Angielska grupa powstała w 1978 w Londynie. Z początku posługiwała się nazwą Lucifer, ale gdy okazało się, że taki zespół już istnieje, zmieniła ją na Angel Witch. Od samego początku intensywnie koncertowała w londyńskich klubach, a jej mroczne i ciężkie kompozycje inspirowane muzyką Black Sabbath spodobały się fanom. Powszechnie uznano zespół za jeden z najlepszych formacji w nurcie NWOBHM. Angel Witch nagrali wpierw utwór Baphomet na składankę "Metal For Muthas", a następnie w maju 1980 zrealizowali [1] ze słynną czarną okładką przedstawiającą Bafometa. Na to wydawnictwo złożyły się fantastyczne trzy utwory: Sweet Danger, Flight 19 oraz Hades Paradise. Liczne pochwały w prasie, szczególnie pod adresem znakomitej gry samego Heybourne`a oraz tygodniowy pobyt Sweet Danger na 75 miejscu radiowej listy przebojów nie przekonały szefów wytwórni EMI, by podpisać kontrakt z zespołem. Angel Witch związali się więc z wytwórnią Bronze.
W grudniu 1980 na rynek trafił [2], który szybko zyskał miano jednego z najwybitniejszych dokonań NWOBHM, mimo że początkowo nieprzychylni krytycy próbowali zarzucić mu niemal wszystko - od obrazoburczych tekstów, poprzez słabą produkcję, aż do "nieciekawego wokalu". Próby te spełzły jednak na niczym, a sam lider wyrósł na idola i wzór muzyka nowego rockowego pokolenia, które odrzucało hałaśliwie brzdąkanie w punkowej odmianie. Płytę wypełniły świeże melodie, kapitalne riffy i żywiołowe partie wokalne. Słuchając tego albumu i porównując go z dokonaniami wielu innych ówczesnych grup brytyjskich, dziwi fakt, że potem formacja praktycznie nic w ciągu swojej kariery ciekawego nie pokazała. Ogromny potencjał wiązał się przede wszystkim z osobą Kevina Heybourne`a, który w sztuce komponowania i pisania tekstów wykazał się błyskotliwością i dużą wyobraźnią. Zarówno klimatem, jak i mocą grania Angel Witch pretendowali w tamtym czasie do najciężej grających zespołów Nowej Fali. Wówczas wydawało się, że oto powstał zespół mający w przyszłości stać się nowym Black Sabbath, choć jak czas pokazał, ta ekipa nie osiągnęła nawet ułamka tego co ekipa Iommiego. Niewątpliwie jednak grupa ta wywarła wpływ na późniejsze zespoły, czego najbardziej jaskrawym dowodem był Angel Of Death, którego riff do złudenia kojarzył się z motywami wykorzystanymi później w For Whom The Bell Tolls Metalliki i Souls Of Black Testament. Nie zabrakło także skojarzeń z Iron Maiden w Sweet Danger, a nawet The Rolling Stones, których patenty Paint It Black emanowały ze zwrotki arcyciekawego White Witch. Album posiadał jednak dwie poważne wady. Jedną z nich była kiepska produkcja - spokojniejsze fragmenty brzmiały "płasko", a gitary we Free Man sprawiały wrażenie nagrywanych na starym magnetofonie. Zastrzeżenia można było mieć też do śpiewu Heybourne`a, choć lider Angel Witch umiał się nieźle wydrzeć, przejść na wysokie rejestry i nadać swojemu śpiewowi sporo dramaturgii. Szkoda tylko, że chwilami ten wokal