprzednich albumów z Moore`m, choć jeszcze większy nacisk położono na chwytliwe refreny, miejscami podparte klawiszami. Droga podjęta przez Samson do złudzenia przypominała kierunek w jakim podążył w latach 80-tych Nazareth. Część kompozycji utrzymano w średnim tempie i zagrano niezbyt forsownie (Tramp), od czasu do czasu pojawiał się galopujący rytm (Burning Emotion) lub odrobina AOR (No Turning Back). Rolę ballady pełnił tym razem łzawy Reach Out To Love. Zaskakiwał dla odmiany The Chosen Few - szybka metalowa jazda w stylu Judas Priest, choć i tu nie zapomniano o melodyjnym śpiewnym refrenie. Ten numer zwodził otwierając krążek i nastawiał słuchacza błędnie do tego co następowało potem. Z mocniejszych rzeczy nagrano ponadto niezbyt przekonujący Tales Of The Fury i odrobinę lepszy Russians Are Coming z chóralnie odśpiewanym refrenem. Cechujący się niespokojnym klimatem That Ain`t All nasuwał skojarzenia z Dallas 1 PM Saxon, ale tylko potwierdzał fakt powstania płyty nierównej, nagranej nieco na siłę i nie przynoszący wielkiej chwały gitarzyście i jego kolegom. Podobno pierwotnie miał to być solowy album Paula Samsona.
Kiedy w 1987 Nicky Moore i John McCoy odeszli do Mammoth, pojawiła się kwestia zrekrutowania nowego wokalisty. Został nim Mick White, z którym zrealizowano trudno dziś dostępną EP-kę And There Is It w 1988. Trzy kawałki z płytki (Too Late, The Silver Screen i Good to See You) znalazły się później na [9] i były tam wyróżniającymi się utworami. Inna sprawa, że wokal White`a był przeciętny, co dodatkowo podkreślała słaba produkcja. Wspomniany The Silver Screen tutaj zepsuto choćby nadmiernie uwypuklonymi klawiszami. Dwa mniej znane numery - I Must Be Crazy oraz Don`t Turn Away niczym szczególnym nie zachwycały. Te pięć dość miękkich glam-metalowych numerów przekonało Paula Samsona o zatrudnieniu po raz kolejny nowego frontmana, którym okazał się Peter Scallan - jego głos kojarzył się z Joey`em Tempestem z Europe. Nagrany z nim w 1989 album Look To The Future nie ujrzał światła dziennego. Materiał przeleżał blisko rok na półce, następnie Paul zredukował klawisze Toby`ego Sadlera i chórki, dodając więcej basu. Po dodaniu dwóch kompozycji instrumentalnych powstał [9]. Krążek wypełniły nadzwyczaj melodyjne utwory o niezbyt dużym ciężarze. Całkiem udanym soft-metalowym przebojem był Good To See You z chytliwą zagrywką Samsona. Reszta materiału nie rzucała na kolana, ale przyjemnie się jej słuchało (Can`t Live Without Your Love, Turn On The Light). Więcej energii generowały hałaśliwe Love This Life oraz Look To The Future, idealnie pasujące do ówczesnych czasów, kiedy popularyzowano delikatny i radiowo przyjazny metal. Na uwagę zasługiwały dwa kawałki instrumentalne, w których Paul grał z niebywała gracją - finezyjny Room 109 przypominał klimat dokonań Joe Satrianiego, natomiast Samurai Sunset (na perkusji Tony Tuohy) był klimatycznie zaaranżowaną miniaturą. Udanym zwieńczeniem krążka był znany już z innej wersji The Silver Screen, zbudowany na świetnym niespokojnym riffie, z bardzo dobrą wokalną interpretacją Scallana.