wypadł dość nieporadnie i bałaganiarsko. Najlepsze wrażenie robił niesamowity kawałek tytułowy z chóralnie skandowanym refrenem: "You`re an angel witch", rozpoczynający się od efektownej świdrującej partii gitarowej. Równie mocna porcja czadu charakteryzowała Atlantis z nieco groteskowym refrenem i lekko schizofreniczną linią melodyczną oraz pędzący do przodu energetyczny Gorgon. Duże wrażenie robiły też: wspomniany mroczny i ciężki Angel Of Death, opatrzony aurą tajemniczości mistyczny Sorcerers oraz znany już chwytliwy Sweet Danger. Nieciekawie za to wypadł zamykający album instrumentalny Devil`s Tower, który na koniec nabierał nieco dramaturgii, głównie dzięki partiom gitary Heybourne`a. Z perspektywy czasu pozostał żal, biorąc pod uwagę późniejszą marną karierę Angel Witch. Być może gdyby Heybourne miał przy sobie kogoś takiego jak Rod Smallwood, budujący u boku Steve`a Harrisa wielką karierę Iron Maiden, to historia potoczyłaby się inaczej. Od tamtej pory lider jedynie odcinał kupony od kultowego [2], znanego nie tylko z kwestii muzycznych, ale również intrygujących tekstów, bez ogródek odwołujących się do okultyzmu. Mimo to grupa protestowała przeciwko wpisywaniu jej dokonań w ramy "nurtu satanistycznego", zapewniając, że ma o wiele więcej do zaoferowania, niż inne ówczesne zespoły zajmujące się magią i demonami. Należy wspomnieć, że na słynnej okładce znalazł się obraz Johna Martina "The Fallen Angels Entering Pandemonium".
Po wydaniu płyty zespół ruszył w trasę, grając z Tank i Girlschool. Tournee nie wypadło zbyt okazale, choć ekipa wystąpiła m.in. na festiwalu w Reading w sierpniu 1980, w słynnym londyńskim klubie "Marquee", a za granicą pojawiła się na festiwalu w Erfurcie. Liderowi nie spodobała się postawa perkusisty Davida Hogga i jego miejsce w 1981 zajął Dave Dufort, który karierę rozpoczynał w tym samym zespole co Heybourne - Deep Machine. Z tego okresu pochodziło również nagranie Extermination Day, włączone do składanki "Metal Explosion". W maju 1981 na rynek trafił singiel Loser / Suffer / Dr.Phibes, spełniający komercyjne żądania koncernu Bronze, ale losy zespołu na kilka lat zostały przesądzone. Latem tego samego roku grupa zniknęła z pola widzenia i choć w 1982 się odrodziła, okres ten dokumentowało jedynie koncertowe demo wydane przez fan klub formacji "Give It Some Tickle" (zapis z koncertu w Norbeck Castle w Blackpool), zawierająca przeróbkę Paranoid Black Sabbath. Jedni twierdzili, że Heybourne nie mógł znaleźć wspólnego języka z innymi muzykami, inni - że nie wytrzymał napięcia w faktycznej walce z konkurentami, którzy jeszcze niedawno byli przyjaciółmi. Była też grupka argumentująca, iż muzyk wypalił się jako kompozytor, któremu starczyło sił i talentu tylko na jeden album. Tak czy inaczej, w przeciągu kilku miesięcy nadzieje na kontynuacje świetlanej kariery zostały pogrzebane. Riddles i Dufort założyli Tytan, natomiast Heybourne dołączył do Deep Machine.


Od lewej: Kevin Heybourne, Kevin Riddles, David Hogg

Niebyt Angel Witch nie trwał długo - charyzma Kevina spowodowała, że z Deep Machine wyciągnął on wokalistę Rogera Marsdena i bębniarza Ricka Bruce`a. Wraz z basistą Jerry`m Cunninghamem, ta czwórka wskrzesiła Angel Witch pod koniec 1982. Okazało się jednak, że głos Marsdena nie sprawdzał się w repertuarze grupy i Heybourne go zwolnił, sam przejmując z powrotem obowiązki wokalisty. Marsden dołączył do E.F.Band, śpiewając na krążku One Night Stand w 1985. Pozostałościami po tym składzie były wydany w 1997 [6], Angel Of Death: Live At East Anglia Rock Festival z 2006, zawierających ten sam materiał koncertowy oraz trzy nagrania: They Wouldn`t Dare, Nowhere To Run oraz Evil Games. W maju 1983 Heybourne stanął na czele Blind Fury, obok wokalisty Lou Taylora, basisty Petera Gordeliera i perkusisty Stevena Colemana, jednak nie mógl żyć bez Angel Witch zbyt długo. W tym celu zabrał ze sobą basistę, a Blind Fury kontynuował działalność z byłymi muzykami Satan. Z pomocą wokalisty Dave`a Tattuma (ex-Bill The Murderer) oraz starego znajomego Davida Hogga, zespół nagrał [3] pod okiem producenta Lesa Hunta, który wydano nakładem dopiero co powstałej wytwórni Killerwatt. Na tej płycie zespół odżegnał się od swojej wcześniejszej stylistyki magii i okultyzmu na rzecz heavy metalu środka (zarówno w tekstach, jak i samej muzyce). Choć echa motoryki debiutu na pewno były w wielu momentach obecne, to same nagrania rozczarowały. Zabrakło im energii i specyficznego klimatu nawet mniej udanych utworów z roku 1980 i bezbarwność oraz jednostajność takich numerów jak Reawakening, Whose To Blame, Fatal Kiss czy Child Of The Night była słyszalna od pierwszej do ostatniej sekundy. Goodbye stanowił przykład nudnego złagodzenia stylu i wchodził na obszary radiowego rocka o niskiej przebojowości. Co ciekawe jednak właśnie w tym utworze Tattum zaprezentował się tu najlepiej (facet posiadał rockowy głos o lekko matowej barwie). Bezradną próbą powielenia głównych pomysłów aranżacyjnych z debiutu był Evil Games z dziecięcym chórem w końcowej części i w sumie wartościowej heavymetalowej muzyki na tym krążku było niewiele. Niezłe fragmenty pojawiały się w pół-balladowym smutnym Afraid Of The Dark oraz w dramatycznym wolniejszym Waltz The Night, w którym zaskakująca powracała tematyka diabła. Heybourne grał słabo i tylko w niektórych solówkach słychać przebłyski jego talentu. W instrumentalnym U.X.V. Kevin praktycznie w ogóle nie istniał, a sama kompozycja miała w zasadzie charakter ambientowy. Najlepszym utworem był z pewnością tytułowy Screamin`n`Bleedin` - utwór o największej dynamice i sadowiący się najbliżej estetyki riffowej NWOBHM. Produkcja była zła, dźwięk suchy z fatalnie ustawioną gitarą, głuchą perkusją oraz nieczytelnym basem. Skromne środki wydzielone na realizację okazały się zawstydzająco niewystarczające. Album jak na realia 1985 był archaiczny i odniósł pewien sukces tylko w Wielkiej Brytanii. Rozczarowany David Hogg odszedł po raz kolejny jeszcze w tym samym roku, jednak Heybourne utrzymał kontrakt płytowy z Killerwatt Records na następny album.