Trzy lata później ukazał się ostatni studyjny album zespołu, na którym zaśpiewał sam Paul Samson. Podjętą konwencję trudno było zaliczyć do metalu w ogóle, gdyż kapela totalnie odpłynęła ku lżejszym odmianom gitarowego grania spod znaku AOR. Gdzieniegdzie pojawiały się mocniejsze zagrywki i zajawki czadu, lecz dominowały łagodne melodie i stonowany akompaniament. Ten styl nie wymagał forsownego wokalu i Paul poradził sobie zaskakująco dobrze, przede wszystkim w skocznym It Ain`t Fair, zadziornym The Word, przyprawionym orientalnie Use It Before You Lose It oraz tajemniczo przejmującym When Will I See You Again?. Przeciętnie natomiast prezentowały się instrumentale w postaci refleksyjnego Can You Imagine? i - co może nieco dziwić - nowej wersji Room 109. W następnych latach formacja praktycznie przestała istnieć, a gitarzysta rozpoczął zmagania z własnym zdrowiem. W 2000 podjął kolejną próbę powrotu. Paulowi udało się zebrać ponownie Thundersticka, Aylmera i Moore`a - podobno przez osiem miesięcy ten skład napisał 12 nowych utworów. 4 sierpnia 2000 kwartet wystąpił na festiwalu Wacken. Ekipa zagrała w ciągu 42 minut osiem numerów. Thunderstick jak zwykle grał w swojej klatce, którą przed Riding With The Angels rozwalił. Jak się wkrótce okazało, był to ostatni koncert Samson, gdyż Paul Samson zmarł 9 sierpnia 2002 na raka w wieku 59 lat. Cztery lata później wydano materiał przygotowywany na nigdy nie wydaną płytę Brand New Day (w zasadzie jako krążek solowy). Przez część fanów [13] nie jest uznawany za część dyskografii grupy.
Chris Aylmer grał w M-80 (Maniac`s Revenge w 1985) - basista zmarł 9 stycznia 2007 na raka krtani. Nicky Moore nagrał solowo Mister Big Stuff w 1994, Old New Borrowed And Blue w 2000 i (we współpracy z Danny`m Kyle`m) The Whale & The Wa'ah w 2013. Wokalista zaśpiewał też w numerze The Night The Master Comes na płycie Beyond The Astral Skies Electric Sun, dołączył do From Behind i Blues Corporation. Nicky zmarł 3 sierpnia 2022 w wieku 75 lat. Mel Gaynor grał w Simple Minds.
ALBUM | ŚPIEW | GITARA | BAS | PERKUSJA |
[1] | Paul Samson | John McCoy | Barry Graham `Thunderstick` Purkis | |
[2-3] | Bruce Dickinson | Paul Samson | Chris Aylmer | Barry Graham `Thunderstick` Purkis |
[4-5] | Nicky Moore | Paul Samson | Chris Aylmer | Pete Jupp |
[6] | Nicky Moore | Paul Samson | Mervyn Goldsworthy | Pete Jupp |
[7] | Nicky Moore | Paul Samson | John McCoy | Chris Sharley |
[8] | Bruce Dickinson | Paul Samson | Chris Aylmer | Mel Gaynor |
[9] | Peter Scallan | Paul Samson | David Boyce | Charlie McKenzie |
[10] | Paul Samson | Chris Aylmer | Tony Tuohi | |
[11] | Simon `Sam Blue` Blewitt | Paul Samson | Kevin Riddles | Mark Brabbs |
[13] | Nicky Moore | Paul Samson | John McCoy / Ian Ellis | Billy Fleming |
Bruce Dickinson (ex-Speed), Nicky Moore (ex-Hackensack, ex-Tiger, ex-The Big Jim Sullivan Band), Mervyn Goldsworthy (ex-Streetfighter, ex-Diamond Head),
David Boyce (ex-Ore), Kevin Riddles (ex-Angel Witch, ex-Tytan, ex-Lion), Mark Brabbs (ex-Tank)
Rok wydania | Tytuł | TOP |
1979 | [1] Survivors | |
1980 | [2] Head On | #20 |
1981 | [3] Shock Tactics | #8 |
1982 | [4] Before The Storm | #10 |
1984 | [5] Don't Get Mad, Get Even | |
1985 | [6] Thank You And Goodnight (live) | |
1986 | [7] Joint Forces | |
1990 | [8] Live At Reading '81 (live) | |
1990 | [9] Refugee | |
1993 | [10] Samson | |
1994 | [11] Live At The Marquee (live`86) | |
2001 | [12] Live In London (live`2000) | |
2006 | [13] P.S... |