Zły odbiór nie powstrzymał muzyków Angel Witch od kontynuowania działalności. Po zrekrutowaniu perkusisty Spencera Hollmana, nagrano [4], który podobnie jak w przypadku poprzedniego albumu opatrzono okładką o demoniczno-erotycznym charakterze. Zasadniczo Heybourne przygotował repertuar zbliżony do [3], czyli mało melodyjny heavy metal o prostej konstrukcji i przybrudzonym surowym brzmieniu, skierowany w pewnym stopniu bardziej w stronę publiczności amerykańskiej niż brytyjskiej. Tym razem początek był co najmniej ekscytujący i tytułowy Frontal Assault atakował burzą heavymetalowych dźwięków i miał pewne cechy nagrań, które przyniosły Heybournowi sławę (różnicę stanowiła fatalna solówka gitarowa). Potem już było coraz gorzej i bezbarwny Dream World z romantycznym refrenem rockowym nic tu nie wnosił, a kompletnie rozczarowywał bezładny formalnie Rendezvous With The Blade (w którym tylko tytuł intrygował). Rock i metal mieszały się kiepsko w Straight From Hell oraz She Don`t Lie - oba na pograniczu szorstkiego amerykańskiego AOR/stadionowego rocka. Angel Witch wychodził z twarzą w pełnym werwy autentycznie heavymetalowym Take To The Wing. Zapewne gdyby z taką mocą zagrano melodyjny Religion (Born Again) to byłby jeszcze jeden udany utwór, ale tej energii zabrakło i wyszedł sflaczały metalowy balon. Dramatyzm to główna cecha zagranego w wolnym tempie Something Wrong i to tempo także niebezpiecznie zbliżało się do usypiana słuchacza, który budził się z narkozy zdumiony jak marną solówkę zagrał tu Heybourne. Na koniec surowszy Undergods z pewnymi cechami riffowania z okresu NWOBHM, ale to tylko słaba kopia stylu z roku 1980. Najlepiej na tej płycie zaprezentował się David Tattum i w dużej mierze to jego zaangażowanemu śpiewowi Heybourne zawdzięczał, że ten album pozostawał w obszarze umiarkowanej przyzwoitości heavymetalowej. Produkcja bardzo słaba i niski budżet nie pozwolił na wiele. "Sucha" perkusja szła tu w zawody z rzężącą gitarą bez żadnej dynamiki. Album ten ukazał się tylko w wersji winylowej, a istniejące CD to wydania nieoficjalne, zresztą jakość dźwięku na nich także pozostawiała wiele do życzenia. Wkrótce rozstano się z Tattumem i kontynuowano działalność z Heybourne`m za mikrofonem. W tamtym czasie zespół zagrał na festiwalu "Dynamo Open Air" w Eindhoven, a w 1987 zrealizowano niezrozumiałe demo "Psychopathic", zawierające cztery nowe utwory prezentujące zwrot w kierunku ostrzejszych odmian metalu i zahaczające miesjcami o thrash.


Kevin Heybourne w latach 80-tych

Zwrot w karierze Angel Witch mógł nastąpić w 1989, kiedy do ekipy dołączył drugi gitarzysta Grant Dennison, a zespół ruszył w trasę po Kalifornii jako support Lääz Rockit. Rezultatem tego była wydana nakładem wytwórni Metal Blade koncertowa [5], w skład której weszły nagrania z występu w Los Angeles. Słoneczna kraina przypadła do gustu zniechęconemu swoją sytuacją Heybourne`owi, który podjął decyzję o przeniesieniu się do USA, co spotkało się ze sprzeciwem pozostałych muzyków. Za Atlantykiem Kevin skompletował skład od nowa, podejmując współpracę z basistą Jonem Torresem (ex-Warning SF, ex-Ulysses Siren) i perkusistą Tomem Huntingiem (ex-Exodus), z którymi zrealizował demówkę "Twist Of The Knife" w 1990. Ta współpraca skończyła się bardzo szybko, gdyż Heybourne został deportowany ze Stanów Zjednoczonych. Lata 90-te okazały się ciężki dla Kevina pod względem twórczym - muzyk pracował w tym czasie na etacie, a zespół tkwił praktycznie w niebycie. W 1997 wytwórnia Hight Vaultage wydała wspomniany już [6], a w rok później na rynku znalazła się składanka [7], którą wypełniły kawałki z demówek, często o mocno podejrzanej jakości. W listopadzie 1999 na pożarcie dawnym fanom rzucono kolejną kompilację Sinister History. Angel Witch pojawili się też na wydanej w 1998 koncertówce British Steel: Heavyweights Of Metal Live & Loud, na której znalazły się po trzy utwory ich, Girlschool, Tank i Samson.
Na światowe sceny grupa wróciła w 2000 w składzie: Heybourne, gitarzysta Keith Herzberg, basista Richie Wicks i bębniarz Scott Higham. Zespół zagrał m.in. na festiwalu "Wacken Open Air", wydał koncertowy [8] i przystąpił do nagrywania nowej płyty studyjnej. Jak zwykle niewiele z tego wyszło, gdyż Wicks zaangażowal się wpierw w Tygers Of Pan Tang, a następnie w Shadowkeep. Na początku 2003 Heybourne znów dokonał rewolucji w szeregach, sięgając tym razem po amerykańską opcję, łącząc znów siły z Torresem i Huntingiem. I znowu działalność zawieszono, kiedy ten ostatni odszedł do reaktywowanego Exodus. W 2004 ukazała się limitowana EP-ka They Wouldn`t Dare, zawierająca utwory w 1982 nagrane w składzie Heybourne-Cunnigham-Bruce, a kwietniu 2009 formacja pojawiła się na festiwalu "Roadburn" w Tilburgu w zestawieniu: Heybourne, gitarzysta Chris Fullard, basista Will Palmer i perkusista Andrew Prestidge. Kevin i spółka wystąpili też na niemieckim festiwalu "Headbangers Open Air Festival" w Brande-Hornerkirchen. W sierpniu tego samego roku wydano opatrzony prowokującą okładką koncertowy [9], nagrany 30 kwietnia 2009.
W końcu ekipa weszła do studia, by nagrać nowy krążek. [10] ukazał się 12 marca 2012 nakładem wytwórni Rise Above Records. Cztery utwory pochodziły z lat 80-tych: Guillotine początkowo miał znaleźć się na [2] - posiadał rozpoznawalną rytmikę i typową dawkę mroku z wczesnych lat działalności. Natomiast dotychczas znany tylko z koncertowej wersji Into The Dark (składanka Sinister History) był za to ociężałym heavymetalowym kawałkiem z nie najlepszą melodią i z wybuchowym niezbyt dopasowanym solem. Dead Sea Scrolls dumnie galopował heavy/powerowo ze śladami metalu neoklasycznego i romantycznym refrenem, a wyciągnięty z tego samego okresu (1983-1984) Witching Hour nagrano surowiej, ale z nutką epickości, którą należało odnieść do kształtującej się w tamtym czasie amerykańskiej stylistyki powermetalu. Na krążek wrzucono też 4 premierowe kompozycje. Gebura był surowy i chłodno-beznamiętny, stylizowany na numery z debiutu w tempie i stylu riffowania, The Horla orbitował wokół heavymetalowej ballady w melancholijnym stylu, z gitarą akustyczną, umiarkowanym tempem i mocniejszymi gitarowymi fragmentami. W posępnym Upon This Cord zabrakło konkretniejszego punktu zaczepienia, z kolei mocniejszy Brainwashed sprawiał najlepsze wrażenie w części początkowej, potem jednak rozmywał się w graniu mało atrakcyjnym, poza apokaliptyczną solówką. Heybourne śpiewał przeciętnie i to co uchodziło w 1980, w 2012 brzmiało niespecjalnie, także w sferze gitarowej roboty. Najlepiej zaprezentował się perkusista Andy Prestridge, zresztą brzmienie tego instrumentu było wyjątkowo potężne i wyeksponowane. Coś starego, coś nowego, ale najgorszą wadą była nuda bijąca z tego materiału. [11] zawierał 7 numerów (blisko 40 minut) w wersjach demo z lat 1978-1979 - dochód z wpływów przeznaczono dla rodzin ofiar płonącego wieżowca Grenfell Tower w Londynie (14 czerwca 2017).
Również [12] sprawiał wrażenie materiału posklejanego z fragmentów starych i nowych. Do tych dawnych należały rock/metalowy Don`t Turn Your Back i w zasadzie heavy/doomowy The Night Is Calling - oba prezentowane na koncertach jeszcze w latach 80-tych. Obie kompozycje niezbyt ciekawe i dodane raczej z powodów sentymentalnych i dla wydłużenia samej płyty. Nowsze utwory teżnie zachwycały, emanując przesadzoną poetyką, ale opartą o zaledwie poprawne riffy, średnie tempa, bezpieczne melodie i przewidywalne refreny (Death From Andromeda, We Are Damned, Condemned). Było to po prostu mało interesujący brytyjski heavy metal, jaki grała większość ekip z Wysp, które przetrwały lub odrodziły się w XXI wieku. Granie z debiutu emanowało z lekko ponurego w klimacie Window Of Despair - także interpretacji wokalnej, ale Heybourne na tej płycie śpiewał po prostu źle. Także gitarowo niczego też nie zaprezentował i trudno było uwierzyć, że to ten sam człowiek, który kiedyś dewastował gitarową pirotechniką. Płyta cierpiała na brak pomysłowych melodii - w zasadzie one nie istniały i tylko sama określona melodyjność riffów je tworzyła, lecz bez głębszej refleksji twórczej. Ta metoda (wiara, że przy graniu czegoś wyjdzie coś ciekawego) z czasów NWOBHM, od dawna się nie sprawdzała. Angel Witch zaprezentował metal bez zaangażowana, energii i wiary w sukces. I Am Infinity choćby brzmiała jak parodia nagrań z debiutu w sztywnej i pozbawionej charyzmy formie przekazu. Ciekawe, że umieszczony na końcu tytułowy Angel Of Light na tle tego wszystkiego wypadł interesująco jako opowieść dramatyczna i rozbudowana, ale to doprawdy tylko na tle reszty. Produkcja zawiodła - o ile głośna perkusja syczała blachami, to gitary miały paskudne rozmyte brzmienie, a na domiar złego wokal ustawiono na równi z nimi. W rezultacie w wielu miejscach słaby i rozpaczliwy głos Heybourne`a był przez nie zagłuszany. To nie mogło być wydarzenie muzyczne, a jedynie kolejna ciekawostka związana z klasyką sceny brytyjskiej. Kevin Heybourne na zawsze pozostał geniuszem jednej płyty.
Kevin Riddles wyjechał do USA, aby współzałożyć Lion, a po latach dołączył do koncertowego składu Samson. Kevin zmarł 4 lipca 2025 na raka w wieku 68 lat. Andy Prestridge bębnił w Winters, The Oath, Lucifer, Morlok (Ancient Paths w 2019 i The Outcasts w 2022) oraz 40 Watt Sun (Little Weight w 2024). Ritchie Wicks grał w Tygers Of Pan Tang i ShadowKeep. Numery Angel Witch przerabiali m.in. Death (Free Man) oraz Onslaught (Confused). Siostra Duforta, Denise, została perkusistką Girlschool.

ALBUM ŚPIEW GITARA GITARA BAS PERKUSJA
[1-2] Kevin Heybourne Kevin `Skids` Riddles David Hogg
[3] David Tattum Kevin Heybourne Peter Gordelier David Hogg
[4] David Tattum Kevin Heybourne Peter Gordelier Spencer Hollman
[5] Kevin Heybourne Grant Dennison Peter Gordelier Spencer Hollman
[6] Kevin Heybourne Jerry Cunningham Ricky Bruce
[8] Kevin Heybourne Keith Herzberg Ritchie Wicks Scott Higman
[9] Kevin Heybourne Chris Fullard Will Palmer Andrew Prestridge
[10] Kevin Heybourne Will Palmer Andrew Prestridge
[11] Kevin Heybourne Jimmy Martin Will Palmer Fredrik Jansson-Punkka

Pete Gordelier (ex-Marquis De Sade), Fredrik Jansson-Punkka (ex-Abramis Brama, ex-Witchcraft, ex-Count Raven, ex-Noctum, Lugnet)

Rok wydania Tytuł TOP
1980 [1] Sweet Danger EP
1980 [2] Angel Witch #9
1985 [3] Screamin` And Bleedin`
1986 [4] Frontal Assault
1990 [5] Angel Witch Live (live)
1997 [6] `82 Revisited (live)
1998 [7] Resurrection (kompilacja)
2000 [8] 2000: Live At The LA2 (live)
2009 [9] Burn The White Witch - Live In London (live)
2012 [10] As Above, So Below
2017 [11] Seventies Tapes (kompilacja)
2019 [12] Angel Of Light

          

          

Powrót do spisu treści